Na wstępie zaznaczam, że na tytułowe pytanie nie znam odpowiedzi.
Tekst nie jest pisany ku pokrzepieniu serc, poprostu zwykła refleksja autora, uporządkowanie myśli, brak tu wartości merytorycznej
Chcę do tego wrócić za jakiś czas i przekonać się czy znam już odpowiedź, tyle.
Miłej lektury
-----------------------------
Rok na podrywaj.org, lewa strona na pamięć, większość blogów z głownej i czasem lektura forum, książki o uwodzeniu. Każda nowonabyta wiedza stosowana w praktyce. To musiało przynieść efekty.
Dzięki temu jestem teraz z moją panienką już ponad pół roku, dla nas obojga jest to najdłuższy związek, bardzo udany zarówno dla mnie jak i dla niej. Czuję, że ona naprawde coś do mnie czuje. Laska ponadprzeciętnie ogarnięta, szalenie ambitna.
Odbijałem każdy jej test. Powiedziałem o zasadach kiedy nasze spotkania zaczęły przybierać formę chodzenia ze sobą: szczerość, zaufanie, szacunek; powiedziałem, że "kocham" powiem dopiero przed ołtarzem. Powiedziałem, że nigdy nie wracam do byłych.
Kiedy ona mówi o przyszłości (wybiega myślami do przodu o jakieś 2-3 miesiące) to zawsze mówię, żeby lepiej nic nie planować, bo różnie może być. Ona to akceptuje. Sama nie mówi mi, że mnie kocha ale często słyszę jak bardzo mnie uwielbia (zdarza się, że też jej to powiem), ostatnio usłyszałem "jesteś dla mnie najważniejszy". Kiedy pyta "tęskniłeś?" zawsze odpowiadam przecząco, mimo to i tak dalej pyta.
Po co taki wstęp? Zaznacząjąc brak deklaracji z mojej strony chciałem uniknąć bycia kojarzonym z postacią Ryśka z blogu użytkownika Maleone.
Dlaczego piszę to wszystko? Co się zmieniło?
Kiedy do niej podchodziłem to naprawdę uważałem ją za shb, teraz dałbym jej hb8. Mam potrzebę zdobywania innych kobiet, a nie chce jej krzywdzić, zbyt dużo znam pięknych kobiet na które mam ogromną ochotę, kiedy widze jak się łaszą, uśmiechają, jak kuszą..
Mówiąc wprost: nie chcę skończyć jak Rysiek pua i zastanawiam się jak tego uniknąć, w którym momencie zakończyć związek, żeby jej nie skrzywdzić.
Poprostu nagle chłód, a przy pytaniu co się dzieje powiedzieć "to chyba nie jest to"?
Zostawić ją teraz? Im szybciej tym lepiej dla niej i dla mnie?
Powoli odsuwać ją od siebie? Przecież to tylko jeszcze bardziej ją nakręci..
Zacząć popełniać błędy? Pokazać chorą zazdrość, zakazać wychodzić z domu? Ale ona przecież to zrobi..
Wykorzystać jakiś jej błąd i to skończyć, a potem być błaganym o jeszcze jedną szansę, chociaż mówiłem, że nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki?
Zapewnić, że zawsze będzie mogła liczyć na moje wsparcie i pomoc jako kogo, przyjaciela?
Zadzwonić, porozmawiać, napisać list?
Powiedzieć że udawałem wszystkie orgazmy?
No kurwa..
Ogólnie rzecz biorąc oboje jesteśmy w klasach maturalnych (na szczęście chodzimy do innych szkół)
Po maturze zamierzam poprostu się dobrze bawić (nie chcę być w związku), a nie chcę skrzywdzić swojej kobietki.
Niestety nie wiem jak tego uniknąć, bo wiem, że już nigdy nie pozna kogoś takiego jak ja (większość osób z jej okolicy i środowiska to dno), nie chcę siebie tutaj wcale kreować na pua, uwodziciela czy cokolwiek innego, poprostu zastosowałem się do wskazówek ze społeczności i zdobyłem ją unikając błędów.
Zarzucone kotwice, modulacja głosu, atawistyczne gesty, mowa ciała, dużo seksu, nawet w czasie okresu, częściej z jej inicjatywy.. Pozbyłem się każdej możliwej bariery w jej mózgu, jestem dla niej całym światem, nie wiem gdzie byłaby gdybym nie pojawił się w jej życiu, zdarza się, że przejmuje moją filozofię, używa takich samych słów.. To wszystko przemawia samo za siebie.
Zainspirowany słowami "kochaj kobiety, nigdy nie krzywdź" zależy mi na tym, żeby zostawić ją w lepszym stanie niż kiedy ją poznałem.