Mam mega problem i sam nie wiem, Jak dałem się w to wpakować. Chemia między nami była kd samego początku - dokładnie ten sam humor a i nawet przez wielu znajomych wyglądamy jak brat z siostra.

Dwa tygodnie temu, po 3 miesiącach znajomosci dziewczyna ogłasza, ze jesteśmy para. I niby super, Ale od tamtego momentu ma dni mogą w kratkę, a ostatnio to już nawet nie są dni w kratkę, a bezczelne i chamskie ataki.

Nie poznaje jej i pojęcia nie mam co jej odwaliło. Faktem jest, ze ma mocno zjebanych rodziców - tatuś lekarz śledzi ja na gps (tak tak), a mamusia po każdym powrocie ode mnie sprawdza jej majtki.

Wstyd mi przyznać, Ale dziewczyna ma 19 lat i sam osobiście z tego powodu wiem że to duży błąd i wydawało mi się, ze i tak utrzymam ja na dystans, Ale ona uzależnila mnie od siebie: codziennymi telefonami, czasem do szóstej nad ranem, wideorozmowami i spotkaniami, na których było zawsze wybitnie.

Ale od tego jak ogłosiła związek, to pomimo że spotkania były super (3x w tyg.), to po każdym z nich odstawiala potężna jazdę, ze jej ojciec zniszczy ten związek, ze to ma termin ważności, ze powinienem przespać się z kimś innym i sporo takich bzdur.

Ostatnio w piątek uczepila się tego, ze kupuje sobie koszule i perfumy, a nie wyremontowalem mojej kuchni, podczas gdy ona nawet ze mną nie mieszka...

W sobotę spotkaliśmy się żeby nie zrywać - bo ja już oznajmilem że mam dosyć takich jazd - i panna odstawiła kolejne sceny tym razem na żywo. Na początku stwierdziła że jesteśmy razem i nigdzie się nie wybieramy... Macalismy się w klubie w toalecie, po czym ta zbiega na dół, ze to koniec i mam jej nie dotykać. Coś tam poprosiłem, żeby nie odstawiala debilizmow i wróciła na górę, Ale zamówiła ubera i sobie pojechała, pisząc smsy o końcu definitywnym.

Ja byłem lekko podpity i w sumie stwierdzilem, ze skoro to koniec to nie będę wracał do domu rozpaczać, tylko spróbuję się wyluzować. Do niczego nie doszło, Ale jedna laska chwyciła mnie za rękę, a miałem akurat telefon w drugiej i z zemsty wysłałem fotkę tej poprzedniej....

Budzę się o 12, a ta dzwoni zaryczana że w ogóle nie przewidziała konsekwencji swojego zachowania i że przeprasza. Mówi że nie zapewni mi stabilności plus rozpacza, ze przez te trzy miesiące czuła obrzydzenie do każdego innego faceta oprócz mnie. Widzi dwa rozwiazania: przerwa w związku albo koniec, co ona uszanuje jeśli tak postanowie. A ja ciągle jestem w szoku że w ciągu paru dni aż tak zmieniła swoją osobowość i jej ataki były coraz ostrzejsze. Nawet w tej rozmowie od płaczu w 20 minut przeszła do stanu zimnej i wyrachowanej suki, za co potem ja zjebałem że słabym skutkiem, bo kompletnie nie opuszczała.

Poznałem przez 3miesiace inna kobiete niż jest ona teraz. Po prostu jestem w szoku, ze im lepiej było z nami, tym bardziej atakowała - i to za bzdury typu kup nowa lodówkę, a nie koszule, gdy nie mieszkała nawet ze mną...

Panowalem nad sytuacja, Ale odkąd jej tatuś, czyli parę dni temu, stwierdził że to zniszczy za wszelką cenę, wstąpił w nią jakiś demon... Stanęło na tym, ze mamy teraz przerwę i ona odezwie się jak się zdecyduje...

Kompletny rollercoaster... Sam nie wiem jak dałem się w to wciągnąć. Po prostu była magia, a teraz jest piekło i nawet nie wiem jak się nazywam. Dziewczyna w czwartek mówiła, ze od października rozwazymy zamieszkanie razem, a od soboty zerwała już trzy razy. What the hell...