Witam,
Jakiś czas temu rozstałem się z partnerka. Od tamtej pory ta „osoba” bo inaczej ciężko to nazwać bardzo probuje upokorzyć mnie w oczach znajomych. Prosi o numery koleżanek i kolegów z pracy, ostrzega przede mną wszystkich wspólnych przyjaciół, sąsiadów, przyjaciół.
Ewidentnie nie potrafi poradzić sobie z rozstaniem, nie umie się z tym pogodzić.
Prośby, rozmowy totalnie nie pomagają- „teraz zobaczysz na co mnie stać” to są jej odpowiedzi.
Ktoś się spotkał z takim charakterem?
Z taka sytuacja?
Wiadomo- ludzie, cześć da się wciągnąć w jej gierki, cześć dzwoni i pyta co się dzieje…
Pozdrawiam
Jak się rozstaliście? Dziewczyna naprawdę ma problem na Twoim punkcie, rozumiem że wcześniej się tak nie zachowywała?
"Bo w życiu chodzi przecież o dobrą zabawę"
Zostawiłem ja, wyprowadziłem się od niej z mieszkania.
Myślę że najlepiej to olać, wiem łatwo powiedzieć, każda próba rozmowy kończyła się niepowodzeniem, więc jak sobie odpuścisz ona też przestanie, jak huligan w szkole heh
"Bo w życiu chodzi przecież o dobrą zabawę"
Jeśli masz prawdziwych znajomych to nie będę zwracali uwagi na taką wariatkę. Miałem taką właśnie dziewczynę co po rozstaniu zaczęła wypisywać i wydzwaniać po moich znajomych, ale oni to totalnie olali. Najlepsza jest cisza, zrywa się kontakt i nie odpowiada na nic. Ewentualne co się robi to zbiera dowody na taką osobę, gdyby miało stać się coś z kategorii karnej. Gdybyś nie miał wyjścia to idziesz na policję/do prawnika bo to już się łapię pod jakieś formy nękania-stalkingu.
Najwięcej mi dała w przypadku tamtej mojej cisza. Ona wydzwaniała, wypisywała, nakręcała się - ja nie odpowiedziałem na nic, jedynie sobie dowody zbierałem. Jednak nie musiałem nigdzie pchać tego z tytułu prawa bo sobie zwyczajnie odpuściła. To tak jakbyś do paliwa dawał nitro. Bez podsycania w końcu zgaśnie. Powodzenia bo wiem jak to jest ciężkie dla charakteru. Trzeba jednak żyć swoim życiem.
Szukam siebie na nowo - ruszam w podróż.
Zniesławienie bardziej, sam miałem coś w tym guście dość niedawno - wystarczy powiedzieć, że koszt prowadzenia takiej sprawy jest raczej wysoki i decydowałbym się nabten krok w ostateczności.
Ale zanim dojdzie do pozwania to jeszcze jest takie coś jak pismo przedprocesowe, kosztuje parę stówek i jest takim oficjalnym zagrożeniem, że ma przestać szkalować pod groźbą właśnie procesu.
Ogółem nic nie warte jeśli w razie gdyby to zignorowała nie pójdziesz od razu do sądu (kilka tysięcy plus parę stów za każdą rozprawę).