Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

obietnice alkoholika

26 posts / 0 new
Ostatni
aterazwdrugąstronę
Nieobecny
Płeć: kobieta
Wiek: 27
Miejscowość: w Polsce

Dołączył: 2015-10-31
Punkty pomocy: 2
obietnice alkoholika

Cześć.

Krótko: wczoraj zerwałam z chłopakiem, 5 lat związku, rok wspólnego mieszkania, piszę tutaj, bo chcę obiektywnej oceny, a nie solidarności jajników.

U chłopaka od około 3 lat widziałam symptomy na chorobę alkoholową, a odkąd wyprowadził się od rodziców i zamieszkaliśmy razem mam wrażenie, że choroba przejęła nad nim kontrolę totalnie.

Upijanie się przynajmniej 2 razy w tygodniu, tj. piątek, sobota, w niedzielę często jeszcze szedł jeden-dwa driny łychy, 2-3 piwka co drugi dzień, aczkolwiek potrafił być w ciągu przez 3 dni. Ma taką robotę, że może sobie pozwolić tak dopasować godziny i obowiązki, że nie ma konsekwencji tego, aczkolwiek, trzeba przyznać, że się pilnował, żeby nie iść pod wpływem.
Po alko póki nikt go nie tykał i nie zmieniał jego pomysłu na przebieg imprezy to było super, wystarczyło jednak tylko zaoponować, że może starczy, bo obija się od ścian/ zasypia z nie wiem którym już browcem na kanapie/ niszczy przez alkoholową nieuwagę przedmioty, które ma dookoła, to dochodziły do tego napady najpierw złości, mięśnie mu tężały, zaciskał zęby i pięści, bałam się go w takich momentach, parę razy doszły też wyzwiska i parę krzywych akcji.
Na trzeźwo temat również nie wyglądał najlepiej, widać było, że łatwo się denerwuje i złość bierze nad nim górę i go niszczy, zazwyczaj to działo się na cicho, bez podnoszenia głosu, jednak to jak patrzył nienawistnie w takich momentach, a potem izolował się na długie godziny albo i dni było ciężkie do zniesienia.
Dużą część czasu spędzał na kanapie przed youtube'm albo grami/ przemocowymi serialami, co - o ile same gry były spoko i sama często przychodziłam popatrzeć jak mu idzie to poziom agresji i lekkiego podchodzenia do poniżania ludzi w dwóch pozostałych kanałach rozrywki mnie mocno niepokoił, bo jestem zdania, że co do siebie wkładamy to to w nas kiełkuje i gdzieś tam na nas wpływa i lepiej w wolnym czasie karmić się jednak budującym kontentem. Ponadto brak energii, motywacji do zmian w swoim życiu, tu ważne: nigdy nie doprowadził niczego do końca, tzw. słomiany zapał, nawet nie tyle, że za coś się brał i tego nie kończył, tylko kończyło się na opowiadaniu o tym. Inna sprawa, że pracuje w branży klimatyzacji, zaczepił się tam 2 lata temu i raczej bardziej go chcą niż nie chcą, więc słusznie wychodzi z założenia, że przepracuje tam 5 lat i będzie miał spoko w cv. Nic do tego nie mam, nie uważam, żeby ambicje były najważniejsze na świecie i nie każdy musi mieć zapędy na robienie kariery.
Z drugiej strony bardzo się przyjaźniliśmy przez cały związek, seks też beż większych problemów, ciągnęło nas do siebie, 3-4 razy w tygodniu po parę razy na dzień, chyba, że miałam pms to wtedy różnie bywało, bo mogłam mieć zwiększoną ochotę, ale zdarzały się pmsy, gdzie nie miałam ochoty w ogóle. Starałam się w miarę możliwości w takich momentach (gdy ja nie chciałam/ nie mogłam) tak go pobudzić, żeby nie czuł się poszkodowany. Niestety w okresie ciągów alkoholowych, tygodni, gdzie więcej pił tak mnie odrzucał zapachem, albo zachowaniem, że odechciewało mi się takich kontaktów. To też był problem, bo mam raczej większe potrzeby i były takie miesiące, że nie robiliśmy tego w ogóle, bo on nie był w stanie. I o ile zmęczenie po robocie jest dla mnie czymś normalnych i człowieka się nie męczy wtedy, to jak pił i następnego dnia nie mógł, bo odsypiał (duża część weekendów) to dostawałam pier*olca i siadało mi na głowę, czułam się strasznie odrzucona i nieszczęśliwa. Sytuacje miały swoje kulminacje, następowały płacze, rozmowy i sytuacja wracała jako tako do normy, pił sobie, ale nie zapijał się. Miesiąc temu nie wytrzymałam po takich ciągu, w którym były agresywne zachowania, które pozwoliły mi też ochłonąć z pozytywnych emocji wobec niego i zerwać z nim. Po tym parę razy pojawiał się w domu po swoje rzeczy i przyszedł pogadać o tym, że zrozumiał, że ma problem, rozmawialiśmy o tym, czego ja chcę w tym związku i czy jestem w stanie dać mu jeszcze szansę. Dostałam komunikat, że na terapię nie pójdzie i że - uwaga - sam sobie poradzi z nałogiem, ze mną albo beze mnie, bo widzi, że mu się życie pieprzy. Powątpiewałam w to, że samemu, bez terapii mu się to uda, ale chwilę później postawił sytuację na ostrzu noża i wróciliśmy do siebie. Ja widziałam, że naprawdę nie pije, zaczęłam wykrzesywać do niego resztki zaufania, ale bardzo ostrożnie, poza tym sama czułam się zagubiona i niepewnie i nie potrafiłam wlać w niego tyle wiary, ile by chciał, miałam resztki wątpliwości, mówiłam mu, że potrzebuje czasu, paru tygodni, że się staram i że najważniejszy jest w tym momencie związek. On też się starał, ale 2 tygodnie później wszystko padło. On się zapił do tego stopnia, że nie był w stanie powiedzieć, gdzie się znajduje. Mówił mi, że mam o tym zapomnieć dla dobra związku, potraktować to jako wpadkę. Nie zerwałam, ale resztki zaufania, które zdołałam odnaleźć zniknęły. Wróciłam z pracy dwa dni później i zobaczyłam, że leży na kanapie znowu upity, a obok niego butelka. Następnego dnia, w porze kiedy szłam do pracy półtorej godziny przed nim jeszcze odsypiał. Jak wróciłam już go nie było. Wczoraj nawiązał kontakt. Napisał list, że traktowałam go za surowo przez ostatnie dwa tygodnie, że on rozumie, że jest chory i powinnam podejść do niego z wiarą i miłością, bo czuł się osaczony, że jestem "tą, która się czepia". Sprawa dotyczyła paru rozmów na ten temat, gdzie potrzebowałam informacji, czy trzyma rękę na pulsie i jak to widzi w przyszłości, poza tym potrzebowałam realizacji decyzji, którą prosiłam go jak wracaliśmy do siebie, aby wyrzucił swój zbiór szklanek, kufli i innego szkła, jest tego ze 40 sztuk i rzygać mi się chciało jak na to patrzyłam, bo przypominało mi najgorsze momenty jego ciągów. Nie prosiłam, żeby wyrzucił wszystko, umówiliśmy się, że wybierze sobie z 10-15 sztuk i zachowa, albo przy podjęciu rozmowy na ten temat naskoczył na mnie, a potem zaciął się, że on nic wyrzucać nie będzie, bo to ja mam problem, a on te szklanki lubi. Owszem, mam problem, ale o tym za chwilę.
Koniec końców w liście i potem na żywo prosił mnie, żebym mu pomogła wyjść z choroby, że (w końcu!) poczytał i żebyśmy poszli na terapię dla par. Mam mętlik w głowie, odmówiłam i powiedziałam, że nie ma już we mnie wiary w to wszystko, ani zaufania, ale płakać mi się chce, bo to mógł być punkt zwrotny. Może odmówiłam deski ratunkowej kochanej osobie, która tonie i naprawdę chce się zmienić i że moglibyśmy być razem szczęśliwi. Jednocześnie, boję się, że utonę razem z nim, jeśli to nie wyjdzie.

O nim: żeby nie było, to oprócz tej ciemnej strony, którą opisałam to bardzo fajny, kochany chłopak, jak pisałam był moim najbliższym przyjacielem, zawsze mogliśmy wobec siebie liczyć na prawdę, choćby najbardziej brutalną.
Rowery i spacery to był nasz konik, długie wielokilometrowe wycieczki, wyszliśmy cało pomagając sobie z wielu niebezpiecznych sytuacji na tych wycieczkach, bo naprawdę lubimy ekstremalnie się docisnąć i siłą rzeczy siły natury potrafiła nam dokopać. Chłopak pomocny, poprosiłam go o coś to mogłam na niego liczyć, jak nikt potrafił odciągnąć mnie od złych myśli po złym dniu. Wiedziałam co go kręci i jak mu sprawić przyjemność, mądry, sympatyczny, choć nie lubił/ bał się ludzi/ malkontent, introwertyk, lubił samotne spacery (chociaż zdarzały się z flaszką w ręku) problemy z nawiązywaniem kontaktów, oprócz rodziny i mnie nie miał za bardzo ludzi. Uparty, potrafił się zacietrzewić w gniewie, ale jednocześnie z sercem na dłoni, miałam wrażenie, że sam sobie nie radził miejscami ze sobą, zakochałam się w nim, bo urzekła mnie właśnie ta jego prostolinijność. Radość z życia i spontaniczność. To wszystko w dużej części przykrył jakiś mrok, gdy się pogrążył w alkoholu. Ja poznałam go w czasach studenckich, gdzie normalne było umawianie się na piwo i jakieś imprezy. Dlatego nie było to dla mnie podejrzane. Życie poszło dalej, ludzie powyrastali z chlania, ułożyli sobie życie, a on w tym został.

Ja: też introwertyczka, chociaż lubię i umiem dogadać się z ludźmi, ostatnio przez natłok problemów niestety samotniczka, raczej na pewno DDA, chociaż wiem jakie są symptomy i staram się im nie dawać, nie litowałam się nad nim i go nie kryłam przed nikim, aczkolwiek wiem i widzę, że nieraz go usprawiedliwiałam przed sobą i przed innymi i brałam go w obronę. Prawdopodobnie mam też syndrom ofiary. Z drugiej strony w ciągu ostatniego roku mocno się rozwinęłam, staram się pracować nad swoimi emocjami, potrafię w trudnej sytuacji mówić spokojnie, zawsze starałam się wyłuszczać sedno problemu i dostrzec sytuację drugiej strony, starałam się podchodzić empatycznie i pracować nad strefą intymną w związku. W ciągu ostatnich dwóch lat schudłam, zmieniłam kolor włosów, on dużo mocniej zakochany niż kiedyś, typ faceta, który zwraca bardzo dużą uwagę na to jak kobieta się prezentuje, trzymałam się tego i było mi z tym okej, chociaż, czasami zachcianki względem mnie mnie przytłaczały. Mam chorą tarczycę (niedoczynność tarczycy), która powoduje, że człowiek nie funkcjonuje do końca normalnie, ciągła senność, drażliwość, napady apetytu, skoki wagi, przemęczenie, 2 lata temu przeszłam na dietę, zniknęly objawy tarczycy, on bardzo zadowolony z poprawy, a od roku nie tykam cukru, który był dla mnie najgorszy, tym bardziej, że uzależniłam się od niego skrajnie i również wpadałam w ciągi. Od roku jestem czysta. Wiem jak to jest rzucać ciężki nałóg. Jeżdżę rekreacyjnie i chodzę trochę więcej niż on, mam trochę lepszą kondycję, dzięki temu, ale psycicznie mnie to mocno ratuje. Tańczę latino, przebranżowuję się z architektury na pokrewną branże - assety do gier i animacji.

Generalnie staram się iść z życiem do przodu, ale w tej chwili nie wiem już co robić. Czuję, że jeśli pokonalibyśmy tę chorobę, moglibyśmy być szczęśliwi, z drugiej strony wiem, że szansa na to, żeby wyjść z alkoholizmu, a potem radzić sobie w trzeźwości byłego alkoholika i strachu, że w każdej chwili może się posypać to jest obustronna praca i do końca życia świadomość tego z tyłu głowy. Na co dzień staram się być uśmiechnięta i dostrzegać jasne strony życia i czerpać z niego garściami, ale teraz jestem psychicznie rozwalona, mam mętlik myśli, mam wyrzuty sumienia i nie wiem czy postąpiłam dobrze zrywając. Tak czy inaczej pozostanie dla nie ważną i wyjątkową osobą, ale mam wrażenie, że on chce ode mnie za dużo w tym momencie, wymaga ode mnie wielkiego kredytu zaufania, a ja się boję i nie mam już siły. On ma do mnie żal, bo uważa, że tym razem da sobie radę, a ja nie chcę go wesprzeć. Panowie, zlitujcie się nade mną co myślicie? To, że sama potrzebuję terapii to jasne, ale słowami to on mnie czarował cały związek, potrzebowałabym zobaczyć czyny, na to jednak za późno, bo w najbliższym czasie on się wyprowadza z mieszkania i więcej go nie zobaczę.

Zlooty
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Wiek: 25
Miejscowość: Małkinia

Dołączył: 2012-10-14
Punkty pomocy: 823

W obronie alkoholu powiem, że na trzeźwo też sporo odjebałem:)
Wierze w to, że osoba mająca problem z alkoholem nie będzie w stanie sobie sama z tym poradzić. Dla takiej osoby nie ma czegoś takiego jak wypić drina czy piwko wieczorem. W piątek jest piwo, w sobote 4 piwa i seta a w niedziele 0,7 aż do momentu kiedy praca będzie mu przeszkadzała w piciu albo go zwolnią. I cały tydzień balet.
Jeśli chcesz z nim wiązać przyszłość, musi przestać pić. Zero alkoholu. Postaw ultimatum, alkohol albo ja. Musisz zrobić to stanowczo i bez żadnych ustępstw. Jedno piwo i jesteś spakowany z rzeczami na klatce.
Z drugiej strony czy chcesz do końca życia u swojego boku mieć osobę, która w każdej chwili może popłynąć z alkoholem? Dziś nie pije, jutro też nie, miesiąc, rok bez alkoholu a potem? Skąd wiadomo, że mu nie odbije i wróci na stare tory.

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, łajdacki i triumfalny zarazem, na którego widok jej piersi napięły się jeszcze bardziej.

aterazwdrugąstronę
Nieobecny
Płeć: kobieta
Wiek: 27
Miejscowość: w Polsce

Dołączył: 2015-10-31
Punkty pomocy: 2

"Jeśli chcesz z nim wiązać przyszłość, musi przestać pić. Zero alkoholu. Postaw ultimatum, alkohol albo ja. Musisz zrobić to stanowczo i bez żadnych ustępstw. Jedno piwo i jesteś spakowany z rzeczami na klatce."

Właśnie to zerwanie miesiąc temu miało takie ultimatum. Teraz są niejako konsekwencje tego, ale chyba do niego w tym stanie nie dochodzi, że to zerwanie, to konsekwencja niedotrzymanej umowy.

Kimasxi
Nieobecny
bi-curious woman
Płeć: kobieta
Wiek: 27
Miejscowość: Wrocław

Dołączył: 2017-10-14
Punkty pomocy: 300

Nie jesteś odpowiedzialna za jego problem z alkoholem, pracą czy czymkolwiek. Nie jesteś jego mamusią. On sam powinien teraz stawać na rzęsach i wybierać sobie terapię. Szanuj się autorko! Wystarczy, że przez kilka lat to był "nasz" problem, a teraz kopa w dupe, bo starzejesz się i nikt Ci tego nie zwróci.

Nie wiem jak z synami, ale córki alkoholików potem lecą na alkoholików - chcesz mieć dzieci z takim przegrywem? Chcesz by wydawał hajs na wódę zamiast na pampersy i będziesz go usprawiedliwiać, że "nie pije aż tak dużo"? (Skąd założenie, że mu się nie pogorszy?) Chcesz by patrzyły jak leży obrzygany na podłodze, a ich matka płacze bezsilna? A może poczekasz aż zacznie Cię bić? Myślisz, że nauczą się w ten sposób szacunku do siebie/kobiet? Przyzwyczają się do dramy w dzieciństwie i potem będzie ich do tego podświadomie ciągnąć jako dorosłych. To już lepiej nie mieć ani dzieci (świat ma wystarczająco dużo patologii) ani faceta (za 2 lata będziesz dzięki temu zdrowsza psychicznie).

"There is no glory in being well-adjusted in a maladjusted society" — RSD Tyler

stoinieopada
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 24
Miejscowość: Rzeszów

Dołączył: 2014-11-11
Punkty pomocy: 70

+1 za Kartky

SiuX
Portret użytkownika SiuX
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 29
Miejscowość: Cieszyn

Dołączył: 2017-09-11
Punkty pomocy: 575

Nie wracaj do niego. Wielokrotnie pokazał Ci jak bardzo się zmienił. Dalas mu szansę a on jej nie wykorzystał. Odetnij się od niego. Alkoholizm dziedziczy się w genach, chcesz mieć dzieci które będzie ciągnął alkohol?

Widać, ze jesteś mądrą kobietą i masz w sobie wielką chęć rozwoju, pielegnuj to i odetnij się od niego. Zrób sobie przerwę od związków i poznawaj nowych ludzi. Wszystkie smutki przenieś na realizację siebie.

Ten facet sam musi z tego wyjść. Jeżeli nadal będziesz wierzyła w to, ze się zmieni dla Ciebie to pociągnie Cię na dno. Chcesz tego?

Znajdź w sobie siłę, aby kompletnie się od niego odciąć. Na świecie są normalni mężczyźni, tacy którzy będą o Cieni dbali i nie beda dokladali Ci zmartwien. Niestety miałaś pecha i jeszcze nikogo takiego nie spotkalas.

Nie łam się Wink

aterazwdrugąstronę
Nieobecny
Płeć: kobieta
Wiek: 27
Miejscowość: w Polsce

Dołączył: 2015-10-31
Punkty pomocy: 2

Dziękuję Wam, właśnie liczyłam na takie stawiające mnie do pionu odpowiedzi. Wyrosłam na podrywaju i mam do przedstawianych tu wartości (w większości) zaufanie.

Dominikkow
Portret użytkownika Dominikkow
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 1993
Miejscowość: Krk

Dołączył: 2014-11-07
Punkty pomocy: 1347

Popracuj nad swoją samooceną. On jest uzależnienie, a to jest chorobą psychiczną. Zasługujesz na lepszego faceta.

_____________________________________________________________

Osoba, która wiecznie mówi „tak”, nieustannie pomija osobiste potrzeby i powoli buduje w sobie ogromny gniew.

Frost
Portret użytkownika Frost
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 29
Miejscowość: Warszawa

Dołączył: 2011-05-15
Punkty pomocy: 508

Nie czytałem całego tekstu, ale po łepkach.

1. Moim zdaniem trochę wyolbrzymiasz.. aż tak dużo nie pił..

Poza tym alkohol czemuś służy, jak ktoś pije, to chce zagłuszyć jakieś myśli, które nie dają mu spokoju, znasz te myśli? Ma jakieś problemy? Rozmawialiście o tym? Pomogłaś mu?

Sory, że nie czytałem, ale zbyt długi przytłaczający dla mnie tekst.

Kierunek przód przez całe życie ! Smile

Cheeba
Nieobecny
Wiek: 25
Miejscowość: Rzeszów

Dołączył: 2015-05-10
Punkty pomocy: 41

Skoro nie czytałeś to się nie wypowiadaj i wstydu sobie oszczędź.

aterazwdrugąstronę
Nieobecny
Płeć: kobieta
Wiek: 27
Miejscowość: w Polsce

Dołączył: 2015-10-31
Punkty pomocy: 2

To ja byłam osobą, która pilnowała komunikacji w tym związku, dużo rozmawialiśmy, dużo też o emocjach i o naszym samopoczuciu, sporo musiałam z niego wyciągać, bo to taki milczący typ jeśli chodzi o emocje. Nigdy nic mi nie wyznał mimo, że nieraz go podpytywałam, bo ślepa nie jestem. Któregoś razu powiedział mi pewnym tonem na trzeźwo, że "nigdy go nie rzucę, bo jest dla mnie najlepszą opcją", więc raczej trudniejsza sprawa, gdzie sam przed sobą zgrywał chojraka. Nie dało się tego wyciągnąć. A pił naprawdę dużo.

"Kilka krzywych" akcji oznacza sporo mocno patologicznych i ryzykownych sytuacji, ale naprawdę nie chcę ich wyciągać na wierzch, opisywać i przeżywać każdej kolejnej. Nie wpędzisz mnie w wyrzuty sumienia pod tym kątem, bo nikomu nie życzyłabym przejścia przez takie sytuacje, a mimo to on był dla mnie pierwszą najważniejszą osobą (przykro to mówić, ale nawet przede mną) której dobro przez cały związek leżało mi na sercu.

Mam takie nastawienie, że dobro, które wysyłasz do nas wraca, nienawiść zabija nienawidzącego i lepiej tworzyć i wybaczać jak najszybciej niż rozpamiętywać i męczyć się. Związek nie ma sensu jeżeli się go sabotuje.

aztex
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 31
Miejscowość: Poznań

Dołączył: 2019-04-05
Punkty pomocy: 7

Moim zdaniem zrobiłaś dobrze. Najlepiej się odciąć od tego na jakiś dłuższy czas i zobaczyć jak będziesz się z tym czuła i zobaczysz czy faktycznie coś się u niego zmieni jeśli będziesz mieć z nim jakiś kontakt później ewentualnie.

Może poznasz kogoś innego, ciekawszego w tym czasie i zrozumiesz, że życie nie kończy się na jednym facecie, że są też inne możliwości. Może też kiedyś do siebie wrócicie jeśli oboje tego będziecie chcieli i wyciągniecie jakieś wnioski z tego na przyszłość.

To już zależy od tego co przyniesie jutro, a dziś nie damy Ci 100% odpowiedzi.

Stormbringer
Nieobecny
Wiek: ...
Miejscowość: Brak danych

Dołączył: 2011-11-29
Punkty pomocy: 167

Witam

Panowie to co powyzej to typowy przykład syndromu sztokholmskiego, ktory wystepuje pod wieloma formami. To jest naprawde dobry kawał tekstu o tym jak zgnoic kobiete i doprowadzic aby prosiła o wiecej. Niestety u płci pieknej, zawsze bedzie tak, ze Ci zli, alkoholicy, bijacy, wyzywajacy itd beda na miejscu pierwszym przed dobrymi chłopcami.

Dlaczego? Dlatego, ze sa nieperzewidywalni, daja emocje, pozwalaja sie wykazywac kobiecie(bo ta przeciez musi mu ciagle pomagac, myslec jak tu mu dogodzic). Słynny cytat brzmiał "Fortuna jest jak kobieta, trzeba ja koniecznie bic i dreczyc aby ja posiasc". Choc to tylko "powiedzonko" jest w tym spore ziarno prawdy.

Autorko, daruj sobie to samozakłamanie, stworzyłas tak straszliwy i tak nudny dla "obcych" ludzi blok tekstu, po to by uzyskac odpowiedz o slusznosci swojej decyzji? Ty wrecz skamlesz aby do niego wrocic, zrobiłas cos w emocjach ale juz żałujesz. Juz kombinujesz jak mu pomoc, jak dogodzic itd. Moim zdaniem nie powinnas uzyskiwac tutaj pomocy bo w Twojej małej głowce juz dawno jest plan działanie pod tytułem "spytam sie wszedzie gdzie sie da czy dobrze robie i opisze mojego pysia jaki to byl zły" a nastepnie wroce, pogadamy
i wszystko sie wyjasni. Strasznie to typowe i żałosne.

Stormbringer

sequel87
Portret użytkownika sequel87
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 35
Miejscowość: Jaworzno

Dołączył: 2018-07-27
Punkty pomocy: 3178

Zazwyczaj kobiety ukrywają przed innymi ten problem i uciekają od tego, wręcz jeszcze czasami same ich bronią. Nie każda potrafi spojrzeć prawdzie w oczy i rzucić bez skrupułów takiego łajdaka. Smutne...

sirkaszanka
Nieobecny
Wiek: 70
Miejscowość: Polska

Dołączył: 2014-11-13
Punkty pomocy: 300

Witaj kobieto alkoholika!
Współuzależnienie to też choroba!

Frost
Portret użytkownika Frost
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 29
Miejscowość: Warszawa

Dołączył: 2011-05-15
Punkty pomocy: 508

Ale minusy poleciły, chyba, za to, że aż tak dużo nie pił..

Cheeba - Przeczytałem do końca i się wstydzić nie muszę.

Sytuacja jak najbardziej zrozumiała. Kobieta się stara za co plus. Nie mniej jednak cały tekst jest prawie, że o nim. Już to wytłumaczyłem w poprzednim komentarzu. Człowiek sam z siebie nie pije, jest ku temu jakiś powód. Czy ten powód jest znany? Babka opowiada tylko o skutkach, wiadomo leży zachlany, ale czy oni w ogóle rozmawiali, dlaczego on woli być zachlany, a niżeli miło spędzać czas z nią?

Może jest niespełniony zawodowo, może życie nie potoczyło mu się tak jakby tego chciał. Łatwo jest komentować, a nikt nie chce wejść w jego buty !!

To kluczowa kwestia, dywagujecie nad symtomami, a nikt nie tyka korzenia, który de facto powoduje chorobę alkoholową.

1. Porozmawiać, zdefiniować w czym problem

2. Wybrać terapię.

3. Jeśli nie chce, Faktycznie słaba sytuacja, grać ostro aż zrozumie. Czasami trzeba dostać po łbie, żeby zrozumieć.

4. Wyeliminować przyczynę, bo bez tego, to ciągle tam będą przeboje i wyboje

Koniec końców to i tak pewnie jakiś psycholog, albo psychiatra.

Dobry psychiatra potrafi przepisać leki, które naprawdę stabilizują nastrój, depresję, lub też chorobę alkoholową. Dobrym lekiem jest lek Naltex. Sam go czasem biorę, bo też unikam alko.

Kierunek przód przez całe życie ! Smile

aterazwdrugąstronę
Nieobecny
Płeć: kobieta
Wiek: 27
Miejscowość: w Polsce

Dołączył: 2015-10-31
Punkty pomocy: 2

Ah ten podrywaj Wink wdzięczna jestem za takie ostre komentarze, po to napisałam u Was, żeby dostać w dupsko, (tak jak każdy z takim problemem tutaj, niektórzy dostawali nawet gorsze cięgi) i się otrząsnąć.

Sirkaszanka, napisałam, że mam świadomość wpółuzależnienia i że też muszę na terapię.

Sequel, broniłam go, ale otwarcie w najbliższym środowisku mówiłam na bieżąco jaki jest problem, wiedzieli najbliżsi znajomi i rodzice moi i jego, bo dbałam o to, żeby inni dawali mi trzeźwy osąd w kryzysowych dla mnie momentach.

Stormbinger, również pisałam o tym, że podejrzewam się o syndrom ofiary. Jednak jestem tego świadoma i staram się walczyć z tym, tak naprawdę odetchnę jak on zabierze swoje meble z mieszkania, bo nie będzie już odwrotu ani nachodzenia. Nie ukrywam, że teraz mi jest trochę lżej, nie ma co udawać, że rozstania są łatwe, dlatego załatwiam sobie support na wszelki możliwy sposób, również tutaj. Sama na siebie liczę, że siebie nie rozczaruję i pokażę charakter. Trzymaj za mnie kciuki Wink

sequel87
Portret użytkownika sequel87
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 35
Miejscowość: Jaworzno

Dołączył: 2018-07-27
Punkty pomocy: 3178

"Człowiek sam z siebie nie pije, jest ku temu jakiś powód. Czy ten powód jest znany? "

Znany. I nazywa się parcie na szkło. Facet pije i będzie pił. A jak nie teraz to później.

Autorko, odnośnie twojej odpowiedzi. Samo to że tkwisz w tej relacji i masz dylematy jest właśnie tym co napisałem wcześniej. Jesteś kolejnym dla mnie przykładem który często widuję. Ja jestem obserwatorem, głównie. Powinnaś sobie poszukać innego mężczyznę z którym nie będziesz miała takiego problemu. Możnaby się rozpisać ale to tylko w pigułce. Póki was nic nie łączy to śmiało.

Owski
Portret użytkownika Owski
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 28
Miejscowość: Małopolska

Dołączył: 2018-08-24
Punkty pomocy: 138

sam sobie lubie wypic 2-3 piwka po pracy przed tv do kolacji i nie widzę w tym nic zlego. robie tak od dobrych kilku lat, a czasem tez zdarzy mi sie w piatek przecholowac i troche wiecej czegos wypic jednak nie ponosi to zadnych negatywnych skutków...

Do pracy wstaje, z nikim się nie bije, nie kłocę się, a dwa piwa po pracy to tyle co nic...

Trochę wyolbrzymiłaś problem...

Ilu jest facetów ktorzy sobie walną w sobotnie popoludnie zimnego żywca, a na wieczór poprawią tyskaczem? chyba nie znasz pojecią alkoholik...

Nie pomogłem wystarczająco?
wal priva Wink

Kimasxi
Nieobecny
bi-curious woman
Płeć: kobieta
Wiek: 27
Miejscowość: Wrocław

Dołączył: 2017-10-14
Punkty pomocy: 300

Ważne jest jakie ona ma standardy, nie jakie Ty masz.

"There is no glory in being well-adjusted in a maladjusted society" — RSD Tyler

Mugen
Portret użytkownika Mugen
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Wwa

Dołączył: 2012-07-31
Punkty pomocy: 555

Większość przeczytałem chociaż nie wszystko. Musisz ostrzej podchodzić do takich spraw. 3 lata gość ma problem a ty teraz dopiero odeszłas. Trzeba było od razu go uczyć że nie ma chlania w opór. A teraz to już go wychowałas że mu ujda takie rzeczy. Już jest po związku. On teraz upadnie niżej a później się ogarnie jak spadnie dostatecznie nisko i tyle. Niestety przyczyniłas się nieswiadomie do jego choroby ponieważ pomimo problemu miał w tobie bezinteresowny ratunek. Popracuj nad sobą bo on sam musi dojść do siebie.

benrot
Portret użytkownika benrot
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 27
Miejscowość: Wroclaw

Dołączył: 2012-12-05
Punkty pomocy: 247

To, ze z nim zerwałaś to jedno, ale czy to koniec? Według mnie jesteś osoba współuzależnioną, radzę Ci porozmawiać o tym z jakimś psychologiem, aby pozbierać się po związku, sam jestem osoba po przejściach jeśli chodzi o uzależnienia, od kilku lat jestem abstynentem i możesz mi wierzyć lub mieć to w dupie ale jeśli gość sam przed sobą nie przyzna, ze jest uzależniony i nie pójdzie się leczyć a po leczeniu nie będzie się trzymał trzeźwości to nikt mu nie pomoże, a uwierz, ze szansa na to jest niewielka, jeśli wrócisz do niego to będzie to dla Ciebie huśtawka, kilka tygodni/miesięcy dobrze, a potem znowu dołek, potem znów dobrze i znowu się napierdoli, tak działa alkoholizm, gość zmarnuje Ci życie, byłem tego świadkiem. On Ci może obiecywać poprawę, sobie obiecywać ale i tak będzie wracał, żałował, wracał, żałował.

Frost
Portret użytkownika Frost
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 29
Miejscowość: Warszawa

Dołączył: 2011-05-15
Punkty pomocy: 508

sequel87 - Jakie Parcie na szkło?

A co on chce być majkel dżakson?

Może w robocie mu się nie układa, powodów jest mnóstwo.

I tak wiadomo, że wrócą do siebie..

Kierunek przód przez całe życie ! Smile

wujeksamozło
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 31
Miejscowość: kraków

Dołączył: 2017-01-16
Punkty pomocy: 224

Owski jest różnica sobie chlaptać te 2-3 piwka wieczorem, a nawalić się w opór 2-3 razy w tygodniu.
Nałóg zaczyna się wtedy kiedy człowiek traci nad tym kontrole, gość ma ultimatum a i tak się nawala, czyli jest słaby psychicznie i nie ma kontroli nad sobą. Szkoda się babrać w tym syfie.
Osobiście jeszcze ze 3 lata temu sam lubiłem się nawalić tak 1-2 razy na tydzień, aż mi prawko wzięli jak dmuchnąłem 2 promile. A ryzyko u mnie było większe bo ojciec alkoholik.
Teraz można powiedzieć, że wyrosłem nie mam ochoty za bardzo pić, świadomość kaca na drugi dzień mnie odstrasza skutecznie jak się nawale raz na 2 miesiące to max.

Wszystko jest dla ludzi, używki również ale jak ktoś ma słabą psychikę to jest bardziej podatny na uzależnienia.
Wracając do tematu dziewczyno szkoda Twojego czasu, bo jest wysoce prawdopodobne, że chłop prędzej czy później będzie chlał, a alkoholikiem jest się całe życie nawet po 'wyleczeniu".

Stary Wąż

vioqo
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 32
Miejscowość: Trójmiasto

Dołączył: 2015-10-16
Punkty pomocy: 477

Dziewczyno, uciekaj i nie ogladaj sie za siebie! Znam kilka przypadkow zwiazanymi z parami gdzie facet ostro daje w palnik. Ile bylo lez wylanych przez takie sytuacje, ile proszenia o wybaczenie i obietnic ze juz nie tkna alkoholu. I co z tego wyszlo ? W KAZDYM przypadku JEDEN WIELKI CHUJ. Owszem, zdarza sie, ze ktos przestaje pic na dobre. Jednak to rzadkie przypadki i ta osoba SAMA musi chciec, a nie dlatego ze jej kobieta wylewa litry lez. A nawet jak facet przestanie pic, to niestety jest to tykajaca bomba. Bo wystarczy chwila zapomnienia, jakies jedno piwo i znowu przezywamy sajgon od nowa. Radze ci sie ewakulowac z tego zwiazku NA DOBRE!. BTW: Przepraszam za brak polskich znakow.

Kimasxi
Nieobecny
bi-curious woman
Płeć: kobieta
Wiek: 27
Miejscowość: Wrocław

Dołączył: 2017-10-14
Punkty pomocy: 300

"piszę tutaj, bo chcę obiektywnej oceny, a nie solidarności jajników." — wiecie, że to jest akurat ciekawe, że autorka ma poczucie winy za to, że chce zatroszczyć się o swoje potrzeby? Pewnie wychowano ją w takim domu, że najpierw inni, potem ja. Nie wiem, czy już się z tym autorko spotkałaś, ale musi być tak jak z maską tlenową w samolocie, najpierw rodzic potem dziecko, bo jeśli rodzicowi zabraknie to nie będzie w stanie pomóc "innym". Stąd każde jakieś ratowanie kogoś, mimo że fajnie się czujesz jako bohaterka bo jesteś taka "dobra" i chrześcijańska to tak naprawdę toksyczny schemat, który często powielają ludzie z niską samooceną lub brakiem granic. Tak naprawdę ratowanie kogoś powinno się piętnować dla dobra obu osób (osoba ratowana musi nauczyć się sama brać odpowiedzialność za siebie, "pomagając" jej sabotujesz ten proces — osoba ratująca żyje iluzją, bo lepiej zaakceptować myśl, że "jestem dobra, poświęcam się", niż myśl "jestem wykorzystywana, źle traktowana" itp).

Co do tego, co pisze vioqo - znam osobę, która nawet pokryła obietnicę czynem. ^^ Zrobił sobie tzw. "wszywkę", która miała go boleć po spożyciu alko. 3 tygodnie później wyciął ją sobie nożem z tyłka, bo go wkurzała, gdy pił. Wink

"There is no glory in being well-adjusted in a maladjusted society" — RSD Tyler