Czasem nawet w najlepszych zwiazkach zdarzaja sie klotnie, wiadomo ze po takiej klotni kobieta czesto zaczyna milczec. Wiem ze generalnie powinno sie odpowiedziec tym samym, ale co zrobic kiedy trafi sie na oporny typ kobiety ktora to moze sie tak nie odzywac dluuugi czas po klotni, czasem nawet w nieskonczonosc? Czy napisanie jako pierwszy do takiej osoby automatycznie oznacza ze przegralismy? Ze ulegamy jej? Czy raczej nie ma w tym nic zlego, jak sadzicie? Jak powinno zachowywac sie w takich sytuacjach? Jesli juz nawet pisac pierwszy to w jakiej formie?
przegrasz !!! i tego nie rób ! kurwa tak ładnie napisałem i znowu mi cos sie zjebało ale nic . damy rade ...
Nic nie rób badz twardy tylko nie lec do niej pierwszy
wytrzymaj ile by to nie trwało !!! Obserój jej zachowanie! ty jestes facet i ty mas Byc twardy ona i tak peknie wiec sie nie martw....
Laski często fochują się nawet na sprawy nie tyczące się nas, wtedy myślimy że ma nas w dupie a naprawdę jest zła na cały świat.
Kwestia tego jaki to typ dziewczyny. Czy taka która gra i będzie chciała mieć piłeczkę po swojej stronie czy taka która chce zwrócić na siebie tym uwagę. W jednym i drugim przypadku musisz zachować ostrożność.
Mi nieraz padały z ust słowa "wybacz" z uśmiechem na twarzy i nic się nie działo bo ramę zbudowałem wcześniej. Nie nadskakiwałem cały czas, dodatkowo laska wie że wcześniej był dobry sex czy coś podobnego.
Ostatnio miałem sytuację kiedy to odprowadzałem dziewczynę do domu. Jako że dziewczyna miała okres to wyczuwałem sprawę w powietrzu. Jak się okazało powiedziała że nic ją nie boli i nie ma z tym problemów że chodzi wściekła.
Myślę sobie okej. W drodze żeśmy się pośmiali, chciałem ją pocałować a ona coś typu "ej i odsuwa głowę" myślę sobie okej.
Przechodzę kolejne 100 m i pytam wprost czy na mnie zła o jakąś bzdetę czy na coś innego.
Cisza.
Okej, raz wyciągnąłem dłoń, reszta należy do niej. W jakieś połowie drogi dziewczyna mi powiedziała że jak nie chcę to nie muszę jej odprowadzać.
Stanąłem więc i zapytałem czy coś sugeruje. Powiedziała żebym szedł do domu i się nie trudził.
No to chuj. Idę do domu. I wiecie co?
Na drugi dzień przyszła do mnie z rana. Stanęła lekko wzruszona i mnie przepraszała.
Wniosek? Nie graj skurwysyna cały czas, miej serce, ale miej też zasady które ona ma szanować.
Po przeprosinach oczywiście zapytałem czy się to kiedyś powtórzy. Powiedziała że przeprasza i że nigdy już się tak nie zachowa.
Kto wygrał? Teoretycznie ja, w praktyce mam asa w rękawie na jej jazdy.
Powstałem z rynsztoku by nie żyć jak szmata.