Czołem,
znam ją od 10 miesięcy, poznaliśmy się na Tinder. W "związku" jesteśmy od 3 lub 4 miesięcy, jakoś od wtedy Panna zaczęła nazywać naszą relację związkiem. Właściwie sam do tego dążyłem więc spoko, niech będzie. Ja 27, ona rok młodsza.
Mamy do siebie 100 km, spotkania regularnie co tydzień w weekendy wspólne, zawsze coś się porobi ciekawego. Spotkania w środku tygodnia odpadają, ponieważ i ona i ja mamy swoje zajęcia w tygodniu. Pracuję i dodatkowo prowadzę działalność, staram się trochę rozkręcić temat żeby zrobić z tego swoje źródło dochodu w przyszłości. Ona również praca + dodatkowe zajęcia po pracy.
Sporo organizuje ona z własnej inicjatywy, także pod kątem planowania atrakcji wkład oceniłbym 70/30, za to dla równowagi głównie to ja jestem "dojeżdżającym" do jej miasta. Ja i tak mieszkam w miejscu, gdzie za wiele ciekawych rzeczy nie ma więc spoko, pasuje mi taka odskocznia raz w tygodniu na inny teren. W związku z tym ponoszę koszty przejazdu i czas. Jeśli chodzi o płacenie za te wspólne wypady to jest 50/50 lub bardzo sporadycznie stawiam ja.
Patrząc na powyższy opis, można uznać, że wszystko gra Jednak dziewczyna jest dość zdystansowana jeśli chodzi o emocje i ciężko uzyskać z nią to "głębsze połączenie", czego oczekuje się na pewnym etapie. Tym bardziej, gdy ktoś jak na ironie, nazywa to związkiem. Myślałem, że można do tego przywyknąć, ale co raz bardziej dociera do mnie, że nie. Tydzień temu sama zainicjowała rozmowę, w której stwierdziliśmy, że w tygodniu gdy się nie widzimy jest kaplica, kontakt jest za słaby i trzebaby coś popracować nad tym. Plus (sic!) rzuciła propozycją zamieszkania razem, ona do mnie pod koniec roku! wcześniej i tak nie mamy takiej możliwości ani na częstsze spotkania. I tu, po fajnym weekendzie, przechodzimy do porządku dziennego... czyli chłód i lód.
świeża sytuacja z wczoraj, która skłoniła mnie do tego tematu. Brała wczoraj udział w jakimś podsumowaniu szkolenia z neta. Zorganizowali im spotkanie na żywo w W-wie. No i spoko, ale prawdopodobnie bym się o tym nie dowiedział gdybym nie spytał w weekend jak tam w ogóle ten kurs, czy skończyła go czy co tam się dzieje w tym temacie. Wtedy rzuciła, że tak, i że w poniedziałek ma to spotkanie ale nie wie czy pojedzie, zobaczy jak z jej nastrojem i czasem. Ok, fajnie. Po spoko niedzieli wróciłem do siebie, w poniedziałek jakaś gadka szmatka, pytam jak tam ten wyjazd - pojechała, już tam jest. Ok nie zawracam gitary, robię swoje. Sama powiedziała, że późno się skończy bo jeszcze z tymi ludźmi jest i pociąg powrotny ma po 22 - przed północą na chacie. Specjalnie nie rzuciłem hasła żeby dała znać jak wróci, byłem ciekaw czy będzie info z jej strony. Chociażby "wróciłam". Ja i tak spałem o tej porze. Ale info brak, przebudziłem się jakoś po 1, info nie było ale widzę na fb siedzi więc przedzwoniłem. "właśnie wróciła i już w łóżku". Skwitowałem tylko, że bardzo dużym wysiłkiem musi być dla niej informacja, że wróciła bezpiecznie do domu i się rozłączyłem. Dziś rano sama mi napisała jakieś pare zdań o tym spotkaniu i że fajnie że zadzwoniłem czy wróciła. Odpowiedziałem tylko, że oczywiste wydaje mi się żeby dała znać, że wraca sama o tej porze i że jest w domu, nic więcej nie wymagam w tej kwestii. W odpowiedzi "nie jest przyzwyczajona że ktoś się martwi". Odbiłem, że sama buduje ścianę między nami i to jej sprawa + że już raz jej zwróciłem uwagę w takiej sytuacji (bo było z miesiąc temu podobna akcja). Na to już chyba nie dostanę odpowiedzi znając ją
I w tym momencie discuss, czy ja przesadzam? Nie sądzę, żeby była to kontrola z mojej strony tylko zwyczajne martwienie się o tą drugą osobą. Dodatkowo wydaje mi się, że w jej interesie powinna być chęć na to żebym spał spokojnie i nie kminił czy gdzieś jej nie przyhaczyły pijaczki.
Co byście zrobili? Jak z Waszą tolerancją na takie akcje?
Przesadzasz.
________________________________________________________________
Jeśli nie wiesz gdzie chcesz dojść, to dojdziesz gdzieś indziej.
Uargumentuj.
Przesadzasz że coś by się jej mogło stać i robisz inbe, że cie nie poinformowała o powrocie do domu. To co, ona po zmroku już nie wychodzi z domu? Równie dobrze mogą ją zaczepiać pijaczki kiedy wyjdzie do osiedlowej Żabki o 22:55. Za każdym razem ma cię informować że bezpiecznie wróciła ze sklepu?
Oczekujesz czegoś od 2 strony nie mówiąc jej że tego oczekujesz. No super dziecinada. Gdybyś jej napisał daj znać a ona nie dala wtedy owszem jest o co przydymić. Najpierw się komunikuje i mówi chciałbym tak a tak,widzę to tak a tak...i jeżeli po tym 2 strona nie zmienia swojego zachowania to wtedy uzasadnionym jest mieć pretensje.
żebyś miał to czego chcesz wcale nie musisz być najlepszy – musisz być po prostu nieco lepszy niż ci, którzy Cię otaczają.
Z Twojego opisu wynika, że panna ma swoje życie, nie ma absurdalnej potrzeby pisania z Tobą o pierdołach i woli się spotykać na żywo i wtedy gadać. Ty jak widać masz potrzebę pisania z nią częściej.
Moim zdaniem jak myślisz o poważnej relacji z nią, to jeszcze będą momenty, że będziesz jej mieć serdecznie dość, więc doceń to, że masz w tej relacji przestrzeń na swoje życie.
Z drugiej strony jak potrzebujesz w związku osoby, która lubi dużo ciepła, bliskości, lepienia się przytuleń itp, to raczej u niej tego nie znajdziesz.
Niektórzy wolą takie relacje z dystansem, bo bezpieczniej się w nich czują. To się raczej z biegiem czasu za bardzo nie zmieni. Nie bez przyczyny ona wybrała właśnie związek na odległość, a nie związek z kimś dostępnym blisko niej. Taka forma jej bardziej leży.
Patrz na to zdanie "nie jest przyzwyczajona że ktoś się martwi". Po prostu tak jest wychowywana najprawdopodobniej, że nikt się o nią nie martwił. Jak będziesz się narzucał ze swoimi martwieniami to ją będzie przytłaczać i zniechęcać do Ciebie. Ona tego nie potrzebuje.
O, to jest chyba to. Dobrze ujęte. Nie mam się za ciepłego misia, ale trochę jednak tej czułości i komunikacji oczekuje w większym stopniu niż ona.
Na dłuższą metę zmęczenie przyjdzie z dwóch stron. Ja się będę powstrzymywał a ona ewentualnie będzie się starać „ocieplić”.
Ktos tam wyżej pisał, że mam pretensje o brak informacji o powrocie do domu ale nie to było istotą tego tematu aż tak chociaż tak wyglada z opisu. Targecik fajnie wychwycił o co chodzi. Dzięki.
WychwyciłA Cieszę się, że coś mój komentarz wniósł
Wiem wiem, ale nick odruchowo sugeruje „it’s a trap!”