Od 4 miesięcy jestem w związku z młodszą ode mnie dziewczyną. Ja mam 23, ona 21 lat. Na początku znajomości wszystko układało się niemal idealnie. Już na pierwszym spotkaniu widać było duże zainteresowanie z jej strony. Po miesiącu znajomości udało się domknąć temat i skończyło się na tym, że po wyjściu na koncert panna wylądowała u mnie na noc.
Przez pierwsze 3 miesiące była dosyć mocno zaangażowana. Rzucała pomysłami na wspólne wyjścia, pisała codziennie, inicjatywy spotkań wychodziły po połowie z obu stron. Z tym że na tych spotkaniach praktycznie za każdym razem to ja byłem tą stroną która musiała ten czas zorganizować. Wyjścia do moich znajomych, parki trampolin, gokarty. Na wszystko to reagowała z entuzjazmem i widać było że dobrze się bawiła. Ale za każdym razem, jak wspominałem że następne wyjście organizuje ona – to tym wyjściem było siedzenie w mieszkaniu przy netflixie i winie.
Do tej pory nie poznałem ani jednego jej znajomego. Nie byłem u niej w domu. Spotykamy się albo na mieście, albo u mnie. Spotykamy się średnio 2-3 razy w tygodniu (od miesiąca rzadziej – ok. raz w tygodniu) i jak już się widzimy to po jej zachowaniu mam wrażenie, że jest jej dobrze. Leżąc w łóżku wtula się we mnie, głaszcze i nie odmawia seksu. Ale w ogóle nie wspomina o uczuciach. Czasami „planuje” jakieś wspólne wypady weekendowe, ale na zasadzie „musimy to kiedyś zrobić”.
Z drugiej strony od jakiegoś miesiąca czuć pewne ochłodzenie relacji. Mi siedzenie ciągle przy filmach się nudzi, więc proponuję jakieś wyjścia, na które ona ostatnio reaguje bez większego entuzjazmu. Wyjście do znajomych? Spoko, możemy iść, ale tak „na odczepnego”. Pójście na rowery? „Innym razem, dzisiaj mi się nie chce, posiedźmy w domu”. Ostatnio wspomniała o jakimś koncercie zespołu którego nie znam. Na początku nie chciałem tam iść, ale któregoś dnia przesłuchałem kilka piosenek i okazał się być mocno w moim guście. Wczoraj napisałem jej że ten koncert jednak brzmi spoko i zaproponowałem konkretny termin. „No ok, możemy pójść” i na tym koniec rozmowy.
Mam wrażenie, że to idzie w taką stronę, że ja staję się jej animatorem. Rzucam pomysłami, próbuję coś organizować i tylko ja w tym związku o ciekawie spędzony czas się staram. Z jej strony od początku było niewiele inicjatywy w organizowaniu, teraz zaczyna jej brakować nawet w realizowaniu moich pomysłów. Jak jestem zajęty sobą i nie pisze do niej przez dzień lub dwa to potrafi napisać z tekstem „Hej, gniewamy się? Bo tak dziwnie tu cicho. Co robisz jutro?”. Później po udanym z mojego punktu widzenia spotkaniu jest znowu takie chwilowe ochłodzenie, zdawkowe rozmowy i w końcu propozycja udanego ostatecznie spotkania, na którą ona wstępnie reaguje średnio.
Wmawiam sobie tylko że zachowanie laski jest dziwne, czy rzeczywiście ja daję od siebie zbyt dużo i słusznie oczekuję że czasami ona coś zorganizuje albo przynajmniej pokaże że te pomysły na wspólny czas sprawiają jej radość? Jak waszym zdaniem powinienem ugryźć temat, żeby to jakoś rozkręcić? Bo przy takim nastawieniu i nierównym „dawaniu” czegoś od siebie – czuję że za kolejne 4 miesiące się to wypali i oboje pójdziemy w swoją własną stronę.
Jeśli rzeczywiście jest tak jak opisujesz czyli śmiało 80 % zaangażowania to ty, a pozostałe 20 ona, to pozostaje jedynie próba odwrócenia stołu i sprawdzenie. Może się okazać, że pani jest wygodnicka i jak tylko zobaczy, że odpuszczasz to się pożegnacie. Wszystko zależy w jakim tonie to wszystko ogarniałeś do tej pory. Czy było „a masz ochotę na to? A może to porobimy? A to?” czy „dzisiaj robimy to i to”.
Znajdź sobie jakieś zajęcie, które wciągnie cię na min. 2 tygodnie. To wystarczający czas żeby się ogarnęła i zobaczyła, że trzeba działać żebyś nie zwiał. Jeśli przez ten czas nic, to cóż, bywa.
Jeśli chodzi o to w jakim tonie było organizowanie spotkań, to w większości na zasadzie "dzisiaj idziemy tutaj i tutaj". Proponowanie na zasadzie "czy masz ochotę?" raczej rzadko i jeśli już to nie było to nigdy na zasadzie "to ci nie odpowiada? to może coś innego? nie? to może to?". Jeśli już to proponowałem coś konkretnego i jak jej nie odpowiadało, to kolejnych pomysłów z kapelusza w ciągu 5 minut nie wyjmowałem.
Co do znalezienia sobie zajęcia na dwa tygodnie - to wiem na pewno, że jeśli w ciągu max tygodnia nie zaproponuję spotkania, to zrobi to ona. Często zdarza jej się rzucenie tematem, że tego i tego dnia ma wolne i chętnie się spotka. Tylko problemem jest to, że jeśli po tej jej propozycji ja nie wymyślę czegoś do roboty - to po prostu siedzimy u mnie.
Myślę że najlepszym rozwiązaniem będzie tu chyba po prostu rozmowa. Może tak jest jej wygodnie, może nie czuje potrzeby wychodzenia z inicjatywą "bo to facet powinien organizować czas". Spotkam się z nią normalnie bez organizowania fajerwerków. Powiem na spokojnie że mnie to męczy i taki układ na dłuższą metę mi nie odpowiada i dopóki coś poza tym wspomnianym netflixem nie wyjdzie z jej inicjatywy, to będziemy siedzieć przy netflixie. Albo zrozumie i spróbuje dawać coś od siebie, albo po kilku takich netflixowych spotkaniach oboje znudzimy się sobą na tyle, że pozostanie powiedzieć "no cóż, bywa".
jesteście w związku, a w związku się rozmawia na każdy temat, nawet mało wygodny.
Tak to jest, że jeśli dwie osoby do siebie nie pasują to w końcu się rozleci, ale chyba lepiej to wcześniej zrobić, żeby nie przywiązać się do siebie za bardzo.
Jak ulegniesz jej i będziesz starał się tylko ją zadowolić, zaniedbując siebie to będziesz się męczył. To samo ona.
Póki co widzę, że ty idziesz na ustępstwa a ona nie.
Coś trzeba zacząć działać w tym temacie.
__________________________________________________________
"Babie trzeba założyć chomąto. Tak robili do XII wieku polscy chłopi. Zakładali babom chomąto i orali nimi pole."
"Nie próbuj! Rób albo nie rób, nie ma próbowania."
Za bardzo się starałeś na początku z tymi gokardami itp od początku pokazałeś,że za bardzo Ci zależy
To samo chciałem napisać. Z drugiej strony za dużo tych atrakcji od ciebie jak na początek a może dziewczyna nie ma aż takich oczekiwań od ciebie na wymyślanie czegoś za każdym razem.
Jestem w bardzo podobnej sytuacji, tylko moja nawet na rożne atrakcje nie ma ochoty. Dziewczyna 20 lat i spotykamy sie 4 miesiące. Problem jest dokładnie ten sam, sama dzwoni i pisze, chce się spotykać. Jednak te spotkania wyglądają tak,że tylko siedzimy. Ewentualnie spacer i wyjście na jedzenie. Ja nie lubie siedzieć w miejscu i już mnie troche to nudzi. Podjąłem próbę poważnej rozmowy i skończyło się na tym, że ona ma już wystarczająco dużo wrażeń w życiu (wyjście na uczelnie) i nie potrzebuje dodatkowych atrakcji. Jak chce to mogę poszukać sobie bardziej rozrywkowej.
Próbować proponować coś innego, a jak będzie opór to widocznie nie jesteście dla siebie bo masz zupełnie inne potrzeby - wtedy szukać sobie takiej co będzie entuzjastycznie reagować na twoje propozycje rozrywek. To ty masz być szczęśliwy, więc tego szczęścia trzeba poszukać bo ty sam wiesz najlepiej czego ci trzeba.
Szukam siebie na nowo - ruszam w podróż.
Po takim tekście z jej strony, bez większych emocji bym powiedział, że faktycznie chyba będę musiał poszukać i zakończyłbym spotkanie.
Zająłbym się sobą i zobaczył czy jej zależy jednak i czy coś zmienia w tym kierunku, jak nie to NEXT.
Zobacz, ty powiedziałeś czego oczekujesz a ona zamiast szukać ustępstw powiedziała subtelnie "albo po mojemu albo spierdalaj", więc tu nie ma miejsca na żadne negocjacje.
Prędzej czy później będą kłótnie i męczenie głowy, a w życiu pamiętaj, że co by się nie działo i jakiej super dziewczyny/kobiety byś nie znalazł to zawsze, ale to zawsze na pierwszym miejscu musisz stawiać siebie i swoje potrzeby.
Nie chodzi też o to, że ma być tylko po swojemu, jednak jak odpuścisz szczęście swoje to twoje życie będzie byle jakie.
Każdy robi jak uważa, jednak wiele, a nawet zdecydowana większość historii, czy to tutaj na podrywaju czy w otaczającym nas środowisku, kończy się chujowo po takim podejściu w stylu "moja królewna ma być szczęśliwa przede wszystkim".
Nie można myśleć na zasadzie "Daj szczęście innym to wróci do ciebie ze zdwojoną siłą" - to są kurwa brednie i te dyrdymały o których pisze w podstawach uwodzenia, które wpierdalało w głowę otoczenie nasze.
Edit: W tym momencie jestem dosyć długo z partnerką, z którą dużo na początku robiliśmy - mniej więcej po połowie z początku, później ona troszkę więcej, a w tym momencie przez jej jakieś tam dodatkowe zajęcia wychodzę głównie ja z inicjatywą.
Mówiłem jej o tym, a ona na to, że ma po prostu dużo zajęć na głowie. Przestałem cokolwiek organizować i widzę, że ona dalej sama nie ma ochoty sama czegoś zaproponować. Wypala się coś i jestem tego świadomy.
Mimo, że jesteśmy zaręczeni to ja pierdole tak żyć, zresztą jak widać ona stawia siebie i swój rozwój ponad wszystko, więc pewnie przy pierwszej lepszej okazji kopnę ją w dupę.
Takie życie. Przywiązałem się, ale nie zamierzam spędzać czasu na oglądaniu serialu, jak ONA znajdzie trochę czasu dla mnie.
__________________________________________________________
"Babie trzeba założyć chomąto. Tak robili do XII wieku polscy chłopi. Zakładali babom chomąto i orali nimi pole."
"Nie próbuj! Rób albo nie rób, nie ma próbowania."
Ogólnie szkoda czasu na jakieś długie związki po co się starać trza żyć swoim życiem w końcu i tak umieramy sami a życie szybko zleci
Niestety przeinwestowales,też to przerabiałem i jej zachowanie tak Cię zmęczy że to w końcu zakończysz. Twój związek jest w miarę świeży i pierwsze objawy ze coś się złego dzieje i to jest ten moment kiedy musisz stanowczo zareagować. Porozmawiaj z nią i nie baw się w zadne gierki.
Moze nawet nie tyle pokazales ze Ci za bardzo zlaezy co sam ja wychowales w tym "wygodnictwie" i "zabiles" w niej inicjatywe / motywację.
Są tez takie dziewczyny co nie maja wogole ambicji, inicjatywy, sa leniwe i nie maja wymagan wobec zycia. Nic im sie nie chce. I teraz pytanie co Ty na to? Chcesz ja naprowadzic na wlasciwe zachowania czy zerwac i szukac innej girl.
Zasady portalu | | Netykieta | Zgłoś nadużyc