Witam. Spotykam się już jakiś czas z dziewczyną, znamy się długo, nawet bardzo długo, a od kilku miesięcy jesteśmy parą. Przeżyliśmy już co nieco, 2 miesięczny wspólny pobyt za granica, wspólne wakacje, wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku, aż tu nagle pojawia się problem. U babci mojej dziewczyny, z którą jest bardzo zżyta, wykryto guza, mówią, że dość poważny, ale na razie trzeba czekać. Wszystko zbiegło się z czasem atmosfery dnia wszystkich świętych, więc kombo już niesamowite. W domu czuć tą napiętą atmosferę, ale każdy próbuje to jakoś maskować.
Moja dziewczyna strasznie to przeżywa, już przygotowuje się na śmierć babci, bo naczytała się na forach onkologicznych, ze taka diagnoza to śmierć. Jestem typem człowieka twardo stąpającego po ziemi, zdaje sobie sprawę z tego, ze kiedyś przyjdzie taki czas, że nasi bliscy odejdą, każdego to czeka. Cały czas jej powtarzałem, że będzie dobrze, że to nie wyrok, że znam przypadki, że takie rzeczy były uleczalne, ale ona dalej swoje. Przed wczoraj ostro się pokłóciliśmy. Zaczęło się od głupoty, bo próbowałem się dodzwonić do niej wieczorem z 10 razy, a kiedy w koncu odebrała, chwile pogadalismy i mowi, ze zadzwoni pozniej. Ja powiedziałem, że zaraz ide spać, a ona do mnie z tekstem "jak masz sie obrażac o głupi telefon to lepiej wogóle nie dzwoń!" i jebnęła słuchawką. Następny dzień przemilczeliśmy, wkurwiło mnie to, wiec postanowiłem się nie odzywać. Dzwoni wieczorem z pretensją "dlaczego cały dzień sie nie odzywasz? Nie interesuje Cię wogóle jak się czuje" odpowiedziałem, ze tez ma telefon, mogła zadzwonić. A ona do mnie, że skoro moje nie odzywanie się to kara dla niej to prosze bardzo. I rzuciła słuchawką. No już mnie to wkuriwło totalnie. Nie odzywałem się przez pare godzin, wróciłem z treningu i myśle sobie że to nie czas na kłotnie. Napisałem smsa, bez odpowiedzi, więc dzwonie i mowie co i jak, a ona do mnie z jadem, że teraz się martwie a jakoś cały dzień nie odzywałem sie i jedzie po mnie jak po burej suce, że nie czuje wsparcia, ze się nią nie interesuje (a dwa tyg wczesniej mowi mi, że mnie kocha za to, że ją wspieram), w ogóle wpadała w jakąś histerie czym jeszcze bardziej mnie podkurwiła, wiec wpadłem też w furie, bo każdy mój racjonalny argument ona obalała jakimś z dupy absurdem. Rozłączyłem sie. Ochłonąłem, pooddychałem, 15 min poźniej dzwonie. Mówie spokojnie, bez krzyku, przeprosiłem, że się wydarłem, wytłumaczyłem dlaczego, powiedziałęm ze to nie czas na takie kłotnie, a ona z jeszcze większym jadem, że doprowadzam ją do histerii, że w najtrudniejszym okresie zycia jest sama jak palec i w ogóle najgorzej. Miarka się przebrała. Rozłączyłem sie, bo bylem juz w takim podgorączkowym stanie, ze tylko byśmy się pożarli jeszcze gorzej. Wygarnęła mi tylko, ze mam sobie znaleźć kogoś innego, że od dzisiaj juz nie musze się o nią martwić itp. Szumnie i dumnie ukryła status związku i cisza. Wkurwiło mnie juz to do reszty. Napisałem do niej dluga wiadomość w której powiedziałem jej, że tez mam jakieś granice. Nigdy nie odmówiłem jej pomocy, zawsze ja wspierałem, jeździłem do niej, pocieszałem kiedy miała częste kłótnie ze starymi, zabierałem ja do siebie gdzie cała moja rodzina traktuje ja ja swoją córke. Nigdy jej niczego nie brakowało, byłem na każde pójdź, załatw, pomóż, a ona mi wyjeżdża z tekstem o braku wsparcia. Napisałem jej, że skoro nie widzi żadnej swojej winy w tym całym zajściu i uważa, że może mnie tak trakować, bo jest w takiej sytuacji a nie innej, to ja nie chce takiego związku, bo nie jestem chłopcem do bicia, kiedy ona ma problem (bo już kiedyś się zdarzało, że jak miała grubszy problem to czułem sie tak, jakby się wyzywała na mnie, a nie wspierała mną). Przeprosiłem, że sie wydarłem, ale byłem bezsilny wobec jej absurdalnych argumentów. Wiadomość była dość długa i spodziewałem sie jakiejś odpowiedzi a zobaczyłem tylko ikonke, że ja odczytała i od tamtej pory cisza. I jestem rozdarty, bo z jednej strony czuje, że powinienem być przy niej, bo to jej najukochańsza babcia i wogóle jest mega z nią zrzyta, ale z drugiej nie pozwole sobie na takie pomiatanie mną i moimi uczuciami.
Nie wiem czym dla niej w takim razie wsparcie skoro ona nie docenia mojego, które już ma? Mam usiąść i płakać razem z nią? No kurwa, nie jestem taki, babcia jest młoda bo ma koło 60 kilku lat, na razie wydaje się ze czuje się dobrze, wiec trzeba być dobrej myśli, ja wierze w to, że będzie dobrze i babcia musi widzieć, że w nas jest siła i musi wiedzieć, że jesteśmy dobrej myśli, bo nasze użalanie się nad sobą w niczym jej nie pomoże przecież.
trochę się rozpisałem, ale mam nadzieje, że dotrwacie do końca i wspomożecie dobrą radą, bo może robie coś źle jednak? Jeżeli chodzi o mnie to uważam, że zrobiłem wszystko, zadzwoniłem na spokojnie, przeprosiłem, powiem, że byłem nawet w stanie prosić ją o to, zebysmy sie nie kłocili, to ta nie dała za wygraną i musiała dojebać na koniec. Napisałem jej długa notkę- nie odezwała się, wiec prosić się nie zamierzam.
Eee... ona w ogóle nie czuje, że może Cię stracić..
Albo po prostu się tego nie boi bo jej aż tak jak Tobie nie zależy.
Ochłoń stary, związek nie na tym polega aby wyrzucać z siebie cały ferment na drugą osobę w trudniejszych momentach.
Pani musi poczuć, że może Cię stracić jeżeli będzie się tak zachowywać i tyle. Musisz się szanować bo jak sam siebie nie poszanujesz to nikt na tym świecie Cię nie poszanuje.
Zresztą, chcesz być z taką kobietą? Dopiero teraz pokazała na prawdę swoją prawdziwą twarz którą będziesz widział coraz częściej - mam jakby flashback z mojego związku kiedy to właśnie też chciałem swoją królewnę nieść przez życie na rękach.
Ochłoń i wiedz, że jeżeli teraz odpuścisz i pozwolisz sobie na takie zachowanie to chuj to wszystko strzelił, teraz - albo odwlecze się to w czasie na niekorzyść was obojga.
Raz dasz sobie wejść na łeb - game over, sytuacja będzie się powtarzać coraz częściej aż Cię w końcu spuści w kiblu.
I nawet jeżeli zerwiecie ze sobą, niczego nie prostuj - i tak wyjdziesz na tego chuja (eh te kobiety), zresztą coraz częściej dochodzę do wniosku, że w życiu nie ma sensu prostować większości sytuacji - lepiej odpuścić i pójść swoją drogą.
“Be who you are and say what you feel because those who mind don't matter and those who matter don't mind.”
10 połączeń a później zarzut, że Cię nie interesuje? Wiesz, myślenie czasem nie boli a na myślenie potrzebny jest czas bez emocji. Twoje jak opadały to zaraz potem domagałeś się o nowe. Sam jesteś sobie winny... W końcu dojdziesz dlaczego.
Rada na teraz: kompletnie olej sprawę, nie odzywaj się i nie pisz żadnych wiadomości. Daj jej czas, przemyśli trochę, powyobraża sobie jakieś rzeczy i się odezwie... A sam jednocześnie zastanów się kim dla niej jesteś. Rozumiem babcia babcią ale jeżeli podchodziła by do Ciebie poważnie to osoba z którą będzie miała spędzić resztę swojego życia jest równie ważna, prawda? (trochę naciągane, ale myślę, że Ci to trochę przetłumaczy do głowy) A chyba o taką wagę relacji Ci chodzi?
jak ma 18 (lub mniej) to co sie dziwić w takich sytuacjach zaserwuje kalejdoskop uczuć, jedyna co można zrobić to bez słowa przytulić ,albo sie usunąć i przeczekać, wszelkie próby logicznego spojrzenia zakończą sie kłótnią
they hate us cause they ain't us
Lat ma 20, po prostu nie mogę przebolec tego co mi zarzuca, że jej nie wspieram. Zależy mi na niej i nie wierze ze jej też nagle przestało zależeć. Oboje jesteśmy dumni i to teraz jest walka kto pierwszy pęknie. Tyle że ja zrobiłem wszystko żeby się pogodzić a ona mnie potraktowala jak gowno
A mnie to wygląda na nakręcanie się. Dziewczyna sama nakręca sobie jakieś złe fazy. Jeśli chodzi o śmierć bliskich i ciągłe pogrzeby to niestety przerobiłam to i owo Wiem jedno jeśli ona jest taką pesymistką,żeby w swojej wyobraźni już nawet nie miała miejsca na nadzieję,to ciężko ci będzie stworzyć z nią szczęśliwy związek. Takie sytuacje z reguły skłaniają do refleksji,spędzania czasu z osobą chorą i "robienia dobrej miny do złej gry",wiadomo,że po tym buzują w nas negatywne emocje,jednak wybuchy złości skierowane do ciebie to nie jest coś co kojarzy mi się z obawą przed śmiercią bliskiej osoby.Zastanów się,czy ona przypadkiem nie próbuje wyolbrzymić swoich emocji,żeby w jakiś sposób cię sprawdzić lub cię od siebie odsunąć.
"Poginęły mi rady od mamy
By w zimie się ciepło ubierać,
Nie zadawać się z chuliganami.
Cholera!"
nie... to reakcja rozhisteryzowanej nastolatki, ktora w obliczu zagrozenia tupie nóżkami i robi rozpierduche wokół siebie nie zwracając uwagi na innych, bo to jej jest zle, bo to ona i jej cierpienie ma byc w centrum zainteresowania...
ona nic nie wyolbrzymia, ona uwaza, ze jej sie to należy!
________________________________________________________________
"Szczęście to łza, którą się otarło i uśmiech, który się wywołało."
Maxence van der Meersch
"ŻYCIE NALEŻY PRZEŻYĆ TAK, ŻEBY WSTYD BYŁO OPOWIADAĆ, ALE MIŁO WSPOMINAĆ"
To by znaczyło,że tak naprawdę w dupie ma babcię.
Ale nie zaczynajmy na ostro,może nie radzi sobie z emocjami dziewczyna,ale ogólnie to raczej powinna się temu facetowi wypłakiwać na ramieniu,żeby odreagować,a nie jeszcze na niego wrzeszczeć,ja bym obstawiała,że choroba babci chorobą,ale jest w tym jakieś drugie dno. Jeśli nadal mimo prób wsparcia jej idzie w zaparte i twierdzi, że on jej nie wspiera i się nią nie interesuje,to chyba znalazła dobry pretekst.
"Poginęły mi rady od mamy
By w zimie się ciepło ubierać,
Nie zadawać się z chuliganami.
Cholera!"
nie... nie ma w dupie babci... Ona to przezywa, ale w jej cierpieniu liczy sie tylko ona. jak mowisz, powinna chcec obecnosci faceta w takim momencie, ktory bylby partnerem i odczuwal empatie (chyba zła konstrukcja "odczuwac empatię").
Jest po prostu bardzo niedojrzała.
________________________________________________________________
"Szczęście to łza, którą się otarło i uśmiech, który się wywołało."
Maxence van der Meersch
"ŻYCIE NALEŻY PRZEŻYĆ TAK, ŻEBY WSTYD BYŁO OPOWIADAĆ, ALE MIŁO WSPOMINAĆ"
Albo tak słaba psychicznie,że sobie z tym kompletnie nie radzi,ale tak to sobie możemy gdybać.... Babcia choruje,ale jeszcze nie umarła,bo z tego co pisał carolus to początek choroby każdy musi się wziąć w garść w takiej sytuacji,bo najgorsze co można zrobić to całkowicie popuścić swoim emocjom wodze.
"Poginęły mi rady od mamy
By w zimie się ciepło ubierać,
Nie zadawać się z chuliganami.
Cholera!"
Byłem w podobnej sytuacji.
Powiedziałem jej, że jeżeli chodzi o wsparcie w tej sprawie to może na mnie liczyć i nie jako worek treningowy. Dodałem, ze koniec z nami. Pousuwałem zdjęcia z fb, nie dzwoniłem, nie pisałem. Dziewczyna w końcu nie wytrzymała i przeprosiła za swoje zachowanie. Za tydzień było to samo...
Człowiek zrozumie drugiego człowieka, tylko wtedy gdy znajdzie się w podobnej do jego sytuacji.
Ja rozumiem to tak,że skoro borykam się z jednym problemem to innych mniej istotnych raczej unikam,więc wątpię czy wygarniałabym komukolwiek tego,że mnie nie wspiera co najwyżej po fakcie mogłabym się do tego odnosić,a nie w trakcie "prób wsparcia". Udzielenie wsparcia też nie jest łatwą rzeczą,koleś dzwonił do niej 10x ona nie odbierała,z jej strony mogło wyglądać to tak,że akurat była u babci lub rozmawiała na ten temat z rodziną i emocje wzięły górę,ale późniejsze zachowanie to już jakaś dziecinada. Człowiek dorosły wie kiedy go poniosło i potrafi przyznać,że negatywne emocje wzięły nad nim górę,a tutaj dziewczyna z choroby babci przerzuciła się na kolejną "tragedię" pt. facet mnie nie wspiera,ciężko wyczuć co ją bardziej dotknęło choroba bliskiej osoby czy ten brak wsparcia.
"Poginęły mi rady od mamy
By w zimie się ciepło ubierać,
Nie zadawać się z chuliganami.
Cholera!"
Wiesz jak wygląda taka kula szklana wypełniona wodą i masą złotego brokatu , w której jest np stateczek ( często nad morzem można spotkać w sklepie z pamiątkami)?
Wyobraź sobie, że to mózg kobiety. Weź kulkę w rękę i mocno nią potrząśnij. W tej ciężkiej sytuacji życiowej, jaka spotkała Twoją kobietę, jej mózg przypomina właśnie tą kulę w której chaotycznie i bezwładnie pływają te drobinki brokatu. Przedstawia to jej sposób myślenia.
Trochę zrozumienia nie zaszkodzi i lepiej w takich chwilach nie mówić nic , niż powiedzieć za dużo. Oczywiście szacunek do Ciebie z jej strony się jakiś należy o czym możesz jej delikatnie powiedzieć.
Lol, ciekawe kto mnie tak zminusował.
Chyba co niektórzy zbyt dosłownie odebrali pewne sugestie...
Ups,komuś podpadłeś choć ciężko powiedzieć czym - chyba swoim "sercem na talerzu"
"Poginęły mi rady od mamy
By w zimie się ciepło ubierać,
Nie zadawać się z chuliganami.
Cholera!"
bo zamiast "brokat" trzeba bylo użyc sformułowania "złote płatki"
________________________________________________________________
"Szczęście to łza, którą się otarło i uśmiech, który się wywołało."
Maxence van der Meersch
"ŻYCIE NALEŻY PRZEŻYĆ TAK, ŻEBY WSTYD BYŁO OPOWIADAĆ, ALE MIŁO WSPOMINAĆ"
Heh, być może
Guest za "złote płatki" dostał już dwa plusiki,więc to na pewno o to chodziło
"Poginęły mi rady od mamy
By w zimie się ciepło ubierać,
Nie zadawać się z chuliganami.
Cholera!"
w tym jeden od Ciebie, Ch?
________________________________________________________________
"Szczęście to łza, którą się otarło i uśmiech, który się wywołało."
Maxence van der Meersch
"ŻYCIE NALEŻY PRZEŻYĆ TAK, ŻEBY WSTYD BYŁO OPOWIADAĆ, ALE MIŁO WSPOMINAĆ"
Moja ex zachowywała się bardzo podobnie. Potrafiła zrobić kłótnię o damski chuj bo nie odpisałem w ciągu pół godziny na SMSa jakiego mi w pracy przysłała i musiałem się tłumaczyć, że JESTEM W PRACY. A takich sytuacji wiele było. Obsługę mechanizmu znam, ale to wiele zdrowia kosztuje.
Generalnie ciężki temat bo babie chodzi o to by się nad nią poużalać i docenić jak to ona wiele przeżyła i jakim to chujem jest ten jej partner czyli Ty. Trzeba powiedzieć księżniczce, że rzeczywiście nie dostrzegałeś wagi sprawy w jakiej się znalazłeś, ale już swój błąd zrozumiałeś. Jeżeli chcesz zwariować i obwiniać się o coś co nie jest twoją winą to to jest właśnie metoda obsługi tego chujowego systemu. Ale to i tak źle się skończy no bo przyjmując raz po raz winę za coś co nie jest twoją winą dajesz księżniczce do zrozumienia, że ma rację obwiniając Ciebie. Mimo, że doceni Cię, że bierzesz to na klatę to zacznie gardzić no bo "non stop popełniasz te same błędy".
A wiesz dlaczego nie odbiera telefonów i strzela fochy ? Bo wie, że tym Cię zrani, ale ona to lubi - nawet bardziej aniżeli okazanie normalnego ciepła jakie mężczyzna potrzebuje od kobiety.
Nie daj sobie wmawiać winy za jej odjeby bo źle to się skończy.
pragnie doprowadzic partnera do podobnego stanu emocjonalnego, jaki ona ma... jak zobaczy go w całkowitym dołku, na rownym poziomie negatywnej energii jak ona, wtedy bedzie usatysfakcjonowana...
To w jej rozumieniu będzie "partnerstwo"
Jak ja się cieszę, ze z takimi nie miałem do czynienia!
________________________________________________________________
"Szczęście to łza, którą się otarło i uśmiech, który się wywołało."
Maxence van der Meersch
"ŻYCIE NALEŻY PRZEŻYĆ TAK, ŻEBY WSTYD BYŁO OPOWIADAĆ, ALE MIŁO WSPOMINAĆ"
Nie no świetnie,ale nie sądzę żeby to było to,nie chciałabym żeby wsparcia udzielał mi jeszcze gorszy wrak emocjonalny niż ja,chyba nikt by nie chciał :/
"Poginęły mi rady od mamy
By w zimie się ciepło ubierać,
Nie zadawać się z chuliganami.
Cholera!"
ale przecież ona nie potrzebuje wsparcia. Ona tylkko o tym mowi, a cokolwiek by on nie zrobil to bedzie zle zinterpretowane.
________________________________________________________________
"Szczęście to łza, którą się otarło i uśmiech, który się wywołało."
Maxence van der Meersch
"ŻYCIE NALEŻY PRZEŻYĆ TAK, ŻEBY WSTYD BYŁO OPOWIADAĆ, ALE MIŁO WSPOMINAĆ"
"Jak ja się cieszę, ze z takimi nie miałem do czynienia!"
Ale jak wiele taka potrafi mieć uroku w sobie. Faceci lgną do takiej jak ćmy do światła - zawsze jakiś adorator się znajdzie. Barwne, kolorowe i uśmiechnięte na zewnątrz, ale wewnątrz emocjonalna ruina. Czas jakby je omijał. Mają w sobie urok, którego nie można nie zauważyć. Gorzałka wyśmienita (żadna tak nie smakuje), ale za to jaki kac po tym jest ... Takie to powinny mieć napisane na czole "Minister zdrowia ostrzega".
Wszyscy po części macie racje. Jest słaba psychicznie i to zawsze ja byłem tą stroną mocniejszą na której mogła się opierać. Kiedy miała kłótnie z rodzicami to byłem, kiedy miała jakiś problem to byłem. Zawsze. Nigdy nie olałem jej problemu.
Po tej całej kłótni telefonicznej chwile poczekałem, ochłonąłem, zadzwoniłem i z maksymalną cierpliwością zacząłem tłumaczyć. Przeprosiłem, że krzyczałem, powiedziałem, że to nie miejsce i nie czas na kłótnie, że to też jest dla mnie nowa sytuacja i że nie zgadzam się z tym, że nie ma u mnie wsparcia. To ona zamiast dać za wygraną to zaczęła po mnie jechać, że się nie staram, nie wspieram, że nie interesuje się nią. Powiedziałem jej, że skoro ja dzwonie, a ona rzuca słuchawką to sama jest sobie winna, to jej opowiedzią było: obiecuje Ci, że od dzisiaj nie będziesz musiał mnie wysłuchiwać. Czy dociera do Ciebie w końcu ze w najgorszym momencie w moim zyciu czuje sie sama jak palec? Niczego od Ciebie nie potrzebuje, a napewno nie wypominania, że do Ciebie dzwonie. No kurwa to juz mnie totalnie zniszczyło. Napisalem jej, że mam dość tego, że traktuje mnie jak worek treningowy, a nie jak wsparcie. Napisałem, że jest mi przykro i w ogóle, że mnie tak potraktowała. Dodałem, że jeżeli ona nie widzi winy w swoim zachowaniu i uważa ze jej nie wspieram, nie pomagam, i że skoro jest w sytuacji jakiej jest to może mnie tak traktowac i tak sie zachowywać to ja mam gdzies taki związek w którym musze drżeć o to czy przy wiekeszj kłotni ona zerwie ze mną czy mi dopierdoli jeszcze bardziej.
Na drugi dzień zadzwoniłem do babci zapytać jak się czuje, bo też się mega z nią zżyłem jak i z całą rodziną, przyjęli mnie do siebie jak swojego i też sie martwie, ale w glębi duszy. Nie chodze i nie płacze, bo wiem ze trzeba mieć nadzieje i ja ją mam. Mam wyrzuty sumienia, bo jednak powinienem być przy niej, ale jak odpuszcze teraz to ona sie nauczy, że jej problemy zawsze mają być w centrum i może mieć w dupie jak traktuje przy tym innych.
Dzwoń do babci czy jej rodziny co i raz i pytaj sie co i jak. A ona niech przemyśli swoje zachowanie. Nie pisze i nie dzwoń bo tylko bardziej ona sie nakręca.
Człowiek zrozumie drugiego człowieka, tylko wtedy gdy znajdzie się w podobnej do jego sytuacji.
Gdyby nie to, że jeszcze kilka dni temu wszystko było normalnie i dobrze to pomyślałbym, że szyka jakiegoś z dupy pretekstu, bo mnie zdradza, bo chce odejść czy coś
Dlatego i mnie się takie podejrzenie nasunęło. Skoro nadal się tak zachowuje,to bardzo mądrze zrobiłeś,że sam zainteresowałeś się losem babci pomijając jej pośrednictwo,przynajmniej zachowałeś się jak dorosły człowiek.
"Poginęły mi rady od mamy
By w zimie się ciepło ubierać,
Nie zadawać się z chuliganami.
Cholera!"
Generalnie w weekend było wszystko w porządku, na wszystkich świętych byłem na obiedzie u niej i w ogóle było dobrze. Byliśmy u babci, na cmentarzu, wieczorem było przytulanie i grała gitara. W niedziele jej coś odwaliło. Najpierw nie spodobał jej się moj ton, bo o coś mnie zapyatała a ja jej odpowiedziałem według mnie normalnie, a według niej chamsko. Zmarszczyłem czoło i chciałem sprostować, ale była już obrażona.
Z tym, że drżysz z powodu strachu zerwania przez nią to skaszaniłeś sprawę.
to była taka przenośnia, bo jej hasło "już nie będziesz musiał się o mnie martwić, znajdź sobie inną, lepszą" to jej standardowe przy większych aferach.