Siema.
To co teraz napiszę może wydać się głupie ale właśnie mi się przypomniało.
Ostatnio w rozmowie z kimplem, gdy zapytał jak tam sprawy z laskami.
S: Spotykałem się ostatnio z świetną dziewczyną ale zjebałem.
P: ?
S: Za szybko zaufałem, za dużo myślałem. Emocje uderzyły do głowy, przestałem kontrolować nie tylko sytuację ale też siebie. Spieprzyłem. Najzwyczajniej sie zakochałem.
P: Za mało walisz konia. - powiedział pół żartem ale jednak pół serio.
Przez głowę mi przemknęło "w sumie racja, odkąd się zaczęło to w ogóle przestałem"
co o tym myślicie?
Na dziś dzień temat dla mnie nieaktualny bo na szczęście dzięki silnej świadomości i pracy nad sobą szybko wyparłem emocje, "motylki w brzuchu".
A sama kwestja masturbacji już z czystej ciekawości, bo po wszystkim keszcze bardziej zainteresowałem sie tantrą seksualną, więc jakby ktoś miał ciekawe info albo polecił jakąś książke, czy zechciał się podzielić doświadczeniami to będę wdzieczny. Zapraszam też na PW.
Pozdrawiam serdecznie.
aaa, to sory
Jasne, rozumiem.
A, i zapomniałem.
Wyczytałem gdzieś, że podczas orgazmu wydzielany jest jakiś hormon (nie pamiętam nazwy, jeśli ktoś wie proszę o uściślenie) odpowiedzialny za zaufanie. Jeżeli się z kimś kochamy, to wazystko jasne.
Jednak podczas masturbacji... Zaufanie do siebie? Joke
Właściwie to pewnie większość sobie podczas tej czynności coś wyobraża. Zakładając, że myślimy wtedy o tej konkretnej dziewczynie... zaufanie... to raczej kontrargument do twierdzenia
jakoby rozładowanie napięcia seksualnego sprzyjało NIEzakochowańiu się.
Seks lepszy