Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

DEMONIC CONFIDENCE COMPLETE BY PRZEMO

Drugie podejście do DC zacząłem zgodnie z planem, czyli 29 marca. Nie będę się powtarzał tytułem wstępu, ponieważ wszystkie założenia, cele itp. w szczegółowej formie znajdziecie tu http://www.podrywaj.org/demonic_... Pod tym linkiem jest też wyczerpująco opisany raport z mojego pierwszego podejścia do tego kursu. Jedyna wyraźna zmiana jaka zaszła w kwestii wstępu, to że tym razem DC robiłem bez winga.

DZIEŃ 1

„Przez 30 minut podchodzimy do kobiet (PRZYNAJMNIEJ 1 NA MINUTE), bez zegarka, bez komórki, pytamy się o to, jaka jest godzina. Pytamy się łącznie przynajmniej 30 kobiet. Dla tych, którzy boją się podejść do kobiet, albo w ogóle boją się podejść nawet w takim celu: podchodźcie do każdego. (robimy to przez 30 min, godzinę, półtora, dwie - ALE NIE WIECEJ).”

Pierwsza misja przypadła mi tym razem w moim rodzinnym mieście w Płocku. Czułem przez to większy dyskomfort przed startem. Tego samego dnia jednak wracałem już do Bydgoszczy. Głupie pytanie o godzinę, nie takie rzeczy robiłem, do tego prawie dwa lata w społeczności zobowiązują... ogarnąłem się i wkroczyłem do akcji przy okazji robienia zakupów odzieżowych. Nie uwierzycie, ale nigdy tak naprawdę nie podrywałem jeszcze w rodzinnym mieście. Mówię oczywiście o podrywie, a nie „misjach z godziną itp.”. Zacząłem o 14.05, a skończyłem niecałą godzinę później z regulaminowym wynikiem 30 osób. Tradycyjnie zdecydowałem się tylko na kobiety. Zauważyłem, że mimo pytania o godzinę włączał mi się czasami tzw. tryb uwodziciela (przeszywające spojrzenie, gra głosem) i to chyba po drugiej stronie było zauważalne. Niektórzy piszą, że te początkowe ćwiczenia są nudne i nie ma co opisywać. Jestem innego zdania. Ze dwa razy złapałem się, że niepotrzebnie użyłem tzw. zwrotów aprobaty, które chyba nie są dobrze widziane w słowniku PUA. Np. gdy laska mówiła godzinę z głowy nie patrząc na zegarek bądź telefon, to chyba ze dwa razy dopytywałem się „Ale na pewno?”, „15.20 tak?”. Takie zwroty już chyba zapalają jakąś małą lampeczkę u panny, że tu „nie tylko” o godzinę się rozchodzi. Podobnie gdy trzy razy dostałem odpowiedź „Nie mam zegarka”, to walnąłem raz „A telefon?”. Tutaj to nawet nie wiem, czy załączył się jej wtedy wykrywacz podrywu czy kradzieżowy;) Żadnych efektownych akcji nie było, a jedynie jedna dość śmieszna. Laska szukała w torbie telefonu, a w tym czasie jakiś przechodzący facet wyjął swój telefon, pokazał mi wyświetlacz i mówi „Zobacz u mnie która jest”. Ja udaję, że nie dostrzegam, ta w końcu znalazła telefon i mi podaje. Zobaczyłem u niego minutę późniejszy czas i powiedziałem jej, że się jej minutę spieszy. Parę metrów dalej gość podchodzi do mnie i pyta „Mam nadzieję, że Ci nie zepsułem podrywu?”, na co ja „To nie podryw. Demonica robię”. Dodam taki mały szczegół, że jak drugi raz wyszedłem z domu, to jeszcze 6 lasek otworzyłem tą godziną. W zasadzie to się nawet chyba zmieściłem łącznie z pierwszym wyjściem w tych dwóch sztandarowych godzinach. Tego dnia wydarzyły się jeszcze inne rzeczy powiększające moje doświadczenie z kobietami, ale się nie będę rozpisywał w tym wątku o tym. Powiem tylko, że otworzyłem już w Bydgoszczy jedną laskę na ulicy openerem na potrąconego psa. Taki spontaniczny pomysł, który nie wypalił.

DZIEŃ 2

„Pytamy kobiety o czas z widocznym zegarkiem w ręku, albo komórką w ręku. Tak samo jak wczoraj, co najmniej 30, intensywnie, pół godziny, godzinę, półtora, dwie, nie więcej!”

Wybrałem się tego dnia dość późno na misję. Zacząłem ją o 20.20, a zakończyłem ok. pół godziny później. Czułem jakoś, że nie jest to „mój dzień” i było to też wyczuwalne po reakcjach. Jakieś 5,6 kobiet dość płochliwie stwierdziło, że nie mają zegarka albo po prostu nie wiedzą, która jest godzina. Jakieś drobne miękkie piłki wyczułem zaledwie u dwóch lasek. Powstały spontanicznie dwie dość słabe niestandardowe akcje. Podczas gdy jedna z lasek stwierdziła, że jej się telefon rozładował, odpowiedziałem, że mi właśnie też, pokazując jednocześnie jej z bliska mój telefon z podświetlonym wyświetlaczem. Nie rozwinęło się to, ale laska trochę się zdziwiła i zmieszała. Do innej z kolei (HB9 jak dla mnie) podszedłem, ledwo ją wyhamowałem, zaczęła szukać w torebce telefonu i mówi „Już Panu mówię”, w tym czasie ja do niej „U mnie jest 20.52, a ciekawe co u Pani”. Zapachniało od razu czymś więcej niż chęcią dowiedzenia się o godzinę. Odpowiedziała swoją wersję i poszła. Inna nieco odmienna akcja, gdy podszedłem drugi raz do dwóch lasek, które jakieś 15 minut atakowałem. Tym razem były w towarzystwie jakiegoś cwaniaka, ale na szczęście się nie wtrącał. Na moje pytanie o godzinę padło „Przecież już się pytałeś”, na co ja „Regulamin tego nie zabrania”. Ogólnie nikt nie zwrócił uwagę, że mam w ręku telefon, którym często wręcz ostentacyjnie machałem przed nosem delikwentce. Zauważyłem, że muszę jeszcze sporo popracować nad uśmiechem. Przynajmniej tego dnia czułem, że zbyt poważnie te podejścia wyglądały, nawet mimo dobrej gry głosem i mową ciała. Skończyło się na regulaminowych 30 podejściach.

DZIEŃ 3

„Podchodzimy do przynajmniej 30 kobiet z zegarkiem/komórką w ręku, które są w parze z jakimś facetem, i pytamy o godzinę, pół godziny, godzinę, półtora, dwie, nie więcej!”

Znowu musiałem się zacząć misję o późnej godzinie. Tym razem była to dopiero 21-sza. Z racji małej ilości par i jałowych przejazdów w inne miejsce zajęło mi to wszystko prawie dwie godziny. Jako że twardo trzymam się zasad byłem skłonny zacząć wszystko od nowa. 30-ta para trafiła się dwie minuty przed upłynięciem magicznych dwóch godzin. Ja w jakimś filmie. Nawet akcja była nietypowa, bo po prostu zero ludu. Zauważyłem idąc ulicą, że w samochodzie kieruje facet, a obok laska siedzi. Chwila zawahania, bo gościu wyglądał na typowego karka, a godzina późna. I co robię? Zatrzymuję auto na pasach, macham do drzwi po stronie laski, ona otwiera, a ja zwyczajnie pytam, która godzina. Odpowiedział, jak z resztą niemal we wszystkich przypadkach tego dnia, facet i zrobił to całkiem normalnie, bez piany „Już Ci mówię. Jest... 22.58”. Czas autentyczny;) Zacząłem od końca, a teraz przechodzę do początku. Najpierw, póki jeszcze otwarte, wybrałem się do centrum handlowego. Tam zdjąłem nieco ponad połowę par. Ja już podszedłem do trzeciej zdublowanej pary (dwa razy nieświadomie), to doszedłem do wniosku, że pora zmienić miejscówkę;) W jednym przypadku gość powiedział „Już pytałeś”, na co ja utartym schematem „Regulamin tego nie zebrania. To taka gra”. Doszedłem jednak do wniosku, że to takie trochę tłumaczenie się i lepiej zareagować inaczej. Raz sam jedną parę zapytałem po dostaniu odpowiedzi „Was jeszcze nie pytałem?”, na co oni „Jeszcze nie”. Z niestandardowych zagrań wspomnę o pewnej sytuacji, gdy laska skwitowała mnie „Dzisiaj też nie masz zegarka”:) Jak tak dalej pójdzie, to robiąc normalny podryw w końcu trafię tak, że panna mi powie coś w stylu „Pytałeś mnie kiedyś kilka razy o godzinę, o pocztę... a teraz chcesz, żebym się z tobą umówiła?”. Mimo że znam jej cel, to myślę, że to jest jedna z mniej sensownych misji, ponieważ w trakcie podrywania, mało jest prawdopodobne, że będę bezpośrednio atakował kobiety w parze. W trakcie misji zrobiłem też „normalne” podejście indirectowe na ulicy do pewnej dziewczyny która przez jakiś czas za mną szła i widziała co najmniej 3 pary, które zatrzymywałem o godzinę. Odwróciłem się do niej i mówię „Słuchaj. Powiedz mi gdzie o tej porze znajdę najwięcej par?”. Ona zdziwiona trochę pytaniem coś mówi o galerii handlowej. Ja mówię, że zamknięta i dodaję „Mam takie zadanie do wykonania, że muszę spytać 30 par o czas w pół godziny, a jak widzisz zostało mi 9 minut i 12 par. To dopiero trzecia misja. Nagroda za ukończenie jest niesamowicie cenna, a nie jest materialna”. W sumie pogadaliśmy z 10 minut, ale tematu nie zmieniłem. Choć miękkich piłek właściwie nie czułem, to ze dwa razy sama pytanie zadała „Ile musisz tych misji zrobić?” czy „Co to znaczny Demonic Confidence?”. Mam pewne zastrzeżenia do wykonania, ponieważ bardziej zagadywałem pary niż kobiety w parze. Nigdy chociaż nie zwracałem się bezpośrednio do faceta, a wzrok i mowę ciała zawsze kierowałem na laskę. Niepotrzebnie jednak czasem czekając na odpowiedź przerzucałem wzrok kobiety na faceta i na odwrót.

DZIEŃ 4

„Pytamy się 30 kobiet o pocztę (jak zwykle nie więcej jak 2 godziny).”

Pocztę zamieniłem na coś myślę mocniejszego – na kluby GoGo. Z resztą to było lepiej dopasowane, bo znowu dość późno zacząłem (o 21.05). Tyle, że to piątek, to łatwiej było z ludźmi, którzy to o tej porze zmierzali powoli, gromadzili się na balety. Misję z wynikiem 31 dziewczyn ukończyłem w niecałą godzinę. 98% dziewczyn zaczynało wymieniać i naprowadzać mnie na zwykłe kluby, dyskoteki. Wtedy tłumaczyłem jaka jest różnica między zwykłym klubem a nocnym klubem. Do tego często dodawałem, że dziewczyny też chętnie w takie miejsca chodzą czy że każda kobieta ma naturę biseksualną. Jakaś tam zawsze krótsza lub dłuższa konwersacja się nawiązała. Były co prawda ze cztery chyba szybkie odpowiedzi „Nie wiem” i laski szły dalej. Dwa razy dość wyraźnie czułem, że panny były kontent na szerszą konwersację, albo i więcej. Tyle, że raz to była laska dajmy HB9. I tutaj fajny przykład mylnego wrażenia. Idę na przeciw naprawdę niezłej sztuki o modelowej figurze, falujące biodra, pewna siebie sylwetka, mina oschła, mówiąca „Nawet nie próbuj koleś”. Można by rzec – klasyczna sukotarcza. Mimo wszystko zatrzymuję ją i najlepiej jak na dzień dzisiejszy potrafię pytam ją o kluby nocne. Chwila rozmowy, żadnych negów i laska uśmiechnięta, otwarta, nawet jak zapadała chwila ciszy to nie odchodziła, tylko się patrzyła jakby chciała powiedzieć „Zmieńmy temat i zacznij właściwy podryw”. Mam nadzieję, że w końcu i tu zrobię postępy, czyli dynamiczne przeskakiwanie na inny temat, kierujący rozmowę do domknięcia. Druga laska, która przejawiała mocne zainteresowanie to był po prostu pasztet. Podszedłem do grupki kilku dziewczyn, z czego głos zabrała najmniej urodziwa i ani się obejrzałem, a grupa dyskretnie się nieco odseparowała, a laska zaczęła się do mnie wręcz nachalnie przysuwać. Jak krok w tył, a on krok w przód w moją stronę. Sam w końcu wypaliłem „Dobra. Idź już, bo koleżanki się niecierpliwią”. W rzeczywistości koleżanki w ogóle nie zwracały na nas uwagi i były zajęte sobą. Warto może jeszcze wspomnieć o jednej lasce, do której frontalnie podchodzę, mówię coś, a ona kompletnie mnie zlała nie zatrzymując się i nie spoglądając ani na chwilę. Jako że dawno takiej czystej zlewki nie dostałem, to dogoniłem ją i zrobiłem jak to mówią re-open. Laska tym razem z uśmiechem zatrzymuje się, zdejmuje słuchawki i na moje pytanie dotyczące chwili przed mówi „Wybacz, ale nie byłam zamyślona”. Chwilę pogadaliśmy. Cieszę się, że obudziła się we mnie determinacja, która pchnęła mnie tego ponownego podejścia. Trafiły się chyba ze dwa sety dwójkowe, w których laski były już nabuzowane i odpowiadały że tak powiem z dupy. Kiedy machnąłem ręką i się odwróciłem do dalszej drogi, jedna panna z setu walnęła „Idź już stąd”, a brzmiało to tak jak „Jestem zbyt pusta, żeby Cię zrozumieć. Idź już stąd, bo Cię zgwałcę”. Zrobiłem też jedno otwarcie po ukończeniu misji. Przysiadłem sobie na chwilę na ławkach takiego amfiteatru, gdzie było niemal kompletnie pusto i w pewnym momencie słyszę zbliżające się panny. Pełno miejsca dookoła, a one akurat musiały stanąć i trajkotać ze 3 metry ode mnie, przy czym jedna tak jakby czasem zachodziła tak w moje pole widzenia, jakby coś chciała. Ja olewczo na to wszystko reagowałem. Z resztą byłem zmęczony tym łażeniem. Wstałem i wychodząc zwróciłem się do nich „Dziewczyny. Powiedźcie mi gdzie jest słynna wyspa młyńska?”. Wskazały jak dojść, po czym ja dodałem „Mieszkam tu już rok i nigdy jeszcze tam nigdy nie byłem, a słyszałem ciekawe historie o tym miejscu”. Mówiąc szczerze nie poczułem zainteresowania z ich strony, a w dodatku ta najbardziej udzielająca się mówiła do mnie per Pan. Zwróciłem jej uwagę mówiąc „Tylko bez panowania”, na co ona automatycznie zareagowała „Malwina jestem”, no ja się przedstawiłem najpierw jej, a potem pozostałym koleżankom. Mówię „Zasłyszałem, że czekacie na koleżankę. Gdzie się wybieracie?”. Jedna z nich „Nie. Na chłopaków czekamy”, a ja „Aha” i ku potwierdzeniu momentalnie pojawiło się dwóch typów, którzy dość słodko się ze swoimi paniami przywitali”. Wcale się jednak nie zawiesiłem tylko wyciągnąłem rękę do tych gości i się przedstawiłem, po czym powiedziałem „Miłej zabawy” i się oddaliłem. Czekał mnie jeszcze clubbing, bo kumpel zaprosił mnie na urodziny.

DZIEŃ 5

„Podchodzimy do przynajmniej pierwszych 30 kobiet i mówimy jakiś "nieseksualny" komplement.”

To była dla mnie bardzo niezwykła misja. Już bardziej z directem jestem oswojony. Jak pamiętacie z mojego pierwszego podejścia do DC, pierwszy raz w życiu przyszło mi komplementować kobiety. Jako że lepiej coś zrobić po alkoholu niż nie zrobić nic na trzeźwo, to zdecydowałem się wówczas na jednego mocnego browarka. Do tego pojechałem do innego miasta i pewnej odwagi dawała mi też obecność winga, który też musiał tą misję wtedy wykonać. Tym razem postanowiłem nie tknąć nawet kropli alkoholu. Do tego miasta nie zmieniłem, a i winga nie było. Pojechałem do centrum handlowego. Najpierw łaziłem ok. 10-15 minut zbierając się na ten przełomowy krok – komplement na trzeźwocha. O 18.15 podszedłem do pierwszej panny wyksztuszając „Masz świetnie dobrany szalik do butów”. W odpowiedzi było dość wymuszone „Dziękuję”. Jak się okazało największym i niemal jedynym excusem był brak pomysłu na jakiś sensowny komplement albo po prostu na usta nasuwał się często wręcz antykomplement. Nie chciałem, żeby to wyglądało sztucznie i niespójnie. O godzinę można pytać przeciętne laski, ale z komplementem to już jednak to odrzuca. Podobnie jak w pierwszym podejściu DC postanowiłem dość kreatywnie podejść do zadania, a nie jechać czymś przygotowanym, choć nawet może i uniwersalnym. Przyznam, że bardziej błyskotliwy byłem w tej kwestii po alkoholu. Niczym zaskakującym nie będzie na pewno, że szło mi z czasem coraz luźniej i pewniej te komplementowanie:) Byłem z siebie dumny. Najpierw ogólnie zwrócę uwagę, że ok. połowa dziewczyn umiała zachować się w takiej sytuacji i powiedzieć „Dziękuję”. Reszta miała minę zaskoczoną jakbym przed chwilą poinformował ją o wyczyszczeniu konta bankowego. Typowo negatywnych reakcji w zasadzie nie było. Często towarzyszył uśmiech. A teraz parę przykładów. To była chyba czwarta laska z rzędu. Szła ulicą. Ja idąc w tym samym kierunku dogoniłem ją, przegoniłem lekko, odwracam głowę i mówię „Muszę powiedzieć Ci, że masz świetnie dobrany torebkę do butów. Taki sportowy charakter”. To było naprawdę szczere i trafione, a laska banan od ucha do ucha plus podziękowanie. Czułem, że mogłem ugrać, ale nie robiłem już presji na coś więcej. Innym razem dość śmieszna sytuacja, bo jako, że lubię komplementy o strukturze komponowania się czegoś z czymś, tak na spontanie podchodzę do kobiety ok. 30-tki i mówię „Ma Pani bardzo fajnie dobrane buty do...”. W tym momencie patrzę wyżej i nic mi do głowy szybko nie przychodzi, a panna stoi, uśmiecha się i czeka. W końcu wypalam „... do krawata”. Oczywiście ona nie miała żadnego krawata i jak skończyłem, to nawet zaczęła się przyglądać gdzie ja widzę ten krawat i wybuchła śmiechem. Ja już odszedłem, a ona się jeszcze niemal tarzała ze śmiechu:) Cała misja zajęła mi nieco ponad półtorej godziny. Były naprawdę ze 3 może 4 akcje, po którym mógłbym myślę śmiało ciągnąć, aczkolwiek werbalnej inicjatywy te panny nie przejawiały. Do jednej z nich podszedłem w Empiku i mówię „Muszę Ci coś powiedzieć. Naprawdę świetnie wyglądasz w tych butach. Tak drapieżnie”. Jej reakcja to słodkie podziękowanie z całusem w policzek;) Zadowolony też byłem z pewnej akcji, jak taka typowa lasia o drapieżnym wizerunku, ubrana w szpilki, bardzo obcisłe skórzane spodnie i kurtkę, z modelowym więc tyłkiem, przechadzała się pewnym krokiem, samotnie pasażem galerii. Na ławeczce, koło której przechodziła siedziało trzech podjaranych jej widokiem karków. Przyszła mi jeszcze taka pusta chęć pokazania chłopakom, kto tu ma jaja. Przyspieszyłem kroku za tą jak nic SHB i nie ukrywam, że dwa metry za nią, trochę mnie ścisnęło w gardle, ale idę. W końcu mijam ją lekko, odwracam się i mówię „Chcę Ci powiedzieć, że bardzo zmysłowo wyglądasz w tych spodniach”. Ufff. Ona na mnie spojrzała chwilowo i nic. Na to ja z uśmiechem oczywiście „Dziękuję się mówi”. Wykrztusiła to jakby przez siłę. Jej reakcja nie była pozytywna, ale miny karków jak się wróciłem... bezcenne:). Pod koniec przechodziłem na mocniejsze komplementy. Dwie laski siedziały w galerii na ławeczce. Podchodzę do jednej i mówię „Muszę Ci powiedzieć, że cholernie seksownie wyglądasz w tych rajstopach”. Jeszcze długo słyszałem ich reakcje, śmiechy jak odszedłem;) Generalnie za każdym razem starałem się mówić komplementy z uśmiechem na gębie, prosto w oczy i z właściwą mową ciała. Oceniam subiektywnie, że dość dobrze mi to wychodziło. To tyle w dużym skrócie z tej misji. Skończyłem na 30 podejściach. Miałem całkiem dobry NightGame jeszcze tego dnia/nocy. Po raz pierwszy przetestowałem w praktyce niedawno poznany „taniec na kolanie”:). Z tego clubbingu zrobię później oddzielny wpis.

DZIEŃ 6

„Wkręcając sobie uczucie: „strach" pytamy się 30 kobiet o pocztę.”

Pocztę zamieniłem sobie na godzinę. Oczywiście jest to w tej misji, jak i czterech następnych, legalne, dozwolone. Zacząłem dość wcześnie, bo ok. 15-tej. Skończyłem w półtorej godziny. Początkowo niemal zapomniałem o wkręcaniu tego strachu. Później mi to z różnym skutkiem wychodziło. Oceniam, że zaledwie kilka podejść było takich konkretnie zrobionych. Ciężko jest się wkręcać na siłę na taki negatywny stan. Podobnie jak przy pierwszym podejściu do DC w tej misji było zauważalnie więcej zdawkowych reakcji typu „Nie mam zegarka”, „Nie wiem”. Podchodziłem bez uśmiechu. Jedynie ostatnia, 30-ta akcja wymusiła u mnie banana na ryju, nad którym nie mogłem zapanować. To było na sklepie – Auchan. Widziałem, że laska nie ma koszyka i ma pełne ręce zajęte różnymi produktami. Trzymała je przed sobą opierając częściowo o brzuch. Spodobała mi się i pytam o godzinę. Ona tylko nieco zmieszana na początku, ale szybko mówi, gdzie ma komórkę i żebym sobie wziął i sprawdził. Miała ją jakoś tak pod ręką i śmiesznie to wyglądało. Wziąłem jak gdyby nic tę komórkę do ręki i widzę treść smsa „Olej, cukier...” i zaczynam to czytać, a ona się śmieje. Zobaczyłem godzinę i włożyłem jej tę komórkę jakoś pod rękę. Przy okazji coś upuściła, ja podniosłem. Jeszcze dodałem „Specjalnie akurat do Ciebie podszedłem, tyle że liczyłem, że będzie taka filmowa akcja i Tobie się wszystko rozsypie jak będziesz sprawdzała godzinę”. Ona na to z takim przekąsem „Dzięki”, na co ja już tak pod nosem bardziej „Wiem, wiem. Wredny jestem”.

DZIEŃ 7

„Pytamy się 30 kobiet o czas wyobrażając sobie gorący, pasjonujący seks z nimi (nie więcej niż 2 Grade.”

Zacząłem ok. 19.30. Postanowiłem nieco utrudnić te zadanie względem pierwszego podejścia DC i oprócz pytania o godzinę wprowadziłem też parę komplementów. Ciężko mi było wkręcić się podczas misji w stan seksualny. Znów oceniam, że jakieś kilka podejść było właściwych przez duże W. Często było tak, że na spontanie pytałem o godzinę, a w trakcie czekania na odpowiedź myślałem co by tu sobie z nią wyobrazić zamiast po prostu to sobie wyobrazić. Tyle, że to nie moja wina, a siła wyższa. To tak jakbym miał patrzeć na żula i wyobrażać sobie pasjonujący seks z nim. A może po prostu musi być ten impuls i pełne uczucie komfortu, żeby złapać erotyczne wibracje wobec kobiety, którą zagaduję. Może to się często nie pojawia od razu, tylko w miarę rozwoju interakcji. To też kolejny przypadek (jak komplement), że trzeba poczuć jakiś pociąg do tej kobiety. Często było tak, że widzę z daleka fajną laskę, decyduję się na podejście z owym pożądaniem w tle i przy bliższym kontakcie nie widzę w niej nic pociągającego. Czasami mam takie dni, że na ulicy, w sklepie czy autobusie (najczęściej) aura jakiejś dziewczyny bądź kliku dziewczyn sprawia, że mi zwyczajnie staje i czuję podniecenie. W takiej sytuacji podejść z wyobrażeniami seksualnymi to było by coś, ale tak na zawołanie jest to trudne. Czekać przecież nie będę do północy, aż może złapie mnie erotyczna wibracja i wtedy zacznę demonikować. Najlepiej to wyglądało jak podchodząc i czekając na odpowiedź próbowałem sobie wyobrazić jak całuję jej cycki. Nawet mówiłem sobie w myślach „Chcę lizać Twoje cycki” patrząc bezczelnie na te cycki albo świdrującym spojrzeniem prosto w oczy. Mówiąc szczerze ani razu nie zauważyłem, żeby to „erotyczne wibrowanie” udzieliło się kobiecie. Nawet wtedy kiedy wychodziło mi to najlepiej (na ile mogło wyjść), a może nawet zwłaszcza wtedy. Na ale cóż. Misja to misja. Nawet gdy jest słabszy dzień, trzeba działać. Sporo było tego dnia takich bardzo zdawkowych odpowiedzi z posmakiem niechęci do jej udzielenia. Rzadko kiedy tego dnia złapałem EC z zagadywaną. Ja bezproblemowo pytając patrzyłem w oczy, ale jak widziałem, że laska patrzy gdzieś w bok, w jakiś odległy punkt, to nie gapiłem się jej w oczy jak natręt. Nic na siłę. Będzie lepiej. W sumie misję ukończyłem z wynikiem 31 podejść w nieco ponad godzinę. Komplementy zrobiłem trzy. Podczas pierwszego z nich podszedłem do laski stojącej przed galerią handlową i z uśmiechem oznajmiłem „Bardzo zmysłowo Pani wygląda w tym szaliku”, a w odpowiedzi dostałem krótkie spojrzenie z politowaniem. Szczerze mówiąc podobał mi się tylko jej szalik, a nie ona w szaliku, ale DC to nie jest czekanie na megacudowną okazję, impuls do działania. Laska miała fajną figurę, nieco słabiej z twarzą, wiek ok. 35. Chwilę sobie pomyślałem, co może być przyczyną takie reakcji. Bardzo prawdopodobne, że laska nie przyzwyczajona do takich komplementów, o niskim poczuciu własnej wartości albo z chujowym nastrojem tego dnia, czy w ciągu ostatnich chwil. Powody mogą być różne. Jeszcze na odchodne dodałem z uśmiechem „Dziękuję się mówi”. Bez odzewu. Następne podejście typu komplement było dużo lepsze. Zauważyłem w sklepie z torebkami ekspedientkę z ognistym kolorem włosów. Wszedłem do tego sklepu powiedziałem „Dobry wieczór” jej koleżance, przeszedłem parę kroków dalej i mówię „Bardzo zmysłowo wygląda Pani w tym kolorze włosów. Podoba mi się”. W odpowiedzi dostałem słodkie „Dzięki” i rumieniec na twarzy. Ta laska przy bliższym kontakcie mi się naprawdę spodobała, a kolor włosów przykuł moją uwagę. Widać więc, że im więcej spójności, tym lepszy efekt. Ostatni komplement był na pannie ok. 30-tki w jaskraworóżowym szaliku. Taka żarówa wręcz. Wyprzedziłem ją trochę i mówię „Bardzo seksownie wygląda Pani w tym szaliku. Tak drapieżnie”. Dostałem jedynie całkiem miły uśmiech w formie podziękowania, ale na moje utarte w tej sytuacji „Dziękuję się mówi” nie dostałem odpowiedzi. Wspomnę jeszcze o niewykorzystanej fajnej spontanicznej sytuacji przed rozpoczęciem DC tego dnia. Nie miałem gdzie kupić biletu, a spieszyłem się na autobus. Do tego nie miałem wystarczająco drobnych, że kupić u kierowcy. Wsiadłem jednak do autobusu, liczę drobne i widzę, że jest dokładnie 1,29 zł, a bilet kosztuje 1,30 zł. Bez namysłu podchodzę do bardzo ładnej dziewczyny i mówię „Masz pożyczyć jeden grosz? Do biletu mi brakuje”. Uśmiechnęła się i zaczęła szukać w portmonetce. Wyjęła coś i mówi „Masz dwa grosze”. Ja biorę i daję jej jeden grosz reszty:) Zaskoczyła ją moja skrupulatność co do grosza. Kupiłem u kierowcy bilet i mijawszy się z nią idąc na tył autobusu wodziła mnie wzrokiem i wymieniliśmy fajny EC. Szkoda że tego nie pociągnąłem. Mogłem coś nawiązać do wywiązania się z tej „pożyczki”, a nawet myślałem, żeby wysiadając dać jej całusa w policzek za tego grosza, bo kanary akurat się trafiły i ten grosz oszczędził mi 70 zł.

DZIEŃ 8

„Podchodzimy do 30 kobiet z pytaniem o pocztę/czas, czy z komplementem, wywołując przy tym uczucie podniecenia.”

Tego dnia energię miałem dużo lepszą niż dzień wcześniej. Wkroczyłem do akcji ok. 19.30 i regulaminowe 30 dziewczyn przepytałem o godzinę w niecałe 20 minut. Nie robiłem wyścigów, tylko się spieszyłem. Z boku jednak wyglądało to raczej na wyścigi;) Najbardziej mi się podobało jak bez żadnych zahamowań otwierałem panny wysyłające twarde piłki. Podczas otwarcia następowało z reguły rozmiękczenie:) Wniosek taki, że nie warto się zniechęcać jeśli laska pozornie daje znać „Nie podchodź”. Może i nie nowość, ale potwierdzam to na własnym przykładzie. Często specjalnie tego dnia otwierałem seryjnie mając świadomość, że ta poprzednia widziała jak podchodzę do następnej i następnej, a ta do której właśnie zmierzam wie o tym, że przed chwilą pytałem tą i tą. Jedna zwróciła uwagę „Przecież pytałeś przed chwilą”. Ja na to „A co w tym złego? Jeszcze muszę 58 osób dziś zapytać”. Nie wiedziała co odpowiedzieć, a ja się oddaliłem. Te podniecenie zwane lepiej ekscytacją, zaciekawieniem na ogół udawało mi się uzyskać. Nic nowego nie odkryłem, ale tego dnia ugruntowałem jakby w sobie świadomość tego, że słodki uśmiech każdej z zagadanej naprawdę mocno poprawia nastrój. Tak jakbym łapał dodatkową energię.

DZIEŃ 9

„Podchodzimy do kobiet zmieniając w sobie te 3 stany tak długo, aż dojdziemy do wniosku, ze nie ma właściwie między nimi żadnej różnicy.”

Podobnie jak podczas pierwszego podejścia do DC, tę misję robiłem na osiedlu, na którym aktualnie mieszkam. Centra handlowe niech trochę ode mnie odpoczną;) Głównie decyzja była związana z tym, że tego dnia nie trzeba robić słynnych 30 podejść i godzina już wczesna nie była. Zacząłem bowiem o 19.50, a skończyłem ok. półtorej godziny później. Zagęszczenie ludzi było małe i nie goniłem za bardzo, a starem się pobawić się tymi stanami, wczuć się w nie lepiej. Pomyślałem, że tutaj będzie najlepszy prosty opener, czyli nic innego jak godzina. Ostatecznie sporo razy też użyłem pytania o pocztę. Również nie końca jestem przekonany czy ta misja wyszła jak powinna. Zrobiłem 17 podejść, czyli o 4 więcej niż podczas przy pierwszym podejściu do DC. Nie znaczy to, że potrzebowałem więcej czasu na „wyrównaniu” tych trzech stanów do jednego, ale po prostu więcej treningu nie zaszkodzi i taka decyzja wpłynęła na mnie pozytywnie. W zasadzie nie było dzisiaj jakiejś niekonwencjonalnej akcji poprzedzającej czy towarzyszącej DC, jak zwykle bywa. Co do sedna misji zauważyłem pewne zjawisko. Podchodząc z założeniem strachu, podczas samego otwarcia włączało mi się podniecenie (zaciekawienie). Zdarzały się też inne kombinacje. Z jednej strony wniosek nasunął mi się taki, że te faktycznie te trzy stany mają coś wspólnego, skoro takie coś nastąpiło. Z drugiej strony doszedłem do wniosku, że szkoda jednak, że dzieje się to automatycznie. Powinienem w zasadzie panować nad tym i sam sterować w jakim „stylu” podejdę. Tak też się czasami udawało. Przy okazji tej misji zdałem sobie dodatkowo sprawę, co daje DC poza tytułową demoniczną pewnością siebie. Kwestie te może są oczywiste i już gdzieś o nich wspominałem, ale są pewnego rodzaju wstępnym podsumowaniem i przede wszystkim są moje, dotarłem do ich sensu, poczułem je. Z czego wynika te masowe podchodzenie? To kilkaset podejść do Obcych, Atrakcyjnych Kobiet Na Ulicy. Co z tego, że to często zwykła godzina. Połowa osób (może więcej, może mniej) czyta to pewnie z przeświadczeniem, że oni by nawet tego nie potrafili, czyli podejścia do megaatrakcyjnej laski, przy której wielu miękną kolana, i zapytania o zwykłą godzinę. Ktoś fajnie to ujął gdzieś na stronie, że to jest jakby społecznym „obowiązkiem” udzielenie takiej informacji. Oczywiście, że nie jest to obowiązek, ale coś w tym jest i naprawdę niemal wszystkie, śmiało mogę powiedzieć, że jakieś 99% kobiet bez względy na atrakcyjność, czuje się zobowiązana do udzielenia odpowiedzi. Często jednak nawet tym pytaniem o godzinę laski wyczuwają podryw, co widać po ich reakcjach. Ja mam tak, że czasami jest to negatywna, a czasami pozytywna reakcja na ten mój „podryw”. Wracając do tych wniosków. Po pierwsze – przyzwyczajamy się do zagadywania, podchodzenia do obcych atrakcyjnych kobiet. Po KILKUSET takich podejściach musi wejść w krew. Po drugie – oswajamy się z kobietami (w dodatku z obcymi kobietami), z ich obecnością, z obcowaniem z nimi, staje się to naturalne. Po trzecie – podnosimy poziom interakcji z nimi, komunikowania się, po prostu poprawia nam się „gadane”. To jest dobra odpowiedź na pytanie wielu początkujących, o czym ja mam z nią rozmawiać. Można to zamknąć w banalnym stwierdzeniu – praktyka i jeszcze raz praktyka. Nadal jestem zwolennikiem posiadania w odsieczy, w kieszeni paru rutyn, utartych schematów działania, jednak nie na start, opener, lecz na podkręcenie bądź podratowanie interakcji.

DZIEŃ 10

„Podchodzimy do 30 kobiet nie ukazując żadnych emocji, i nie robiąc sobie żadnych nadziei.”

Byłem tego dnia dość mocno zmęczony, więc bezemocjonalne, wręcz znudzone podchodzenie nie było dla mnie problemem i jak się okazało dobrze mi wychodziło. Ze dwa, trzy razy objawiłem jednak podczas podejścia zaciekawienie. Zacząłem ok. 19.30 w centrum handlowym, do tego przechadzałem się po ulicy, parku itp. Głównie były to pytania o czas. Raz mi panna ok. 30-tki bądź więcej zwróciła uwagę, że raz już ją dziś pytałem, a ja znowu wspomniałem o regulaminie. Ją to trochę rozśmieszyło, na co dodałem z uśmiechem „To wcale nie jest żart”. Spotkałem ją w zupełnie innym miejscu niż wcześniej i nie był to świadomy dublet. Nie było tu szerszych akcji, choćby z tego powodu, że często gdy panna szukała telefonu, ja już myślami byłem gdzie indziej, pokazałem brak zainteresowania odpowiedzią, a czasami zdążyłem odejść. Trochę wredne hehe. Miałem dziś też jedną akcję, że laska (z psem) zapytana o godzinę jak poparzona odpowiedziała nie wiem, a gdy dopytałem „A mniej więcej?”, przyspieszyła kroku i dodała „Nie wiem, nie wiem”. To było w moim odczuciu takie typowo zlewcze w przejawem wyczucia podrywu. Nawet się nie spojrzała podczas pytania. Trochę inaczej na to spojrzałem jak kilka sekund później podeszła do kobiety „Cześć mamo”. Wtedy ja do jej matki o tą godzinę, a ta bez problemu sprawdziła i odpowiedziała, aczkolwiek z takim dystansem, tak jakby czuła, że miałem jakieś zamiary do jej córki. To było jedno z tych podejść z zaciekawieniem, zamiast obojętności. Mówię o córce oczywiście. Zwyczajnie brakowało już dziewczyn, a nie chciałem uzupełniać 30-tki nieatrakcyjnymi laskami bądź facetami. Swoją drogą zapytałem chyba tego dnia ze dwie panny, które od tyłu były bardzo ponętne, a z trakcie zadawania pytania i ich odwróceniu okazywało się, że są „średnio ładnymi” kobietami ok. 50-tki jak nie więcej. W związku z deficytem na mieście, galerie zamknięte wsiadłem na tramwaj i autobus do domu z nadzieją, że brakujące 8 osób uzupełnię po drodze. Udało się:) Skończyłem ostatecznie po ok. półtorej godziny. Ostatnią spytałem już praktycznie pod blokiem. Byłem z tej misji zadowolony:)

DZIEŃ 11

„Idziemy do miejsca, gdzie będziemy narażeni na przebywanie wśród atrakcyjnych kobiet i przez dwie godziny nie zwracamy na nie uwagi.”

Nie będzie niczym nowym, jak powiem że wybrałem się na tę misję dość późno;) Tym razem zwyczajnie w sposób niekontrolowany przysnąłem po pracy i fuks, że obudziłem się w miarę wcześnie:) Z domu wyszedłem ok. 19.45 celem wyjazdu do centrum handlowego. Było już jednak za późno, żeby pełne dwie godziny tam spędzić, więc postawiłem na dokończeniem w pewnym low-endowym klubie. Jako, że przed 22-gą mimo, że galeria otwarta, to ruch słabiutki, więc zawczasu już ok. 21-szej przemieściłem się do Kubryka (nazwa lokalu). Tzw. odwyk od zagadywania i spoglądania na kobiety zacząłem o 20.35. Jadąc, później idąc do klubu, czułem wokół siebie naprawdę dużo atrakcyjnych kobiet, pokus, żeby sprawdzić jak ta o seksownym głosie, siedząca obok laska wygląda. Hamowałem się jednak na szczęście. To samo w klubie. Tzn. Nie dało się inaczej i często w zasięgu wzroku widziałem te kobiety, bo przecież oczu nie zamykałem i w podłogę i sufit nie patrzyłem, ale udało mi się nie skupiać na nich wzroku. Będąc szczery dwa razy zdarzyło mi się przytrzymać ze dwie sekundy wzrok na jakichś nogach, który nagle mi centralnie przed nosem się pojawiły, ale udało mi się powstrzymać pokusę, że przyjrzeć się im dokładniej i poznać twarz ich właścicielki. W zasadzie w klubie cały czas siedziałem rozjebany wygodnie na pewnej kanapie, z której jest wręcz najlepszy widok na wchodzące do klubu laski i na bar. Skończyłem jadąc autobusem do domu i znowu w towarzystwie dużej liczby ponętnie brzmiących i nie tylko lasek. Skończyłem misję z ogonkiem, bo po dwóch godzinach i dwudziestu minutach. To za te lekkie pokusy z nogami;) Abstrahując od dzisiejszej misji na koncie już blisko 300 podejść nie licząc weekendowych NG. Jest to dzień znaczący z tego punktu, że poprzednią edycję DC zakończyłem właśnie tą misją. Tym razem nic na to nie wskazuje:)

DZIEŃ 12

„Idziemy do klubu striptizerskiego i olewamy wszystkie kobiety na Sali”

Dobrze widzicie. Nie zapomniałem o 12-tej misji. Względy logistyczne zmusiły mnie do przestawienia dnia 12-tego i 13-tego miejscami. Miałem z tego powodu trochę wyrzuty, ale myślę, że w tym przypadku kolejność nie taka ważna, choć nie mówię, że obojętna. Tak naprawdę 11,12 i 13 dzień to tzw. etap tłumienia. Przez te trzy dni nie zagadujemy żadnych kobiet. Oczywiście tylko na czas misji, a nie całą dobę. Dni w etapie myślę, że można swobodniej przestawiać (tylko, gdy jest to naprawdę koniecznie!), niż dni na pograniczu obu etapów. Z rozpoznania na rynku wyszło, że najbliższy night club jest w oddalonym o 130 km Poznaniu. Do tego w niedzielę jest nieczynny, czyli wtedy kiedy wypada misja 13-ta. Patrzyłem na strony internetowe klubów go-go w oddalonej o 260 km Warszawie, ale i tam widziałem, że w niedziele mają zamknięte. Myślę, że gdzieś w Polsce znalazłby się lokal ze striptizem otwarty w niedziele, ale tego akurat dnia (10 kwietnia), wątpię, że mieliby otwarte. No ale dobra... Starczy tłumaczenia się i przechodzimy do misji. DC równolegle robi kolega z Torunia. Jak się dowiedziałem on namówił innego kolegę, który też w to wszedł w tym samym czasie. Postanowiliśmy się wybrać na ten dzień razem do poznańskiego nocnego klubu. Gdyby ktoś chciał wiedzieć to lokal nazywa się Nefretete. Wstęp za 30 zł. Czynne mają od 21-szej, ale wybraliśmy się do Poznania trochę wcześniej, żeby potrenować podejścia abstrahując od DC. Wstawię tu jeszcze cytat z materiału źródłowego DC (ściślej tłumaczenia): „Dzisiejsze zadanie będzie najtrudniejsze ze wszystkich w tej misji. Kontynuujemy "tłumienie" pociągania do kobiet. Dzisiaj idziemy do klubu striptizerskiego i nie patrzymy na kobiety. Jeśli jakąś poprosi nas o prywatny taniec, nie zgadzamy się, nie interesujemy się ŻADNĄ KOBIETĄ na sali. To ćwiczenie będzie miało mięć sens później, ponieważ lamie pewne bariery.” Zgodnie stwierdziliśmy, że takie trudne nie było:) Doszedłem do wniosku, że idąc we trzech stawiamy trochę wyżej poprzeczkę, bo laski będą chętniej wpadać i kusić. W końcu co trzy portfele to nie jeden;) Pominę przebieg treningów na galerii Plaza nic szczególnego się nie wydarzyło. No może poza tym, że jedna z lasek, której zaserwowałem komplement, zareagowała dość niemiło. Przechodzę do sedna. Wchodzimy razem do klubu ok. 21.50 i już kątem oka widzimy wyginające się ciała, przy rurach w rytm zmysłowej muzyki. Zaproponowałem stolik z kanapami, który był dobrym punktem do odwiedzin i do widoku na scenę z tancerkami. Przed wejściem do klubu odczuwaliśmy lekki strach, który, co trochę dziwne, minął jak tylko zjawiliśmy się we właściwej części lokalu. Dodam, że koledzy po raz pierwszy w życiu odwiedzili takie miejsce, a ja drugi. Za pierwszym razem byłem dwa lata temu w Nowym Orleanie i bez alkoholu to bym chyba zawału serca tam dostał. Teraz jakoś dziwnie byłem oswojony, mimo że wiele razy obcować z gołymi cyckami nie miałem okazji. Usiedliśmy na tych kanapach bardzo pewnie i wygodnie. No może z wyjątkiem kolegi mojego kolegi, który co jak co „grał” w niższej lidze. Z tego co się dowiedziałem DC to dla niego właściwie początek praktycznej przygody z PUA. Zamówiliśmy sobie po jednym bronku, siedzimy, gadamy, śmiejemy się. Po jakiś 20 minutach przyszły do nas trzy laski w samej bieliźnie i usiadły obok każdego z nas. My twardo nawet na nich nie patrzymy. Jako że siedziałem na przeciwko kolegi (tego bardziej ogarniętego), to patrzyliśmy sobie nawzajem w oczy z bananami na gębie. Trochę chyba zbyt chamski byłem. Moja laska wyciągnęła do mnie dłoń „Justyna jestem”, a ja zero reakcji na nią i coś mówię do kolegi. Nie spodziewałem się, że będę w takiej sytuacji na pełnym luzie. Koledzy się przedstawili z pannami, a ta moja „Nie przywitasz się ze mną”, a ja jej walnąłem „Na dzisiaj jestem gejem”. Jak się później okazało był to tekst wieczoru:) Po niecałej minucie od przyjścia moja laska i kolegi z na przeciwka zmyły się, przy czym moja pierwsza, bo najszybciej wyczuła, że nic nie ugra. Nasz nieśmiały kolega wpadł trochę jednak w sidła jego panna trochę pomęczyła, choć nie słyszałem za bardzo o czym gadali. Niedługo później jego też jednak laska opuściła. Kumpel powiedział, że teraz będzie za łatwo, bo zgasiłem te laski koncertowo. Jeszcze coś powiedziałem, ale już słów nie pamiętam. Wiem, że jedna (ta która została przy nieśmiałym koledze) coś się pluła w moją stronę „Po co przychodzicie tu i miejsca zajmujecie, skoro jesteście gejami?” na co ja spokojnie z uśmiechem „Nie ma nic w regulaminie, żeby gejów nie wpuszczali”. Później jakieś dwie przyszły jeszcze tylko raz też mniej więcej na minutę. Jedna usiadła obok mnie, a druga na przeciwko, czyli obok tego bardziej ogarniętego kolegi, który wypalił, że jesteśmy na wieczorze kawalerskim. Ja dodałem, że żenimy się z tą samą kobietą. Nie wiedzieć po co jeszcze palnąłem przy nich do kumpla „Pamiętasz, jak dmuchałem Twoją kobietę?” Ta „moja” się jeszcze dopytuje coś ze zdziwieniem o tą wspólną żonę, a ja mówię „Nasz religia tego nie zabrania”. Laska z naprzeciwka zauważyła to, o czym wspominałem wcześniej i pyta „Czemu cały czas patrzycie tylko sobie w oczy”. My zlewamy je, one w końcu odchodzą, choć kumpel jeszcze powiedział, że mogą przyjść po północy, wtedy może im zdradzić dlaczego nie możemy się nimi interesować. Misja zakończyła się o 23.50. My posiedzieliśmy jeszcze z 15 minut, że polampić się legalnie na wyginające się dupy. Większość striptizerek była naprawdę pierwszoligowa, choć i kaszaloty też były. Rozbierały się do majtek. Cycki na ogół małe, ale słodziutkie. Akrobacje na rurze były naprawdę profesjonalne. W oddzielnym wpisie napiszę więcej o moich dość ciekawych spostrzeżeniach w takim miejscu. Dodam jeszcze tylko, że nikt po północy do nasz nie przyszedł. Wyszliśmy. Kolega kolegi miał już dość i poszedł spać do samochodu, a' my kontynuowaliśmy clubbing. Odwiedziliśmy parę lokali, ale tylko w jednym się zatrzymaliśmy - „Czarna owca”. Tam dałem dupy. Włączyła się we mnie blokada parkietowa. Mimo wyraźnego niewerbalnego zainteresowania wielu lasek moją osobą nie zrobiłem nic i tak naprawdę nic mnie nie tłumaczy. Energia spadła mi głównie jak poszedłem do łazienki się odlać i spojrzałem na swoją twarz. Mam takie wahania samooceny nawet w ciągu jednego dnia. Raz spojrzę w lustro i czuję się jak narcyz, a innym razem spojrzę i mam załamkę. Energia mi się trochę podniosła jak zacząłem wywijać zmysłowo na środku parkietu, a najlepsze laski w klubie wiły się koło mnie. Jedna z nich będąc w pewnym momencie tyłem zaczęła się jakby wywracać do tyłu, a że gdyby mnie tam nie było, to by jak nic upadła, więc ją złapałem, postawiłem do pionu, a ona patrzy się na mnie i pokazuje z uśmiechem przecząco głową, że nie jest zainteresowana. Kurwa. Może sobie za dużo wyobrażam, ale dla mnie ten „upadek” na mnie był specjalny. Inna z kolei uderzała mnie pięściami w klatę ja byłem przodem albo w pośladki jak byłem tyłem. Ta akurat nie była w gronie tych najatrakcyjniejszych, ale z takim zachowaniem się jeszcze nie spotkałem.

DZIEŃ 13

„Koniec z masturbacją i filmami erotycznymi. Idziemy zjeść najbardziej obrzydliwe danie, jakie na oczy widzieliśmy”

Przed wykonaniem tej misji pomyślałem sobie „Co tu pisać? Tu się nie będę rozpisywał. Zjem te obrzydlistwo i tyle”. Okazało się inaczej. Od zawsze miałem wstręt do fasolki po bretońsku. Widok tych kamieni po prostu mnie odrzucał i na hafta mi się zbierało, gdy widziałem to na talerzu. Nigdy wcześniej nawet tego nie próbowałem, bo po co się katować. Do dnia dzisiejszego. Kupiłem sobie półkilogramowy słoik fasolki po bretońsku firmy Rolnik. Przynajmniej firma dobra:) Czekał aż od zeszłej edycji DC. Przełożyłem te gówno ze słoika do garnka i po podgotowaniu walnąłem na talerz. Pomyślałem sobie „Kurde Przemo. W DC nic nie ma na temat ilości dania, które nas odrzuca. A Ty sobie zafundowałeś cały słoik:)” W restauracji pewnie bym nie dostał nawet połowy tego. Patrzę na ten duży płaski talerz wypełniony po brzegi kamieniami. Wrzucam sobie afirmację „Przecież to musi być pyszne. Na pewno się tym nie otruje”. No i zacząłem konsumpcję jakoś ok. 22.30. W tym daniu była też kiełbaska, aczkolwiek stanowiła zaledwie jakieś 10% całości. Kiełbaska jest spoko:) Przegryzam pierwszego kamienia, przeżuwam i przez chwilę zaczął mi nawet smakować. Potem już brałem po dwie, trzy sztuki na widelec. Czasem mi pysk trochę wykręcało, ale wszystko pod kontrolą. Od czasu do czasu przeplatałem kawałkiem kiełbaski, ale ostatecznie wszystkie nieliczne kawałki kiełbaski zostawiłem na później. Oczywiście w trakcie żadnego popijania, żadnego chlebka. Co prawda czekała szklanka kawy w gotowości;) Przez 10 minut jadłem praktycznie tylko te kawałki jebanej fasoli. W tym czasie trzy plasterki kiełbasy jedynie poszły. Popatrzyłem na ostatni duży kamień na talerzu i powiedziałem do niego z uśmiechem „Jesteś ostatni skurwielu”. Potem już dumnie spałaszowałem odseparowane kawałki kiełbasy, popiłem kawą. Nie było tak źle. Przede wszystkim nie patrzyłem na to jak na obrzydlistwo, a normalne danie. Jednak stwierdzam, że w ramach normalnej konsumpcji nigdy już tego nie tknę więcej.

DZIEŃ 14

„Podchodzimy do kobiet przez 30 min do 2 h wyobrażając sobie, ze nie pociąga nas seksualnie”

Misja ta jest bardzo podobna to dnia dziesiątego, gdy trzeba podchodzić z obojętnością, znudzeniem, tyle, że jest jakby bardziej negatywnie nacechowana. Może nie do końca chodzi o to, że wywołujemy uczucie wstrętu do kobiety, ale raczej coś w rodzaju obojętności, ale seksualnej. Generalnie misje z tymi różnymi stanami nie są moją najmocniejszą stroną, ale jakoś idzie. Zadanie zacząłem ok. 18.30. Były pytania o godzinę, o dobrego fryzjera (tego dnia się ostrzygłem) itp. Pierwsze trzy podejścia były trochę oddzielone w czasie i przestrzeni i wyszły trochę z uczuciem pożądania. W następnych podejściach już mi lepiej ten stan wychodził. Ostatnie podejście w galerii się w pewien sposób wyróżniało. Na hipermarket weszła bardzo atrakcyjna zainwestowana laska (HB9-10). Naprawdę jej widok zapierał. Widziałem jak goście magnetycznie ją obcinali. Wyczaiłem gdzie poszła, zaszedłem ją od drugiej strony, zatrzymałem i standardowo rutynowo pytam o godzinę. Laska szuka komórki ewidentnie się wdzięcząc do mnie. Po tym jak odchodziłem na jej twarzy widziałem żal, że to było tylko pytanie o godzinę. Piszę ten tekst z trzydniowym opóźnieniem i już dobrze poszczególnych podejść nie pamiętam. Pamiętam jednak, że wracają nawiązałem dłuższą rozmowę z pewną atrakcyjną dziewczyną. Miała słuchawki na uszach. Zacząłem pytać, na którym przystanku wysiąść, a później tak ogólnie, ale bez elementów uwodzenia. Emanowałem przy tym fajnym spokojem, mimo tego że widziałem ludzi, którzy czuli się egzotycznie widząc tą scenę. Dobrze wiedzieli, że dopiero ją poznałem. Ukończyłem ostatecznie po prawie równych dwóch godzinach z wynikiem 29. Jako, że przypomniałem sobie niestandardową rozmowę z kasjerką w supermarkecie, to naciągnąłem sobie do 30;)

DZIEŃ 15

„Idziemy do kawiarni, później do miejsca gdzie nie sprzedają kawy, i pytamy się kobiet, czy by nie miały ochoty się z Tobą napić kawy. Jeśli się zgodzi – odmawiamy”

No to się zaczyna. W e-booku piszą, że to jest ostatni dzień etapu tłumienia, ale jednak już z otwieraczem z wyższej półki. Nigdy w życiu nie zapraszałem kobiety na kawę – ani po dłuższym zapoznaniu, ani jako otwieracz. Ten dzień był więc dość wyraźnym przełamaniem przeze mnie kolejnej bariery, strefy komfortu. Nie robiłem tego nawet po alkoholu, a tu podjąłem decyzję przełamania totalnie na trzeźwo. Zmieniłem trochę logistykę, organizację do tych ostatnich misji. Tą mimo że zacząłem dość późno, bo o 18.30, to i tak pojechałem na nią prosto z pracy. Jako że miałem torby, które raczej plusów mi nie dodają, to musiałem je gdzieś zostawić. Z nimi wyglądałem trochę jak biurowy typek, a nie jest to mój styl i nie chcę z takim podrywać. Z drugiej strony to też pewna forma excusowania. Tym bardziej, że tam gdzie byłem niemal pewny, że zostawię (największe centrum handlowe w mieście), to się okazało, że nie ma depozytu. Próbowałem na informacji grzecznościowo zostawić. Nie wyszło. Spowodowało to jakieś półtoragodzinne opóźnienie rozpoczęcia misji. Miałem przez to poddenerwowany nastrój, ale powiedziałem sobie jasno, że za cholerę nic mi nie przeszkodzi wykonać tę misję. Pokonam wszelkie przeszkody, ale zrobię to co mam dzisiaj zrobić. DC nie precyzuje, ile dokładnie tych podejść ma być. Niektóre fragmenty wskazują na jedno lub dwa podejścia, a inne słynne 30. Z mojego spostrzeżenia ten dzień jest formą testowania i oswajania się z coffee-directem (tak to będę dalej nazywał). W końcu dwa następne będą o tyle trudniejsze, że trzeba docelowo laskę namówić na tę kawę, a nie tylko odbębnić podejścia. Inaczej odpadasz. Przygotowałem sobie w pracy pomysły na otwieracze, zapisałem i wydrukowałem. Były to zarówno formy pytające jak i twierdzące. Te drugie oczywiście lepsze na prawdziwy podryw, ale na DC pomyślałem, że potestuję i tak i tak. To co przygotowałem:

1. Cześć. Chcę Cię zaprosić na kawę.
2. Cześć. Nie znasz jakiejś dobrej kawiarni, gdzie moglibyśmy się razem napić kawy?
3. Cześć. Mogę się dosiąść i napić w Twoim (Waszym) towarzystwie kawy?
4. Cześć. Czy masz ochotę na kawę?
5. Cześć. Czy chciałabyś napić się ze mną kawy? ... bo się rozmyślę (jak długo myśli)
6. Cześć. Mam ochotę zaprosić Cię na kawę. Znasz jakieś fajne miejsce?
7. Cześć. Chcę z kimś pogadać i napić się kawy. Zapraszam Cię.
8. Cześć. Powiedz mi gdzie tutaj w pobliżu znajduje się fajna kawiarnia?
9. Hej. Mogę się dosiąść i napić z Tobą kawy?

Wszystkie podejścia były notowane na bieżąco, ponieważ miałem ze sobą kartkę i co kilka podejść zachodziłem do jakiegoś punktu (zwykle kawiarnia) i spisywałem moje otwarcia oraz reakcje kobiet. Wybierałem oczywiście tylko atrakcyjne kobiety. Dajmy na to HB7 wzwyż w mojej skali, choć zdarzały się sporadycznie powiedzmy HB5-6. Jedziemy:

1. Pierwsze podejście ma być w kawiarni, toteż tam idę. Widzę dwie laski przy stoliku, spoglądam na nie. Czas zacząć. „Cześć dziewczyny. Mogę się dosiąść i napić z Wami kawy?”. Zero odzewu, zero uśmiechu. Spojrzały na mnie, potem na siebie i zaczęły dalej normalnie ze sobą rozmawiać.

2. Kawiarnia, też dwie dziewczyny. Otwieracz jak wyżej. Odpowiedź „Nie, nie bardzo”. Też bez uśmiechu. Ja na to spokojnie bez jadu „Ok. Spoko”. I taka była zwykle odpowiedź, gdy nie ciągnąłem tematu dalej, czyli zasadniczo wtedy gdy laska już i tak odchodziła. To tak, żeby jej pokazać, że jej „odmowa” mnie nie rusza.

3. Ulica, jedna laska. „Cześć. Nie znasz jakiejś dobrej kawiarni, gdzie moglibyśmy się razem napić kawy?”. Jej odpowiedź „Nie” i idzie dalej. Bez uśmiechu.

4. Ulica, jedna laska. „Cześć. Nie znasz jakiejś dobrej kawiarni, gdzie moglibyśmy się razem napić kawy?”. Jej odpowiedź „Spieszę się” i uśmiech. Z bliska przestała mi się podobać, była dobrze po 30-tce. Czasem rating spada lasce, gdy jestem bliżej. Na tą zdecydowałem się jakieś 20 m przede mną.

5. Ulica, jedna laska. „Cześć. Nie znasz jakiejś dobrej kawiarni, gdzie moglibyśmy się razem napić kawy?”. Jej odpowiedź „Nie, wiesz, raczej nie” i uśmiech. Zatrzymała się tym razem choć na chwilę.

6. Ulica, jedna laska. „Cześć. Czy masz ochotę na kawę?”. Jej odpowiedź „Nie bardzo wiesz, mam męża” i całkiem miły uśmiech. Ja „Ja Ci nie proponuję zastąpienia Twojego męża”. Już nie pamiętam jej odpowiedzi. Znowu na siebie wpadliśmy parę minut później i ja „I tak nie mógłbym się napić dziś z Tobą kawy. To jest taka misja, trening psychologiczny. Chcę, żebyś mi coś doradziła” i pokazałem kartkę z otwieraczami „Która forma jest najfajniejsza według Ciebie?”. Wzięła kartkę i wskazała dwie ostatnie (8 i 9). Ja „Miło było pogadać i rękę podałem, a ona uśmiech i „Cześć”.

7. Ulica, jedna laska. „Cześć. Czy masz ochotę na kawę?”. Jej odpowiedź „Nie” i idzie dalej. Czysta zlewka.

8. Ulica, jedna laska. „Cześć. Nie znasz jakiejś dobrej kawiarni, gdzie moglibyśmy się razem napić kawy?”. Niezła była jej reakcja. Szeroki uśmiech i „Razem?”, na co ja automatycznie bezsensownie „Nie znasz”. Ułatwiłem jej zadanie i odpowiedziała „Nie”. Zadowolony byłem tutaj ze swojego InnerGame. Ona dość pozytywnie zareagowała i uśmiech dość słodki.

9. Ulica, jedna laska. „Cześć. Czy masz ochotę na kawę?”. Jej odpowiedź ze szczerym uśmiechem „Dzięki, wiesz co, nie tym razem”.

10. Ulica, jedna laska. „Cześć. Nie znasz jakiejś dobrej kawiarni, gdzie moglibyśmy się razem napić kawy?”. Jej odpowiedź „Raczej nie”, a po chwili takie bardzo stanowcze „Na pewno nie”, zero uśmiechu i ogólnie negatywna reakcja.

11. Ulica, jedna laska, ok. 25 lat, ze słuchawkami na uszach, zdecydowane HB9 (twarz, figura) w mojej skali. Ja „Cześć. Czy masz ochotę napić się w moim towarzystwie kawy?”, a ona z miłym uśmiechem i zaskoczeniem „Nie. Wracam po ciężkim dniu do domu”. Ja na to „Też miałem ciężki dzień, więc czas na relaks”. Ona już nie zatrzymując się, ale odwracając się z uśmiechem „Nie, nie”.

12, 13, 14, 15. Otwieracze jak wyżej plus „Cześć. Mam ochotę zaprosić Cię na kawę. Znasz jakieś fajne miejsce?” Wszystkie powiedziały stanowcze „Nie”, nawet nie patrząc na mnie, zero uśmiechu, tylko uczucie niesmaku. Już nie zapisywałem dokładnej odpowiedzi. Gdy dwie z nich później mijałem i się uśmiechałem, to one odwracały głowę. Mimo iż śmiałem się potem z tych zlewek, to jednak miłe one nie były. W końcu niektóre potrafią odmówić z klasą, pokazując zadowolenie, że są prawdziwi mężczyzni i mają jaja fajnie zagadać. Co ciekawe te cztery ostatnie podejścia były z bardzo dobrą (najlepszą tego dnia) mową ciała, głosem, pewnością siebie. Niektóre laski trochę przytłacza chyba moja pewność siebie;) Mówię to pół żartem pół serio. Wyciągnąłem też taki wniosek, że muszę poprawić motyw z uśmiechem, bo nie odwzajemniają. Dodam na koniec, że w trakcie misji mijałem jakąś pannę na starym rynku, która do gościa, z którym stała wali tekstem „To ten co molestuje biedne dziewczyny”. Chciałem się jakoś wybronić ripostą mijając ją, ale tylko zaśmiałem jej się w twarz:)

DZIEŃ 16

„Idziemy do kawiarni, i pytamy się kobiet, czy nie miałyby ochoty się napić z nami kawy tak długo, aż jakąś się zgodzi. Jeśli się zgodzi, pijemy z nią kawę, prowadząc rozmowę na stopie koleżeńskiej, po czym odchodzimy.”

Start – 16.45. Tego dnia postanowiłem używać wyłącznie otwieraczy stawiających kobietę bez wyboru w kwestii pójścia na kawę. Pytanie dotyczyło jedynie wyboru kawiarni. Podobna formuła jak wczoraj. Jedziemy:

1. Kawiarnia, para żeńska. Ja „Cześć dziewczyny. Mam ochotę napić się z Wami kawy. Co polecacie?”. Jedna z nich „Mamy w tej chwili rozmowę kwalifikacyjną”, na co ja „Aha. Ok.”. Na ST to nie wyglądało:)

2. Ulica, jedna laska. Ja „Znasz jakieś fajne miejsce, gdzie moglibyśmy napić się kawy?”, ona „Nie”.

3. Ulica, jedna laska. Ja „Mam ochotę zaprosić Cię na kawę?” Ona „Nie mogę, mam narzeczonego”, na co ja „Ja też mam narzeczonego”. Generalnie po swojej odpowiedzi na moje zaproszenie lub już w jej trakcie odchodzą, więc czasem coś powiem na odchodne, ale tu już trudno ciągnąć. Jak jeszcze stoi to ma to sens. Nie będę za nią biegł jak wariat. Mam już niezłą odporność na te zlewki, ale nie mogę przy misjach z kawą złapać nastroju zabawy, pozytywu.

4. Ulica, jedna laska. Ja „Słuchaj. Mam ochotę napić się z Tobą kawy. Co polecasz?”. Zatrzymała się, myśli i mówi gdzie jest kawiarnia i jak trafić. Ja „Idziesz w tamtą stronę?”, ona „Tak”, na co ja bez namysłu „To idę z Tobą”. Dość tak fajnie i stanowczo mi się to powiedziało:) Pogadaliśmy tak z 10 minut, przedstawiliśmy się sobie, ona mnie pytała czym się zajmuje, ja mówiłem o DC (naprawdę świetny motyw DHV – pokazuje w nim wyzwanie, cel do którego dążę, wytrwałość, bez wątpienia oryginalne). Ona szła na „dyplom”, miała róże w ręku, była zadowolona, ale z racji tego, że spieszyła się na zaliczenie, to kawa nie wyszła. Numeru też nie chciała dać. Trochę ją rozumiem. Też jak miałem zaliczenia, to nie byłem w nastroju do rozpraszania mnie przez otoczenie.

5. Ulica, jedna laska. Ja „Słuchaj. Mam ochotę napić się z Tobą kawy. Co polecasz?”. Ona „Nie mogę, spieszę się na zajęcia”, jednak zadowolenie i miły uśmiech.

6. Ulica, jedna laska. Ja „Słuchaj. Mam ochotę napić się z Tobą kawy. Co polecasz?”. Ona z uśmiechem „Mój narzeczony nie byłby zadowolony”, na co ja „Mój też”;)

7. Ulica, jedna laska. Ja „Słuchaj. Mam ochotę napić się z Tobą kawy. Co polecasz?”. Ona „Nie dziękuję”.

8. Ulica, jedna laska. Ja „Słuchaj. Mam ochotę napić się z Tobą kawy. Co polecasz?”. Ona „Nie”, ale dość miło brzmiało.

9. Ulica, jedna laska. Ja „Słuchaj. Mam ochotę napić się z Tobą kawy. Co polecasz?” Naprawdę miła reakcja, laska taki spokojny typ (ładna figura, jednak mocno średnia twarz, zwłaszcza uśmiech). Jej odpowiedź „Nie lubię kawy”, na co ja „Ja też nie”. Była skłonna innym razem, ale ja jej powiedziałem, że tylko dzisiaj mogę. Odpuściła.

10 i 11. Nie pamiętam już dokładnie mojego otwieracza i reakcji, ale ogólnie coś standardowego.

12. Kawiarnia, jedna laska (rzadka okazja). Wypatrzyłem z ulicy. Wchodzę do kawiarni, ona je kebaba. Ja „Mam ochotę napić się z Tobą kawy. Co polecasz?”. Jej odpowiedź „Nie szukam towarzystwa”. Generalnie mina zlewcza, zero uśmiechu. Ja „Mam tylko 10 minut, napiję się w Twoim towarzystwie i muszę lecieć”, na co ona „Możesz sobie usiąść przy innym stoliku. Są wolne”

13. Ok. 19.30. Sukces:) Wchodzę do kawiarni w galerii handlowej i od razu widzę z daleka dwie interesujące laski. Dość sporo ludzi jest. Zbliżam się do obranego przez nie stolika. Kiedyś by mnie po drodze zjadły nerwy, a teraz zmierzam pewnie przypominając sobie w myślach scenę z filmu „Vicky, Cristina i Barcelona”. Stanąłem przy stoliku i spokojnym głosem „Cześć dziewczyny. Mam ochotę napić się w Waszym towarzystwie kawy. Co polecacie?” One spojrzały się na mnie z uśmiechem i leci ST „Nie bardzo. Plotkujemy właśnie”, ja na to „To Wy sobie plotkujcie dalej, a ja się przysiądę, napiję się kawy i nie będę Wam przeszkadzał”. One wciąż się trochę wzbraniają, a ja w końcu mówię czując dużą szansę, że to nie tylko o kawę chodzi i że mam takie zadanie na dziś i mi bardzo pomogą jak napiję się w ich towarzystwie kawy. Zaczęło może lecieć trochę tłumaczeniem się, postawą needy, ale było warto. Laski te siedziały naprzeciwko siebie na takich podwójnych sofach. Jedna z nich przesunęła się na brzeg i pokazała miłym gestem, żebym siadał. Zajrzałem sobie spokojnie do karty. Momentalnie podchodzi kelnerka i pyta co podać. Widać po niej było, że zauważyła o co chodzi i ewidentnie uśmiechała się z podziwem. To mnie podbudowało. Laski zaczęły mnie pytać, co to za zadanie, skąd jestem. Miały plotkować, a zainteresowały się moją osobą bez reszty:) Na początku rozmowy przedstawiłem się podając obu laskom dłonie. Rozsiadłem się bardzo wygodnie. Całej rozmowy nie pamiętam. Trwało to jakieś pół godziny. Dodam, że przy bliższym poznaniu dowiedziałem się i nawet po twarzach można było to wyczytać, że jedna z nich (ta obok której siedziałem) jest tak pod 40-tkę, a druga bliżej 30-tki. Obie były jednak mocno zainwestowane w siebie, takie bizneswomen. Zakończyło się tak, że to one chciały za moją kawę zapłacić, bo jak stwierdziły sprawiłem im wielką przyjemność. Ogólnie przebieg tej kawy miło mnie zaskoczył. Ta młodsza przyznała mi się nie pytana, że umawia się aktualnie z dwoma facetami i oni oboje o tym wiedzą. Ta druga z kolei, że ma męża i syna, który ma kończy szkołę. Kiedy zapytałem nie dowierzając, powiedziała „Tak mam już syna w Twoim wieku”, na co ja „Ale to ile ten syn ma lat?”, ona, że 19. Ładnie mnie odmłodziła:) Na co ja się zrekompensowałem „Pomyślałbym raczej, że masz syna, który dopiero zaczyna szkołę, a nie kończy”. Podziękowała słodko za szczery komplement. Było kino. Pamiętam jak ta obok, której siedziałem coś zaczęła mówić o sposobie siedzenia, a ja mówię „Usiądź wygodnie”, łapię ją za ramiona i opieram dość wyraziście o oparcie sofy. Laska widać ucieszona moim zabawnym nastrojem. Odpowiedziała, że pewnie głupio wygląda teraz, na co ja tak się przyglądam, śmieję się i mówię „No faktycznie dość śmiesznie wyglądasz”. Z kolei ta młodsza się coraz bardziej mną interesowała, rzucała miękkimi piłkami (długie przenikliwe EC z uśmiechem, namiętne oblizywanie warg, zabawa włosami rozmowy lekko seksualne też były). Trochę teraz żałuję, że nie pokusiłem się o NC. Gdzieś pod koniec rozmowy ta starsza zostawiła nas parę minut samych. Ta młodsza wpadła na kawę z fitnessu i o tym trochę pogadaliśmy wtedy. Pytałem jakie części ciała ocenia u siebie jako seksowne. Chętnie się rozgadała:) Jak wróciła tamta to stwierdziła, że niedługo będzie spadać, na co ja „Daj wcześniej znać jak będziesz lecieć, bo Twoja koleżanka połyka mnie zmysłowym wzrokiem i się jej trochę obawiam”. Ostatecznie sam za jakieś kilka minut powiedziałem, że czas na mnie i wstałem, podając każdej z osobna rękę i dając buziaka. Najlepsze jest to, że ta młodsza gdy się nachyliłem wystawiła nieoczekiwanie w moim kierunku usta, lecz ja niestety sobie trochę później zdałem z tego sprawę i wtedy nakierowałem się na policzek (jednak prawie kącik ust). Widać było, że były trochę zaskoczone, że już idę.

DZIEŃ 17

„Pytamy się atrakcyjnych kobiet o kawę aż do momentu, gdy któraś się zgodzi. Idziemy z nią na kawę, tylko tym razem pokazujemy jej nasze zainteresowanie.”

Start DC – ok. 16.45. Zanim jednak zacząłem otwarcia kawowe, rozkręciłem się w inny sposób. To było jeszcze parę minut przed 16-tą. W galerii, w której zostawiałem torby, zauważyłem atrakcyjną hostessę z jakąś ankietą. Przechodząc do szafek widziałem, że kręci się trochę, ale z nikim nie rozmawia. Wracając ze już pustymi rękami postanowiłem ją „nawrócić” do pracy. Idę już naprzeciwko niej z szerokim uśmiechem zatrzymuję się wprost przed nią i mówię „No dawaj. Jedziesz z tą ankietą”, a ona „A więc zapraszam Pana do wzięcia udziału...”. Ja „Po pierwsze Przemek jestem (podaję rękę, a ona mówi swoje imię), a po drugie chodź usiądziemy sobie”. Ona grzecznie idzie ze mną do stolika, ja się wygodnie rozsiadam, no i ona jedzie z tą ankietą. Ja odpowiadam w ten sposób, że jest dużo śmiechu i pozytywnej energii. Na koniec ankiety ona do mnie „To podaj mi jeszcze swój numer telefonu, to ktoś od nas się z Tobą skontaktuje”. Ja na to „Z reguły to ja biorę numer telefonu”, popatrzyłem się na nią z uśmiechem i dodaję „A nie będziesz do mnie w kółko wydzwaniać?” Ona, że mogę być spokojny. Ja na to „Wiesz co. Podam Ci jednak stacjonarny” i tak też zrobiłem. Rozmawialiśmy tak z 15 minut, później przeszliśmy na luźniejsze tematy. Ja pierwszy skończyłem twierdząc, że muszę lecieć. Fajne kwestie leciały, ale już nie chcę rozmowy przytaczać, chyba że ktoś będzie nalegał.

Chwilę później znowu miałem okazję do rozkręcenia się przed misją. Po drodze do wyjścia napotkałem stoisko o nazwie PerfumBar, gdzie podobno dobierają klientom perfumy. Byłem tym zainteresowany zarówno merytorycznie jak i doradczyniami. Tu było jeszcze więcej śmiechu i mniej więcej tyle samo czasu spędziłem. Okazało się, że one dobierają te perfumy na podstawie kilkunastu pytań typu ABC lub D, które zadają, a potem zaznaczają odpowiedź na ekranie. Były m.in. pytania o ulubiony typ kobiety pod kątem charakteru, wyglądu, koloru włosów itp. Też pominę szczegóły. Nie pamiętam ich już, a tego akurat nie notowałem na bieżąco. Dostałem od lasek fajną pamiątkę, ponieważ po przetworzeniu pojawił się na ekranie jakby opis mojej osoby i preferowane zapachy. Mówię do lasek „Rozumiem, że mogę dostać ten wynik w formie wydruku albo na maila czy coś?”, na co jedna „Nie bardzo, ale koleżanka może ewentualnie zapisać na kartce”, na co ja „A to poproszę”. Tamta biedna spisuje wszystko skrupulatnie, a ja gdy widziałem, że już kończy „Tak naprawdę to żartowałem z tym pisaniem”, a ona „Wiem”. W ogóle na początku wszyscy staliśmy, ale gdy czekałem na wynik to mówię „Nie ma tu czegoś do siedzenia”, a one zdziwione, po czym ja zauważam ich takie wysokie krzesełko z wgłębieniem podsunięte trochę pod ladę, wyciągam i się rozsiadam mówiąc „Ooo. Macie”. Ta druga laska co jakiś czas komentowała to co zapisuje na mój temat „No faktycznie zgadza się”. Dotyczyło to m.in. takich fragmentów jak „Jesteś inteligentny, błyskotliwość to Twoja mocna strona...”, „...przyjemny w rozmowie, masz wyjątkowy dowcip”. Miło było takich opinii posłuchać.

Jedziemy z podejściami. Wszystkie akcje na ulicy/w galerii:

1. „Mam ochotę zaprosić Ciebie na kawę”. Jej odpowiedź „Nie, dziękuję” - oschłe, bez uśmiechu, bez zatrzymania. Aczkolwiek wyczułem, że miałem bardzo słaby IG przy tym podejściu.

2. „Mam ochotę zaprosić Ciebie na kawę. Co polecasz?”. Jej odpowiedź z takim półuśmiechem „Nie poszłabym”, na co ja „Nie znam takiej kawiarni”. Ona „Sowę polecam”. Ja „A jaką kawę byś tam poleciła?”. Ona „Nie pijam kawy”. Ja „Nie pijesz kawy i polecasz?”, na co ona „Mój narzeczony tam pracuje”. Jakieś parę metrów szliśmy w jednym kierunku, potem skręciła na pasy, więc odpuściłem już. Znowu pomyślałem sobie, że dopóki stoi i się wykręca, ew. idziemy w jednym kierunku, to jest sens odbijać, ale iść za nią, gonić – to chyba nie ma sensu.

3. „Mam ochotę zaprosić Ciebie na kawę. Co polecasz?”. Jej odpowiedź „Nie, nie chcę”. Bez uśmiechu. Zauważyłem, że większość lasek, do którym się zbliżam, ma marudne, poważne miny – i to im bardziej się uśmiecham do niej, patrzę pewnie w oczy. Te otwarcia twardo robię, ale siłą rzeczy nabieram niechęci. Przyjmuje trochę ich stan.

4. „Mam ochotę zaprosić Ciebie na kawę. Co polecasz?”. Ona „Nie jestem zainteresowana”. To faktycznie jest trudny ST, zbija z tropu. Ja mimo tej odpowiedzi „A jaką kawiarnię polecasz?”. Ona „Nie jestem z Bydgoszczy”, na co ja „Ja też nie” i dodaję „Chcę się Ciebie coś doradzić. Uważasz, że podejście mężczyzny na ulicy do obcej kobiety to jest akt desperacji czy raczej odwagi?”. Ona od niechcenia „To zależy”, na co ja „Hmm. Od czego?”. Ona stanowczo „Nie mam ochoty na dalszą konwersację”. Odpuściłem. Od początku czułem, że to na siłę idzie, ale walczyłem.

5. „Mam ochotę zaprosić Ciebie na kawę. Co polecasz?”. W końcu pozytywna reakcja tego dnia. W dodatku laska HB9. Ona „Zaskoczona jestem”, po chwili „Nie mogę iść teraz z Tobą, bo zaraz mam Angielski”. Zaczęła też coś mówić, że chętnie innym razem jeśli jest to nam pisane, na co ja z humorem oczywiście „Co Ty od razu z tym pisane? Chcę się napić tylko z Tobą kawy i porozmawiać” Po paru minutach rozmowy powiedziałem, żeby dała mi kontakt, a ona, że nie bardzo. Ja na to „To dostawca pizzy ma Twój numer, a mi go nie dasz?”, na co ona „Dostawca pizzy nie zaprasza mnie na kawę”. Sprytna. Stwierdza jednak zaraz, że wtorek, czwartek o 17.30 tu zawsze jest i możemy iść na kawę, jeśli to nam pisane. No i się zgadaliśmy w konkretnym miejscu na wtorek. Był czwartek tego dnia, gdy ktoś pytał. Wyglądała naprawdę na całkiem zainteresowaną.

6. „Mam ochotę zaprosić Ciebie na kawę. Co polecasz?”, ona „Spieszę się do męża”.

Przed kolejnym podejściem rozmawiałem telefonicznie z wingiem, który równolegle robi DC w innym mieście. Zapytałem jak mu idzie, a on na to, że jest już po tej misji. Trzecia panna mu się zgodziła i właśnie sam jeszcze dopija kawę. Duży pozytyw i wyjebanie od niego biło. Mówił, że zarówno tego dnia jak i poprzedniego praktycznie same pozytywne zlewki. Podniósł mnie jednak na duchu. Poznałmnie już trochę i dziwił się, czemu ja mam słabe reakcje. Po pewnym kątem ten dzień jest decydujący, bo jest ostatnim, kiedy trzeba zrobić więcej niż tylko podejść, pogadać – trzeba domknąć. Widzę podczas rozmowy fajną laskę zmierzającą w moim kierunku. Siódme podejście zrobiłem nie rozłączając się z nim w sposób, który mi polecił. Ja trzymam telefon tak, żeby on słyszał i podchodzę...

7. „Mam ochotę zaprosić Ciebie na kawę. Co polecasz?”. Ona „Spieszę się”, bez uśmiechu, bez zatrzymywania się. Kumpel wszystko słyszał, chwilę pogadaliśmy i się rozłączyłem.

8. Widzą dwie panny jak idą w moją stronę. To było moje pierwsze zaproszenie dwóch lasek na ulicy na kawę. Dziwne posunięcie, ale trzeba spróbować. Tym bardziej, że obie z daleka widzę już z górnej półki (jedna HB8, druga HB9). Zaczynam „Cześć dziewczyny...”. One się śmieją. Okazało się, że jedną z nich już dziś zagadałem. To była ta, która jako jedyna pozytywnie zareagowała. Fuck. Nie wiem czy przychodzić w ten wtorek na to tą kawę, bo mój attract chyba przysiadł. Dlaczego? W zasadzie to mnie obie wyśmiały. Ta moja „Dalej zagadujesz widzę. Coś Ci nie idzie dzisiaj”, na co ja „Mam po prostu dobry dzień i chcę się napić z kimś kawy”. Jej koleżanka na to „Weź sobie lusterko, to będziesz miał towarzystwo”. Nawet się nie zatrzymały, a szły z naprzeciwka, więc trochę za nimi szedłem siłą rzeczy. Dodałem „Na razie” i się odwróciłem. Było już ok. 19-tej, ściemniało się lekko. Ciśnienie się pojawiło. Pomyślałem sobie, że jeżeli nic nie zdziałam do 19.30, to rozruszam się nieco alkoholem i będę na wariata zapraszał na tę kawę, nawet do północy. Za daleko doszedłem, żeby teraz w najważniejszym punkcie paść. Z drugiej strony obiecałem sobie, żeby nie korzystać z alkoholu przez cały DC, nawet sex-directy.

9. Zmodernizowałem trochę otwieracz. „Słuchaj. Mam dziś fajny dzień. Mam ochotę zaprosić Ciebie na kawę”. Jej reakcja pozytywna, ucieszona patrzy mi w oczy, bardzo nieśmiała była, nawet się zastanawiała, ale się jednak odmówiła „Nie wiesz. Chyba nie”.

10. „Słuchaj. Mam dziś fajny dzień. Mam ochotę zaprosić Ciebie na kawę”. Jej odpowiedź „Nie, dziękuję”. Z bliska okazała się starsza (30-40 lat).

11. „Słuchaj. Mam dziś fajny dzień. Mam ochotę zaprosić Ciebie na kawę”. Jej odpowiedź „Spieszę się. Idę na spotkanie”

12. „Słuchaj. Mam dziś fajny dzień. Mam ochotę zaprosić Ciebie na kawę”. Jej odpowiedź „Spieszę się. Jestem już umówiona z kimś pod pomnikiem”. Reakcja jednak bardzo miła.

13. Mniej więcej 19.40. Sukces! Podchodzę do panny (wiek studencki, HB7 może Cool na ulicy i wygłaszam „Słuchaj. Mam dziś fajny dzień. Mam ochotę zaprosić Ciebie na kawę”. Ona nie wie co powiedzieć. Najpierw mi wskazała fajną kawiarnię. Dopytywała się co takiego fajnego się dzisiaj mi przytrafiło, a ja jej mówiłem, że przy kawie jej opowiem. Powiedziałem też, że zajmę jej 15 minut, bo się spieszę. W końcu ją przekonałem i ruszyliśmy razem do wskazanej kawiarni. Po drodze się okazało, że ona też jest związana z Płockiem, czyli moim rodzinnym miastem. Ma tam brata. W kawiarni spędziliśmy jak się okazało ponad godzinę. Postawiłem na szczerość i opowiedziałem jej o kursie, który robię. Oczywiście nie wszystko i pozostawiłem parę otwartych pętli. Potem jakoś rozmowa popłynęła. Kina nie było w kawiarni, bo siedzieliśmy na przeciwko siebie, a fotele jakieś nieprzestawne. Z resztą coś trzeba wybrać – albo kino albo dobry EC. To drugie wyszło wyśmienicie. Potrafiła bardzo długo przytrzymać wzrok, a ja już chyba automatycznie pierwszy nie odpuszczam. Rutyn w zasadzie nie nie stosowałem. Do kontekstu rozmowy przypomniała mi się jednak fajna historia z żabą i skorpionem z Gry. Spodobało jej się. Piszę opis tego ostatniego podejścia z pięciodniowym opóźnieniem, a tego akurat nie bieżąco nie zapisywałem, i wielu fajnych elementów rozmowy nie mogę sobie przypomnieć teraz. Była zaciekawiona tym co mówię, zadawała pytania (zarówno własne jak do tego co opowiadałem), dużo fajnego humoru, śmiechu z obu stron, no i te słynne 'wyplażowane oczka'. Rozmowa w 98% dotyczyła relacji między kobietą a mężczyzną, tematy pocałunków leciały. Mówiłem jakie mam zasady, poglądy, a ona przytakiwała z zafascynowaniem. Do wypowiedzi dodawałem dużo zabarwienia emocjonalnego, dramaturgii. To naprawdę na nie działa, wciąga:) Chociaż zdarzały się i dziwne momenty. Bywało tak, że byłem przekonany, że mówiąc coś wywołam u niej szeroki uśmiech, a mina jej była zwyczajna. I odwrotne sytuacje, czyli gdy najmniej się spodziewając po tak 'zwykłej' wypowiedzi z mojej strony, byłem obdarowywany gorącym uśmiechem. To był kolejny przykład tego, że kobiety są najzwyczajniej inne. Jarają się tym, na co ja zareagowałbym totalnym znudzeniem, czy wręcz pogardą, gdybym był na miejscu takiej kobiety (jednak z męskim myśleniem). Z drugiej strony to co nam wydaje się świetne, oryginalne, niesamowite i mamy przekonanie, że wybijając się z tym ponad resztę, mamy bankowy sukces, wywołuje to u nich znudzenie i brak zainteresowania. Po godzinie z haczykiem, choć tak naprawdę wówczas nie miałem pojęcia, która godzina i nikt z nas nie spoglądał na zegarek, oznajmiłem jej, że bardzo fajnie nam się rozmawia, ale ja się muszę zbierać. Zaakceptowała tą decyzję, zapłaciłem za obie kawy i ruszyliśmy automatycznie do miejsca, w którym się spotkaliśmy. Na koniec powiedziałem coś z w stylu „Mam ochotę podzielić się z Tobą, jak skończę ten niesamowity kurs. Daj mi do siebie numer telefonu”. Czułem, że numer jest pewny i wzięcie będzie formalnością, ale dla pewności jeszcze podkręciłem ją i umotywowałem. Potem dałem jej policzkowego buziaka na pożegnanie i przytuliłem ją. Byłem zaskoczony tym, jak mocno odwzajemniła:) A jeszcze w kawiarni opowiadała jak dla niej bardzo ważna jest strefa, granica prywatna, intymna do obcych osób, jak to nie pozwala się dotykać. Powiedziałem wtedy jej, że strefa intymna (pół metra chyba) to wymysł frustratów, którzy nie potrafili, bali się korzystać z tak normalnej przyjemności jaką daje dotyk. Coś w tym stylu. To tyle ogólnie z tego dnia. Byłem z siebie zadowolony. Wiedziałem, że kroczę wytrwale dobrą drogą. Takie wyrwanie na kawę można właściwie określić jako tzw. Fast Date. Mój pierwszy w życiu:) Zasłużony jak cholera. A co;)

DZIEŃ 18

„Podchodzisz do kobiet mówiąc im, wprost, że Ci się podobają, i chcesz je lepiej poznać. Minimum 30 podejść.”

Tego typu direct nie był mi obcy. Skromne doświadczenie z nim miałem – kilka podejść. Na pewno czymś nowym było dla mnie zrobienie tego bez kropli alkoholu. No cóż. DC przyzwyczaił mnie do łamania kolejnych barier, co nie znaczy, że była to łatwizna. Wystartowałem ok. 17-tej. Przez 15 minut zbierałem się do tego pierwszego, rozpędowego podejścia. Tym bardziej, że tutaj naprawdę laska musi się nam podobać, żeby to miało ręce i nogi. Oczywiście nie mówimy o ograniczaniu się do SHB. Ktoś powie, że to DC, a nie podryw i chodzi o trzaskanie podejść, nie pomijając nawet kaszalotów. Ja wolę się oswajać i skupiać na kobietach, które zwyczajnie mówiąc są atrakcyjne mi się podobają. Wybredny nie jestem, więc źle nie będzie. Gdyby ktoś był ciekawy, to dodam, że w tym ćwiczeniu jak widać jest mowa o 30 podejściach, ale nie ma magicznego ograniczenia dwóch godzin. No to lecimy:

1. Ulica. Ja „Słuchaj. Spodobałaś mi się i mam ochotę Cię poznać”. Ona „Spieszę się na PKS”. Była taka pół na pół zadowolona z mojego wyznania.. W zasadzie nie odmówiła. Ruszyłem wraz z nią w jej kierunku i chwilę pogadaliśmy. Powiedziałem, że chcę, żeby mi perfumy doradziła. Jakoś się jednak nie kleiło, powiedziałem „Miłej podróży” i ruszyłem dalej. Pierwsze koty za płoty.

2. Ulica, opener jak wyżej. Wystraszyła się niesamowicie, gdy ją zatrzymałem. Chyba była w jakimś transie, zamyślona. Ja z uśmiechem, rozbawiony sytuacją mówię „Spokojnie”, a ona „O co chodzi?” Ja powtórzyłem wyżej wymienioną kwestię (w końcu było widać, że nie usłyszała), a ona w odpowiedzi macha rękami i odchodząc mówi „Nie”, na co bezsensownie „Dlaczego nie?”. Ona „Bo za stary jesteś i nie szukam chłopaka”. Nie brzmiało jak ST.

3. Centrum handlowe. Ja „Słuchaj. Spodobałaś mi się i mam ochotę Cię poznać”. Zauważyłem nagle, że ma słuchawki. Zdjęła je, a ja spokojnie powtórzyłem kwestię. W końcu reakcja z miłym uśmiechem i uznaniem za bezpośrednie podejście. Jej odpowiedź „Jestem zajęta” i odchodzi nie czekając na moją ewentualną ripostę.

4. Empik. Ja „Słuchaj. Spodobałaś mi się i mam ochotę Cię poznać”, a ona pogardliwe „Spadaj”. Powiedziała to tak, jakby miała wielkie doświadczenie w zlewaniu. Muszę dodać, że dla mnie wyglądała na SHB. Uśmiech na ryj i lecimy dalej.

5. Galeria. Ja „Słuchaj. Spodobałaś mi się i mam ochotę Cię poznać”. Miła reakcja, uśmiech „Wiesz, umówiona jestem zaraz, ale bardzo mi miło, że podszedłeś”. Zlewka, ale budująca:) Jednak jakieś dziesięć minut później zauważyłem, że chodzi solo po sklepach.

6. Galeria. „Słuchaj. Bardzo mi się spodobało, w jaki sposób się poruszasz. Chcę Cię bliżej poznać”. Ona pół na pół zadowolona „Nie. Przykro mi”. Jako, że wypada coś po otwarciu direct powiedzieć, to bez względu na odpowiedź od razu nawiązuję do wyboru perfum.

7 i 8. „Ja „Słuchaj. Spodobałaś mi się i mam ochotę Cię poznać”. Generalnie zwykłe sukowate zlewki. Nie notowałem.

Przed kolejnym podejściem zadzwoniłem do kumpla, który robi w Toruniu równolegle DC. Tym razem on miał słabszy dzień, to go podbudowałem. Jeszcze raz do niego zadzwoniłem mając już na koncie 22 podejścia. Miał nie tylko wiele mniej podejść, ale też dołek. Dostał smsa motywującego, jak się okazało bardzo skutecznego. Złapał się za jaja i dokończył tę misję. Trochę wybiegłem w przyszłość. Trochę kasy poszło na nasze telefoniczne wymiany spostrzeżeń, wspólne wyciąganie wniosków i pomysły na uzyskanie lepszego efektu, czy w końcu także motywowanie. Mogliby operatorzy zrobić taryfę 'Demonic Confidence'. Dzwoń do wybranych skrzydłowych za darmo hehe.

9. To podejście zrobiłem na łączu telefonicznym i wyszło ostatecznie indirectowo. Zauważyłem dwie laski, z czego jedna HB9 powiedzmy. Zatrzymuję je i mówię „Cześć dziewczyny. Jutro mam niezwykły dzień i chcę sobie kupić wyjątkowe perfumy. Chcę, żebyście mi doradziły zapach”. Już nie pamiętam dokładnie rozmowy, otwieracz przyjęły dość pozytywnie, chwilę się wykręcały, ale poszły ze mną do galerii, do sklepu z perfumami. Na miejscu fajnie się sprawdziłem w roli kierującego sytuacją. HB9 była zaangażowana, a ta druga po prostu stała na uboczu, to ja „A Ty co o tym sądzisz (dając jej papierek z zapachem)”. Byłem z siebie zadowolony, bo laski szły w innym kierunku, mogły się spieszyć, a ja je zaprowadziłem gdzie chciałem. To jest niezwykłe. Myślałem, że na odczepnego coś tam powąchają i szybko walną, że muszą już lecieć. Nic podobnego. Ta ładna sama wybierała męskie perfumy i wąchała. Jak ja coś wąchałem to ona „Pokaż”. Nawet jak już coś wąchała to „A pokaż mi się jeszcze raz ten”. W międzyczasie do akcji weszła ekspedientka. Po jakiś 15 minutach mówię do lasek „Dobra. Dziewczyny. Dzięki za porady. Nie zatrzymuję Was. Możecie już iść”. Podałem każdej rękę i papa. Podkręcony jeszcze trochę się powygłupiałem z ekspedientką. Zarówno ona jak i tamte laski ewidentnie podjarane były na ten sam zapach. Zawsze zaznaczam, że potrzebuję coś na wieczór, jakiś zmysłowy zapach, do uwodzenia. Ja do ekspedientki „To mówi Pani, że ten najlepszy?”. Ona przytakuje, na co ja „Jakoś Pani kolana nie zmiękły po powąchaniu i nie odleciała Pani w ekstazie”. Ona się pozytywnie uśmiecha, widzę, że personel obserwuje co się dzieje. W końcu nie mają takich atrakcji codziennie;) Ekspedientka mówi, że prawie jej się ugięły i dodaje, że spryskuje sobie tym zapachem całe ręce i daje mi do powąchania. Ja biorę jej rękę i obwąchuję śmiało od nadgarstka aż po ramię informując na koniec, że nie wyczuwam. Widzę, że ona trzyma jakiś malutki koszyczek z czymś tam, na co ja z bananem na gębie, zauważając to „Muszę powiedzieć, że dość śmiesznie Pani wygląda z tym koszykiem. Jak na zakupach w supermarkecie”. Ona pozytywnie się ze mną droczy, że to jest mniejszy koszyczek.

10. Wróciłem na ulicę. Ja „Słuchaj. Spodobałaś mi się i mam ochotę Cię poznać”. Miła zlewka. Laska zaniemówiła i szeroki uśmiech, ale się nie zatrzymała właściwie – mimo to patrzyła na mnie cały czas i mówi „Yyyy... spieszę się”.

11. Ulica. Ja „Słuchaj. Spodobałaś mi się i mam ochotę Cię poznać” Jej reakcja „Nie dziękuję”

12. Ulica. Ja „Bardzo mi się spodobałaś w tej sukience. Chcę Cię poznać”. Ona „Przykro mi. Jestem zajęta”. Powiedziane ze zrozumieniem, ale bez zadowolenia. Ja na to „Ja też jestem zajęty”, na co ona nieco ostrzej „Nie. Dziękuję”. Stała na przystanku, to i nie uciekała.

13. Ulica. Ja „Słuchaj. Spodobałaś mi się i mam ochotę Cię poznać”. Jej odpowiedź niewerbalna na nie, to ja dalej jadę, że robię taki kurs psychologiczny i co ona sądzi o mim podejściu, ogólnie o takim bezpośrednim podejściu faceta do kobiety na ulicy itp. i z reguły laski się wkręcają. Ta zaczęła wypytywać w końcu sama odnośnie tego tematu. Wziąłem ja na ławkę i jakieś 15 minut pogadaliśmy, nawet było dobre kino z mojej strony. Stwierdziła, że jestem bardzo pewny siebie. Zabrzmiało szczerze i w pozytywnym wydźwięku. Takie opinie cieszą. W końcu mam odzew, a nie tylko podejrzenia co do poprawy pewności siebie. Było już dobrze po 20-tej. Powiedziałem jej, że o tej porze będzie z czasem coraz ciężej, bo miasto się wyludnia i laski po ciemku bardziej strachliwe na zaczepki. Pocieszyła mnie jednak. Zdałem sobie sprawę, że to piątek i ludzie na imprezy będą powoli walić. Faktycznie frekwencja później podrosła. Po 15 minutach ja się z nią pożegnałem i poszedłem dalej. W sumie taka HB7.

Kolejnym podejść już skrupulatnie nie opisuję. Pominę klasyczne reakcje, odpowiedzi. Z niekonwencjonalnych wspomnę o lasce, którą z daleka zobaczyłem, jak siadała na przystanku tramwajowym. Ja podchodzę „Słuchaj. Spodobało mi się to, w jaki sposób siadałaś na tym przystanku. Chcę Cię poznać”. Już nie pamiętam dokładnie jej reakcji, ale coś w ordzaju pozytywne zlewki ze szczyptą śmiechu. Byłem już w jakimś amoku (fajne uczucie – zlew niemal na wszystko), pogadałem z nią chwilę na luzie o tym podejściu i poleciałem dalej. Była to HB5 max. Z daleka z półmroku ją lepiej oceniłem. Do tego przystanku zbliżały się dwie HB6-7, a ja „Cześć dziewczyny. Podobacie mi się i chcę Was poznać”. Potem trochę gadka z nimi o tym podejściu. To mój pierwszy direct do pary lasek. Już mi było wszystko jedno, co odpowiedzą. Wiem, że przy normalnym podrywie mówić dwóm laskom naraz direct to trochę chore. Chciałem wytrzaskać podejścia do 30 i tyle. Potem poleciałem do galerii, w której zostawiłem tradycyjnie torby. Tam sklepy już nieczynne, bo po 21-szej było, ale hipermarket otwarty i jacyś ludzie się przemieszczali do wyjścia. Potem jak się okazało wyjechałem z directem do matki z córką;) Miałem coraz bardziej wyjebane na otoczenie. Przy samym wyjściu stała całkiem niezła HB8. Ja do niej standardowym directem, a ona, że ucieszona, ale że jest z matką i na nią czeka. Lekko mnie zbiło z tropu, ale zdecydowałem się jeszcze ją pocałować w policzek. Ona ucieszona. No nieźle mnie to nakręciło i tchnęło w jaja. Policzkowe KC w 5 sekund na DayGame to już respekt:) Potem (29 podejście) idąc na sklep widzę stojącą laskę i piszącą chyba smsa. Twarz HB9, figura HB6 max., ale bez namysłu uderzam „Słuchaj. Spodobałaś mi się i mam ochotę Cię poznać”, na co ona oschle „Ale Ty mi się nie podobasz”. Ja z uśmiechem „Ok. Spoko”. Zostało ostatnie podejście. Wszedłem na hipermarket wyłapać coś ekstra. Widzę HB9-10 przy lodówce z mrożonkami. Podchodzę i mówię „Cześć. Chcę żebyś mi złożyła gratulacje” i wyciągam z uśmiechem rękę dodając „Jesteś 30-tą osobą której muszę to powiedzieć... Podobasz mi się i chcę Cię poznać”. Jej reakcja to płytkie, krótkie, lekceważące spojrzenie na mnie i odpowiedź „Szukam ryb”, po czym dalej gapi się w lodówki. Już nie pamiętam dokładnie co mówiłem, ale moja reakcja to coś w rodzaju „Chyba możesz mi pogratulować?” i znowu wyciągam rękę. Ona powoli odchodzi od lodówek i mnie mija, na co ja „Wiesz co. Wredna jesteś”. Ona dumnie i z uśmiechem „Taaak. Jestem bardzo wredna”. Wtedy ja mówię „No to ja Ci w takim razie pogratuluję” i nachylam się, żeby ją pocałować w policzek. Odsunęła się jak poparzona. Ktoś powie, że to głupie było. Byłem już w takim amoku i do tego zmęczony, że to było dokładnie to co chciałem powiedzieć i to co chciałem od tej kobiety. Nawet gdyby ona się mocno zainteresowała moją osobą, to nie wiem czy by mi się chciało ją plażować. Ten kto przechodził DC albo będzie przechodził, to będzie doskonale wiedział co się wtedy czuje. Z jednej strony mogę podejść do absolutnie każdej kobiety i powiedzieć jej, że mi się podoba i chcę ją poznać, być zajebiście przy tym wyluzowany, a z drugiej strony to wysycenie misją sprawia, że nie ma tej uwoenergii, błyskotliwości, prawdziwego zainteresowania.

DZIEŃ 19

„Przez cały dzień. Pytasz się wszystkich kobiet, czy nie chciałyby się z tobą teraz przespać, jeśli powiedzą nie, proponujesz im inny termin.”

No i w końcu nadszedł ten najbardziej spektakularny dzień DC. Dla wielu uczestników dzień sądu. Na początek trochę wstępu. Tym, którzy od razu przeszli do czytania tej misji bez zapoznania się z całością, od razu mówię, że niech żałują. To trochę tak jakbyście chcieli przejść od razu do robienia DC od misji 19-tej. Połamiecie sobie nogi. Upraszczanie i skróty w DC są bez sensu. Pewnie znalazłoby się paru śmiałków na tej stronie, którzy powiedzieliby w tym momencie „Szkoda czasu na ten godziny, poczty, komplementy itp. Wolę od razu przejść do konkretnych zadań. Uwodzenie to kwestia nastawienia się, podejścia, przekonań. Właściwe myślenie, podejście i mogę wszystko. Nawet proponować seks kobietom na ulicy. To tylko słowa”. W najlepszym wypadku skończy się to w ten sposób, że będziecie chodzić co najmniej godzinę, żeby zebrać się w sobie, powiecie to w końcu napotkanej kobiecie w taki sposób, jakbyście chcieli pogłaskać ujadającego na Was psa, dostaniecie zlewkę, po której będzie Wam się ciężko pozbierać do dalszego „ataku” i będzie po zawodach.

Na ten dzień i następny zdecydowałem się m.in. za namową pomysłodawców DC wyjechać do innego miasta. Było mi to na rękę ze względu na współtowarzysza DC, który zdecydował się robić te misje w swoim mieście, czyli Toruniu. Rano wstałem najzwyczajniej jakby czekał mnie normalny kolejny dzień. W końcu już miałem włączony automatyzm, że dziś znowu kolejna misja DC i trzeba po prostu ją wykonać. Ok. Południa wyjechałem do Torunia. Po drodze na rozgrzewkę zagadałem do siedzącej obok laski (HB7-8). W zasadzie już wsiadając zdecydowałem, że koło niej chcę usiąść. Wyglądało trochę podejrzanie, bo w autobusie po przeciwnej stronie było dużo wolnych miejsc podwójnych. Twardo jednak postawiłem na swoim i zapytałem zbliżając się „Wolne?”, a ona, że tak. Usiadłszy od razu wypucowałem się trochę z tego kroku mówiąc do niej z uśmiechem „Po tamtej stronie jest za gorąco” (słońce świeciło). Całej rozmowy nie będę przytaczał, ale było widać jej znaki, chęć rozmowy, może poznania mnie. Wspominałem jej m.in. ogólnikowo, że dziś jest dla mnie dzień szczególny, że wykonuję pewien trening psychologiczny. Opowiadałem o tym wręcz z pasją, dodatkiem emocji, tajemniczości. Podkreślałem przy tym jak ważna jest w nim wytrwałość, systematyczność, odwaga, o tym że daleko już zaszedłem i jest z tego dumny, że poprzeczka zawieszona wysoko, o tym jak ważne jest mieć cel w życiu, przekonania. Już bez tego widziałem, że ona jest zainteresowana. Jak przestawałem coś mówić to pozostawała odwrócona w moja stronę i coś tam mówiła, jakby chciała podtrzymać rozmowę. Zapytałem ją czy zna jakieś tanie hotele w Toruniu, trochę o tym pogadaliśmy, dała mi numer do pewnego atrakcyjnego cenowo lokum. Wszystko jakby przygasło gdy na moje pytanie „Powiedz mi. W jaki sposób się motywujesz? Jakie masz sposoby, żeby nakręcić się do przełamania jakiejś bariery?”, na co ona „Wiesz co. Zadajesz zbyt osobiste pytania. To jest moja prywatna sprawa. Możemy sobie pogadać, ale... (już nie pamiętam co dokładnie powiedziała, ale domyślacie się o co chodzi)”. Ja lekko wytrącony mówię „To zależy moim zdaniem od człowieka i jego otwartości, co jest osobiste a co nie. Nie uważam, żeby moje pytanie naruszało jakoś Twoją intymność”. Co do pierwszej części mojej reakcji to przytaknęła i chwilę niby jeszcze (na inny temat) pogadaliśmy, ale już to był inny styl i inna aura. Po czasie doszedłem do wniosku, że może zbyt logicznie zareagowałem i trzeba było z uśmiechem np. odpowiedzieć „Nie widziałem, że moje pytanie sprawi Ci tyle trudności”. Dodam, że jej reakcja nie wyglądała jak ST.

Z kumplem spotkałem się ok. 14-tej na dworcu. Chwilę później dołączył do nas pewien gość, którego wcześniej widziałem raz w toruńskim klubie i zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Propagator stylu Mysteriego, który zajmuje się rapem, nie ma excusów przed podejściem i ma niesamowitą energię oraz bardzo odważne kwestie nastawione na szczerość, bezpośredniość. Przyjechał zobaczyć, co będziemy wyprawiać. Pamiętam dobitnie scenę jeszcze niedaleko koło dworca. Świetna pogoda, stoimy przy wozie kolegi od DC i dochodzi do nas świadomie, co my dzisiaj będziemy robić, że ten dzień przejdzie do historii. To był mówiąc szczerze taki trochę moment krytyczny. Im dłużej tam staliśmy, tym bardziej łapaliśmy cykora. Kreśliliśmy różne scenariusze, łącznie z tymi, w których kobiety zarówno się zdecydują jak i wtedy kiedy w grę wejdzie reakcja zupełnie odwrotna, czyli oburzenie połączone z rękoczynami bądź wezwaniem policji, straży miejskiej, nagłym pojawieniem się jej chłopaka itp. Na to co prawda trzeba być przygotowanym, ale żeby ta świadomość nas nie zjadła. Zauważyłem też, że kolega (ten o stylu Mysteriego) miał jakby słabszą formę. Po głębszym przemyśleniu na chłodno moje spostrzeżenie się jednak zmieniło. To pokazuje niesamowitą siłę DC. To nie kolega był w słabszej formie, tylko my będąc jeszcze 2-3 miesiące temu daleko za nim, teraz jesteśmy daleko przed nim. Idziemy jak tarany. On to też wyczuł i go to trochę przygasiło. Z całej trójki ja najbardziej nakręcałem i motywowałem, żeby ruszyć dupy i działać. Było już ok. 15-tej, a w opisie misji piszę o spędzeniu co najmniej 8 godzin na tej misji. Nie mówią nic o liczbie podejść do wykonania, tylko o tym, żeby jak najwięcej, najczęściej. Równie dobrze jednak można podchodzić przez 8 godzin po jednej na godzinę i misja niby zaliczona, ale niech każdy sobie odpowie na pytanie, czy to ma sens. Demonikowa 30-tka to też trochę przy mało. Ustaliłem, że musimy wykonać co najmniej 50 podejść. To będzie takie optymalne minimum. I tak też się stało, a skończyliśmy jak łatwo policzyć ok. 23-ciej, po czym udaliśmy się na NG.

Tu Was może zaskoczę, ale tego dnia nie robiłem na bieżąco zapisków, także przytoczę tylko niektóre reakcje, które mi zapadły w pamięci. Ogółem powiem, że reakcje bym podzielił mniej więcej tak, że 70% reakcji było negatywnych, a reszta pozytywne. Nikt nas nie pobił, nikt nas nie zwyzywał. Zaczęliśmy od galerii handlowej. Pierwszy wykonałem podejście, co pewnie nikogo nie zdziwi;) Widzę laskę stojącą koło ławeczki w centrum handlowym „Słuchaj. Bardzo mi się podobasz i chcę się z Tobą dzisiaj kochać”. Jej reakcja to zwykłe „Nie, dziękuję”, na co ja „To w takim razie może jutro?”. Już nie odpowiedziała. Ufff. Ciężar spadł. Kolega to widział i go nakręciło, więc też wykonał swoje pierwsze podejście. Nie pamiętam co dokładnie powiedział i co dostał w odpowiedzi, ale był jej podobny wydźwięk i mina zniesmaczenia u laski. Najostrzejsze reakcje jakie były to „Spadaj”, „Spierdalaj”, „Jesteś pojebany”, ale bez jskiegoś wielkiego szumu to robiły na szczęście i mówiąc szczerze, to kompletnie to po mnie spływało, a nawet wywoływało przyjemny na mojej twarzy uśmiech i ogólnie nastrój. Jak już wspomniałem przyjmowanie zlewek z wyjebaniem opanowałem już chyba do perfekcji. Już zaczęliśmy sobie żartować, że pozytywna reakcja laski nas kompletnie zdezorientuje. Właściwie wartych uwagi akcji było wiele, w tym także indirectowych, ale piszę ten raport ponad tydzień od tamtego pamiętnego dnia. Pamiętam z tej galerii jak kumpel podszedł z sex-directem do laski tam pracującej. Rozdawała ulotki. Na szczęście laska miał dystans, bo zdałem sobie sprawę, że takie „niemoralne” propozycje mogą się szybko rozejść po innych pracownikach albo do ochrony sklepu. Trochę później idąc razem z kumplem widzę, że laska z ulotkami sama do mnie podchodzi i coś oferuje. Przez chwilę myślałem, że to ta sama, bo była bardzo podobna nie tylko ze stroju. Ona coś do mnie mówi, a ja do niej „Czemu patrzysz na mnie takim pożądliwym, zmysłowym wzrokiem? Jakbyś mnie chciała schrupać. To krępujące trochę”. Ona zaczęła się wykręcać, że to nieprawda. Zaczęliśmy z kumplem ciągnąć temat, że takie sygnały widać, że są często podświadomie przez kobiety wysyłane i w zasadzie to nawet to kupiła i zmieszała się:) Pamiętam też akcję jak podchodzę do idącej pasażem dziewczyny (HB9) i mówię „Cześć. Bardzo mnie pociągasz. Mam ochotę uprawiać z Tobą gorący, namiętny seks”, a ona z naprawdę miłym uśmiechem położyła mi rękę na ramię „Dzięki Ci bardzo, ale nie mogę skorzystać”. Jakoś po osiem podejść w tej galerii zrobiliśmy i postanowiliśmy przenieść się do innego centrum handlowego, gdzie mniej więcej drugie tyle zrobiliśmy. Dalej oczywiście zlewki, ale często pozytywne. Potem u kolegów nastąpiła jakaś dezorganizacja. Czułem trochę u kolegi zrezygnowanie. Szczerze mówiąc myślałem nawet o odłączeniu się, ale postawiłem twarde reguły, bo było już grubo po 18-tej, a dopiero ok. 15 podejść na koncie. Powiedziałem, że o 19.15 zaczynamy konkretne działania seryjne. Szacowaliśmy w ogóle, że do 21-szej będziemy podchodzić, bo później to już nie ma za bardzo sensu. Kolega, który nie robił DC odłączył się, a my poszliśmy na ulicę Szeroką i tamtejsze okolice.

No i się zaczęło. Podchodziliśmy do pojedynczych lasek, do dwójek, trójek i nawet większych grup. Stojących, przechodzących, na przystankach, na ławeczkach i wielu innych miejscach. Łapaliśmy z czasem niewyobrażalną energię. Mieliśmy przy tym dużo frajdy, śmiechu. Z czasem widząc zarówno negatywne jak i pozytywne reakcje (odmowne oczywiście) zaczęliśmy ciągnąć rozmowy dłużej poprzez informowanie ofiary, że to jest trening psychologiczny, pytaliśmy jak takie propozycje odbierają, jak nas odebrały. Oczywiście, za wyjątkiem chyba dwóch podejść, podbijaliśmy pojedynczo. Czasem gdzieś się na dłużej rozdzieliśmy, a czasem wyglądało to jak u Mysteriego i Style'a „Ja czy Ty?” i zero excusów. Często też jak widziałem, że kolega jest po otwarciu i prowadzi już rozmowę o wrażeniach z podejścia, to się dołączałem i przestawiałem się, po czym dyskutowaliśmy o tym dalej. Naprawdę zabawnie to wyglądało jak się podchodziło do grupy i „Cześć dziewczyny. Bardzo mi się podobacie. Pociągacie mnie i mam ochotę się z Wami dzisiaj kochać”. W takich sytuacjach miałem m.in. takie odpowiedzi jak „Ale z którą?”, „Dobrego masz lekarza?”, „Dzięki za miłą propozycję, ale nie jesteśmy stąd”. Pamiętam też akcję:

- Ja „Cześć dziewczyny. Bardzo mi się podobacie. Pociągacie mnie i mam ochotę się z Wami dzisiaj kochać”
- Jedna z nich „A masz gumki?”
- Ja „Mam, ale tylko jedną, a wy jesteście trzy”

Inna akcja:

- Ja „Cześć. Spodobałaś mi się i chcę dziś uprawiać z Tobą gorący seks”
- Ona „Też bym bardzo chciała, ale mam męża”

Co ciekawe nie zabrzmiało to jak odpowiedź w zdystansowanym żartobliwym tonie, a prawdziwe ubolewanie na tą niemożnością z jej strony. I te spojrzenie. Zaskoczyła mnie.

Niesamowite było to z jaką lekkością i naturalnością składaliśmy te propozycje. Nieraz gdy patrzyłem na kolegę i słyszałem jego propozycję seksualną, to niemal tarzałem się z tego jak on to zwyczajnie robi. Wygłaszał to tak naturalnie i swobodnie jakby po prostu kupował gazetę w kiosku. Tego się nie da opisać. Ja kilka razy usłyszałem od dziewczyn, że to co zrobiłem, to było według nich często nietaktowne, ale odważne, męskie, pewne siebie. Ani razu nie usłyszałem opinii, że podszedłem wystrachany, nieśmiały czy coś w tym stylu. Sam nie miałem wątpliwości, że biła ode mnie niesamowita pewność siebie, a wymawiając słowa „Gorący..., namiętny seks” robiłem pauzy, mówiłem spokojnie i cały czas patrząc namiętnie lasce w oczy, zwłaszcza akcentując słowo „seks”. To była magia. Często było tak, że laska (laski) reagowały bardzo pozytywnie na podejście, ale ich nastawienie się diametralnie zmieniało, gdy padała seksualna propozycja. Szkoda mi trochę tego było, ale to nie miał być podryw (oczywiście przy okazji czemu nie), tylko kolejna misja DC. Tak więc mając świadomość tego przy następnych i następnych podejściach musiałem świadomie „psuć” być może dobrze zapowiadające się podejście. Powiem Wam szczerze, że rozważałem podczas tej misji alkohol, żeby podkręcić częstotliwość podejść (to było jeszcze przed 19-tą), ale po raz kolejny okazało się, że nie był on potrzebny. W zasadzie czułem od tych podejść takie znieczulenie, jakbym był na jakimś chaju czy pod wpływem alkoholu:) Nie wiem jak dokładnie opisać to uczucie, ale bardzo przyjemne. Na pewno jeszcze wiele wartych uwagi akcji pominąłem, ale jak sobie przypomnę to dopiszę w komentarzach. Zastanawiałem się jak będę się czuł tego dnia na NG. Zmęczenie fizyczne i psychiczne niewątpliwie dawało się we znaki. W pierwszym klubie jeszcze miałem ten stan i działałem, otwierałem, choć bez żadnych domyków. W drugim już energia opadła i laski niemal nachalnie próbujące zwrócić moją uwagę nie siebie nie były w stanie mnie zachęcić, przełamać do podejścia. Tak. Po DC muszę solidnie popracować nad NG.

DZIEŃ 20

„Przechodzisz wszystkie ćwiczenia od pierwszego do 19 jeszcze raz. Za każdym razem zarzucasz sobie odpowiednie afirmacje. Robisz łącznie 3 cykle.”

Zasady tej misji są dość mało klarowne i różnie interpretowane. Postanowiliśmy obrać jakąś własną sensowną interpretację. Po pierwsze robienie niektórych z misji wydaje się bezsensowne. Np. Dzień 11, gdy przez dwie godziny nie zwracamy uwagi na kobiety w miejscu, gdzie jest dużo atrakcyjnych kobiet. Biorąc 3 cykle, mamy 6 godzin. Do tego 6 godzin w klubie striptizerskim, no to już chyba nie muszę mówić, że to bez sensu i łącznie z liczbą podejść ok. 1500 (wszystkie misje podchodzeniowe x 3) po prostu niewykonalne. Postanowiłem, żebyśmy zrobili to tak, jak przyjął ten jeden z absolwentów DC. Misje z tzw. etapu tłumienia pomijamy, zaś z pozostałych robimy po jednym podejściu x 3, czyli łącznie 3 razy pytamy zwyczajnie o godzinę, 3 razy pytamy o godzinę z zegarkiem w ręku itd. W kwestii coffee-directa, zwykłego directa i sex-directa też przyjęliśmy zasadę po 3 podejścia. Łącznie wyszło ok. 40 podejść. Zajęło nam to łącznie jakieś 6-7 godzin. Na ostatnie 3x3 przenieśliśmy się z Torunia do Bydgoszczy, także też skosztowałem sex-directa w swoim obecnym miejscu zamieszkania, przy czym ostatnie sex-podejście zakończyło się chyba najmniej miłą reakcję, która oczywiście i tak mnie nie zgasiła. Jej reakcja to „Spierdalaj. Jesteś chory debilu” i to z taką pogardą, co nawet kolega dosadnie zauważył. Wracając jeszcze do Torunia i nieco ciekawszych sytuacji to pamiętam jak zagadałem do panny w sprawie z „pocztą”, zastosowałem lekkie kino, po czym zbliżył się jej osiłek i bardzo wymownie na mnie spojrzał. Zagadałem też z którąś tam wersją godziny do grupy dziewczyn dziwnie ucieszonych na mój widok, po czym od jednej usłyszałem „To dzisiaj już nie chcesz od nas seksu? Jak tam wczoraj poszło?” Chwilę pogadaliśmy, nawet fajnie i otwarcie, ale nic z tego nie wynikło, bo powiedziałem, że muszę lecieć. Muszę w sobie wyrobić nawyk ubieganie się o numer, bo zapominam o tym, a miałem wrażenie nieraz, że coś bym ugrał w tym temacie. Bardzo miło wspominam ostatnie podejście w Toruniu. Zapytałem SHB o drogę do Mc'a, a ona zaczęła tłumaczyć „Szybko trafisz. Tutaj pójdziesz prosto...”, przy czym wskazując mi kierunek, tak się nachylała, że mi się naprawdę przyjemnie zrobiło i mi stanął i dyskretnie powąchiwałem w tym czasie jej szyję i włosy. Nie odsuwała się. Niby taka mała rzecz, a cieszy.

DZIEŃ 21 – PODSUMOWANIE

„Dzisiaj skupisz się wyłącznie na samym sobie. Może już kupiłeś wiele rożnych produktów, może jeszcze jakieś zakupisz, ale miej świadomość, ze dzisiaj jest ostatni dzień Twojego byłego życia. Zaczniesz rozwijać swój własny styl, i zaczniesz to robić od zastanowienia się, w jakim stopniu zrealizowałeś swój cel opisany w pierwszych misjach. Jeśli twój cel jest już bardzo blisko realizacji, to po prostu wyznacz sobie kolejny, i kontynuuj jego realizację. Zastanów się, jakie jeszcze przeszkody są na twojej drodze, które staraj się wyeliminować. Po tym wszystkim przeczytaj jeszcze raz od samego początku, o twoich przekonaniach na temat kobiet. Zastanów się, jakie przekonania masz teraz. Jak to wszystko zrobisz, zacznij rozwijać swoje własne metody podejść, niezależnie czy to jest typowe i przyjacielskie, czy zabawne, czy jeszcze inne, ważne byś się czuł z tym komfortowo. Za każdym razem, jak będziesz chciał coś dodać do swojej gry, podejdź do kobiet 30 razy. Zrób to dziś, zrób to jutro. Dzisiaj jest dzień, w którym zaczniesz testować nowe rzeczy, które będziesz wprowadzał w życie, będziesz wprowadzał do twojego własnego stylu. I po tym wszystkim, chciałbym ci życzyć bardzo bardzo dużo szczęścia, i pogratulować ukończenia kursu.”

Tego dnia skupiłem się na przemyśleniach i małym świętowaniu ukończonego kursu. Nie wykonywałem podejść, choć niby piszą „Za każdym razem, jak będziesz chciał coś dodać do swojej gry, podejdź do kobiet 30 razy. Zrób to dziś, zrób to jutro.” Uważam, że pojęcie „dziś” ma tutaj charakter symboliczny. Abstrahując od DC to w zasadzie kilka podejść zrobiłem, bo do pewnego kwestionariusza musiałem wypełnić taką zakładkę jak obwód głowy:) Wszedłem do paru sklepów odzieżowych i jak mi się laska podobała to pytałem o centymetr. Jak był to powiedziałem „Mam dla Pani takie małe zadanie. Potrzebuję do kwestionariusza takiego parametru jak obwód głowy”. Nawet nie wiecie jak podczas takiego pomiaru można perfidnie, bez podejrzeń i z najlepszej możliwej perspektywy gapić się na cycki;) Do tego następnego dnia byłem bezproblemowo umówiony na spotkanie z laską od kawy z dnia 17-tego. Przyszła na czas w umówione miejsce i spędziliśmy razem ok. 2 godzin z nieudaną próbą KC (przebieg będzie w oddzielnym wpisie), ale te spotkanie to i tak duży sukces, bo to było moje drugie spotkanie z tą samą laską w życiu. Zawsze kończyło się na spotkaniu startowym, wzięciu numeru i potem wykręty w kwestii umówienia się.

Szczerze uważam, że warto było wziąć udział w DC. Bez wątpienia moja pewność siebie podskoczyła mocno do góry. Uważam, że jest utrwalona w podświadomości, natomiast postrzegam, że nie pozwalam jej często się ujawnić. Przed DC często bazowałem na takiej dość sztucznej pewności siebie (odpowiednia mowa ciała, afirmacje). W tej chwili częściej czuję, że inni mnie odbierają jako bardziej pewnego siebie, nawet gdy ja jakby świadomie tego nie odczuwam. Nie wiem czy dobrze tłumaczę, ale mam nadzieję, że czujecie przekaz. DC dał mi moc, pewność siebie, solidną odporność na zlewki, ale DC za mnie nie podejdzie, nie zagada. I tutaj czeka mnie dalszy rozwój. DC to na pewno ogromny znaczący krok do przodu, ale do stanu „Jestem Bogiem” to mi jeszcze trochę brakuje.Wink Nie powiem też, że osiągnąłem wszystkie swoje cele, założenia, których oczekiwałem po DC. Nie wyzbyłem się choćby wszystkich excusów. Mam blokadę (albo mi się wydaje, że ją mam) przed otwarciem w pełnym autobusie, gdzie uwaga pasażerów zostanie skupiona na moim uwodzeniu. Dlatego sobie stawiam m.in. jako kolejny cel poćwiczyć podryw w środkach komunikacji miejskiej, w takich warunkach jak w DC (na zasadzie ustalonego podejścia/otwieracza, a nie nastawienia na podryw). W zasadzie to wiem w czym tkwi jeszcze problem. Jeśli ustawię się z kimś na DG lub sam założę sobie plan, to mogę zrobić na luzie praktycznie każde podejście. To tak jak ktoś kiedyś fajnie ujął „Nigdy nie wychodziłem na DG, ale za to mnóstwo fajnych lasek poznałem w ciągu dnia”. Czujecie tą różnicę? Uwodzenie przez duże U polega na wykorzystywaniu istniejących sytuacji, które nas zastają, a nie szukaniu ich na siłę. I to jest moje kolejne zadanie do wypracowania. Jest jeszcze jedna rzecz, z której jestem szczerze dumny. Nauczyłem się podchodzić, uwodzić i być pewnym siebie bez używania alkoholu.Smile Nie ukrywam, że przez ostatni tydzień się trochę zapuściłem, choć z drugiej strony chwila przerwy mi się należała od tego masowego podchodzenia. Po podliczeniu wyszło, że w ciągu DC otworzyłem ponad pół tysiąca (głównie atrakcyjnych) kobiet. Ta liczba robi wrażenie. Przynajmniej na mnie. Po takiej dawce zagadanie do obcej kobiety musi stać się siłą rzeczy czymś naturalnym. Teraz czekają mnie niecałe dwa miesiące porządnego szlifowania podrywu i uwodzenia. Pod koniec czerwca zostałem zaproszony na pewien projekt, na którym chcę już tylko dopracować szczegóły mojej gry, pomagać początkującym i świętować osiągnięcie satysfakcjonującego mnie poziomu relacji z kobietami.

pozdro, Przemo

Odpowiedzi

Portret użytkownika salub

Wierzyłem ze przeczytam do

Wierzyłem ze przeczytam do końca, stanąlem na 5 dniu. Moze lepiej by było jakbyś rozłożył ten blog z podziałem na tygodnie.

Portret użytkownika Mysterious

Dłuższego bloga chyba jeszcze

Dłuższego bloga chyba jeszcze tutaj nie było Smile

Portret użytkownika Alejandro

czy tylko ja uwazam, ze ten

czy tylko ja uwazam, ze ten czas byl w duzej mierze zmarnowany?

Portret użytkownika kavi

Ja dotrwałem do końca. Podoba

Ja dotrwałem do końca. Podoba mi się ten wpis. Widzę że wziąłeś się za DC na poważnie. Gratuluję ukończenia.

Przeczytałem całość. Zgłaszam

Przeczytałem całość. Zgłaszam na główną, uwielbiam czytać takie blogi! Gratulacje!

Portret użytkownika dzorcz

ooo stary. Gratulacje, że Ci

ooo stary. Gratulacje, że Ci się udało.

Portret użytkownika skaut

gratuluje wytrwalosci

gratuluje wytrwalosci !!!!
jak tylko mecz sie skonczy to zabieram sie do czytania.
jakie wrazenia kolego ??

Gratuluje ukończenie demonic

Gratuluje ukończenie demonic conficence. Wpis przeczytam jak się nauczę do szkoły

Portret użytkownika Platon

Czytając twój blog odniosłem

Czytając twój blog odniosłem wrażenie jakbyś przekazywał w nim swoje emocje na początku zainteresowanie zaciekawienie lecz w którymś momencie nagle zaczęły napływać negatywne emocje takie zwątpienie w reakcje (te negatywne) kobiet. Na końcu zaś przypływ energii uporanie się z tym "kryzysem" i poczucie że to co zrobiłeś miało wielką wartość.
GRATULUJĘ Smile

w dużej tak, ale nie

w dużej tak, ale nie całkowicie...
za długi blog, przeczytałem wiekszą jego część, ale nie całość, tylko dlatego, że powinienem się uczyć, a kurewsko mi się nie chce.

pozdrawiam z Płocka

Portret użytkownika wdg

Gratuluje Przemo , tamten raz

Gratuluje Przemo , tamten raz choroba ciebie wziela , teraz pokazales charakter i zrobiles to. Ja DC przeszlem od konca marca do pol kwietnia (striptizerska noc odpadla , odmowili mnie w 3 klubach Laughing out loud ).

Ciekawy wypadek z mojego DC:

Po 30 zapytanych o cos dziewczyn , wieczorem dostaje sms "Sorry , ale spieszylam dzis i nie moglam z toba porozmawiac , mozemy drugi raz " . Przypomniec ani jak sie nieudalo jej , kiedys poderwalem ja (dala link na facebook , nie pomoglo) .

DC ekstra rzecz , tylko zauwazyles Przemo , ze po tych setkach kobiet ma sie nieduze zmeczenie do podrywania , potrzeba odetchnac ...

Łoooooł... Na

Łoooooł... Na hardcorze.

Jestem pod wrażeniem, a czytajac już się wczuwałem w swoje podejścia. Z DC ruszam od razu po sesji, po ostatnim egzaminie.

No i Gratuluję Tobie. Widać przegigantyczny progres i zmianę z stanu początkowego do końcowego.

Tylko regularnie rzecz szlifuj, żebyś się nie zapuścił. No i umawiaj się maksymalnie.

Mocna rzecz. Zgłaszam na główną.

Portret użytkownika salub

Dotrwałem do końca.

Dotrwałem do końca. Gratuluje.

Portret użytkownika Hedoniz

Już dawno trafiłem na DC,

Już dawno trafiłem na DC, około rok temu - ale wtedy nie miałem odwagi zacząć, ostatnio coraz częściej zastanawiam się nad rozpoczęciem tego programu...podoba mi się i wiem, że go w końcu zrobię, tylko muszę zabrać się do tego. Gratuluję, jestem pod wielkim wrażeniem Smile

Portret użytkownika skaut

ok rowniez jestem po

ok rowniez jestem po przeczytaniu lektury.
podoba mi sie zajebiscie - takie teksty powinny byc na glownej !!!!
zazdroszcze wytrwalosci !! i szczerze gratuluje - poraz kolejny zreszta.
widzisz, do tej pory malo wiedzialem o DC, a jednak jakos podswiadomie sam realizowalem sobie te misje. np. rozbawila mnie akcja z jedzeniem fasolki. niedawno zaczynajac zmiane mojego dotychczasowego stylu zycia, postanowilem rowniez sprobowac rzeczy ktorych nigdy nie robilem, i wiesz od czego zaczalem ? od zjedzenia pomidora !!!! hehe nigdy tego nie ruszalem, nie moglem nawet na to patrzec ani tymbardziej wachac. fujjj, ale postanowienie to postanowienie. i co sie okazalo wcale nie byl taki zly.....
paru odpowiedzi dzieweczyn/kobiey kompletnie bym sie nie spodziewal: to z goracym seksem na przyklad.
no i zastanawia mnie jaki perfum spodobal sie laskom z misji 18 ?
a tak na koniec w skrocie to kiedys trza sie spotkac. bo widac zes konkretny gosc !!

Jak to jest; z jednej strony

Jak to jest; z jednej strony gracjan pisał, że najlepiej panny poznawać w miejscach publicznych, z drugiej strony; z twojego wpisu wynika, że jest to bardzo trudne i trzeba mieć dużo szczęścia, by coś wyrwać.

Mam wrażenie, że direkt w Polsce jest nie użyteczny, no chyba, że ewidentnie widać, że się lasce podobasz, co jest bardzo rzadkie.

Day Game jest ciężki bo

Day Game jest ciężki bo istnieją ścisłe i sztywne granice społeczne. Musisz pokonać je nie tylko u siebie ale i swojego rozmówcy poprzez komfort.

Portret użytkownika Hedoniz

DG jest fascynujące

DG jest fascynujące Laughing out loud

Portret użytkownika Kratos

Na dzisiejszym rynku można

Na dzisiejszym rynku można znaleźć od groma takich produktów. "Dieta-Cud w 12 dni"; czy "Jak zarobić grube miliony bez ryzyka".

Rzeczywiście, niektórym to się udaje. I dochodzę do wniosku, że jednak to wszystko od indywidualnego podejścia zależy i od tego, co tam w środku sobie postanowimy. Może nawet mała dawka szczęścia odgrywa tu istotną rolę.

Podpisuję się pod słowami Carlo, że "bardziej wierzę w długotrwałą i ciągłą pracę nad sobą z delikatnym dopingiem w formie "lewej strony"".

Czytając bloga również przypomniała mi się historia bordowo-granatowego. Według mnie to lekkie przekroczenie pewnych granic, których przekraczać się nie powinno.

Na zakończenie. Jasne, czasem uda się poderwać pannę. Ale uważam, że to nie zbyt owocna "strategia", jeśli tak to nazwać można.

Pogratulować mogę twórcy DC niezłego narzędzia biznesowego.

Swoją drogą, dobra robota z opiniami anglojęzycznych forumowiczów. Ale jak wiadomo, wszystko ma swoich zwolenników i przeciwników.

Portret użytkownika Admin

Nie musisz za to płacić -

Nie musisz za to płacić - zasady masz podane we wpisie za darmo.

Abstrahując od DC uważam że każdy program rozwoju jest dobry jeśli zmusza do działania. Ten też.

Granice, których się nie przekracza... Zaproponowanie sexu lasce na ulicy jest taką granicą? Panowie, wyluzujcie!

W tego typu misjach chodzi właśnie o to żeby nauczyć swoje ego że Ty tu rządzisz. By zbudować pewność siebie i zniszczyć całkowicie strach.

Przemo zbudował zajebisty fundament i bardzo mu kibicuję!

Portret użytkownika Prefekt

ułaaa propsy propsy propsy ;D

ułaaa propsy propsy propsy ;D DC widzę świetna sprawa chociaż mega trudna, może i ja po maturze ogarnę to bo ostatnio coś mnie dopadają excusy Wink

Portret użytkownika Sagułaro

Nie wiem, jak taka fala

Nie wiem, jak taka fala negatywnych reakcji ma pewność siebie zbudować w jednostce, ale psychologiem nie jestem, więc się nie będę wypowiadał. Tak czy inaczej gratuluje osiągnięcia swojego celu

Carlo Moze sie i nie znam,

Carlo
Moze sie i nie znam, ale komercyjny to teraz juz raczej nie jest, skoro mozna go latwo wygooglowac. Chyba, ze masz wciaz na mysli reklamy Smile.
Majac niska pewnosc siebie boimy sie wielu rzeczy robic z tego wzgledu wlasnie, a DC ma to miedzy innymi w nas przelamac, co przeradza sie jak na moje na wieksza pewnosc siebie. Ale co ja tam wiem ;p

Dobry wpis, na pewno motywuje tych, ktorzy maja zamiar lub sa w trakcie robienia go ;>

Portret użytkownika Gongo

Genialny Wpis ! Uważam, że

Genialny Wpis !

Uważam, że każdy z użytkowników strony powinien przejść podobny test. To naprawdę pomaga. Mówicie o granicach. Podryw przełamuje granice. Proponując seks kobiecie spotkanej na ulicy znacznie zmniejszycie zjawisko excusów podczas bardziej rutynowych pytań. Po otwarciu takiej liczby kobiet, podejście do kobiety będzie czymś naturalnym. Myślę, że głównie po to został stworzony ten system. Będziecie wyluzowani, nie będzie lęku, obawy itd. Wykluczając to skupicie się na ważniejszych rzeczach jak budowanie komfortu i stworzeniu więzi co pozwoli uzyskać lepsze efekty.

Pozdrawiam

Szacun

Szacun Smile

Portret użytkownika kroma

ciekawy system, mam tylko

ciekawy system, mam tylko jedno pytanie - czy kazda misje potrzebujemy zrobic dzien po dniu, czy mozna je robic z przerwami?

Portret użytkownika Sofokles

Masz jaja chłopie. Swoją

Masz jaja chłopie. Swoją drogą to czemu zdecydowałeś się na DC? Oczywista chęc zobycia tytułowej pewności siebie to wiadomy argument ale czy nie słyszałeś negatywnych opinii o tym treningu?

Ja uważam, że ma to sens ale nie w Polsce, tutaj kobiety są inne i osobiście wolałbym przejść taki "spolszczony" DC, mam przez to na myśli test autorstwa jakiegoś polskiego uwodziciela np. adepta bądź merlina.

Mogę dać proste porównanie. Czytając "The Game" Style'a poprostu czułem, że to jest Ameryka.

A czytając "Tajemnice Największych Uwodzicieli" czułem, że to Polska.

Mam nadzieję, że zrozumieliście o co mi chozi, bo po przeczytaniu blogu i komentarzy mam przeciąg w głowie i sam już siebie nie rozumiem, pozdrawiam Wink

Portret użytkownika Sofokles

<-------

<-------

WIELKI SZACUNEK! WOW!

WIELKI SZACUNEK! WOW!

Co do negatywnych opinii. Jak

Co do negatywnych opinii. Jak wszystko i tutaj są dwie strony medalu.

Owszem dla cześci kobiet na pewno nie bedzieto przyjemne zjawisko (dzień 19), gdy obcy facet po prostu zaproponuje seks. Z drugiej strony Przemo w wiekszosci przypadkó wyjaśniał dziewczynom, że to program i ma takie zadanie. Wiec tez pewnego rodzaju moralne usprawiedliwienie.

Z drugiej strony - po 30 podejściach i propozycjach seksu, gdy trafi w klubie na dziewczynę chętną nowych wrażeń to nie bedzie tremy przed powiedzeniem - :chodź do mnie, wypijemy szampana i bedziemy sie kochać", która to mogłaby sie pojawć u człowieka, który nigdy wcześniej tak nie pwoiedział. Sama myśl "ale jak to zabrzmi?!" jest juz wyeliminowana.

No i teraz każdy sam podejmuje decyzję. Komfort kobiet i zachowanie norm społecznych, czy egoizm i "ad majorem".