OSTRZEŻENIE: dużo czytania, mało wartości. Tekst raczej dla rozrywki niż edukacji, chociaż zawsze coś możesz wynieść.
Środa. Lekcje na 12:20. Wychodzę z domu coś po 9. Ze swojej mieścinki wyjeżdżam o 10:10 i ok. 10:40 ląduję w mieście mojej szkoły...
(cały dzień z plejerem na uszach)
Rozglądam się za targetem. Najpierw look na palarnie przydworcową- nic, prócz jakiegoś żula z winiaczem(czy czymś takim...). Spalam tytex rozmyslając po czym lecę dalej. Na ławkach i w ogóle na mieście bardzo ciężko coś znaleźć, szczególnie o tej godzinie i o tej porze roku. Tak też bylo i owego dnia. Kręcę się, zjadam, wypijam. Hm. Wracam na palarnie! Sytuacja uległa zmianie- kilka cywilizowanych osób się znalazło za rogiem. Ja siadam na takim, hm, progu/krawężniku co ze ściany wystaje przy wejściu- widzę wszystkich, którzy wchodzą. Odpalam, siedzę sobie. Jest! Idzie HB8. Zatrzymać, nie zatrzymać, zagadać, nie zagadać. Krótki kontakt wzrokowy. Przechodzi koło mnie i znika za rogiem.