Hmm, jeśli chodzi o mój Sylwester, to spędziłem go w gdańskim klubie. Oczywiście swoim zwyczajem powinienem opisać Wam całość przebiegu moich miłosnych podbojów, ale... no cóż, podbiło się do co najmniej kilku lasek i nie wszystkie byłem w stanie zapamiętać. Klub opuściłem co prawda bez żadnego nowego numeru telefonu, a w podrywach na ogół stosowałem raczej standardowe zagrywki (ale nie frajerskie, a przynajmniej mam taką nadzieję), ale nie o to mi tak naprawdę chodziło. To był mój pierwszy Sylwester spędzony poza domem. Ja nie mam żadnego doświadczenia, jeśli chodzi o tego typu imprezy, a na domiar złego jeszcze się kumple wyłamali. Na początku stałem więc tylko pod ścianą, żłopiąc piwo, od czasu do czasu (ale to już przez całą noc) wypalając fajkę. Tak sobie swoją drogą myślę, że chyba większego smoka ode mnie na tej imprezie nie było (a ja, kuźwa, nawet nałogowcem nie jestem!). No, ale to tytułem dygresji. W każdym razie - laski oczywiście zajebiste, w krótkich kieckach i w ogóle.