Cześć
Dawno mnie tu nie było, jak w tytule praca...
Dwa lata temu postanowiłem zmienić pracę i branżę, decyzja padła na produkcję spożywczą w korporacji, jedyne co się że tak powiem zgadza to wypłata.
Pierwszy rok mojej pracy zaczynał się o 4 rano, wstawałem do pracy o 3:15, miałem blisko, zaznaczę że nie jestem pracownikiem fizycznym, 3 weekendy w miesiącu pracujące, jeden wolny, plus jakieś dni odbiorowe w większości w terminach z przypadku, jak im się wpisało w grafik . Bardzo mi ta praca nie odpowiadała, bardzo wcześnie musiałem chodzić sprać aby funkcjonować. Po roku takiej pracy dostałem propozycję aby iść na praktycznie tako samo stanowisko, lecz na same nocki, nie chciałem się tak szybko poddawać i przeniosłem się do innej firmy. Teraz od roku pracuję na same noce, pracuję od niedzieli do czwartku, czuję że ta praca mnie wyniszcza, nie chcę tam być, nie funkcjonuję tak naprawdę prawie wcale, jedynie praca i sen.
Co byście zrobili na moim miejscu, czy męczyć się za wszelką cenę czy odejść i liczyć się z tym że zarobię troszkę mniej ??
Zdecydowanie zmienić pracę. W pracy, którą polubisz, z czasem zaczniesz zarabiać więcej kasy. Może staniesz się ekspertem w swoim fachu i będziesz zgarniał ładne siano. No i będziesz po prostu szczęśliwym człowiekiem.
Pracować tak dalej i zdechnąć mentalnie, nie wiem po ki chuj się pytasz
________________________________________________________________
Jeśli nie wiesz gdzie chcesz dojść, to dojdziesz gdzieś indziej.
Zmienić. Sam tak pracowałem 4 miesiące także wiem jakie wycieńczające to jest. Takim trybem życia można rozwalić sobie organizm. Nie mówiąc też o tym ,że cierpią pewnie też Twoje kontakty towarzyskie.
Praca na nocki zwiększa ryzyko raka. Wiedziałeś?
_____________________________________________________________
Osoba, która wiecznie mówi „tak”, nieustannie pomija osobiste potrzeby i powoli buduje w sobie ogromny gniew.
Been there, done that. Moja jedyna rada brzmi: spierdalaj stamtąd, i to jak najszybciej.
Tu nie ma innej możliwości. Mi zajęło trzy lata odejście z poprzedniej firmy, tak bardzo trudno było mi postawić na siebie, swoje zdrowie i swój komfort, swoje własne dobro. Wydawało mi się, że miejsce, w którym jestem, jest tak prestiżowe i zarabiam tam tyle hajsu, że każda zmiana będzie degradacją i już nigdzie się nie odnajdę, a wszędzie będzie tylko gorzej.
I nie zgadniesz. Niedługo po odejściu pojawiła się we mnie taka niesamowita ulga, lekkość bycia i radość życia, jakby ktoś mi zdjął z pleców ileś ton ciężaru. I pojawiły się jeszcze lepsze opcje zawodowe - mniej płatne, ale bardziej perspektywiczne.
Jedyne, czego żałuję, to odejścia dopiero po 3 latach, a nie od razu po pierwszym półroczu pracy. Nie popełnij mojego błędu i zacznij nowe życie już teraz.
Pracę zawsze znajdziesz, a zdrowie i zdrowie psychiczne masz tylko jedno.
Marnować lwią część życia na chujową pracę w obecnych czasach to poroniony pomysł.
Nocki są lepsze, niz wstawanie o 3:15. Jak robisz 8h to coś tam np w urzędzie załatwisz, czy tam do lekarza pójdziesz. Tak to tracisz urlop. Mowie to na własnym przykładzie. Ja robie akurat w systemie 4 Brygadowym bo jestem górnikiem. Ale pierwsze 4 miesiące robilem na ranki od poniedziałku do piątku i to byla masakra. Nic nie mogłem załatwić, urlop trzeba było brać. To też wstawanie wcześnie rano. Ogólnie jak ktoś zaczyna pracę o 7:00-8:00 to jest chuj
A znam takich co narzekają na te godziny.
Kwestia tego czy masz rodzine, kredyt, poduche finansową. Jeśli jest poduchs to myślę, ze warto zaryzykować i zmienić pracę. Poczujesz ogromną ulge zwalniając sie z miejsca, w którym sie dusisz.