Hmmm ...

Jeszcze nie dawno byłem kompletnym ignorantem w dziedzinie podrywania kobiet. Dostawałem kosze z lewej i prawej strony.
Opisałem to w pierwszej części Trylogii.
Moi kumple także zazwyczaj wracali na tarczy, niż z tarczą.
(I to znalazło odzwierciedlenie w blogu - Trylogii cz. II).
Dziś czuje się mocny i spokojny.
Do meritum.

Pojawiła się okazja, aby trochę zarobić za granicą.
Pomimo, że mam studia skorzystałem z niej chętnie.
Miałem dosyć szarych blokowisk, wykładów i dziewczyn dla których jestem przyjacielem, albo frajerem.
Mieszkaliśmy po dziesięciu w pokoju, spaliśmy na piętrowych łóżkach, pracowaliśmy ciężko do późnej nocy, by rano wstać i walczyć dalej, ale opłacało się.
Dziewczyny zachowywały się różnie.
Niektóre tak jakby ktoś je wypuścił ze smyczy.
Była taka, która dała się zaliczyć siedmiu Polakom i Arabowi.
Miała w Polsce chłopaka. Inna "pękła" w 12 h po swoim przyjeździe itd. Ogólnie bywało różnie. Lecz nikt z grupy ponad 30 chłopa nie wyrwał nic na stałe. To jest dłużej, niż jedną noc . Prócz mnie.
Stosowałem rady zawarte na tej stronie. Sprawdzałem w praktyce moje przemyślenia i wygrałem:

- robiła mi objadki, kolacyjki(w dni, gdy nie pracowaliśmy),
- ZAWSZE przed pracą i po pracy na mnie czekała !
- robiła mi masaże,
- PROSIŁA abym z nią poleżał/spał !
- dawała mi chajs, gdy nie miałem swojego,
- oddała mi ostatniego papierosa, gdy moje się skończyły,
- oddawała mi obajdy zakładowe,
- gdy się upiłem nie robiła afery, a rano pytała, czy jestem zły, że nie pozwoliła mi (ten jeden raz) ze sobą spać.
- po prostu dbała o mnie.

Nie, nie kochaliśmy się. Ja do tego dążyłem, ona nie chciała, nie w takim miejscu.
Co dalej...
Pisze do mnie i wydzwania.
Przyjedzie do mnie na Sylwestra (nie ja do niej) choć mamy od siebie (jestem już w Polsce) ponad 200 km. .

Jest dobrze, a ja nie czuję się uzależniony.
Czekam na moment, gdy wrócę na uczelnie, wiecie dlaczego ...