Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Trudny proces deaspołecznizacji

Portret użytkownika glinx11

Jak odróżnić miłość od przyjaźni? Obydwa zjawiska związane są przecież fundamentalnie z relacjami między osobnikami homo sapiens, które na przestrzeni wieków łączyły ludzi we wspólnoty i klany. Najprostszą różnicę można podać prostym twierdzeniem: "w miłości się kocha, w przyjaźni się lubi". To jednak trochę zbyt duże uproszczenie. Tym bardziej, że wielu nie odróżnia pojęcia przyjaciela od dobrego znajomego. Mówiąc w skrócie, przyjaciel to ktoś, kogo tak naprawdę kochamy, a nie tylko lubimy, jak znajomego (dobrego, należy dodać, bo znajomi są różni). Kochamy miłością nie cielesną, ale taką, która każe nam zwracać się do niego o pomoc w ciężkich chwilach i pomagać, gdy jemu się takowa przydarzy. Za przyjaciela winniśmy gotowi być oddać wszystko, z życiem łącznie, przy jednoczesnej pewności, że on dla nas uczyniłby to samo.

Czym jest w takim razie miłość? Mówię to o miłości romantycznej, a nie o rodzicielskiej, którą właściwie bardziej sklasyfikowałbym jako swoistą formę przyjaźni. Kochankowie chcą się dotykać, to nie ulega wątpliwości, nie czują przed sobą wstydu, gdy są nadzy, nie krępują się mówić sobie rzeczy rodem z najbardziej kiczowatego kina Bollywood - i, co ważniejsze, na chwilę obecną wierzą w to co mówią. Poza tym jest podobnie: wspierają się wzajemnie i, przynajmniej w teorii, są wobec siebie szczerzy. Miłość to jednak sprawa dla dwojga i nie ma w niej, w przeciwieństwie do przyjaźni, miejsca na trzecią osobę. Z tego też względu uczucie rzekomo silniejsze od przyjaźni rozpada się zdecydowanie łatwiej i częściej niż ona.

Niezależnie jak na to patrzeć, wniosek jest jeden: miłość i przyjaźń, mimo wszystkich różnic, opierają się na podobnej zasadzie: skupiają w sobie osoby, które z jakichś względów przypadły sobie do gustu, później wytwarza się między nimi potężna więź. Niezmienna jest też żelazna zasada pierwszego wrażenia - nie pokażesz się od razu z dobrej strony, jesteś właściwie skreślony i ciężko to później naprawić. Można chyba z czystym sumieniem rzec, że przypadki ludzi otoczonych kręgiem przyjaciół, a zarazem niepotrafiący znaleźć sobie dziewczyny, a także vice versa, należą do rzadkości. Zdecydowanie najczęściej spotykamy się z samotnikami, którzy nie posiadają ani jednego, ani drugiego.

Samotnik to pojęcie nacechowane negatywnie. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro człowiek jest istotą społeczną, która jest skazana na życie wśród innych. Można pędzić żywot na uboczu, jako ta samotna wysepka na środku Pacyfiku, jednak w ten sposób skazuje się na zapomnienie i niepozostawienie po sobie żadnego śladu, w tym tego najcenniejszego - materiału genetycznego. Nie wszyscy jednak myślą w ten sposób i te osoby należy również zrozumieć, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Znacznie liczniejsi są jednak samotnicy z przymusu. Ludzie, którzy chcą pasować do reszty, mieć przyjaciół i dziewczynę, ale z jakichś przyczyn nie potrafią tego osiągnąć. Jednym z nich jestem ja.

Można by stwierdzić, że piszę to po to, by się jakoś przed Wami usprawiedliwić, może wziąć Was na litość. Ale nie, nie jest to moim zamiarem. Już zdążyłem się przekonać, że przez internet każdy jest tak naprawdę anonimowy. Moje komentarze czy artykuły zdobyły sobie już trochę uznania, co potwierdza tylko moją teorię: że w realu nie ma wielkiego znaczenia to, co mówisz, ale kim jesteś. Jeżeli frajer, taki jak ja, opowiada gdzieś jakiś dowcip, nikt się z niego nie śmieje (pomijając śmiech szyderczy z mojej głupoty), ale dajcie mi tylko tu jednego z moich popularnych kolegów! Wsadźcie w jego usta ten sam tekst i... normalnie ludziom zaraz brzuchy ze śmiechu popękają!

Można się sfrustrować, co? Oj, sfrustrowany samotnik to straszny widok. Pewnie niektórym z Was wyda się to znajome: faszystowski gniew, nienawiść do siebie, innych czy Boga, bezsilny płacz, myśli samobójcze... Osobiście z największym niepokojem wspominam to, co stanęło mi przed oczami parę tygodni temu: przychodzę na uczelnię, wyjmuję z plecaka broń i z satysfakcją walę na oślep do wszystkiego co się rusza, zanim w końcu ktoś zdoła mnie obezwładnić. Nie, nie chodzi tu o chęć zemsty czy czegoś. Nie, raczej po prostu, by zostało się zauważonym. Zauważonym i - to ważne - niewyśmianym. No bo kto będzie się śmiać z masakry?

Nie mówię, że naprawdę chciałbym to zrobić. Nie, nie zależy mi na krzywdzeniu innych. Ale... i tu pojawia się jeden z dwóch moich zasadniczych problemów: na innych w ogóle mi nie zależy. Smutna prawda: nie umiem kochać ani nawet specjalnie lubić, niezależnie od tego, jak patetycznie to brzmi. Nigdy nie kochałem nawet własnej matki, o innych członkach rodziny czy jakichkolwiek przyjaciołach i dziewczynach, których nigdy nie posiadałem, nie wspominając. Zawsze byłem zapatrzony tylko w siebie i nigdy nie potrafiłem zdobyć się na współczucie wobec drugiego człowieka. Jeżeli już wykonuję jakiś dobry uczynek, robię to tylko dla podwyższenia swojej pozycji, tudzież własnej satysfakcji, przy czym samopoczucie osoby, której pomogłem, ani mnie ziębi, ani grzeje. O ile się orientuję, normalni ludzie szybko wykształcają w sobie zdolność empatii. Mnie tej umiejętności brakuje, choć nie przeczę, bardzo bym chciał ją posiąść. Ale póki co... nic dziwnego, że nikt nie chce mnie pokochać czy nawet polubić. Po co, skoro i tak, wbrew najszczerszym chęciom, nie byłbym w stanie tego odwzajemnić? No, może czynami albo słowami. Ale nigdy autentycznie nikogo mi nie brakuje, za nikim nie tęsknię ani nie płaczę, gdy umierają.

Wspominałem o dwóch zasadniczych problemach. Drugi to to, że nie lubię rozmawiać z ludźmi. Nie lubię, gdyż po prostu nie umiem. Niby uchodzę za inteligentnego (choć aż tak często tego nie słyszę), a jednak jak tylko wsiadam do pociągu razem ze znajomym, od razu dopada mnie stres. Jeżeli już wymieniliśmy podstawowe informacje odnośnie szkoły i pogody, zapada absolutna cisza. Po prostu: zwyczajnie nie wiem o czym gadać. Pewnie jest to powiązane ze wspomnianą obojętnością na innych. Sam lubię o sobie mówić, ale ciężko mi pytać innych o samopoczucie, gdy absolutnie mnie to nie obchodzi. A jeżeli znajomych jest dwóch, mnie pozostaje właściwie tylko bierne słuchanie ich rozmowy. Nie potrafię się nadziwić, jak inni potrafią trajkotać ze sobą godzinami i rozstają się z prawdziwym żalem, bo jeszcze mają sobie tyle do opowiedzenia. Pustka w głowie powoduje stres, choć może to nawet lepiej - wyluzowany mam tendencję do wspominania anegdot, które, jak powiedziałem, mają jedną szansę na milion wywołać inną kategorię uśmiechu niż szyderczy. To już lepiej siedzieć cicho.

Ale to nie wszystko. Nie potrafię się bowiem oprzeć wrażeniu, że większość ludzi traktuje mnie obcesowo jeszcze zanim na dobre się odezwę. Tak jakbym wydzielał jakieś bliżej nieokreślone fluidy. Nie sądzę, by kwestią był wygląd, bo, choćbym nie wiem jak się starał, nie wmówię sobie, że jestem brzydszy niż reszta. Powiecie, że to dlatego, że jestem spięty i ponury. Otóż... wcale tak nie jest. Wprost przeciwnie: uśmiecham się i staram się wyglądać na w miarę wyluzowanego. Wszystko na nic, a czasem odnoszę wrażenie, że przez mój uśmiech - zwykły, serdeczny, w żadnym stopniu niewyzywający - ludzie nie lubią mnie jeszcze bardziej.

Można się wkurzyć, nie?

Choć ja nie mam do nikogo pretensji. Może kiedyś, ale teraz już nie. Dlaczego? No bo dziesiątki ludzi nie mogą się mylić. I skoro nie przepadają za moim towarzystwem, musi stać za tym jakiś powód. Problem tkwi w tym, że nie mam zielonego pojęcia, jak temu zaradzić. Kiedy w sierpniu zeszłego roku podejmowałem decyzję o zmianie swojego podejścia do otoczenia, byłem pewien, że odniosę łatwy sukces. W końcu wchodziłem w grono zupełnie obcych sobie osób, które mnie nie znały i nie wiedziały, jak bardzo aspołecznym dziwakiem byłem przez ostatnie lata. Ale już wiedzą. Już zepsułem sobie u nich opinię, z tym że tym razem za cholerę nie wiem, co za to odpowiada. A opinię trudno zmienić, zwłaszcza gdy brak ku temu chęci ze strony innych. Bo nie wiem, czy ludzie mnie otaczający chcą mnie polubić. Być może, ale nie mam pewności. A może po prostu wcale im na tym nie zależy, bo wiedzą, że nic im jako przyjaciel nie zaoferuję? Pewnie jest im dobrze w swoim gronie i niepotrzebna im kolejna gęba do napojenia piwem przy wspólnych wypadach.

Psycholog zapewne zasugerowałby mi, żebym po prostu na ten temat z nimi porozmawiał. I być może właśnie tak powinienem zrobić. Z tym że co to da? Raczej wątpię, bym usłyszał szczerą opinię na temat tego, co tak ich we mnie odrzuca. Prędzej "wydaje ci się". Może i mi się wydaje. Ale... nie wydaje mi się. No i jeszcze inny problem: kto chce się przyjaźnić z płaczliwą ofiarą, która musi zabiegać o to, by ją zaakceptowali i - witaj, paradoksie - sama nie ma żadnych przyjaciół? Nie jesteś lubiany, nie polubią cię; nie lubią cię, nie będziesz lubiany - ot błędne koło, z którego na razie nie znalazłem wyjścia.

Zapytacie co to ma do rzeczy, czyli kontaktów z dziewczynami. Odpowiem: wszystko. Kolejne niepowodzenia uświadomiły mi jedno: jak mam znaleźć sobie laskę, skoro nikt nie ma ochoty mnie bliżej poznać, nawet w celach nawiązania zwykłej przyjaźni? Czy nie powinienem się najpierw skupić na zwiększeniu swojej popularności jako tego, z którym warto wypić czy coś, bo zawsze powie coś ciekawego czy śmiesznego?

Bardzo mi z tym ostatnio ciężko, do niedawna nie myślałem, że kiedykolwiek będę się czuł tak podle jak teraz. No bo... co to za człowiek, którego nikt nie lubi? Kiedy parę dni temu wyszło na jaw, że nie miałem osiemnastki, usłyszałem od koleżanki słowa, które aż ociekały od bolesnej prawdy: "Jesteś upośledzony towarzysko". Ale ja to wiem! Wiem! I zrobiłbym wszystko, żeby to zmienić - ale nie wiem jak. Dostajemy to, na co zasługujemy, więc na swój obecny los widać też zasłużyłem. Z jednego jestem dumny: że sobie to uświadomiłem i nie zrzucam na innych winy za swoje klęski. Późno, to prawda, ale lepiej tak niż wcale.

Przepraszam, że taki długi ten wpis i gratuluję tym, którzy dotarli aż tutaj. Nie miałem na celu się wyżalić, tylko raczej uświadomić tych, którzy mogą przeżywać to samo, że nie są jedyni. A także oznajmić, że zaliczenie laski przestało być dla mnie absolutnym priorytetem - to się w końcu i tak uda, skoro z pocałunkiem się udało. Teraz chcę po prostu zrobić to, co każdemu normalnemu człowiekowi przychodzi bez trudu - znaleźć przyjaciół. I wierzę, że jeżeli mi się to uda, znalezienie dziewczyny przyjdzie już o wiele łatwiej.

A jeżeli się nie uda... to umrę w samotności z przekonaniem, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy, żeby stało się inaczej. Ale życie to nie Hollywood ani film "The Secret". Tu nie zawsze jest happy end. Czasem człowiek po prostu musi przegrać, żeby inny mógł wygrać.

Pozdrawiam.

Odpowiedzi

Portret użytkownika Książe Pomorski

O glinx coś napisał długiego,

O glinx coś napisał długiego, zaraz zaraz będę czytał. Juz czuję, że będzie dobre ...

Portret użytkownika glinx11

thx, to mile, tylko zebys sie

thx, to mile, tylko zebys sie nie rozczarowal, bo to bardziej o mnie osobiscie Wink

Bardzo fajny i osobisty wpis.

Bardzo fajny i osobisty wpis. Myślę, że jestem podobnym człowiekiem do Ciebie. Mimo, że mam paru bliskich przyjaciół nie jestem szczęśliwy i mam bardzo duże kłopoty z nawiązywaniem nowych znajomości. Uważam, że nasze życie jest za nudne.. Próbuje z tym "walczyć". Dziewczyny również nie mam..

Portret użytkownika nikt1992

super wpis .!!

super wpis .!!

tak na mój łeb:P broń Boże

tak na mój łeb:P broń Boże nie właź nikomu w dupe i nie szukaj przyjaźni na siłę, zacznij chodzić w miejsca gdzie możesz spotkać i poznać wielu nowych ludzi.

Portret użytkownika Książe Pomorski

Ja laskę zaliczyłem i mam

Ja laskę zaliczyłem i mam miesiąc przejebany. Jeśli nie jesteś ze sobą szczęśliwy żadna laska nie da Ci szczęścia. To niestety prawda jest ... .

 
Naprawde fajny wpis, dobrze jest poczytać, ze są ludzie gorsi niż ja.
Od razu lepiej się poczułem, ale patologia heheh. Nikt go nie lubi.
Zebrałem już przy kompie całą rodzinę. Ale ubaw, brat, aż się usmarkał :) ze śmichu. Ja pitole, bo ja tyż.

Ps. Co mam Ci poradzić, skora sam siebie skreślasz.
Ty myślisz, że wszyscy mają tak rożowo, tylko Ty nie.
(to jest egoizm mistrzu Smile)
Ja na swoich studiach, też mam ciężko z uchwyceniem tematu.

Naprawdę fajnie piszesz. Masz talent zjebie Smile.

Ja jak ludzie mają na mnie wyjebkę i nie są to moi przełożeni to mam to w dupie i idę dalej. Jak by laska rzuciła mi nega, że jestem aspołeczny, to ja bym to chamsko odbił, mówiąc, że mi koledzy opowiadali, że ty jesteś bardzo społeczna. Smile
Ogólnie ostatnio stałem się chamski do lasek, które walą mi negiem.
Odpowiadam, że mam to w dupie, bo mam.
Lub mówię, że za nim będzie czegoś wymagać, to niech się przejrzy w lustrze.
Laski się do mnie nie odzywają, ale i tak by się nie odzywały, gdybym był miły.

Naprawdę dobry blog. Daję 10.
Szacun glinix11. 

Portret użytkownika Neofita

"Naprawde fajny wpis, dobrze

"Naprawde fajny wpis, dobrze jest poczytać, ze są ludzie gorsi niż ja.
Od razu lepiej się poczułem, ale patologia heheh."- ahhahah, tak to jest, że człowieka cieszy jak ktoś ma gorzej niż on...

Portret użytkownika skaut

hehehehe padlem..

hehehehe padlem..

Cześć. Jestem tutaj nowy ale

Cześć. Jestem tutaj nowy ale coś Ci napisze doslownie krótko a wnioski sam wyciąg.
To co w czlowieku siedzi w jego wnętrzu to i odbierane jest na zewnątrz.
Ile zlego dajesz innym tyle samo inni dają zlego Tobie.
Ile dobra dajesz innym to conajmniej tyle samo dobra inni dadzą Tobie.
Jeżeli robisz to co do tej pory, otrzymasz to co do tej pory.

A czym jest prawdziwa milość ? Teraz chyba wiem. Milość to wolność. Natomiast powinniśmy umieć odróżniać milość od zakochania, tak samo jak bycie pewnym siebie a bycie cwaniakiem, bycie samym a bycie samotnym itd. 
Pozdrawiam

Portret użytkownika Hooner

Stary, nie załamuj się.

Stary, nie załamuj się. Jeszcze tysiąc razy się zmienisz w życiu. Zobaczysz! Przeczytasz kiedyś swoje wpisy to się za głowę chwycisz Wink

Portret użytkownika pentis

Glinx11, jak sam napisałeś

Glinx11, jak sam napisałeś studiujesz, zakładam że dziennie, a powiedz Ty mi, czy pracujesz gdzieś?

Jeśli nie, to zatrudnij się w jakimś dużym centrum handlowym, albo w pubie/restauracji.

Pozwoli Ci to na częsty kontakt z różnymi ludźmi, będziesz miał ogromną możliwość poznania wielu osób, innej rady nie widzę.

Portret użytkownika glinx11

studiuje dziennie, a

studiuje dziennie, a pracuje... wlasnie w centrum, bo rozdaje ulotki ;/

Portret użytkownika pentis

To postaraj się zmienić pracę

To postaraj się zmienić pracę na jakiś sklep/pub/restauracje. Będziesz zmuszony do rozmowy z ludzmi co pozytywnie odbije się na Twoim podejściu.

Portret użytkownika Książe Pomorski

Jakbym widział siebie dzienne

Jakbym widział siebie dzienne studia i praca za grosze.
I samotność.

Portret użytkownika Dil

 Kiedy parę dni temu wyszło

 Kiedy parę dni temu wyszło na jaw, że nie miałem osiemnastki, usłyszałem od koleżanki słowa, które aż ociekały od bolesnej prawdy: "Jesteś upośledzony towarzysko". 

Zmień znajomych bo tylko Cie dołują.

Dil dokładnie to samo

Dil dokładnie to samo pomyślałem, po przeczytaniu całego posta, glinx11 nie zadawaj się z ciulami, to nierozsądne Laughing out loud

Portret użytkownika pentis

Ale dlaczego od razu

Ale dlaczego od razu twierdzicie że jego znajomi są ciulami, nawet ich nie znacie, a chcecie ich oceniać.

Glinx11 sam napisał że zmienił towarzystwo, gdy rozpoczął studia i pomogło w czymś?

Waszym tokiem myślenia, można stwierdzić, że glinx ma takiego pecha, że kogo nie pozna, okazuje się ciulem...

W takim wypadku sorka glinx, ale nie chciałbym Cie poznać, bo widzisz, później będą mówić że ja głupi.

Portret użytkownika glinx11

no wiec widzisz, dokladnie o

no wiec widzisz, dokladnie o tym samym mowie. nie ma mowy zebym mial takiego pecha zebym natrafial na samych ciuli. nie, to nie sa ani glupi, ani zli ludzie. to ze mna jest problem. jest cos we mnie co ich do mnie zniecheca i sklania do krecenia se ze mnie beki. ja to rozumiem i chce znalezc wyjscie z tej sytuacji. chce zmienic siebie a nie otoczenie, bo to i tak nic by nie dalo. zawsze wszyscy szukamy drzazgi w oku innego czlowieka, a belki w swoim nie widzimy. ja swoja belke widze tylko nie wiem dokladnie czym ona jest ani gdzie sie znajduje. i to jest moj problem

Portret użytkownika pentis

Spróbuj ze zmianą pracy, może

Spróbuj ze zmianą pracy, może to nie jest lekarstwo na cały Twój problem, ale na pewno jakiś sposób, żeby coś zmienić w relacjach z ludźmi.

Ważne żebyś się starał, próbował, jak to nie pomoże, to będziemy szukać innej metody.

PS: Domyślam się że czytałeś o pozytywnej energii?

Portret użytkownika glinx11

wiesz, w ulotkach wbrew

wiesz, w ulotkach wbrew pozorom nie spotykasz sie caly czas z negatywnymi reakcjami - ludzie czesto biora, usmiechna sie a nawet czasem zagadaja. pewnie, ze wolalbym cos innego niz pracowanie na samym dole klasy spolecznej jako ten zwykly robol ale z drugiej strony... nie jest tak zle. praca jest dobrze platna (zwlaszcza jak na komfortowe warunki) no i robie w niej juz od lipca 2008, wiec mam gwarancje ze poki co jej nie strace. no i w moim przypadku zmiana jej na jakas bardziej elitarna tez nie jest taka prosta - jestem studentem dziennym, wolne mam tylko weekendy. barmanem - pewnie, czemu nie, problem w tym ze nie mam o tym zielonego pojecia, w ogole sie na alkoholu nie znam (pic zaczalem od pazdziernika). zreszta gdzie ja znajde prace dla barmana na weekendy? a nawet gdyby sie gdzies udalo, ciezko byloby sprawdzic, czy mi tam odpowiada, bo w miedzyczasie na moja stara posade wskoczylby kto inny, a potem jakby co zostalbym z dupa w nocniku... :/

Portret użytkownika Malbos

Gdzie mieszkasz?

Gdzie mieszkasz?

Portret użytkownika glinx11

3miasto

3miasto

Portret użytkownika Malbos

Ehh jeśli chodzi Ci o

Ehh jeśli chodzi Ci o Trójmiasto to niestety ,ale Ci nie pomogę ;/  


Pomyślałem sobie,że skoro każdą osobę którą poznałeś uznała Cie za typową "łajzę " (bez urazy) ,że aż tak źle powodzi Ci się w życiu to mógłbym się poświęcić i ujawnić swoją tożsamość,spotkać się ,przez co moglibyśmy się poznać i zacząć znajomość ,w której wytykałbym Ci wszystkie błędy jakie robisz,podczas budowania relacji ,czysto koleżeńskich czy tez przyjacielskich ,mógłbym Ci powiedzieć co w Tobie jest irytującego,czego nie powinieneś robić, co musisz poprawić,jaki powinieneś być,co robisz źle, itp...  ale widzę że nic z tego ,bo mieszkam na południu Polski :/


Chyba że któryś z użytkowników tego forum potrafiłby Ci pomóc z twojej okolicy... No i oczywiście czy chciałbyś tego typu pomoc...

Dlatego od razu tak

Dlatego od razu tak stwierdziłem, ponieważ, jeśli jacyś ludzie oceniają innych przez pryzmat "rekwizytów" jak ubranie, posiadane przedmioty, czy to czy ktos zrobił osiemnastke, to dla mnie tacy ludzie są po prostu ciulami, i nie dam sobie powiedzieć że jest inaczej.

pentis nie wiem, ile masz lat, ja mam 24, poznałem w życiu bardzo różnych ludzi. Miałem okazje przynależeć do różnych grup społecznych, wchodziłem w znajomość z ludźmi różnych mentalności i narodowości - i dziś wiem, że średnio na 10 ludzi 8 jest nijakich, albo lalusiowatych. Dlatego lepiej już mieć mało przyjaciół, ale samych takich z którymi można "konie kraść", i którzy mają poważniejsze zabawy na głowie niż krytykowanie Ciebie. Bo ktoś kto pozwala sobie na ocenianie w oparciu o rekwizyty jest niepotrzebny, więc niech idzie w chuj. Tak to widzę.

Jaki z tego wniosek? jeżeli glinx zdobył na studiach 8-śmiu nowych kumpli, to możliwe, że całkiem przypadkowo ominęło go akurat tych 2-dwóch, z którymi mógły iść na impreze i mówić i robić co chce.

Portret użytkownika pentis

Lat 22 i zgodzę się tylko z

Lat 22 i zgodzę się tylko z jednym, że faktycznie nie ma sensu zadawać się z ciulami, ale to że ktoś mu  powiedział "Jesteś upośledzony towarzysko"nie oznacza, że jest cwelem. Krytykę należy przyjąć z honorem, nawet tą najgorszą.

Ja uważam, że jeśli ktoś sam, nawet podświadomie izoluj się od innych osób, to nikt na siłę nie będzie z nim rozmawiał/bawił się.

Koledzy/przyjaciele chcą z nami rozmawiać, tylko my sami musimy wyrazić większe zaangażowanie, ja osobiście też nie lubię prawić monologów i jak widzę, że niestety ale zanosi się na taką rozmowę, to po chwili odpuszczam. Księdzem nie jestem, żeby kazania wygłaszać.

Na zakończenie, irytuje mnie na forum często jedna rzecz, ludzie udzielają rad (lepszych, gorszych), tylko że często na zasadzie, zrób to, bo tak radzili w innymi temacie, a jednak często niby podobny problem, a jednak inny i owa porada ni chuj się sprawdzi!

Portret użytkownika pentis

Po pierwsze widzę że boisz

Po pierwsze widzę że boisz się nowych wyzwań, wcale nie musisz być od razu barmanem, może zacznij od kelnerowania. Choć mam znajomego, nawet dwóch, którzy jeszcze 2 lata temu nie mieli pojęcia o alkoholu, znali podstawowe marki wódki i piwa, a teraz serwują przepyszne drinki.

Po drugie w centrach handlowych spokojnie znajdziesz pracę w sklepie na weekendy, tam głównie poszukują studentów, bo im się to najnormalniej opłaca.

Po trzecie, nie do końca mnie chyba zrozumiałeś, sugerując Ci zmianę pracę, chodzi mi głównie o zmianę otoczenia, nowe osoby/obowiązki, poza tym pracując w sklepie/pubie będziesz miał większe pole manewru, łatwiej będzie Ci zawrzeć jakieś nowe znajomości. No i co najważniejsze, będziesz zmuszony, aby podejść i zacząć rozmowę z klientem.

napełnij się taka pozytywna

napełnij się taka pozytywna energia.
 Zacznij chodzic na imprezy, ale nie sam, wez tamtych znajomych, niech obczaja, ze spoko koles z Ciebie. Ze jestes zlotem owinietym w szara gazete.
I na poczatek mysle, ze postaw na jedna osobe - znajdz zajebistego kumpla/kumpele, okazesz sie dla nich spoko to poznaja Cie z innymi, inni z nastepnymi itd. Poprostu pokaz prawdziwego siebie chociaz jednej osobie.
Powodzenia i Radosci z Zycia zycze Wink

Portret użytkownika E3

Malbos nie przeczytałem , ale

Malbos nie przeczytałem , ale zaintrygowało mnie P.S -  podchodzi mi to trochę pod humanizm , zaimponowałeś mi tym w dzisiejszych czasach... Życzę Ci osobiście najlepszego.

Portret użytkownika Malbos

glinx11...  mam nadzieję ,że

glinx11...  mam nadzieję ,że chociaż trochę podniosłem Cie na duchu ;) 



P.S: Mój komentarz został usunięty przez moderatora na moją prośbę... 


Pozdrawiam



Poruszyłeś ważny problem

Poruszyłeś ważny problem "deaspołecznizacji". Jak sie nie ma wpływowych znajomości, to sie wiele w życiu nie zdziała. Jeśli się nie ma żadnych znajomości to się nie ma dziewczyny. Ktoś kto chce mieć grono szanujących go znajomych powinien posiadać cechy takie jak przywódczość, zaradność życiowa, pozycja społeczna, bogactwo, atrakcyjny wygląd. Automatycznie ma wtedy najlepsze laski i zmienia je kiedy chce. Wszyscy o tym wiemy i nie potrafimy tacy się stać z prostej przyczyny -  nie może być każdy bogatym przywódcą bo niemałby nikogo pod sobą i kto by na niego pracował? Życie jest brutalne.

Niektóre poradniki uczące podrywu i ludzie którzy próbują doradzać mówią - wyjdź do ludzi lub bądź towarzyski. Tylko że jakby się potrafiło być duszą towarzystwa to nie trzeba by było w ogóle czytac takich poradników ani słuchać takich porad.

Kobiety są bezlitosne i nie umawiają sie z samotnikiem. Uważają ich za nieciekawych, nieudolnych, dziwnych i wogóle wszystko co złe. Stronią od nich i wyśmiewają się z nich.

Filmy w stylu "Sekret" to tak jak wyobrażać sobie że leży się na plaży w Acapulco leżąc w rzeczywistości pod pierzyną gdy za oknem minus 20 i czekać na opaleniznę. Ale za to dobrze się takie rzeczy sprzedają. Ludzie potrzebują wsparcia w trudnych czasach.