Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Z życia wzięte - potwierdzenie wiedzy zawartej na stronie

Portret użytkownika irens

Witam.

Trochę mnie nie było tutaj razem z wami, ale związane to było z niespodziankami jakie przyniosło życie. Co niektórzy znają moje perypetie z pewną panną - opisane na moim blogu. Podsumowując - prawda tej strony o zachowaniu kobiet jest nie do podważenia i jeszcze jedno: "Miejcie wyjebane, a będzie wam dane".

Jako przypomnienie sytuacji, panna zostawiła mnie dla pewnego pikusia, a ja miałem robić za przyjaciela. Che che. Po drodze zrobiłem parę jazd pannie i postawiłem na relacji z nią krzyżyk. Przestałem się nią interesować - a przede wszystkim jej życiem. Ulga i spokój ducha niesamowity. Sytuacja była o tyle skomplikowana, że pracujemy w jednej firmie i chcąc nie chcąc musieliśmy na siebie wpaść od czasu do czasu. Ciekawe było również to, iż ona nigdy ze mnie jawnie nie zrezygnowała, nie powiedziała wprost - to koniec, bla bla. Trzymała mnie jako koło ratunkowe, jako wyjście awaryjne - być może. Jednak ja miałem zajebistą przewagę nad nią - nie byłem NEDDY, co w dalszej części okaże się kluczem i tym, co tak naprawdę zadecydowało o moim zwycięstwie, a porażce kolesia zwanego prze zemnie pikusiem. No ale spróbujmy zachować jako taką chronologię.

A więc w jednym z ostatnich komentarzy do bloga: Koniec romansu - wkoło pełno okruchów rozpieprzonej iluzji ... pisałem, że moja sikorka pojechała na wczasy za granicę, a ja sam sobie zostałem. Oczywiście grałem, grałem jak szalony. Na marginesie, z ostatniej poważnej rozmowy z nią - nie wyciągnąłem wniosku, że ona chce znowu być ze mną tak jak dawniej. Tak kręciła, że nie zrozumiałem. No więc ona sobie tam była na tym wyjeździe, a ja zrobiłem parę akcji. Byłem wyluzowany, tryskałem energią i humorem. Poza tym, z racji tego, iż mamy taką nawet stażystkę w dziale mojej sikorki, to sobie na pokaz troszkę z nią porozmawiałem. Tak, z premedytacją, aby "przyjaciółki" mojej sikorki jej doniosły, a ona wie, co to zazdrość ...

Minęło kilka dni, wróciła z krótkich wakacji. Pierwszego dnia po powrocie, nawet się nie widzieliśmy. Niby nie wiedziałem, że już jest, a zapach jej roznosił się po całym biurowcu, tylko eunuch by nie poczuł, że już wróciła. Na drugi dzień zaczęło się ... Z rana łaziłem po komputerach, bo zmian w konfiguracji nie mogłem zrobić zdalnie, no i sobie porozmawiałem trochę ze stażystką z jej działu. To była zwykła rozmowa (wcześniejsze były głównie pod publiczkę, aby mojej ktoś coś doniósł - wiecie - jak to jest, gdy się od kogoś czego dowiadujecie). Moja sikorka weszła do biura po jakieś papiery - jej mina masakra. Jak by miała nóż, to by mnie chyba zajebała. Ani cześć, ani pocałuj się w dupę - nic. Wzrok przed siebie, zaciśnięte zęby. Coś tam grzebała w szafie, a ja sobie dalej prowadziłem rozmowę na luzie. Jak moja lala wychodziła, to coś pod nosem burknęła, okazało się później, że powiedziała po prostu: "Piperz się dupku". Za chwilę dzwoni do mnie na komórkę i słyszę napierdalanie: "... ta mała zdzira ... nie jestem zazdrosna ... specjalnie to robisz ..." i coś pewnie jeszcze, ale spokojnie powiedziałem, że nie będę wysłuchiwał jej krzyków i się rozłączyłem. W sumie nie chciało mi się już jej widzieć tego dnia, ale - no cóż obowiązki służbowe. Po pewnym czasie dzwoni jej koleżanka do mnie, czy bym nie mógł przyjść i jej coś pomóc przy komputerze, ja mówię spoko, ale za kilka chwil. Za godzinę, znowu dzwoni ta koleżanka, że miałem przyjść i jej bardzo zależy, abym jej to zrobił, ja że już idę. Za kilka minut przychodzi do mnie ta koleżanka, i mówi, że jedzie w teren, ale komputer ma włączony i żebym jej to zrobił. Oczywiście zamartwiła się o mnie i moją sikorkę.

Wchodzę do biura, siedzi, nawet na mnie nie spojrzała. Ja spokojnie, na luzie siadam obok kompa, odwracam głowę i pytam się, czy już jej przeszło. Zrobiła mi jazdę. Wyłapałem długopisem, ołówkiem i zszywaczem - prawie - bo trafiła w ścianę. Zjebała mnie, że na jej oczach i jak jej nie ma - podrywam stażystkę, bogu ducha niewinną dziewczynę zmieszała z błotem. I dała mi kurwa ultimatum, że mam na pogaduchy nie chodzić do stażystki, że mi zabrania,a w zamian daje mi siebie. Po prostu zdębiałem. Rozumiecie, byliście kiedyś w takiej sytuacji, gdy kobieta mówi wam, że daje siebie. Ja w pierwszym momencie - poprostu zdębiałem. Mówię, ale jak to siebie ? A ona, po prostu siebie, a do niej mam nie chodzić i już. Poczułem zajebisty ciężar - jak ona może dać mi siebie i co ja mam kurwa z tym zrobić. Po za tym, jak ona może mi czegokolwiek zabraniać. Z tym "siebie" nie zrobiłem nic szczególnego - tylko skorzystałem Smile Pozostała kwestia pikusia, co z nim ? Okazuje się, że już nic. Nic z tego nie wyszło, ale o tym trochę później. Do stażystki przestałem zachodzić na pogaduchy, i tak za bardzo czasu nie miałem, a moja sikoreczka stara się jak szalona. I czas dla mnie zaczęła częściej znajdować - czyli da się ? Widać, że da się.

Wracając do sprawy pikusia, chciałem się dowiedzieć trochę więcej o ich relacji od niej, od kobiety, bo z tego co ja wiedziałem i jakie wnioski wysnułem, to koleś był w drodze do ramy "przyjaciel" i zajebiście needy. Wiec po chwilach bliskości, leżymy sobie i rozmawiamy. Klimat tych rozmów jest zajebisty, uwielbiam je. No i od słów do słów zgadaliśmy się o tym co było. Więc jej się pytam, dlaczego to nie wyszło, skoro wszystko wskazywało na to, że jest tak cudownie i zakończy się happy endem ? A ona odpowiedziała mi tak: "No właśnie sama się nad tym wcześniej zastanawiałam, skoro było tak zajebiście cudownie, to dlaczego nic z tego nie wyszło. Pewnego dnia obudziłam się i stwierdziłam, że nic z tego, po prostu nic z tego nie będzie. Oczywiście na początku było super, smsy, oczekiwanie z telefonem, czy napisze, czy zadzwoni. A Ty próbując mnie od niego odepchnąć, działałeś odwrotnie - coraz bardziej pchałeś mnie w jego ramiona (tak mój błąd, nadawałem mi wartości, zamiast to olewać.). Ale wydaje mi się, że w pewnym momencie on zrobił zajebisty błąd. Pokazał, że świata poza mną nie widzi, że zawsze mnie kochał i że ja jestem tą jedyną. To mnie po prostu przeraziło i odrzuciło od niego. Jak to możliwe, żebym ja była dla niego całym światem ? Po pewnym czasie, zauważyłam, że nawet już nie czekam na wiadomość czy tel. od niego. Złapałam się nawet na tym, że jak kończyłam pracę, to miałam kilka smsów nieprzeczytanych od niego, że on tęskni, czeka, myśli o mnie itd. On będąc na jakimś spotkaniu służbowym, myślał o mnie. Mnie to przeraziło, bo ja o nim nawet nie pomyślałam. Po za tym nie było seksu. Nie mogłam się przełamać, jak miało być już coś z tego, to nie, nie mogłam, bo to, bo tamto. Wydaję mi się, że to głównie przyczyniło się do tego, że nie wyszło. Pozatym wydaje mi się, że on mnie się trochę bał. Zawsze uważał, aby mnie nie urazić czym kolwiek. Był miły.".

Mniej więcej coś takiego usłyszałem. Moje wnioski się potwierdziły, koleś wpadł w ramę przyjaciela, była za miły, needy nie potrafił zakończyć sprawy w łóżku - przynajmniej z tego co mi sikorka powiedziała tak wynika, bo nie byłem prześcieradłem i nie wiem, czy coś było, czy nie. Z doświadczenia wiem, i z wiedzy, jak zachowuje się mężczyzna i kobieta, gdy są blisko - nie ma mocnych - seks to kwestia chwili. No chyba, że są jakieś opory,ale wtedy to już porażka.

A teraz o mnie, właśnie, co ze mną ? Cała ta relacja i wydarzenia pozwoliły mi nabrać do tej relacji zajebistego dystansu. Nie jest już księżniczką, ideałem, kimś do kogo wzdychałem. Złapałem się nawet na tym, że gdyby powiedziała: "Odchodzę", ja bym jej odpowiedział: "Idź.". Nie zatrzymywałbym. Nigdy o nic jej nie prosiłem i nie będę. Tak zmieniłem się. Mogę bez niej żyć, wolałbym aby to była taka miłość zapierająca dech, coś co by trwało, tak jak było na początku. Ale nie - tak sprawy się nie toczą. Nie można kochać za mocno, bo wtedy kobieta czuje jakieś zagrożenie, że coś jest nie tak, to ona ma kochać na zabój, to ona ma się starać, to ona ma tym wszystkim żyć, to ona ma tak robić, to jej rola. Jeśli Ty tak robisz, kolego, jeśli zachowujesz się jak "baba" - jesteś przegrany. Zdecydowany, męski, pewny siebie. Ta historia tylko potwierdza,ze trzeba wyciągnąć wiedzę i wnioski z lekcji, które są po lewej.

A ilu braci jeszcze o tym wszystkim nie wie ? Strach pomyśleć, ilu jeszcze żyje w świecie iluzji i błogiej nie wiedzy.

Pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do tego miejsca i przeczytali wszystko.

Odpowiedzi

Portret użytkownika mor

to prawda w związku chodzi

to prawda w związku chodzi tylko o patrzenie na siebie, jeżeli będziesz patrzył na innych to jesteś na drodze do nikąd...  i na nikogo się nie patrz, patrz się kurwa tylko na siebie...  masz byc pieprzonym egoistą (ale nie do końca)...

a jeżeli podrywasz paniene to tylko o niej gadaj, dobrze ją słuchaj i bądź sobą...

Portret użytkownika knokkelmann1

Bardzo słuszna uwaga. Tak też

Bardzo słuszna uwaga. Tak też mi się wydaje, że to ona rozdaje karty w tej partii. I chyba zawsze rozdawała, patrząc na poprzednie Twoje wpisy. Chyba dobrze pamiętam, że gdzieś tam pisałeś że jak tylko sikorka przyjdzie z powrotem to strzelisz jej coś o tym że miała swoją szansę itp.

Ta baba ma chyba męża, jeśli dobrze pamiętam. A jak on sie odnajduje w tej całej historii?

Portret użytkownika Książe Pomorski

Zajebista historia.

Zajebista historia.

10 :)  zdystansowales sie do

10 :)  zdystansowales sie do zwiazku i kobieta bedzie ci chodzila jak w zegarku Wink) (mialem bardzo podobna sytuacje stoimy na tym samym) Pozdro !

dobrze, że tyle osób o tym

dobrze, że tyle osób o tym nie wie Smile to oznacza więcej dziewczyn dla tych, którzy wiedzą.

Portret użytkownika Arczan

miałem kiedys identyczna

miałem kiedys identyczna sytuacje.... tylko ze rozegrałem to z WIELKIM pierdolnięciem i rozległym hukiem i sie skonczyło...
Nie bedzie mnie zadna maniurka ustawiac i nie bede "robic" za pieprzone kolo zapasowe... nie jestem zawodnikiem rezerwowym zeby mnie "powoływac" gdy sie cos wali lub psuje...  albo sie jest razem albo nie!! " nie mozna byc troche w ciąży... "

Cóż, napiszę tak. Sukces

Cóż, napiszę tak. Sukces odniosła ona, sukces odniosłeś Ty. Dlaczego? Ona potraktowała Cię, zacytuję panów wyżej, jak "koło ratunkowe".Udało się jej do Ciebie wrócić.
Należą się jednak wielkie brawa dla Ciebie za to, że potrafiłeś zdystansować się i uniezależnić od niej.
Pozdrawiam

Portret użytkownika irens

Cogito87 - tak laska jest

Cogito87 - tak laska jest niezła w intrygi, knucie i piekielnie inteligenta. Jej uroda i cechy charakteru to piekielna mieszanka - my faceci też chyba nie lubimy grzecznych dziewczynek, a ona do grzecznych z pewnością nie należy, zresztą jak ja do grzecznych chłopczyków - chociaż podobno na pierwszy rzut oka jestem właśnie takim grzecznym chłopczykiem. 

Czy coś kombinuje, a skąd ja to mam wiedzieć, być może, a czy to ważne ? I tak nie jest moja, w sensie, że przecież nie jesteśmy w formalnym związku. Jakie mam prawo do niej ? Na pewno moje myślenie i odbiór naszej relacji się zmienił. I nie jest tak na początku, to minęło. Chyba zawsze mija. Nie wiem co będzie dalej, jak to się wszystko potoczy, wiem na pewno, że razem żyć nie będziemy. Ona jest jednak z innego świata i to co ja bym był jej w stanie zaoferować to za mało. Prędzej czy później podejrzewam, że spakowała by się i poszła w siną dal, po prostu nie jestem wstanie zapewnić jej takiego komfortu życia, do jakiego przywykła. Tak myślę, nie wiem, może się mylę.

Czy ona kontroluje sytuację, według jej myślenia tak może być. Bo cokolwiek, by nie zrobiła, to może jakby wrócić do mnie. Piszę jakby, bo przecież nie jesteśmy w formalnym związku. Powrót do siebie w naszym przypadku oznacza nic innego jak ponowne spotykanie się na seks i pogaduszki. Nic ponadto. Nie jesteśmy od siebie w żaden sposób zależni. Można powiedzieć - wolny związek. Sama mi kiedyś powiedziała, że tak naprawdę nie jesteśmy ze sobą i nie mogę być o nią zazdrosny. A sama jest zazdrosna. Tak się nad tym zastanawiałem, jak sobie chodziłem do tej stażystki, jej ktoś o tym powiedział i się zagotowała wtedy, poczuła się chyba odstawiona na boczny tor. A tego nikt nie lubi, a gwiazda to już na pewno. Moja sikorka to taka właśnie nasza lokalna gwiazda.

Dlatego też nie naciskam już na wspólne życie, bo to bez sensu. Po
prostu jest jak jest. I jak coś się ciekawego wydarzy, to oczywiście
napiszę.

Pozdrawiam.

Portret użytkownika knokkelmann1

czytam i wyjsc z podziwu nie

czytam i wyjsc z podziwu nie moge jak irens potrafi chlodno spojrzec na zycie. bierze z zycia to co najlepsze zostawiajac zgliszcza...rzadzisz chlopie, twoje wpisy to mistrzostwo swiata. szacunek

Portret użytkownika knokkelmann1

czytam stare dobre wpisy

czytam stare dobre wpisy takie jak ten Irensa i zastanawiam sie co stalo sie ze stara dobra strona podrywaj org. Wezcie niniejszy wpis Irensa i porownajcie go z artami ktore zasmiecaja strone - problemy z gg, czy dala buzi itp. Kurwa, co sie dzieje? Gdzie analiza, gdzie opis sytuacji, gdzie wnioski piszacego? Tu nie chodzi o wiek ale o to zeby troche ruszyc glowa. I pomyslec zanim cos sie napisze. Ani te wpisy madre, ani smieszne ani nawet naiwne. Po prostu glupie, debilne siedzenie przed komputerem, bo nic lepszego nie ma do roboty. Pamietam te strone z lipca/sierpnia. Kazdy wpis byl wartosciowy, czlowiek uczyl sie czegos na cudzych bledach. A teraz? Eeeh

Portret użytkownika Capone

Myślę że to jednak kwestia

Myślę że to jednak kwestia wieku, dojrzałości i chęci do działania knokk~.
Sam widzę po sobie, że przestałem wchodzić na stronę i na bieżąco czytać blogi, bo niektóre potrafią człowieka nieźle dobić. Jak już zdaży mi się odwiedzić podrywaj.org, to czytam te stare arty, właśnie Irensa, czy BANE'a.