Ok, stało się. Wpadłeś. Guma pękła, ona zapomniała pigułki, byliście tak narąbani że nie zauważyłeś jej 90 kilo, krzywych zębów wąsów oraz tego że te pigułki były od bólu głowy....W ten czy inny sposób gratulacje będziesz ojcem!

Daleko mi do pua, ale jedną lekcję gracjana przerobiłem jak należy. Lekcję o zasadach. Wśród moich jest następująca.

"nigdy nie próbować cofać innych do tyłu, w jakikolwiek sposób, to ja mam iść do przodu."

Ta zasada dotyczy wszelkiego "kocenia" czy gnojenia słabszych, brzydszych czy mniej bystrych (przynajmniej w naszych oczach) od nas.

Ok jestem winny, artykuł o zdradzie choć szczery, był również testem.

Zastanawiało mnie co bardzie dotrze do użytkowników - żołnierskie podejście gdzie penis jest nazwany chujem, czy też bardziej kulturalne podejście które zapodam tutaj.

W końcu nie wystarczy mówić do rzeczy, trzeba też mówić do ludzi;)

Powiedzmy to sobie krótko panowie, zdradzanie jest dla szmat. Pizd pospolitych. Dna beczki i tego co znajdziesz po odwiercie wgłąb dna morskiego i 500 metrów mułu.

Mam nadzieję że powyższe stwierdzenie jasno przekazało moje podejście do tematu. Teraz o tym skąd, jak i dlaczego.

Kopę lat jak tu pisałem. Właściwie to jeszcze trochę powinno być bo nie jestem na razie żadnym wielkim pua ani niczym takim, zdarzyło mi się jednak wczoraj coś czym chcę się z wami podzielić tu i teraz;)

Ten art nie będzie z złych o kobietach i jak je trzymać na smyczy, a wręcz przeciwnie - o tych dobrych. No ale do rzeczy.

Ok, dziś będzie krótko i do rzeczy bo widzę że początkujący userzy kuleją w tym temacie, i są tematy "Czy za szybko? (po 3 miechach podchodów), czy za mocno i czy za to się nie idzie do więzienia?!

No więc do rzeczy.

Kobieta sama daje ci dosyć wyraźnie znać że chce być pocałowana, i wcale nie trzeba do tego promili w jej krwi czy mega romantycznej randki.

&1.Objawy:

Zauważyłem tu arty o przemocy i widzę iż wiele osób ma tu skomplikowane zestawy reguł/zasad dotyczących sytuacji "koleś mi się przystawia do laski. Olać czy w ryj"?

Ja mam tylko jedną, prostą zasadę i wam ją polecam.
"Za wierność w związku odpowiadają osoby w nim będące a nie cały świat na około."