Odkąd pamiętam w moim życiu brak było celów. W szkole 'aby nikt nie truł', w domu także nic ambitnego. W skrócie pełen epikureizm.
Postanowiłem z tym skończyć! Wizja była wspaniała - pół roku nauki po czym dobry wynik na maturze.
Niestety rzeczywistość zweryfikowała plany i o ile nauczyłem się dużo, tak z powodu nieuwagi wynik bedzie pozostawiał wiele do życzenia. Wiem jakie jest wyjście z sytuacji, jak najszybciej muszę zacząć poznawać nowy materiał aby dostać możliwość przepisania się.
Tu pojawia się problem właściwy. Klęska jaką poniosłem zdmuchnęła mój zapał,co więcej, zauważyłem, że naukę która nie tak dawno sprawiała mi radość kojarzę z silnym cierpieniem i nie mam już do niej serca, a przy każdej próbie staje przede mną obraz klęski.
Jak pokonać negatywne odczucie? Potrzebuję czasu? Zmuszenie się do robienia rzeczy skojarzonej z bólem pomoże zwalczyć problem? A może ktoś z was doznał upadku, jest świadom co mu pomogło i ma własne rady jak wyjść z uczuć mu towarzyszących?
PS. Znacie jakieś sposoby zakomunikowania pannie żeby nie chudła? Poza dotykiem oczywiście
Weź się w garść
Uwielbiam takie odpowiedzi, zakrawa mi to o takiego usera który odsyłał wszystkich do podstaw.
A teraz do ciebie autorze: daj sobie czas na zaakceptowanie zaistniałej sytuacji, przemyśl wszystko dwa razy i wtenczas wybierz najodpowiedniejsze rozwiązanie. Na spokojnie.
Poczytaj lub posłuchaj o neuroasocjacjach. Są ćwiczenia na to dostępne w internecie. Nawet jedno już zrobiłeś tj. skojarzyłeś pewną czynność z negatywnymi emocjami. Tak się dzieje pod wpływem silnych przeżyć, tak powstają traumy itp. W dodatku je umacniasz koncentrując się na tym.
"Zmuszenie się do robienia rzeczy skojarzonej z bólem pomoże zwalczyć problem?" - tak i nie. Zależy na czym skoncentrujesz uwagę. Ćwiczenia neuroasocjacyjne sugerują na koncentrowaniu się na pozytywnych uczuciach związanymi z daną czynnością, a potem łączenie ich ze sobą. Więc to wymaga czasu, z niektórymi rzeczami idzie szybko, z innymi bardzo wolno. Dla mnie bardzo przydatna metoda, czasem ją stosuje słuchając Tonyego Robbinsa.
A co do drugiego pytania - też można zastosować asocjacje. One się opierają na podstawowych czynnikach motywacyjnych człowieka, czyli emocjach.
Rzucam pomysł, ale rozpisywać się nie mogę bardziej na ten temat, nie jestem ekspertem, a po drugie zajęłoby to pewnie kilka stron. Mi osobiście pomagają takie ćwiczenia.
~
Małe kroczki, jak zawsze. Nawet jeśli chciałbyś zjeść całego słonia, musiałbyś początkowo podzielić go na mniejsze kawałki, by to zrobić. Całego nie dałbyś rady wsunąć na raz.
To, co mi pomogło, by odbić się od kompletnego dna, to praca. Okazało się, że mam do niej niebywałe predyspozycje i byłem jednym z najlepszych w swojej firmie w danym obszarze. Stopniowo stawałem się lepszy, stawiając przy tym małe kroki i cele, by końcowo być tu, gdzie jestem.
Clue tego wpisu jest takie - nie stawiaj sobie mało realistycznych celów, jak zostanie milionerem w przeciągu tygodnia albo przebiegnięcie maratonu po miesiącu treningów. Cele wymagają czasu, pracy i Ty sam musisz wiedzieć, czy możesz je osiągnąć w danym okresie. Małe, naprawdę małe posuwanie się do przodu, a dopiero potem, gdy już połkniesz bakcyla, lecisz dalej i się nie zatrzymujesz.
To tak jak z siłownią. Początkowo przychodzisz jako kompletny świeżak i nie wiesz za co się złapać. Z biegiem czasu, dowiadujesz się coraz więcej na temat żywienia i treningu, a potem efekty stają się naprawdę niezłe. Cristiano Ronaldo też nie osiągnął wszystkiego w tydzień, a stopniowo dochodził do tego, gdzie jest obecnie. Irracjonalny przykład? W ogóle nie. Chodzi o zachowanie konsekwencji i dyscypliny w tym, co się robi, spełniając swoje założenia.
Odpocznij sobie, zrób z dwa tygodnie wolnego od nauki i rób wszystkie inne rzeczy niezwiązane z tym. To jest potrzebne
Moim zdaniem to najlepszy moment na zaakceptowanie jednej prostej prawdy, że za Twoje życie, za to jak będzie ono wyglądało, na jakich zasadach się potoczy odpowiadasz Ty sam.
I to jest kurewsko trudne, bo z jednej strony ten ból, cierpienie i smutek, który teraz czujesz to są emocje przytłaczające. Ale z drugiej strony potężne, bo to jak się czujesz to może posłużyć jak katapulta do walki o lepszego siebie. Jak motywacja, że jest chujowo ale zrobię wszystko by to zmienić. Kluczowa tu jest akceptacja i wzięcie odpowiedzialności za siebie i swój los. Ale moim zdaniem konieczne jeśli chcesz być w życiu silnym, to musisz przejść przez swoje. Powalczyć o swoje marzenia. Temat mi w sumie bliski, bo sam jestem na etapie przebranżawiania. I myślę, że każdy człowiek toczy wewnętrzną walkę ze sobą. Mi też się nie chce iść 4, 5x na trening w tygodniu. Nie chce mi się uczyć po pracy jeszcze. Ale robię to.
Z resztą jest taki świetny cytat Churchilla "gdy idziesz przez piekło nie zatrzymuj się". Volant napisał pod tym fajny tekst
https://volantification.pl/jesli...
Wszystko się kiedyś kończy ale w głębi zwycięzcą jest ten, kto powalczył o swoje marzenia i plany. Nawet jeśli kosztowało to go dużo potu, łez i trudu. Ale nic w życiu nie jest za darmo.
A jeśli nie, to zawsze możesz odpuścić i żyć bezpiecznie. Zgorzkniale komentując życie innych na facebooku i instagramie
"Kutas wie czego chce, lecz mądry nie jest".
Pragnę Cię namówić do niebywałej perwersji, Przeczytaj książkę "Wyzwanie Stoika" William B. Irvine . Nie powiem że Twoje problemy ulecą ale pozycja ta powinna Ci trochę pomóc. Pospiesz się zanim Zapomnisz jak się czyta .
Od tysięcy lat, nam wszystkim zależy tylko na jednym. A Wam dziewczyny, to się ciągle podoba .
W niektórych odpowiedziach wyczuwam styl przedszkolanki, no cóż, jak to się mówi, jakie pytanie taka odpowiedź.
Przeczytam, przemyślę i spróbuję wyciągnąć z tego wartość.
Dzięki za rzeczowe wypowiedzi.