Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

DLACZEGO TO TWOJA BYŁA MA RACJĘ?

Portret użytkownika BANE

 Jak zauważył kiedyś trafnie Karol Witold Aleksandrowicz:

"Mężczyzna gdy ogląda się za kobietą chce iść za Nią, kobieta jednak za mężczyzna pójdzie tylko wtedy, gdy ten, nie poświęcając Jej nawet jednego spojrzenia, podąża niewzruszenie w swoim kierunku."

Jak wiadomo każdy aforyzm to nic innego jak wnioski - z obserwacji jakiejś zachodzącej w rzeczywistości prawidłowości - w przysłowiowej pigułce. Czasem w tego rodzaju generalizacjach takiej życiowej prawdy jest więcej a czasem mniej. W tym stwierdzeniu jednak, ośmielę się stwierdzić, Moi Panowie i Panie [powinno być na odwrót, ale cóż... ;););););)], jest cała prawda i tylko prawda. Jak to się ma do tytułu tego artykułu.?

Tytułu - dodajmy na marginesie - na pierwszy rzut oka zahaczającego o herezję, szczególnie gdy zestawić go z treściami zawartymi na całej stronie. Dodajmy, że tytuł ten również jak sądzę wkurwi bardzo wielu ukrytych na portaliku frajerów. Chociaż, szczerze mówiąc [pisząc], mam wielką nadzieję, że treść całości wkurwi ich jeszcze bardziej. ;););)WinkWink

Otóż ma się do tego tytułu zasadniczo, ponieważ pokazuje najdobitniej, że to co kobietę naprawdę pociąga to świadomość, że życie mężczyzny, z którym jest, to nie jest tylko i wyłącznie relacja z Nią [jak wielu z Was zapewne ma, choć - co równie pewne - nie zdaje sobie z tego zupełnie sprawy], to również to wszystko, w czym nawet jeżeli Ona nie może uczestniczyć w pełni [bo np.: nie chce, bo ją to nie interesuje, bo - {i tak właśnie powinno być} - są sfery czy pasje, które mężczyzna chce mieć tylko dla siebie] - składa się na fascynującą osobowość. Osobowość dla której osobowość kobiety będzie wspaniałym dopełnieniem i vice versa. Jakiś czas już na stronce przebywam i tak jak nie mogłem, tak ni w ząb nie mogę dalej zrozumieć tego, jak to się stało, że przyciągnęła ona aż tyle osób nie potrafiących czytać ze zrozumieniem tego co jest na niej zamieszczone. Gdyby bowiem owa lwia część forumowiczów potrafiła czytać, a nie tylko składać litery, to zrozumiałaby, że to, że zostali porzuceni uratowało co najmniej dwóm osobom życie. Ocaliliście bowiem, Moi Panowie, życie tej biednej kobiecie, którą chcieliście zadręczyć. Gdyby bowiem pokłady wewnętrznego frajerstwa, których na pewno od samego początku nie mieliście, ale które na pewnym etapie zaczęły się w Was odkładać, nie wyszły na wierzch to unieszczęśliwilibyście ją na zawsze, skazując na wegetację z nic nie wartą kreaturą, a nie facetem. Ocaliliście również swoje życie, bo jakkolwiek jest Wam jeszcze trudno [szczególnie zaraz po rozstaniu] dostrzec, jakich skończonych, zakłamanych, idiotów z siebie robicie - pisząc z jednej strony na forum jak to "macie wyjebane" na byłą, a potem zamieszczając pięć tysięcy postów z prośbami o analizę przez "starą gwardię" ze strony każdego pierdnięcia "Waszej Miłości" [szczególnie gdy dodatkowo opisała je tekstem np.: piosenki na GG] - w tym miejscu szczególne pozdrowienia dla zawodnika, który chciał ostrzegać nowego faceta swojej eks, by tamten wiedział z jaką okrutną szmatą się zadaje [nie wiem na co liczyłeś, Bracie, tym bardziej, że z każdego Twojego wpisu przebijała tylko zwykła zazdrość i podłamanie, że laska puściła Cię kantem] - mam nadzieję, że jak to czytasz to zaczynasz rozumieć jak żałośnie to wyglądało - to jednak Wasza kobitka na swoje szczęście i szczęście planety Ziemia również, bo przecież na świat mogła przyjść cała gromada małych frajerków, dostrzegła to wcześniej i ratując siebie i swoje życie [Dzięki Bogu! - może jak będzie mądra to szybko uszczęśliwi jakiegoś faceta, który naprawdę na to zasługuje] od Was spierdoliła. Wiem, że prawda boli - mi też spuściła owa prawda niezły łomot swego czasu. Rzecz w tym że ten łomocik to jest nic innego jak wpuszczenie odrobiny ożywczej energii w Wasze życie. Nie dostrzegacie tego jeszcze, dzieląc swój czas na udawanie, że już za byłą nie tęsknicie i obmyślanie gównianych sposobów na powrót do Niej, zamiast wbić sobie do wciąż zaczadzonego rozpaczą łba, że Ona zrobiła to samo co Wy byście zrobili na Jej miejscu, gdyby przyszłoby Wam się borykać z tym co Ona musiała znosić obserwując jak z fascynującego niegdyś chłopaka [jakim każdy z nas był w oczach byłej dziewczyny] zostaje cień - frajer bez osobowości. Gdybyście to Wy ją rzucili to jeszcze byście piali o tym na forum, w przydługich, pozbawionych klasy postach jak to fajnie było kopnąć w dupę swoją eks. Innymi słowy: Jak użytkownik odchodzi to powód do dumy, jak to użytkownika pierdolnęli w komis to powód do rozpaczy i żądania zrozumienia. Podczas gdy jedyne pytanie, jakie należy sobie zadać, powinno brzmieć: NIE - dlaczego ONA wam to zrobiła? - tylko - Dlaczego SAMI to sobie zrobiliście? Dlaczego odrzuciliście wszystkie atuty, które sprawiały, że wasza kobieta, patrzyła na Was z dumą i poczuciem, że On o mnie zadba jak nikt inny, a gdy przyjdzie pora to ja będę pierwsza by z kolei wesprzeć jego i pokazać mu że zawsze może na mnie liczyć? Dla mężczyzn siła jest regułą - musimy być silni cały czas - dla kobiet - wyjątkiem - One tylko czasem w związku mają być silne, tylko na tyle, by mężczyzna nie miał poczucia permanentnej samotności z problemami, z którymi będzie się borykał. Dlaczego więc, kurwa, odwracacie te proporcje i jeszcze, co znacznie gorsze, staracie się jak gówniarze, dorabiać do tego wszelkiej maści racjonalizacje, ideologie i uzasadnienia?

Żeby było jasne, nie piszę tego artykułu by rozgrzeszać kobiety z różnego rodzaju numerów, które wycinają facetom [braku wierności itd., itp.]. Chodzi mi jednak o to, że [jeżeli nie jesteś kompletnym imbecylem oczywiście] Drogi Czytelniku, to zdajesz sobie zapewne doskonale sprawę z banalnej prawdy, że winę za rozpad związku, ponoszą obie strony - co wcale nie oznacza [jak zapewne wielu z Was myśli, bo to - im bardziej żałosny jesteś - tym przyjemniejsza świadomość] -  że ponoszą ją po równo - a nie tylko jedna ze stron, którą co gorsze zazwyczaj wytyka palcem osoba, która została porzucona, a nie ta, która porzuciła.

Jak pisałem w moim poprzednim artykule:
"Prawda jest bowiem taka, że laska odeszła bo TY sam tego chciałeś. Właśnie tak - chciałeś tego zajebiście. Na niczym nie zależało Ci tak bardzo, jak właśnie na tym. Gdyby było inaczej to zajmowałbyś się swoją Panią tak jak należy - pokazywał na każdym kroku, że jesteś silniejszym od Niej, potrafiącym o Nią zadbać, pod każdym względem, facetem - a Ona nigdy by od Ciebie nie odeszła. Taka jest prawda - jeżeli łatwo przychodzi Ci uznawać swoje prawo do dominacji w związku, musisz również uznać fakt, że za tym idzie większa odpowiedzialność za jego rozpad, nawet jeżeli laska puściła Cię kantem. Nie jest bowiem tak, że jesteś tym, który wyznacza reguły w związku, ale, jeżeli coś się spierdoli, to wtedy to już winna jest dziewczyna. Broń Boże nie Ty. Stąd [tzn. z niechęci do uznania tej zależności] to ciągłe biadolenie: "Nie ufaj kobietom"; "Zawsze kłamią, dziwki" itd., itp. Jeżeli chcesz być tym, który rozdaje karty to pamiętaj, że jeżeli układ się rozpada, to oznacza po prostu, że źle rozdałeś. TY I TYLKO TY.  Stało się więc to, na co pracowałeś nieustannym frajerstwem, i zamiast wyciągać wnioski - siedzisz - albo co gorsze - leżysz w pozycji embrionalnej - i płaczesz rzewnymi łzami."

Jeszcze raz powtarzam:
TWOJA BYŁA MIAŁA RACJĘ ODCHODZĄC OD CIEBIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

DODAĆ DO TEGO JEDNAK NALEŻY:
TAK SAMO JAK TY MIAŁBYŚ RACJĘ, RZUCAJĄC LASKĘ, Z KTÓRĄ ZWIĄZEK NIE DAWAŁBY CI SATYSFAKCJI JAKIEJ MASZ PRAWO OCZEKIWAĆ.

A ja ciągle czytam o "dziwkach", "szmatach", "kurwach", "oszustkach", w najlepszym przypadku o "złych kobietach", brakuje jeszcze do kompletu tylko, "morderczyń", "trucicielek" i "obciągar Lucyfera - Księcia Ciemności". Panowie, kurwa, miejcie Boga w sercu [jak trafnie apelował gen - pozdrowienia z tego miejsca Stary - szkoda, że tak mało piszesz na blogu - myśli weteranów frontowych są zawsze cenne, Bracie ;););););)]! Opamiętajcie się czasem! Zapytam tak, jak kiedyś pytał na blogu Andrew: "Jakie, kurwa znowu złe kobiety?" - niech mi ktoś to wyjaśni. Bo ni w ząb nie rozumiem. Przeczytajcie swoje własne wypociny z forum po kilka razy i sami zadajcie sobie pytanie, czy kwestie, które sprawiają, że dostajecie palpitacji serca, nie są oznakami całkowitej nieumiejętności poradzenia sobie z faktem tego, że ktoś kopnął was w dupę? Nikt nikomu nie zabrania zadawać pytań, ale, kurwa, jeżeli facet, który "ma wyjebane" na przeszłość to, do chuja, nie ekscytuje się tym że np.: "jego eks ubiera się teraz jak kurwa" ewentualnie: "No, zeszmaciła się po prostu" [w tym miejscu pozwolę sobie przywołać zdanie wypowiedziane niegdyś przez Marcela Acharda: "Gdyby kobiety ubierały się tylko dla jednego mężczyzny, nie trwałoby to tak długo" - To niby Jej wina, że nie potrafiłeś sprawić, by zrozumiała, że jesteś dla niej najlepszym wyborem? Czy też - by odwołać się do DavidaX - że jesteś po prostu "lepszy"? To naturalne, że kobieta chce podobać się wszystkim mężczyznom. A Ty niby, kurwa, co? Chcesz podobać się tylko jednej kobiecie? Jeżeli tak, to gratulacje. Trzeba było więc zostać przy Mamie - Jej podobać się będziesz zawsze. Rzecz bowiem jest w tym, by kobieta chciała podobać się PRZEDE WSZYSTKIM Tobie a nie TYLKO Tobie. Każdy człowiek lubi czuć się atrakcyjnym w oczach innych ludzi. Jak nie znajdowała przy Tobie tego co zaspokajałoby jej potrzeby to znalazła innego. Proste.]. Gdyby była szczęśliwa to wierz mi, ubierałaby się w co tylko zechcesz, kiedy byś zechciał i tylko dla Ciebie.

Pytam się więc ludzi wypisujących takie dyrdymały - z czym/kim żeście się na łby pozamieniali, bo na pewno nie z chujami, bo tych [czytając niektóre wpisy] dochodzę do wniosku, że w ogóle nie macie. Ogarnijcie się.

W tym miejscu specjalny ukłon w stronę Marso. Jakiś czas temu napisałem, że rozumiem ludzi którzy czują się przez Niego traktowani z góry. Cofam te słowa Marso, Stary. Cofam je nie dlatego, żebym uważał że ludzi można traktować z góry, ale dlatego, że doszedłem do wniosku, że niektórych po prostu TRZEBA TRAKTOWAĆ Z GÓRY, bo inaczej nic do nich nie dotrze [mam tu na myśli wszystkich tych, którzy po dwóch dniach od zerwania ogłaszają: "Dobra! Teraz to ja już na Nią leję, mam w dupie co tam u Niej. Wszystko przeczytałem. To teraz jak ją [np.:] Marso powiedz, odzyskać? Nie żebym chciał wracać. Mam już na Nią [znowu ten jeden z moich ulubionych zwrotów z forum] wyjebane. Ot tak z dupy [też kilka razy widziałem na forum] chcę wiedzieć jak sprawić, by chciała wrócić. Zaznaczam, że ja nie chcę. Jakieś komenty?"].

Wyjaśniam od razu jedną rzecz, Moi Drodzy. Nie chodzi o to że nie wolno pokazywać cierpienia, czy też obnosić się z tym że ciężko Ci po rozstaniu. Oczywiście że wolno, bo w większości przypadków problemem nie jest to, że źle się czujesz po rozstaniu, tylko to że udajesz, że czujesz się dobrze a nawet lepiej niż przed [aż się ciśnie w tym miejscu na usta pytanie: "To na jaki chuj chcesz wracać jak Ci tak dobrze?"]. Taki brak szczerości ze sobą, szkodzi przecież najbardziej samemu zakłamanemu. Nic bowiem nie zyskuje w ten sposób, oprócz oczywiście, dalszego pogrążania się w kłamstwie, które jest tym boleśniejsze, im bardziej się w nie brnie.

Jeżeli ktoś szukał na tej stronie odpowiedzi na pytanie co zmienić w swoim życiu by było trochę lepsze, by uniknąć w przyszłości błędów, które popełniał do tej pory w relacjach z kobietami, to najgorszym sposobem by zacząć, jest zbudowanie sobie fikcyjnej, alternatywnej wobec prawdziwej, tożsamości na stronce. Chyba że tak bardzo zależy Ci na akceptacji, nieznanych Ci w większości, ludzi ze stronki? Potrzebujesz akceptacji czysto wirtualnej społeczności? Akceptacji społeczności podrywaj.org? Co Ci to da? Nikt [chyba że facet, albo kobieta [;););););)] obok] nie poderwie za Ciebie kobiety, która Ci się podoba. Jeżeli tak rozumują niektórzy zakłamani użytkownicy to szczerze współczuję, a jako lekarstwo na ową potrzebę akceptacji proponuję kupno psa - w jego oczach zawsze będziesz widział bezwarunkową miłość i akceptację. Może to coś pomoże. Prawda jest bowiem taka, że jak nie zechcesz sam sobie pomóc, to nikt Ci nie pomoże, kolego. I nie wiem czego człowiek, który sam jeszcze nie wie czego chce, miałby oczekiwać po stronie na której niewzruszalnym dogmatem jest to, by bardzo dokładnie wiedzieć czego się chce i do tego właśnie - za wszelką cenę - zmierzać. Nie znajdziesz tu tego czego szukasz. Nikt tu razem z Tobą nie będzie płakał. Prędzej czy później przegrasz z prostym faktem, że ciągle kochasz i tylko udajesz że nie. I po co Ci to? Kochasz? Wiesz co źle zrobiłeś? To zacznij pracę nad sobą. Wszystkie pomocne artykuły znajdziesz na stronie. Gracjan wykonał tytaniczną pracę - bloggerzy piszą dla Ciebie - ludzie na forum są gotowi odpowiadać na Twoje pytania. Szanuj ich wysiłek na Twoją rzecz i nie obrażaj, udając kogoś, kim nie jesteś. Jak pisałem w innym moim artykule:
"Nie stawiaj swoich byłych czy obecnych kobiet w centrum swojego świata. Niech będą jego częścią. Teraźniejszością albo wspomnieniem, ale nigdy centrum. I nie szukajcie pocieszenia za wszelką cenę. Wszystko ma swój rytm. I wierzcie mi, cierpliwość popłaca. Jednym z waszych celów musi być już nigdy nie uzależnianie się od nikogo. Być samodzielnym. Silniejszym o to, wszystko co musieliście przejść. Twardszym o to, co zrozumieliście i z czego wyciągnęliście wnioski.
[...] A gdy już zaakceptujecie to kim byliście, jak się tu znaleźliście i wreszcie kim jesteście, będziecie na właściwej drodze, a pewność siebie stanie się - emanującą z Was - oczywistością."

Ostatnio czytałem, bardzo dobry, wpis Jacy o Charlesie Bukowskim. Pojawiły się porównania tej fantastycznej postaci do DavidaX. Bardzo słuszne porównania. Obaj panowie to figury barwne, nie idące na żadne kompromisy. Piszę o tym, bo jestem bardzo ciekawy, jak co niektórzy - bardziej żałośni - użytkownicy ze strony mieliby zamiar sobie poradzić, ze swoimi słabościami gdyby jej nie było. A zarówno Charles Bukowski jak i DavidX nie mieli niczego co mogłoby ich, niejako "z zewnątrz" ukształtować takimi, jakimi ostatecznie byli. Rzecz w tym, że oni wszystko wydobywali z wewnątrz. Nikt nie nauczy was dobrej inner game. To jak czujecie się ze sobą, czy siebie akceptujecie czy nie, czy potraficie iść ulicą z przeświadczeniem, że to ludzie wokół potrzebują WASZEJ akceptacji, znacznie bardziej niż wy ich - to wszystko zależy tylko od Was, Moi Panowie. Strachu możecie oduczyć się tylko sami.

Reguła jest prosta: koniec z kompromisami. Bez względu na to ile ma się lat i co się przeżyło - zawsze jest dobry moment, by zacząć od nowa. Jeżeli ktoś mówi inaczej - to kłamie. Pytanie, które trzeba sobie jednak zadać brzmi: "Czy mam w sobie dość siły? Jeżeli nie, to jak mogę odnaleźć jej w sobie więcej? Czy to jest to, czego naprawdę chcę i pragnę?". Odpowiedź na nie musi być absolutnie szczera, bo bez tego zatrzymasz się w pół kroku. A gdy zatrzymasz się chociaż raz na drodze zmian w swoim życiu, to może się nagle okazać, że już dalej nie ruszysz. Wiedzieć czego się chce i wbrew wszelkim przeciwnościom, umieć po to sięgnąć - to powinna być podstawowa dewiza. Jeżeli więc będziecie samych siebie okłamywać, to przegraliście już na starcie. Chcecie kobiet? Odwołam się do cytatu [bardzo trafnie opisującego rzeczywistość] z Bukowskiego, który w swoim tekście przytoczył Jaca:

"Kiedy byłem młodszy, skakałem z łóżka do łóżka. Nie wiem, to był jakiś trans, seks-trans. Nic tylko pieprzyłem i pieprzyłem... (śmiech)... Naprawdę! (śmiech)... A kobiety, wyobrażasz sobie, wystarczyło powiedzieć parę słów i po prostu chwycić za rękę - 'Chodź, mała' - poprowadzić. A one szły, człowieku. Jak się raz załapie ten rytm, potem jest już z górki. Na świecie jest cała masa samotnych kobiet. Dobrze wyglądają, po prostu się nie wiążą. Siedzą tam całkiem same, chodzą do pracy, wracają do domu... Dla nich to wielka rzecz, jeśli jakiś facet je poderwie."

NIC DODAĆ, NIC UJĄĆ, MOI DRODZY .

Dowód społeczny - powiecie. A chuja tam! To nieważne. Na etapie pierwszego kontaktu nic przecież o sobie nie wiecie. Jak jesteś Georgem Clooneyem, to nawet nie zdążysz swojego prawdziwego dowodu wyciągnąć z kieszeni, a już kobieta zrobi Ci więcej fajnych rzeczy niż Twój umysł zdoła zarejestrować. Nie róbmy więc sobie wymówki z tego, że mój status - taki czy inny - jest zbyt niski bym mógł ją zainteresować. A zresztą... Za niski? To czego, kurwa, nic nie robisz by go zmienić? Chcesz się zakochać? To zakochaj się w najbardziej wartościowej kobiecie ze wszystkich tzn. Zmianie. Zmianie siebie, zmianie innych, a przy dostatecznej dyscyplinie, będziesz miał poczucie panowania nad rzeczywistością - że posłużę się w tym miejscu cytatem z pewnego filmu: "Księżyc... Gwiazdy... Słońce na nieboskłonie - to tylko jedne z rzeczy na które MAM wpływ w moim świecie". Życie jest brutalne. I dobrze. Takie ma być.

Jak będziecie musieli o coś walczyć, to będziecie też wiedzieli jak to obronić.

I jeszcze raz z tego samego filmu - wiersz brytyjskiego poety D.H. Lawrence'a pt.: - "Self Pity -- I never saw a wild thing sorry for itself. A bird will fall frozen dead from a bough, without ever having felt sorry for itself." [moje tłumaczenie: "Samożałość. Nigdy nie widziałem by jakakolwiek dzika istota sobie samej współczuła. Ptak spadnie zamarznięty z gałęzi bez - choćby chwili - ubolewnia nad sobą".]

Już wiecie dlaczego kobieta która od Was odeszła miała rację?
Bo ona chciała przetrwać, mieć coś wyjątkowego, a z Wami by przepadła nie zaznawszy niczego. Jak możecie mieć o to do niej pretensje??? Miejcie do siebie, że opuściliście gardę, dokładnie tak jak bokser ma do siebie po przegranej walce. Nie udało się? Trudno. Chcesz ją odzyskać? Szykuj się do rewanżu. Bądź gotów na konkurencję, jej gry, gierki i giereczki. Nie chcesz jej odzyskiwać? OK. Be my guest. Pamiętaj tylko [że znów zacytuję jeden z moich wcześniejszych artykułów - ach ta próżność ;););););)]:
"Istotą każdej prawdy, jeżeli w ogóle możemy jakoś próbować ją zdefiniować, Moi Panowie, jest to, że jest banalna. Banałem bowiem jest stwierdzenie, że czas leczy rany. To jednak święta prawda. Pan Doktor Czas jednak działa lepiej gdy pomaga mu czule spoglądająca na zranionego mężczyznę pielęgniarka. Jak napisał bowiem El Gracjano:
"Czym się zatrułeś tym się lecz!". Szukajmy więc nowych kobiet. Nowych Celów. Nowych doznań. A z kolei jak napisał Andrew: "żeby dobrze wybrać trzeba trochę przebrać", co może sprawić, że proces leczenia będzie przyjemniejszy.
"

Nie chcąc już powtarzać wyświechtanego hasła o tym, że jeżeli Twoja była to taka zakłamana kurwa, to na jaką cholerę/jaki chuj [do wyboru do koloru ;););););)] chcesz do Niej wracać, napiszę tylko, że lżąc ją opluwasz przede wszystkim siebie i waszą wspólną przeszłość i marnujesz czas ludzi ze strony, starając się z ich pomocą znaleźć drogę powrotu do kogoś - jak często miałem okazję czytać - tak niewiele wartego. Już kiedyś zwracałem uwagę, że gdyby wynurzenia każdego faceta ze strony traktować poważnie, to Polska musiałby - ani chybi - być krajem zaludnionym albo przez same kobiety wyjątkowe albo przez same kurwy, bo co użytkownik - to jakąś zna. Zapytam więc tylko: Jeżeli wszystkie wasze kobiety są/były takie wyjątkowe, to dlaczego historie, które opowiadacie są takie podobne? Jeżeli każda jest "inna niż wszystkie inne", to dlaczego ciągle mamy do czynienia z podobnymi schematami, podobnymi opowieściami z rodzaju: jak to "było zajebiście a Ona nagle..." itd., itp.? Często do tego stopnia, że ciężko odróżnić jedną od drugiej, kolejną od poprzedniej?

Widzicie, Moi Mili, to jest tak, że za bardzo to wszystko komplikujecie. Nie ma ludzi wyjątkowych - są lepsi i gorsi, ale przede wszystkim jesteśmy po prostu ludźmi. Tylko tyle. Ze swoimi wadami, słabościami, ale przede wszystkim siłą by osiągać co tylko chcemy. To co może być prawdziwie wyjątkowe to doznania i doświadczenia jakie możemy sobie nawzajem dawać. Ty swojej Kobiecie a Ona Tobie.

I jak najwięcej właśnie takich wyjątkowych chwil sobie i Wam Wszystkim życzę.

Pozdrawiam Wszystkich Serdecznie.

Odpowiedzi

Portret użytkownika stanley

Bardzo ciekawy i sensowny

Bardzo ciekawy i sensowny artykuł, fajnie napisany.
Niestety ma jedną wadę, jest za długi i wiele osób pewnie nie skończy go czytać lub nawet nie zacznie - niestety wiedza kosztuje, w tym przypadku tą ceną jest czas, więc proponuje poświęcić 15-20 min na lekturę.

Portret użytkownika MeanGirl

Wiesz co BANE? Artykuł mi się

Wiesz co BANE? Artykuł mi się nie podobał... bo nie mam się czego przyczepić. Nawet drugi raz przeczytałam z postanowieniem przyczepienia się do czegoś i też nie znalazłam.  

Portret użytkownika BANE

Jak pisałem - nie ma to jak

Jak pisałem - nie ma to jak zaprawiony już w bojach weteran - proszę bardzo: króciuteńko z Miłością Życia, na temat i z miejsca, bez wysiłku, zostaje uzyskany pożądany efekt. ;););)WinkWink
Pozdrawiam Cię Stary serdecznie.

Portret użytkownika BANE

Zdaję sobie doskonale sprawę,

Zdaję sobie doskonale sprawę, że zawsze będzie ktoś, kto i tak zanim pójdzie po rozum do łba, najpierw przerobi wszystkie możliwe błędy [i doda do tego pewnie parę nowych], zanim ostatecznie pogodzi się z tym co go spotkało. Widzisz jeżeli mój artykuł sprawi, że taki ktoś, chociaż paru błędów uniknie - to dobrze. Jak nie - to też dobrze. Będzie go [nie mnie przecież] boleć bardziej, ale ostatecznie i tak dojdzie do punktu, w którym - nawet największy matoł - musi odpowiedzieć sobie na parę pytań.
Widzisz, ze mną jest tak, że bardzo cenię sobie to co mi się kiedyś zdarzyło [co oczywiście nie oznacza, że zawsze sobie ceniłem {większość z obecnych na stronie ma za sobą, w końcu, etap całkowitego zidiocenia - ale jak wiadomo czas na przemyślenie wszystkiego robi swoje}] i wnioski, które dzięki temu wyciągnąłem, jak również wiedzę, którą dzięki nim z kolei po części udało mi się odświeżyć, a po części odkryć.

Nie zmienia to jednak faktu, że zawsze byłem daleki od zadowolenia i dalej jestem od niego daleki, że musiałem przerobić ciężką lekcję, zamiast wcześniej się zastanowić [nad sobą przede wszystkim] - świadomość popełnionych błędów mocno bowiem obciąża poczucie własnej wartości [i nie chodzi tu o jakiekolwiek przeprawy z kobietą, a o fakt, że z perspektywy wszystkie błędy widać jak na dłoni i jak na dłoni widać również, jak prosto można było ich uniknąć] i sprawia, że zaczyna się żałować straconego czasu, który można było spędzić inaczej, a który już nie zostanie odzyskany. Ale... jak to mówią: "Lepiej późno niż wcale".
Co do gena to mam wrażenie, że Ty i On nie przepadacie za sobą [nie jestem pewien, ale chyba przemknęło mi przed oczami kiedyś jakieś spięcie między Wami na forum]. Cóż... to już Wasza sprawa. I NIE MA SENSU JEJ ODŚWIEŻAĆ, BY NIE PROWOKOWAĆ NIEPOTRZEBNYCH ZADRAŻNIEŃ.

Pozdrawiam Cię serdecznie.    

Portret użytkownika BANE

Ta sugestia była do Was

Ta sugestia była do Was obydwu Panowie. Zresztą nie była podszyta żadnymi negatywnymi emocjami, których ostatnio przecież i tak na stronie było/jest za dużo. Stąd tonowanie przeze mnie wylewów testosteronu... ;););)WinkWink

Portret użytkownika frozenKAI

Bane! Artykuł mi się podobał!

Bane! Artykuł mi się podobał! dobrze napisane, rzeczowo i konkretnie! Dobrze że zebrałeś do kupy to wszystko ci zauważyłeś. Obawiam się że gen i pankracy mają rację... Zawsze znajdzie się ktoś kto nie rozpozna prawdy nawet gdyby ta wyskoczyła z krzaków i kopnęła go w dupę! Myślę jednak że jakaś część która po przeczytaniu Twojego artykułu zacznie myśleć "za wczasu". Ci będą wdzięczni, a reszta musi poczuć chyba ciężki but prawdy na swojej dupie i może nie jeden raz...
Pozdrawiam!

Portret użytkownika saverius

Kobieta wybiera lepszego dla

Kobieta wybiera lepszego dla siebie faceta i nic nie jest w tym dziwnego. Naprawdę nie wiem czemu kowboje wynajdują tyle epitetów dla swoich byłych(w końcu kiedyś tak swoje "słoneczko" lub "kotka" kochali).

Oby dał ten artykuł wielu osobom do myślenia.

Dobry tekst choć faktem jest

Dobry tekst choć faktem jest że taki o"opierdol" był już na tej stronie parokrotnie umieszczany i na pewno to i tak nie zmieni zachowania części osób zalogowanych na tej stronie;)
Prawdę mówiąc odniosłem wrażenie że ten tekst może być i dla mnie skierowany... ostatnio znów popełniłem parę błędów i opierdol jak najbardziej mi się należy.
Pozdrawiam.

Portret użytkownika knokkelmann1

ja mialem podobny klimat z

ja mialem podobny klimat z zfrajerowaniem sie - kwiaty, kocham cie i zyc bez ciebie nie moge. opierdol mi sie nalezy. ale. ale panna rozstala sie ze mna w 95 procentach dlatego ze kazala jej to zrobic matka i nie mialem tu nic do gadania. ostro katolickie klimaty typu slub po 2 miesiacach itp to i wymieklem. ale moglem sobie oszczedzic tych bzdurnych wystawan przed domem. nie to nie - od tej zasady nie ma wyjatkow! pozd

Portret użytkownika zezercik

Artykuł fajny i prawdziwy ale

Artykuł fajny i prawdziwy ale jedynie w ok 60%. To co tu napisałeś, że kobieta, która odeszła zawsze (lub najczęściej) ma rację to zwykła nadinterpretacja faktów i mylenie wielu kwestii. To co napisałeś jest generalnie prawdziwe i słusze w dwóch przypadkach:

1. Kiedy staż związku jest mały (czyli moim zdaniem do ok 1.5-2 lat bycia razem)

2. Kiedy kobieta odchodzi nie mając nikogo na boku. Czyli odchodzi i jest jakiś czas sama. 

To są dwie kluczowe kwestie.

Zbytnie uogólnianie czyli wkładanie na siłę wszystkiego do jednego worka jest nieporozumieniem. Pewne schematy istnieją (Ty Bane właśnie nam ładnie opisałes jeden z nich) ale nie rozszerzaj go na inne przypadki gdzie twój schemat pasuje w niewielkim stopniu. 

Nie będe się tu w komentarzach rozpisywał alejak znajde czas sam może opiszę to wszystko jak to naprawdę wygląda oraz opisze swoją historię, która jest zupełnie inna niż większość tych co tu piszą np: "mam 18 lat byłem 8 mc z dziewczyną zostawiła mnie nie wiem co zrobić zakochałem się i nie mogę bez niej żyć"

Aby użytkownicy, którzy tu piszą i to czytają mieli naprawdę pożytek z tych wiadomości powinniśmy rozróżniać jak ja to nazywam sobie kategorie wagowe (jak w boksie).

co innego jest związek 8 miesięczny 18 latków w liceum, a co innego związek 5 letni dwudziestoparolatków. To jest bardzo ważne bo wkładanie wszystkich kategorii wagowych związków (a jest ich kilka) do jednego schamatu (worka) jest mylące.

Na koniec słowem komantarza do tego co napisałeś o tym, że gdyby ktoś nie był frajerem to kobieta nigdy by od niego nie odeszła, zawsze byłaby w niego wpatrzona jak w obrazek i wiele innych stwierdzeń .... to wszystko są łądnie brzmiące BANAŁY. 

Po pierwsze. Mówimy tu wszyscy o potrzebach kobiet, że trzeba je realizować bez frajerstwa (czyli bez nadskakiwania, męczenia, bez dawania wszystkiego od razu i na zawołanie, dawanie ale zawsze odrobinę za mało aby pozostało uczucie małego niedosytu itp - jest tego mnóstwo, za dużo by wymieniać). To wszystko jest prawda ale nie ma na świecie mężczyzny, którzy by spełniali wszystkie potrzeby kobiet. Pytanie dlaczego?? Odpowiedź jest prosta bo raz: kobiety często same nie wiedzą co tak naprawdę pragną, dwa: te potrzeby są często ze sobą sprzeczne, trzy: te potrzeby ewoluują i bardzo szybko zmieniają, cztery: większość ich potrzeb jest błędnie przez nie same interpretowana przez ramy nakładane przez innych (społeczeństwo, rodziców,grupy znajomych, koleżanki itp). Nie ma więc faceta, który by te potrzeby spełniał w 100% procentach, a nawet w 70%...

Teraz możemy sobie zadać pytanie: więc dlaczego odchodzą...?? ty bane mówisz: to nasza wina, nie byliśmy wystarczająco atrakcyjni, nie mieliśmy bogatej osobowości, bylismy nadskakującymi frajerami spełniającymi głupie zachcianki, przestaliśmy mieć ciekawą osobowość, przestaliśmy być tacy jak dawniej i tak dalej i tak dalej.... Jeżeli rozpadł się związek np: po 10 mc to faktycznie albo dwie osoby musiały wybitnie do siebie nie pasować albo facet zachowywał się jak frajer i robił te wszystkie błędy, które tak dobrze opisane są na tej stronie. Jeżeli natomiast związek trwał dużo dłużej to już wchodzimy w zupełnie inną bajkę...

Ale dlaczego one odchodzą?? BANE, dlaczego?? tacy źli i słabi jesteśmy, a ci inni faceci tacy wspaniali i męscy??

Oczywiście to jest pytanie retoryczne, na które teraz nie będe odpowiadał, może kiedyś to opisze. Tu dodam jeszcze, że psychologia społeczna empirycznie dowiodła, że istnieje 6 (stanów,zachowań), które zwiększają podatnośc na perswazje. Dwie z nich to ciekawość oraz niedostępność (aura niedostępności i i ekskluzywności) Umiejętność wywoływania i dawkowania tych dwóch stanów w drugiej osobie (kobiecie, kliencie, znajomym itp)  robią cuda. Jednak problem pojawia się wtedy gdy związek trwa dłużej niż trochę czyli ponad 2 lata, czasem ponad 3....

Może kiedyś dokończe te kwestie i napisze je gdzieś jasno i przejrzyście na blogu abyście sobie pewne rzeczy uzmysłowili.

P.S. Czytając BANE Twój cały artykuł odniosłem wrażenie, że jest on specyficznym rodzajem autoterapii, rodzajem samomotywacji, która ma sprawić aby jeszcze bardziej zmotywować siebie do zmian (bo to przecież głównie facetów wina więc trzeba się ostro wziąść za siebie)

Pozdrawiam. 

Portret użytkownika BANE

Cenię sobie i jestem

Cenię sobie i jestem wdzięczny za każdą konstruktywną krytykę.
Co do mnie - to odsyłam Cię do mojego pierwszego wpisu na blogu, gdzie szczegółowo opisuję moją historię. Jeżeli jakiś wpis miał mieć wymiar autoterapeutyczny to nie ten - a właśnie tamten - sprzed paru miesięcy - bo wtedy właśnie było mi to potrzebne. Nawet bardzo.
A teraz? Dobrze mi tu gdzie jestem. To co zrozumiałem dało mi więcej, niż mógłby mi dać jakikolwiek, podbudowany psychologią czy też psychiatrią, bełkot. Nie wiem co więcej mógłbym napisać w tej kwestii.

Co do reszty Twojego wywodu, to jakkolwiek jest on naprawdę interesujący, to się z nim - niemalże w całości - po prostu nie zgadzam. Przede wszystkim dlatego, że mam wrażenie, że - jak wielu zresztą - bardzo chciałbyś by ludzie - in gremio - kierowali się czymś więcej, niż te proste odruchy, które opisałem. Niestety, tak nie jest i - szczerze - to raczej Twój wywód nadinterpretowuje pewne proste zależności i prawidłowości i dobudowuje do nich zbędną ideologię. Jakkolwiek więc, pozwolę sobie zostać przy swoim zdaniu, raz jeszcze dziękuję za konstruktywną, interesującą krytykę tego co napisałem. Takiej nigdy dość.

Pozdrawiam Cię serdecznie.

P.S. Do zmian na lepsze rzeczywiście motywuję się cały czas. Nigdy nie przestaję. Jeżeli Ty tego nie robisz to zachęcam Cię do tego. To naprawdę wzbogaca i pozwala wyrobić sobie inną perspektywę na bardzo wiele spraw.

Portret użytkownika zezercik

Może BANE mnie nie do końca

Może BANE mnie nie do końca nie zrozumiałeś bo ja w żadnym miejscu nie piszę o żadnych wyższych odruchach. 

Natomiast te proste odruchy, które opisałeś są prawdą ale przedstawioną zbyt zbyt ogólnie. Dlatego mało przydatną. Bo coś co jest zbyt ogólne jest też mało przydatne praktycznie. 

Może ktoś źle zrozumiał ale mój poprzedni wpis nie miał na celu podważenia głupoty facetów i tego jak my to tu nazywamy frajerstwem ale pokazanie,  że to nie jest do końca tak jak piszesz bo wbrew pozorom nie ma tutaj (jak piszesz wyżej) żadnych prostych prawidłowości i zależności. Bo prosta zależność to coś co możemy nazwać akcja = reakcja. Ja tu takiej nie widzę.

Z drugiej strony część moich zastrzeżeń co do artykułu ma raczej charakter metodologiczny. Jeżeli ktoś lubi ogólne stwierdzenia, pisanie na poziomie "x zawsze równa się y" to będzie zadowolony. Ja natomiast wolę jak ktoś trochę bardziej zagłębi się w temat i pokaże też drugą stronę medalu. Ale to tylko moja prytwatna opinia:-)

Pozdrawiam

Portret użytkownika BANE

"Natomiast te proste odruchy,

"Natomiast te proste odruchy, które opisałeś są prawdą ale przedstawioną zbyt ogólnie. Dlatego mało przydatną. Bo coś co jest zbyt ogólne
jest też mało przydatne praktycznie.
" - Tzn. jak jest według Ciebie? Im coś jest bardziej skomplikowane tym praktyczniejsze? To jest wewnętrzna sprzeczność. To co jest ogólne, jest najbardziej przydatne praktycznie, bo najłatwiejsze do zastosowania.
"Ja natomiast wolę jak ktoś trochę bardziej zagłębi się w temat i pokaże też drugą stronę medalu." - gdy skończyłem pisać ten wpis, uświadomiłem sobie, że jest i tak, w kurwę, długi. Patrząc na niego momentami sam myślę, że za długi. Prawda jest taka, że gdyby nie to, że trafił na stronę główną, mnóstwo osób by go sobie po prostu odpuściło, właśnie ze względu na tą długość. Skróty myślowe - w każdym tego rodzaju tekście - są siłą rzeczy nieuniknione. Co Ty byś chciał? Żebym zamieścił tu książkę, Stary? Może się kiedyś z Gracjanem, marso i paroma jeszcze innymi ziomkami skrzykniemy i jakąś napiszemy, ale póki co to - blog jest blogiem i ma swoje ograniczenia. Chcesz "drugą stronę medalu?" - Zapytaj się jakiejś kobiety. Ja jestem mężczyzną. Piszę o tym co widzę. O niczym innym.
"[...] wbrew pozorom nie ma tutaj (jak piszesz wyżej) żadnych prostych
prawidłowości i zależności. Bo prosta zależność to coś co możemy nazwać
akcja = reakcja. Ja tu takiej nie widzę.
" - to słabo się przyglądasz, albo masz samych wyjątkowych ludzi wokół siebie. Bo to co ja widzę, to właśnie to, że akcja zawsze = reakcja, a kwestią jest nie to, CZY reakcja nastąpi, ale to KIEDY - w jakiej perspektywie czasowej ona nastąpi. Innymi słowy: Kiedy zbierzesz owoce swojej akcji? Schemat jednak jest bardzo prosty i niezmienny.
Jak napisałem: pozwolę sobie zostać przy swoim zdaniu, ale poglądy zawsze miło jest powymieniać.

Raz jeszcze pozdrawiam.

Portret użytkownika zezercik

Nie chce się rozpisywać bo

Nie chce się rozpisywać bo dojdziemy do momentu, że komentujemy swoje pojedyncze zwroty, a to nic napewno ciekawego nie wniesie.

Coś co jest bardziej szczegółowe i konkretne nie musi być skomplikowane. Ale jest wtedy bardziej przydatne. Oczywiście popularne są stwierdzenia np: typu "odżywiaj się zdrowo" , "dbaj o swoje zdrowie" to są właśnie ogólniki, które łatwo dostrzec, łatwo spróbować je wdrożyć ale nie dają nic konkretnego ponad zwykłe zwrócenie uwagi na dany temat. To miałem na myśli mówiąc, że ogólne stwierdzenia nie są praktyczne.

Mówiąc o tym, aby zgłębić temat wcale nie chodziło mi o długość twojej wypowiedzi bo jest naprawdę imponująca i jak sam przyznałeś pewnie trochę za długa. Chodziło mi, że nie wszedłeś głębiej w temat tylko cały czas pisałeś na jednym poziomie "nie bądź frajerem, zachowuj się tak jak na początku znajomości, a kobieta nigdy od ciebie nie odejdzie, a jak odejdzie to dowód, że zaczełeś zachowywać się jak frajer". Na marginesie dodam, że te same zachowanie zależnie od tego ile związek trwa i na jakim jest etapie mogą być uznawane za tzw. frajerstwo albo nie... Tu nie ma prostych reguł i jasnych prawd objawionych.

A mówiąc o drugiej stronie medalu nie miałem na myśli zdania kobiet Smile tylko, aby przedstawić pewne zachowania/sytuacje/czynniki, które w pewnych warunkach sprawiają, że to co mówisz jest właśnie 100% prawdą (bo tak jest) i że są sytuacje, że to co piszesz jest w niewielkim stopniu prawdziwe. Nie ma rzeczy, która się zawsze sprawdza, która jest prawdą objawioną bez żadnych ograniczeń i w każdych sytuacjach się sprawdza. To tyle:-)

Pozdro.

Portret użytkownika BANE

zezercik! Zostawiam TOBIE

zezercik! Zostawiam TOBIE opisanie tego wszystkiego do czego odnosiłem się w moim tekście - masz blog, chętnie przeczytam Twój artykuł w przedmiotowej materii, napisz go w najlepiej pasującym Ci stylu - nie ogólnikowo, a dogłębnie, nie na jednym poziomie a na wielu, nie na jednej płaszczyźnie a wielopłaszczyznowo i nie w jednym aspekcie a wieloaspektowo i - co jasne - nie prosto - a na jak najwyższym poziomie złożoności.
Ja nie jestem alfą i omegą i chętnie czytam teksty lepsze od moich. Zawsze mogę się z nich czegoś nauczyć, choćby w kwestii, przywoływanej przez Ciebie, metodologii.
Po tym co tutaj, tak uczenie, wyłożyłeś, jestem niezwykle, niebywale wręcz ciekaw [i jak sądzę nie tylko ja] Twojego wpisu na blogu w tej kwestii.

Pozdrawiam.

Portret użytkownika zezercik

Jaca ja mówię o psychologii

Jaca ja mówię o psychologii społecznej. W niej nie ma żadnej wiary w jakieś tajemniczne możliwości, o których piszesz.... tam są badania nad przyczynami zachowań ludzi w róznych sytuacjach. To co opisałem to nie są schematy ale zasady, które zawsze dają określony wpływ (którego siła zalezy od wielu czynników). Ten wpływ jest zawsze tylko jego siła bywa różna w zależności od danej osoby czy innych zmiennych. 

Zachaczając (delikatnie) o wątek psychologi społecznej nie miałem na myśli żadnych Freudów, Jungów i innych bo to zupełnie co innego, oni zajmują się zupełnie czymś innym, co w mojej ocenie jest mało przydatne i mało ciekawe.

Co do frajerstwa to ja się zgadzam. Tylko zwracam uwagę, że nie ma tu prostej zależności, o której pisze BANE:

Frajerstwo ----> kobieta odchodzi

Zachowania przeciwne ------> kobieta nie odejdzie i będzie wpatrzona w swego pana jak w obrazek.

Też jestem zdania, że ludzie powinni za wczasu pewne rzeczy wiedzieć aby umieć analizować sytuację i rozróżniać: co jest błędem, a co błędem dopiero po zaistnieniu pewnych czynników później może się stać.

Pozdro.

Portret użytkownika BANE

Tak coś czułem Stary, że

Tak coś czułem Stary, że gdybyś przeczytał od razu całość to byłoby z miejsca git i byśmy do siebie nie "strzelali". ;););)WinkWink

Dzięki za miłe słowa i pozdrawiam Cię serdecznie.

P.S. Porzuć na moment moderację i skrobnij coś od siebie na blogu. Ostatnio jest deficyt dobrych wpisów na stronce, czas więc - moim zdaniem - byś trochę podniósł średnią. SmileSmileSmileSmileSmile

zgadzając sie z twoją teorią 

zgadzając sie z twoją teorią  "dobrze ze odzeszla bo by się meczyla" jak można zacząć nowy związek??? przecież jak sie zwiążemy z inną to tez bedziemy jej truli zycie....

truli zycie..... hmmm z

truli zycie..... hmmm z kazdego zwiazku wynosisz nowe doswiadczenia a przede wszystkim starasz sie nie popelniac bledów które mialy miejsce... Twocih bledów. Myslenie w sposob ktory przedstawiles utwierdza Cie w przekonaniu ze lepiej nie bedzie a przeciez zalezy to w bardzo duzej mierze od Ciebie wlasnie.

Bane super artykul Wink

Portret użytkownika BANE

DO mateo1986: Podpisuję się


DO mateo1986:

Podpisuję się w pełni pod tym, co napisał TruPix.

Chyba nie przeczytałeś dokładnie tego co napisałem.
Oczywiście, że jeżeli nie wyciągniesz żadnych wniosków z tego, jakie błędy popełniłeś w związku poprzednim, jeżeli po analizie tego jaki byłeś, nie zdiagnozujesz tego, co zrobiłeś źle to i następną kobietę zaczniesz męczyć byciem żałosnym frajerem i po okresie pierwszej fascynacji też jebnie Cię do lamusa. Jeżeli natomiast wyeliminujesz te błędy, które wiesz, że popełniałeś do tej pory w związkach poprzednich, to Twoja relacja z nową partnerką będzie lepsza niż z poprzednią.
Żeby było jasne: Idealnej recepty na sukces nie ma - a przynajmniej ja jej nie znam - ale jest wiele skutecznych metod na zminimalizowanie możliwości porażki.

Pozdrawiam.

Portret użytkownika zezercik

Hmm. Czyli dla Ciebie, to czy

Hmm. Czyli dla Ciebie, to czy związek jest na etapie wzajemnej fascynacji, ciekawości, odkrywania siebie czyli ten poczatkowy okres (rok - dwa) czy jest to związek oparty na stabilności, wzajemnym zrozumieniu, poczuciu bezpieczeństwa (czyli te dalsze etapy) to nie ma znaczenia??

No wybacz ale to ma kluczowe znaczenie. Bo jeśli związek rozpada się w pierwszym roku swojego zycia, to z zupełnie innych przyczyn niż powiedzmy po 5 latach. To o czym napisał BANE jest zajebiście prawdziwe ale na tym pierwszym etapie związku w warunkach, które już napisałem. Bo jeżeli facet nie potrafi przy sobie utrzymać kobiety przez ten początkowy okres związku to znaczy, że trafił na osobą, z która wybitnie do siebie nie pasują, albo trafił na przypadek szczególny (feministkę, zatwardziałą lesbę itp) albo właśnie zrobił się zwykłym frajerem nie mającym nic kobiecie do zaoferowania. Albo jest to kombinacja tych 3 przypadków:-)

Tu nie ma znaczenia wiek (chociaż masz zupełną rację jeśli chodzi o młodzieńcze związki w wieku powiedzmy 16-17 lat ale do takich ja tu wcale nie nawiązuję). Czy ludzie mają 21 lat i zaczynają tworzyć związek czy mają 30 lat i zaczynają tworzyć związek to zawsze przechodzą ten pierwszy najfajniejszy, najbardziej romantyczny i najbardziej ekscytujący etap swojego związku.

Inaczej ludzie się zahowują na początku, a inaczej powiedzmy po 6 latach i często nie ma to nic wspólnego z frajerstwem (chociaż zdarza się, że ma).

Przeczytałem jakiś czas temu super prawdziwe zdanie, że początkowe zakochanie to fascynująca i cudowna przygoda, natomiast późniejszy etap to już ciężka praca...

Zauważ, że pełno jest (skutecznych) porad jak zaciekawić kobietę, jak ją sobą zainteresować, jak sprawić aby chciała cie poznać, jak zagadać, jak mówić, co mówić itp jest tego naprawdę mnóstwo.To wszystko działa i sprawdza się dobrze ale jak sami autorzy często podkreślają... na podryw, na poczatek... później właśnie dopiero zaczynają się schody i te wszystkie wywody o tym jak nie być frajerem trzeba brać z duzą dozą delikatności i wyczucia. Bo jak sam Admin Gracjan gdzieś napisał to wszystko jest piękne mądre i skuteczne, ma się dużo kobiet, uprawia się fajny seks... ale sam nie był nigdy w długim związku (dla mnie to ok 4 lata). Tak Admin gdzies na forum przyznał, że co do długich związków to on nie ma dużego doświadczenia... widzisz różnicę??

Teraz szybkie pytanie: Dlaczego ludzie nie zachowują się w np: 4 roku swojego związku tak jak zachowywali się gdy byli ze sobą 6 mcy??

Bo stali się frajerami bez osobowości??Bo im się nie chce??Otóż NIE!!

Bo to jest fizycznie, psychicznie i mentalnie niemożliwe!! a dlaczego?? To jest tak oczywistem, że chyba tego nie trzeba na żadnych przykładach opisywać.

Pytasz dlaczego związki małżeńskie (często z b. długim stażem) się rozpadają. To jest złożona rzecz i nie odpowiem ci na to pytanie tak samo jak nikt nie da ci jasnej prostej odpowiedzi ale... jest jedna zależność, która bardzo dużo daje do myślenia. Mianowicie kiedy te związki się rozpadają?? Kiedy jedna ze stron powie: "nie pasujesz mi już, nie kocham cie, nudzisz mnie i wole się rozejść i sobie kogoś  poszukać" ?? tak??

Faktem jest, że tylko mały procent ludzi jest na tyle mocnych psychicznie i dojrzałych emocjonalnie aby po powiedzmy 10 latach małżeństwa zagrać z drugą stroną w otwarte karty: "Nie pasuje mi to to i to, zmieńmy w nas to to i to bo jeśli niezmienimy nic to ja odchodzę" 

Więc kiedy jedna ze stron odchodzi od żony/męża?? Kiedy jej coś nie pasuje i woli być sama i sobie zacząć od nowa zycie układać?? NIE!! Odchodzi wtedy kiedy stworzy sobie na boku alternatywne życie do którego mięko i bez bezboleśnie się przeniesie. Oczywiście rozwód, dzieci, wspólny majątek sprawiają wzajemne szarpanie itp. Ale ludzie odchodzą najczęściej wtedy kiedy sobie stworzą wizję alternatywnego zycia z kimś innym.

Powiedz... ile znasz ludzi, którzy rozchodzą się np: po 10 latach małżeństwa po to aby zostać całkiem samemu... samemu to wszystko wycierpieć i dopiero zaczać życie od nowa?? ILU?? garstka. Ja takich ludzi podziwiam. Którzy mają odwagę powiedzieć co im nie pasuje i odejść nie mając nikogo na boku. Odejść, wycierpieć swoje, a potem szukać kolejnego partnera/partnerki. Natomiast większość ludzi to tchórze, którzy potrafią trwać wiecznie z kimś dopoki dopóty nie pojawi się ktoś inny kto przedstawi wizję alternatywnego lepszego zycia. Wtedy okazuje się, że dotychczasowy związek był okropny, zły, nudny, nieciekawy. A wiadomo, że coś nowego nieodkrytego, tajemniczego i z poczatku niedostępnego ma zupełnie inną atrakcyjnośc niż coś co znamy 10 lat przez 15h na dobę.

Temat rzeka... aha i zaznaczam, że nie jestem żadnym skrzywdzonym mężem, który opisuje wyżej swoje żale Smile bo mam 23 lata chociaż swój długi związek już przezyłem.

Pozdro. 

Portret użytkownika BANE

Mam za sobą wiele związków

Mam za sobą wiele związków [często zachodzących na siebie] w tym jeden 2 letni i jeden 7 - letni, w czasie których miałem parę pomniejszych "na boku". I to co opisuję wynika z tego, co sam przeżyłem, także spokojnie z tymi mądrościami. Gen - o ile dobrze pamiętam - jest z żoną dłużej niż Ty żyjesz, więc jeszcze raz: nie nadymaj się tak Stary. Spokojnie.

Pozdrawiam

P.S. Jak pisałem w odpowiedzi wyżej - masz blog? Pisz to co wiesz. Chętnie poczytam i się czegoś nauczę od kogoś tak doświadczonego jak Ty.

Portret użytkownika zezercik

Coś za bardzo irytacją i

Coś za bardzo irytacją i ironią z Twojego wpisu wyżej wieje Smile Za bardzo się BANE chyba wkręciłeś bo odpowiadasz nawet na to co nie dotyczyło Ciebie ani bezpośrednio Twoich wypowiedzi.Nie podważam twoich doświadczeń ani tego ile miałeś związków i jak długich. Widać sam chciałeś zaznaczyć jak to wygląda u Ciebie. Gen zadał mi pytanie więc na nie odpowiedziałem. Tyle i aż tyle.

Jak to ładnie określasz ja wcale nie nadymuje się. Nie wiem po czym to odczytujesz Ale zapewniam Cie że wcale tego nie robię, nie mam zamiaru także tu kogokolwiek uczyć lub pouczać. Nie napisałem wcale że jestem jakis wielce doświadczony chociaż trochę wiem więc naprawdę interesująco brzmi to Twoje zdanie "Chętnie poczytam i się czegoś nauczę od kogoś tak doświadczonego jak Ty"

Zdanie ma naprawdę fajny wydzwięk ale naprawdę nie musisz się odemnie niczego uczyć. Ważne, że wiesz swoje, umiesz wyciągać wnioski (takie mam odczucie) i nie patrzysz na wszystko bezrefleksyjnie.

A co do siły doświadczenia. To fakt, doświadczenia są bezcenne ale nie zawsze trzeba zmoknąć aby wiedzieć, że deszcz pada.

Trzym się:-)

Portret użytkownika zezercik

Napisałem aby

Napisałem aby wiedzieć NIEKTÓRE rzeczy nie zawsze trzeba ich doświadczyć.

Ty natomiast dajesz przykład aby umieć. Tutaj oprócz, że trzeba i wiedzieć trzeba przede wszystkim umieć. A umieć to już praktyka, praktyka, praktyka... 

P.S. Ale i tak dobra ironiczna odpowiedź Smile Możesz sobie postawić plusa:-)

Portret użytkownika BANE

Oczywiście, że trąci

Oczywiście, że trąci irytacją, bo irytuje przede wszystkim fakt, że tak mądry, doświadczony facet jak Ty zezerciku pisze z jednej strony, że "swój długi związek już przeżył", innymi słowy związek mu się rozpadł, a inicjuje dyskusję z pozycji kogoś kto będzie lał innych maczugą jaką jest jego rzekome doświadczenie i analizował, między innymi, moje rzekome autoterapeutyczne zapędy podczas gdy nawet nic o mnie nie wie [stąd nakreśliłem pokrótce jak jest ze mną - choć ja, na Twoim miejscu, gdybym chciał wypowiadać się ad personam na temat jakiegokolwiek bloggera, wcześniej przeczytałbym jakiś wpis, gdzie ten pisze o sobie, a nie z miejsca wymachiwał jakimś kursikiem psychologii społecznej i zajmował stanowisko z pozycji mądrzejszego od wszystkich]. Gdzie były Twoje psycho - mądrości gdy Twój związek zaczynał się sypać?
Poza tym, kolego, mogę odnosić się do czego chcę bo tak się złożyło, że każdy Twój wpis dotyczy w mniejszym lub większym stopniu tego, co napisałem i tego że rzekomo to nie przystaje do realiów. Tyle w temacie. 

Portret użytkownika zezercik

Niepotrzebnie się irytujesz.

Niepotrzebnie się irytujesz. Tak jak poprzednie Twoje wpisy miały sens to ten wyżej już rozsypał Ci się zupełnie. Powstał zwykły zlepek pretensji do mojej osoby Smile

Poza tym nie ogłaszaj wyroków do których nie masz pewności. Bo dla Twojej wiadomości już dawno przeczytałem Twoje wcześniejsze artykuły typu "zawsze wracają" i poprzednie. Ten o "zawsze wracają" bardzo mi się podobał i uważam go osobiście jako jeden z najlepszych jakie tu widziałem. Jeżeli coś jest naprawdę b. dobre to nie mam oporów aby to powiedzieć. Natomiast jeśli coś jest moim zdaniem niedoprecyzowane i niepotrzebnie uogólnione jako prawda objawiona to wyrazam swoje zdanie i tyle.

Nie wiem po co wjeżdżasz na moją osobę. Z całym szacunkiem do Twojej osoby BANE ale nie zachowuj się jak obrazona kobieta, która nie mając żadnych konkretnych argumentów robi zwykły niezwiązany ze sobą stos wyrzutów. 

Bo tak szczerze: czy widziałeś abym gdziekolwiek pod czyjąś historią lub wpisem ferował jakieś wyroki typu: jesteś frajerem bo pozwoliłeś rzekomo swojej kobiecie zycia odejśc, sfrajerzyłeś się, dobrze że od ciebie odeszła itp... Widziałeś gdzieś takie moje wpisy?? Bo przecież sam napisałeś że piszę  "z pozycji kogoś kto będzie lał innych maczugą" 

Jak napisałem o zasadzie niedostepności i ekskluzywności (która powinna być wszystkim tu obecnym dobrze znana), która jest jedną z 6 i dodałem, że to należy do obszaru psychologii społecznej to wyśmiewasz mnie za to stwierdzenie... gdybym natomiast o tym nie wspomniał zaraz przyczepiłbyś się, że sobie sam powymysałem teorie, które tutaj chce udowadniać.

To samo z tym jak to określasz "kursikiem psychologii społecznej" czemu naśmiewasz się z czegoś o czym nie masz pojęcia?? To że napisałem o pewnych oczywistych rzeczach znaczy, że odrazu musiałem jakies kursiki pokończyć?? 

A co do moich psycho-mądrości i wiązania tego z moim związkiem... za bardzo wybiegasz do informacji, o których nie masz wiedzy. Ledwo powiedziałem, że byłem kiedyś w związku, który się skończył, a Ty z marszu doczepiłeś się do tego faktu, na tamat którego na dodatek nie masz żadnej informacji aby go oceniać w jakimkolwiek świetle.

Widzę, że polemika z Tobą trwa do 2 góra 3 wpisów bo dalej bardzo szybko się irytujesz, a wtedy zamiast polemiki na temat treści wolisz ośmieszać personalnie drugą osobę Smile Naprawdę to, że będziesz drwił z jakiś wydumanych swoich psycho-mądrości, psycho-kursików nic ci nie da, chyba że chwilowo lepsze samopoczucie :-) 

Kończe dyskusję BANE na Twoim blogu bo widać, zbytni ruch tu wywołałem bo gdybym napisał krótko i treściwie, że to świetny artykuł to nawet byś tego nie zauważył. Powstałoby 15 wpisów o tym jak świetny to artykuł oraz jak mocno wszyscy nienawidzimy frajerstwa i jak wszyscy sie przed nim bronimy. 

Mądry z Ciebie gość. Chętnie będe czytał dalsze Twoje wpisy jednak powstrzymam się od komentowania. Miej dystans i wyluzuj. Nikt na tym nie ucierpi, a wszyscy zyskamy.

Pozdrawiam :-) 

Portret użytkownika BANE

Nikim się nie zasłaniam a

Nikim się nie zasłaniam a zezercikowi pewnie będzie bardzo miło, że tak ofiarnie stajesz w obronie jego poglądów. Ja tam bronię tylko swoich, ale dobrze, że tak dbasz o innych.

Pozdrawiam.

no troche to napisałem przez

no troche to napisałem przez przekorę.  tyle mówi się na tej stronie żeby nie wracać do byłej, że nie ma sensu ale chyba jest sens bo zmieniając się i poprawiając swoje błędy można do siebie wrocic i byc ze sobą nie "katując" się nawzajem.

Portret użytkownika BANE

Na stronie nigdzie nie jest

Na stronie nigdzie nie jest napisane, że "nie ma sensu" wracać do byłej. Chodzi o to by nie czynić takiego powrotu swoim nadrzędnym, graniczącym wręcz z obsesją celem, z góry odrzucając możliwość nowego związku, tak jak robi to wielu użytkowników na zasadzie: "ja już nigdy nikogo tak jak Jej..." i inne tego rodzaju bzdury. Chcesz wracać? Wracaj sobie, ale na rozsądnych warunkach, a nie zapłakany, zaglucony, proszący, dzwoniący jak zboczony psychopata, wystający na osiedlu, czy, [o kurwa!] na kolanach. Prawda jest bowiem taka, że gdy już poznasz nowe kobiety, nowe fascynacje, to się zajebiście zdziwisz jak błyskawicznie przejdzie Ci chęć powrotu, Stary. Rzecz w tym, że bez mocnego postanowienia zmiany tego co do tej pory w Tobie szwankowało i odkochania się w swojej własnej przeszłości, chuj Ci wyjdzie zarówno z powrotu jak i, przede wszystkim, nowego związku.

Jeszcze raz Cię pozdrawiam. 

Portret użytkownika BANE

Sam bym tego lepiej nie ujął

Sam bym tego lepiej nie ujął gen.