Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Spiewać każdy może, czyli karaoke i nie tylko

Portret użytkownika Sylvanyor


Znowu mnie długo nie było, jeszcze dłużej nic nie pisałem, ale jak mnie pochłonie życie, to tak mam i nie ma w tym nic złego. Zdążyłem w tym czasie ostro popracować, zarobić stosunkowo mnóstwo kasiory w porównaniu do czasu który spędziłem na pracę i dużo roztrwonić na porządny, tygodniowy melanż, który zniszczył całe towarzystwo, ale kokosy strasznie wciągają - kto miał okazję poznać panią w bieli ten wie, jak ta dama potrafi być niewyżyta, ale nie ma co się dziwić – kosztuje tyle co dobra dziwka Tongue


Nie skupię się tutaj jednak na tym balecie, bo było fajnie, ale to raczej opowieść prywatna – spędziłem czas w gronie znajomych, dobrze się pobawiłem, odciąłem od świata i gdy w końcu powstałem i wróciłem do świata ludzi ułożonych, udało mi się przeżyć parę przygód, które mają ciąg dalszy w czasie rzeczywistym Smile


Pamięta ktoś jak pisałem w swojej pierwszej publikacji o dziewczynie, z którą sobie posiedziałem w nocy, ale nie wiedziałem jak się zabrać do pocałunku? Dziwnie się tak zmienia mało aktywną i nie tak całkiem nową znajomość w coś innego. Jestem jednak swego rodzaju odkrywcą, więc gdybym nie sprawdził czy to możliwe, to doprowadziłbym to pewnego stopnia stagnacji w relacjach damsko męskich. Odezwałem się do niej któregoś dnia z pytankiem, czy nie chce mi dotrzymać towarzystwa, bo kolega jedzie zaraz na popołudnie do dziewczyny, a mnie zobligował do pilnowania jego chawiry i przyda mi się jakieś towarzystwo (kiepska ściema, ale każdy pretekst jest dobry i ona też sobie z tego sprawę zdawała). Umówiliśmy się za godzinę, więc szybki ogar mieszkania, i prośba do kolegi, żeby szybko dał nogę z chatki ruchatki. Nie zdążył niestety, więc myszka zastała w środku nas obydwu. Siedliśmy sobie wszyscy na chwile przed komputerem, po obu stronach kolegi, który coś tam grzebał na facebooku. Laska zaczyna mi dogryzać, że mam strasznie nieogarniętą brodę i jestem ohydny. Tylko się uśmiecham i lakonicznie odpieram, że zobaczymy za chwilę. Wszystko wisi w powietrzu więc w tańcu się absolutnie nie pierdolę. Po kilku chwilach kolega mówi, ze idzie do restauracji zlokalizowanej w pobliżu, aby wrzucić coś na ząb bo ma już ssanie żołądka.


Wychodzi, a my zostajemy sami. Rozsiadam się w fotelu i zaczynamy sobie gawędzić, w czasie gdy ja szukam jakiegoś fajnego filmu, żeby coś leciało w tle. Poprosilem ją, żeby rozłożyła kanapę z drugiej strony pokoju, bo przecież nie będziemy się kisić na fotelu. Coś pieprzy, że co ze mnie za dżentelmen, że tak ją wykorzystuję. „A kiedy ja ci powiedziałem, że jestem dżentelmenem?” podśmiechuję się. Chwilę później przyniosła nam poduszki pod głowę i już leżeliśmy obok siebie na łóżku, a na ekranie leciało sobie „Chłopaki nie płaczą”. Uwielbiam polskie filmy, a że nie miała żadnych specjalnych życzeń, to puściłem to z tekstem „Przecież i tak nie będziemy za bardzo tego oglądać” Tongue . Nie pomyliłem się, bo po pięciu minutach już zawiązaliśmy swoje jęzory walając się po całym łóżku, ona na mnie, ja na niej, masuję jej ciało, muskam palcami po twarzy, ona także. Klimat jak cholera, ale gdy próbuję zjechać na bazę, spotyka mnie opór. Próbuję jeszcze raz, ale sytuacja się powtarza. Tracę chęć, mam ochotę pójść już w chuj, umówić się za tydzień i sprawdzić czy coś się pozmienialo, ale dalej pozwalam jej siedzieć na mnie w pozycji na jeźdźca, jednak bez namiętności. W tym momencie jakby moje prośby zostały spełnione…


Wraca kolega, zastaje nas w takiej pozycji i od razu wycofuje się z pokoju wypalając nieśmiertelne „Ops, sorki”. Dziewczyna trochę speszona, więc chwilę jeszcze się pomizialiśmy i odprowadzam niunię na przystanek.


Nie odzywałem się potem przez dwa tygodnie, bo mi się nie chciało za bardzo, aż w końcu dzwoni do mnie i zaprasza do klubu. Wstępnie się zgadzam, ale zaznaczam, że nie jest to żadna obietnica, czy zobowiązanie, bo może mi coś wypaść i z wyjścia nici. Na szczęście na ten melanżyk szło również paru moich znajomków, a paru sam zaprosiłem. Cieszę się, bo w większości każdy z laską, a więc zagwarantowane mam swoje grono. W dzień imprezy powiedziałem, że będę koło 21, ale wiecie jak to jest z takimi wyjściami – trzeba się zaprawić i wszystko zawsze wypada później. Sączę dwa piwka z kolegami, potem problem z synchronizacją komunikacji miejskiej i koło 22:30 jestem już przed klubem. Oczywiście co 10-15 minut miałem telefon od niej gdzie jestem, ale na takie pytania odpowiadam tekstem z słynnego filmu Petera Jacksona – „Czarodziej nigdy się nie spóźnia, ani nie przychodzi za wcześnie, ale wtedy gdy nadchodzi jego czas”. I wita mnie przed klubem ledwo się trzymając na szpilkach na kamienistej drodze. Wchodzimy do klubu, koledzy płacą, ja za friko bo mogła wprowadzić jedną osobę za darmo.


W środku rozsiadam się, strzeliłem sobie jeszcze jednego browarka na orzeźwienie i lecimy w tany. Fajnie mi się tańczyło, a ona uwielbia ze mną tańczyć, więc oboje świetnie się bawiliśmy. Cała impreza potoczyła się bardzo szablonowo – dużo tańca, całusów, krechy w kiblu, jeszcze troszkę alkoholu i bitka na koniec. Wywiązała się jakaś awantura i wyjebano całą męską część naszej ferajny. Dzięki swej charyzmie udało mi się przekonać łysego żeby mnie wpuścił z powrotem. Szczegółów nie przybliżę, bo po co opowiadać tutaj jakieś głupoty. Niemniej jednak zapulsowałem u mojej dupci i jej koleżanek, że jako jedyny potrafiłem wrócić z powrotem do lokalu. Zostało mniej osób, a koleżaneczki gdzieś czmychnęły, co było dla mnie znakiem, aby kontynuować podbój z tamtego pokoju. Sytuacja ta sama, ale już mniej opornie – zdałem sobie sprawę, że po prostu wstydzi się tego robić na loży. Nie dziwota, więc odpuszczam. Pogadaliśmy sobie jeszcze trochę, potem zawijka do domu i śpioch. Rozmawiałem z nią przedwczoraj, zaprasza mnie do siebie, umówiłem się na wczoraj, ale pogoda chujowa i ogólnie nie miałem ochoty na mizianie i seksy. Napisałem pare godzin wcześniej, że jednak mnie nie będzie. Niezbyt zadowolona, ale przecież nie będzie się dąsać w nieskończoność Smile


Oprócz tego ruszyłem sobie jeszcze pewnego wtorku z kolegą na miasto. Spacerując po centrum spotkaliśmy lekko nastukanego kolegę, który chwiejnym krokiem zachodzi nam drogę i mówi, że siedzi ze znajomymi tutaj w knajpie nieopodal i zaprasza, żebyśmy wpadli. Całkowicie trzeźwi wchodzimy do środeczka i okazuje się, że jest wieczór z karaoke. Banany na ryju pojawiły nam się z prędkością światła, bo mieliśmy na to od dawna ochotę, a nigdy nie dane nam było spróbować. Wypiliśmy po jednym piwie i szybko zintegrowaliśmy się z resztą ekipy. Zwracam uwagę na jedną czarnulkę, która robi mi miejsce obok siebie. Siadam, gadam, ale nie tylko z nią, a ze wszystkimi, żeby się nie czuła jakaś wyjątkowa. Ktoś robi zdjęcie, ona się przybliża, ja się przytulam – show must go on. Poleciałem do DJ’a i zamówiłem parę fajnych polskich kawałków z ubiegłego wieku. Dostajemy z kolegą mikrofony i zaczynamy śpiewać. Sala chociaż nie pusta, to raczej panuje w niej nastrój stypowy. Całe szczęście, że udało nam się rozruszać publikę, bo inaczej czułbym się nieswojo. Przy drugiej piosence w naszym wykonaniu ludzie zaczęli włazić do nas na podest, czarnulka też się pojawiła obok mnie częstując mnie swoim piwem. Z każdą chwilą było coraz lepiej, a my czuliśmy się jak pierdolone gwiazdy rocka.


Lekko po północy opuściliśmy tamtą knajpię przenosząc się do małego klubiku w którym bardzo lubię przebywać ze względu na niekonwencjonalny klimat. Wpadam z kolegą, siadamy na loży i odpalamy fajki. Chwilka gadki, ale kolega wreszcie słusznie zauważa, że wyglądamy jak gejoza, zwłaszcza, że wokół pełno kobiet o niecodziennej urodzie. Kiwam głową i wskazuję dyskretneie dwie kobiety na loży obok – „Ty lewa, ja prawa i jazda”. Nie było żadnych wymówek i innego gówna z tego samego worka. Podczas gdy my wstawaliśmy, do dziewczyn dosiadł się jakiś gajerek z szampanem w ręce. Nie zwracając uwagi na tego gogusia wystawiam ręce do jednej, kolega do drugiej. Jemu laska odmawia, za to moja się kusi. Od razu pogrążamy się w przyjemnym tańcu wypełnionym eskalacją jej ciała. Dostrzegam, że ma ucieszoną buźkę, zatem pytam co jest powodem.
- Ja ogólnie jestem wesoła – odpowiada mi mój skarbek.
- To pozytywnie, trzeba iść przez życie z uśmiechem.
Dalej potańcujemy, a ona kontynuuje zaczętą przeze mnie rozmowę:
- Jestem ABCD, a Ty?
-DCBA – odpowiadam ściskając wystawioną przez nią dłoń.
- Łaaaa, fajnie. Uwielbiam to imię!
Uśmiecham się i tańczę do końca piosenki. Ciekawe czy naprawdę podoba jej się moje imię, czy po prostu tak ją oczarowałem nienagannym dancingiem. Mniejsza, kończy się kawałek więc mówię do niej:
- Być może będziemy jeszcze mieli okazję się kiedyś zobaczyć, papa ABCD.


Po tych słowach skoczyłem po kurtkę i wyszedłem z lokalu. Fajnie to wyglądało, taka szybka ewakuacja. Kolega trochę zmarniony, ale go pocieszyłem. Swoją drogą ciekawe czy zobaczę się jeszcze z tą myszką. Niestety nawet jeśli się to uda, to nie będę raczej o tym wiedział, bo nie pamiętam kompletnie jej twarzy ;P


Wróciliśmy jeszcze na to karaoke, ale nie było już ekipy tego podpitego znajomego, który nas tutaj wcześniej sprowadził. Zaśpiewaliśmy jeszcze jedną piosenkę i rozeszliśmy się do domów, bo zmęczenie zaczęło dawać się we znaki. Przed snem tylko zaprosiłem czarną na fejsie i odpłynąłem do krainy Morfeusza. Na następny dzień i przez parę następnych coś sobie gawędziliśmy przez smski i fb, aż w końcu zaprasza mnie do siebie na winko. Wino kupiłem ja, bo jestem w gości i wypada. Siadamy sobie na tarasie, najpierw gadamy z godzinę, potem już się całujemy. Dziewczyna średnia, ale procenty robią swoje i czuję jak ktoś mi tam staje Tongue Nadchodzi w końcu mój czas na zwijkę do domu. Namawia mnie, żebym został, sprawdza mi pozniejsze autobusy, ale harmonogram dnia jest rzeczą świętą. Wyszedłem, potem dostaje smsa, że dziękuje za miły wieczór. Bo było miło, ale nie spotkałem się już z nią więcej. Mogłaby być moją kochanką podczas dużego ciśnienia, ale na co dzień nie zwróciłbym na nią uwagi. Jeśli się nie obraziła za zerwanie kontaktu to może kiedyś do tego dojdzie Smile


Blog może być trochę ciężki w czytaniu, bo piszę go teraz, gdy znalazłem chwilę w tym swoim zabieganym ostatnio życiu. I strasznie się cieszę, że tak jest, bo kocham nie mieć czasu żeby nawet coś nabazgrać! To jest wspaniałe, człowiek czuje że żyje, jedynym minusem jest awaria kompa, przez co muszę obsługiwać nieporęcznego laptopa współlokatora ;/

Odpowiedzi

Zawsze mnie zastanawiało,

Zawsze mnie zastanawiało, czym się zajmujesz zawodowo, jeżeli można zapytać Smile

Portret użytkownika Sylvanyor

Nie pracuje w zawodzie,

Nie pracuje w zawodzie, raczej dorywczo staram się łapać okazję z pracą, korzystając z tego nie tylko majątkowo, ale i rozwojowo. W okresie wakacyjno-jesiennym jadę za miedzę po znajomości i po powrocie planuję się ustabilizować finansowo, bo lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu niejednokrotnie Smile