Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Moje Historye, Moje Partnerki - część ostatnia

Portret użytkownika Mendoza

Kocham kochać, mam w sobie tyle dobra i ciepła, że mnie rozsadza. Potrzebuję kogoś, kogo mogę obdarowywać tym wszystkim co we mnie się mieści. Mimo, że sam się kocham ponad miarę, to i tak wciąż jej zostaje.

Nagle, nocy letniej, blisko północy.
Sparowało mnie na Tinderze.

Alicja

Wyglądała wyjątkowo.
Chciało mi sie sprawdzić, czy z osobowością jest podobnie.

-Cześć Alicja!! Michał jestem!
Masz brzydkiego chłopaka?

-Cześć Michał! Alicja jestem!
Chłopaka mam okropnego...

-To bardzo dobrze się składa! Nie uwierzysz co mam do zaoferowania! Smile

-Zamieniam się w słuch, chat on!!

-"Rocznik 91', grudzień (tzw. ostatni mleczyk w sezonie!)
Serdeczny introwertyk, sportowiec wannabe któremu mnóstwo wypada z rąk (dzień bez rozlanej kawy, to dzień stracony!) Mądrala, wiercipięta, filozof, myśliciel ze sklerozą. Półkrwi leniwiec, półkrwi pracoholik - zależy którą nogą wstanie. Bada z namietnością historię garncarstwa 17-tego wieku. Po za tym posiada inne mniej ambitne hobby.
Korona raczej z tych małych, dystans do siebie za pazuchą, pogodne nastawienie do świata w życia pędzie też w kieszeni.
Parę blizn na ciele i duszy ale bez żóltych kwitów.

Więcej informaji po oględzinach!!"

Spodobało jej sie, odpisała, opisując swoją osobę w podobnym tonie.
Zaczęliśmy pisać o pierdołach totalnych, miała gadane. Poprosiłem ją, by dała numer do swojego dilera, bo widocznie przedni stuff.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem taką przyjemność z kimś rozmawiania.

Tak toczyła nam się gadka aż do świtu. W międzyczasie:

Spytała, czy jestem czarodziejem, odparłem, że raczej włóczykijem

-A pakunek na kijku też masz?

-Pakunka nie mam, kijka tylko.

Morze tekstu wypisywaliśmy, nie mogłem jej jeszcze raz nie spytać, żeby serio dała numer do swojego dilera, vibe miała przedni.
Ale tym razem rzeczywiście podała mi jakiś numer telefonu.

A ja... zczaiłem dopiero po kilku chwilach, że podała mi właśnie swój numer (:

-Czy ty mi podałaś swoj numer?
-Si!

Wszedł zaraz temat spotkania. Mieliśmy do siebie kawałek, podała mi swój terminarz, kiedy ma wolne terminy w tym miesiącu.

Ale... Było ALE.

-Bo, ja jestem taką żyrafą bez cętek... I nie wiem co Ty na to.

-Jak mi powiesz, co się pod tym kryje, to się będę mógł odnieść

-Bo... ja jestem wysoka.

-Wiesz co?
Może śpię w krasnoludzkim łóżeczku, ale ducha mam za to wielkiego, o takiego! (pokazuje).

-Cieszy mnie to!

I tak minęła mi calutka noc, z nosem w telefonie i wypiekami na twarzy. Napisałem jej dobranoc esemeskiem i poszedłem spać.

Nazajutrz, wieczorną porą, pytała jak tam co tam?!?!

Opisałem jej swój dzień, po czym, zamiast mi odpowiedzieć, zadzwoniła na fejstajmie. Już nie pamiętam co tam takiego wygadywaliśmy do siebie, lecz pamietam dobrze, że cieszyło mi to ryło. Zeszło nam do czwartej nad ranem...a i tak się nie nagadaliśmy.

Z naszych grafików wynikało, że możemy się zobaczyć dopiero za dwa tygodnie... Smutno w chuj.

Przyszła jednak niespodzianka, zadzwonili z pracy, ma być lipna pogoda, caluuuuutki tydzień wolny.

Zadzwoniłem do Alicji z nowiną, ale o żadnym spotkaniu nie mówiłem.

Któregoś dnia z kolei, na fejstajmie,
po dwóch godzinach rozmowy, pytam ją:

-Wiesz co jutro robisz?

-Nie wiem

-A ja wiem!

-Tak??? Co jutro robię???

-Jutro wieczorem spotykasz się ze mną i pójdziemy na strzelnicę sobie postrzelać.

Była bardziej niż zadowolona.

Ustawiłem termin na strzelnicy, przy której nazajutrz się spotkaliśmy.

Kiedy ją zobaczyłem na żywo, śmiało mogę powiedzieć, że wyglądała jeszcze lepiej niż na zdjęciach.

Po przywitaniu i opowiedzeniu sobie jak minęła nam droga, spojrzałem na nią badawczo i nieco rozeźlony..

-Wystraszyłaś mnie...

-czym?? (wybałuszyła oczy)

-Bo mówiłaś, że jesteś wysoka, a ja się obawiałem, że taborecik ze sobą bedę musiał nosić, gdy będę się chciał z Tobą całować.

-hihihi

Poszliśmy strzelać, waliliśmy ze wszystkiego, pistolety, karabiny lekkie, wyborowe, z drugiej wojny światowej, z wojny w wietnamie, z kałacha, z szotgana. Stos łusek rósł. Przez chwilę przerwy podeszła do mnie, oparła rękę na ramieniu, spojrzała w oczy i się uśmiechnęła serdecznie.

Na koniec poszliśmy zapłacić, ciekawiło mnie, czy mi gotówy starczy.

Alicja do mnie, że ona za siebie zapłaci, a ja na to, że chyba sobie ze mnie kpi. Ja ją tu zaprosiłem, więc ta przyjemność zostanie po mojej stronie.

-siedemset trzydzieści zł proszę, wydukała ekspedientka

Szperam, w portfelu szperam..

-Alicjo, masz pożyczyć 50 zł? Papierków mi zabrakło

-Pewka!

Nie żądała zwrotu.

Zapłaciłem bez żalu.

Potem pojechaliśmy coś zjeść nad jeziorem, gęby nam się nie zamykały, o wszystkim i o niczym, a i tak ciekawie i przyjemnie.

Przed zmrokiem zdążyliśmy jeszcze jedną atrakcję zahaczyć. Wyciągnąłem z samochodu dwa Longboardy, i zacząłem ją uczyć jeździć, całkiem wprawnie jej to szło. Miała uciechę. Z godzinę tak nam zeszło, przy asfalcie rosły "dziady" "rzepy", zaczęliśmy się nimi rzucać ))))). Do dzisiaj mam jednego, leży przyczepiony na oparciu wezgłowiu mego łoża.

I tak... I tak nas zastał wieczór.

-Co robimy? - spytała Ala

-Nie nacieszyłem się jeszcze Tobą, kwadrans drogi stąd jest mój dom, zapraszam na kawę.

-Dobra, to choćmy na kawkę!

Przyjechaliśmy, otworzyłem jej dom, po czym powiedziałem, żeby się rozgościła, a ja pójdę po kawkę do innego budynku (nie mam jeszcze kuchni w chacie).

Wróciwszy z kubkami, zastałem ją siedzącą na podłodze, czytała książkę, i z całej mojej bilbioteki musiała wybrać właśnie tą która nosiła tytuł "Podręcznik manipulacji".

Wręczyłem jej kubek i odpaliłem gramofon.

Tak minęła nam chwila.
Nachyliłem się do niej, pocałowałem w policzek, spojrzałem jej w oczy. Zarumieniła się i odwróciła wzrok

Spytała, gdzie może zapalić.
Wyszliśmy więc na ganek, miałem tam sportowe fotele samochodowe na kółkach. Klapnęliśmy wygodnie, rozmawialiśmy. Było bezchmurne niebo. Poszedłem zrobić drugą kawę. Przyniosłem też kocyki, głośniki, potem świeczki.

Zajęła się świeczkami

Ustawiła ze świeczek ***** ***
I błyskawicę

Dobrze nam się rozmawiało. Nawet bardzo dobrze. Gdzieś w środku nocy, kończyła się piosenka, wiatr mocniej zawiał, zdmuchnął połowę świeczek. Atmosfera zrobiła się bardzo gęsta, czas zwolnił. Nachyliliśmy się ku sobie. Zaczęliśmy się całować.

A jak było wtedy wspaniale, to wiem tylko ja.

Przytuliła się potem do mnie, głaskałem ją po głowie i policzkach.

-Wiesz Ala, czuję, że mogę Ci to powiedzieć.

Mam plan zainstalowania Ciebie na swoją dziewczynę.

zaśmiała się

-Nikt mi jeszcze tak nie powiedział.

Potem pomyślałem, że pogram jej na gitarze, generalnie tego nie robię, ale, że jest wyjątkową kobietą, to zrobiłem wyjątek. Przyniosłem z góry i wygrywałem co tylko pamiętałem. Widziałem, że jej się podoba.

Siedzieliśmy tak do świtu. Po czym musiała już jechać, za dwie godziny miała być na spływie kajakowym.

Następną randkę mieliśmy za parę dni. Rozmyślałem co by tu ciekawego z nią zrobić. Z doświadczenia wiem, że najlepiej zrobić to, co samemu by się chciało robić.

Zabrałem ją więc do Łagowa, na park linowy. Fajna sprawa, 50 zł za dwie godziny rozrywki to tanio jak barszcz. Miała ponoć lęk wysokości ale dała radę. Było naprawdę przednio, pocałowaliśmy się killa razy na linach. Usta ma delikatne i pełne. Jeździliśmy sobie też na deskach po tej mieścinie.
Ponaglałem ją, bo jeździła jeszcze powolutku. Górka była.

-Dawaj Alicja, nie ma co pękać, świetnie Ci idzie!

Niechętnie, ale rozpędziła się. Szkoda, że tego nie widziałem, usłyszałem tylko głośne "JeBut!"

Wywinęła takiego orła, że aż ulica turystów ucichła. Zostawiła skórę na asfalcie. Okaleczyła się bidulka, blizna na nodze zostanie jej do końca życia.

No. To tyle desek na dzisiaj.
Opatrzyłem ją tyle co mogłem przy samochodzie. Pojechaliśmy do apteki, poprawiłem. Zaprosiłem do siebie. Przyjęła.

Pograłem jej na moim przedwojennym pianinie. To jest tak sprawdzony sposób, że aż się zrobił nudny.

Jak już skończyłem, obróciłem się do niej.

-Słuchaj Alicjo, bardzo Ciebie lubię. To między nami, to nie będzie jakiś wakacyjny romans. Mieszkamy od siebie kawał drogi, to fakt. Pobędziemy ze sobą, a potem pomyślimy, czy ja do Ciebie, czy Ty do mnie, czy My w ogóle gdzieś indziej.

-Czytasz w moich myślach

-Nie chcę Ciebie jeszcze wypuszczać, bym się cieszył, gdybyś chciała zostać na noc.

-Dobrze

Wykąpliśmy się, wskoczyliśmy w piżamki, i hop do łóżeczka. Mieliśmy czytać książki, bo oboje czytujemy więcej niż dużo. Ale... nie dało się skupić. Rozmawialiśmy, przytulaliśmy się łapczywie, czułem jej oddech na moim policzku. Całowaliśmy się. Ręce chodziły tu i tam. Było naprawdę gorąco. Ale nie chciałem napierać. Przy ściąganiu majtek oponowała. Uszanowałem.

Tak zleciał nam czas do świtu. Usnęliśmy około siódmej rano.
Miałem nadzieje pospać do południa. Marzenia płonne...
O dziewiątej Alicja już się zbudziła.

-Dzień dobry Misiu!!

Miała oczy jak pięć złotych.

-To co robimy?!?!

No... To tyle z mojego spanka.

Mama zawołała na śniadanie, poszliśmy do domu obok, był ciepły letni poranek, okna otwarte na oścież. Zjedliśmy kanapki z szynką, pomidorkiem i cebulką. Wypiliśmy kawkę.

Sąsiad z boku mnie przyuważył.
-Michał! Masz chwile pomóc?

-Mam!
Choć Ala, poznasz mojego sąsiada!

Poszliśmy.

Zająłem się z sąsiadem wstawianiem drzwi, Ala zajęła się jego małą córką. W międzyczasie spytałem się ich co robią.

-karmimy mrówki sałatką z trawy.

I jak tu się w niej nie zabujać?
...

Odwiozłem ją wieczorem do domu i od niej pojechałem już w delegacje.

Miało mnie nie być dwa tygodnie. Ale, że pogody nie było. Wróciłem po tygodniu, nic jej nie mówiłem. Jak już byłem 5 minut przed jej mieściną. Zadzwoniłem.

-Cześć Kochanie, co robisz???

-Cześć Misiu ! A w sklepie jestem z siostrą.

-To wyślij swoją lokalizację na whatsappa, za 5 minut będę

Miała zaciesz.

Była w sklepie 1001 drobiazgów, kupiłem parę pierdół, potem zaszliśmy do lumpexa... znaleźliśmy stroje snowboardowe, ale jakie! Kupiłem przekota w ortalionowe wzory, zielono, niebiesko różówy, no w życiu czegoś tak zajebistego nie widziałem, będę miał najlepszą stylówę na stoku. Ala kupiła sobie w japońskie HAFTOWANE wzory. Kurwa. Takie cuda trafić. Nie wierzę w swoje szczęście.

Potem do domku, na spacer, na obiad, i tak do wieczora spędziłem u niej czas.

Przyleciała do niej siostra z Anglii więc nie nagabywałem na jakieś wyjazdy wyjaździki czy też hulanki.

I tak byliśmy ustawieni na odwożenie siostry w czwartek na lotnisko w Łodzi i mieliśmy zostać tam na weekend. Więc pojechałem do domu.

Dwa dni później siedzieliśmy w samochodzie w drodzę do miasta Łodzi. Jej siostra ma małego synka. Jak w połowie drogi zaczął dokazywać... to myślałem, że w kaftanie wyląduje. Ale jakoś przeżyłem.

Dotarliśmy, spaliśmy u jej jakiejś cioci i się przedstawiłem jako "Michał - nowy nabytek Alicji"
Ciocia jebła śmiechem Smile

Wykąpaliśmy się i legliśmy się w łóżku. Pocałowaliśmy się, poprzytulaliśmy a potem wzięliśmy się za to co najlepsze, czyli zaczęliśmy czytać książki do poduchy. A czytamy oboje dużo.

Miałem jakieś rewolucje żołądkowe, tak mi się zachciało pierdzieć, że aż zacząłem puchnieć od powstrzymywania wiatrów.
Ja pierdole, MASAKRA. Akurat teraz??

Szybka ocena sytuacji - balkon. Wstaję w gaciach i wychodzę w środku nocy.
Ala do mnie:
-Co robisz? - zapytała
-Idę zrobić coś, czego nie mogę przy Tobie zrobić na tym etapie znajomości. - odparłem spokojnie
- Idziesz się spierdzieć balkon?
- tak

Lekko przymknąłem drzwi od zewnątrz, na tyle na ile się dało, były jakieś wyrobione...

NO NIC. Zrobiłem wszystko co mogłem, niech się tera dzieje wola niebios.

Jak zacząłem wtedy walić bączury, to aż wypierdziałem ból brzucha. To były głośne, tęgie bąki po których normalnie chodziłbym dumny przez trzy dni i opowiadał o tym kolegom.
Tym razem zrobiłem tylko facepalma i spaliłem buraczka, ulżyło mi niebiańsko. Alicja po chwili nie mogła się powstrzymać od śmiechu.

No, jak się śmieje, to znaczy, że jest git. Poczekałem jeszcze chwilę na zewnątrz na ewentualne bisy i żeby mi gatki przewiało po czym wróciłem do łóżeczka.

Zrobiła mi potem na dobranoc masaż twarzy i usnąłem jak bąbelek.

Nazajutrz powiedziała mi, że zaczęła się śmiać, jak cały ten smród zaczął wlatywać przez uchylone drzwi balkonowe...

Po śniadaniu wyskoczyliśmy zwiedzać Łódź, Piotrkowską, Manufakturę, jakąś wystawę fotografii i Muzeum Herbsta.

Po czym dostaliśmy zapro od jej kuzyna brata siostry stryjecznego piątej wody po kisielu dziewczyny. No to hyc. Na dzień dobry cztery browarki z wysp owczych. I opowiadanie jak się poznaliśmy, jak jesteśmy sobą zafascynowani itd.
W międzyczasie byliśmy świadkami stłuczki na ulicy, i winowajca krótko mówiąc, spierdolił. Babka czekała na policje chyba dwie godziny, nam się alko skończyło, więc poszliśmy do sklepu. Zachaczyliśmy też o radiowóz

-Dzień dobry, dobry wieczór! Bo my zajście widzieliśmy!

-a, to zapraszamy do środka - odrzekli policjanci. - Widzieliście jaka rejestracja?

- nie, ale wiem, że granatowe auto było - Rzekła Alicja.

- Ford focus kombi, pierwsza generacja, przed liftem, gruz. Granatowy - powiedziałem - tablic nie dojrzałem.

Spisali nas, trochę się pośmialiśmy jak zobaczyli nasze dowody i skąd jesteśmy.

Wróciliśmy na kwadrat.

Potem tekst Alicji:

-Mendoza, you are great!
-Only because u make me great!

Roześmiała się.

Zeszliśmy na temat czy jesteśmy razem czy jak?

Odpowiedziałem, że jestem z nią już od pierwszej randki, nie wiem za to jak ona. Odpowiedziała, że no to ustalone (:

Potem poprawiliśmy dwoma butelkami ginu z tonikiem, jakiś lolek poszedł w obieg i byliśmy ulalani jak sto pięćdziesiąt.

Dziewczyny sobie potańczyły, ja sobie wygodnie siedziałem na kanapie.

Potem poszliśmy spać. Ala mówiła, że super że tu przy niej jestem, odpowiedziałem podobnie. Potem powiedziała, że cieszy się, że nie dobieram się łapczywie do jej majtek. Odpowiedziałem - samo przyjdzie, nie ma ciśnienia w tym temacie.

Nazajutrz wyskoczyliśmy na Central Wakepark pojeździć na łejku.

Na wieczór mieliśmy zapro do mamy tej dziewczyny z dnia poprzedniego, miała ponoć restauracje, próbowała nowe Menu, więc jedzenia w bród, spanko też jakieś miało być. Dwa razy nam mówić nie trzeba było.

Wpadliśmy... na jakimś wypiździelewie, w środku lasu. Nie wiedzieliśmy, że to dom weselny na 4 wesela naraz. Ich dom stał obok, a raczej willa... tam kurła zadaszony ganek był większy niż mój dom.

Wracając - najedliśmy się, gospodarze to bardzo fajna para, pogadaliśmy, poopowiadaliśmy, najebaliśmy się też! Gospodarz pod koniec już prawie zgasł. Ale jeszcze rzucał pod nosem co jakis czas "JEBAĆ PIS" : D
Naprawdę fajni ludzie. Polecam.

Myśleliśmy, że nam dadzą jakiś materac do spanka, a Ci nam wręczyli kluczyki do apartamentu dla nowożeńców. taki skromny pokoik na oko 50 m2.

I w tym oto pokoiku był nasz pierwszy raz. A nawet kilka pierwszych razy (;

Za którymś razem wyszedłem z łazienki już odświeżony, Alicja udawała, że nie gapi się w mojego peniska.

-Misiu, mi to nie przeszkadza, moższ patrzeć na mojego siusiaka.

Więc patrzyła

-Piękny jest! - mówiła

- Więc pasuje idealnie do tego, co masz między udami Skarbie.

Nazajutrz zjedliśmy przepyszne śniadanie i ruszyliśmy w drogę powrotną na zachod polski.

Kierowałem, Ala była we mnie wtulona. A mi wciaż po głowie chodziła jedna myśl, jak bumerang. "kocham ją" "kocham ją" "KOCHAM JĄ".

Mendoza, daj spokój, znasz ją niecały miesiąc, a to raptem trzecia czy czwarta randka. Nie możesz tak powiedzieć, przecież nie jesteś taki miękki. No ale co? To znaczy, że mam czekać? Na co? Aż będzie TEN CZAS? Przecież mogę myśleć i czuć co chcę, przecież nie wstydzę się siebie. Ale kurde, tak szybko? Czy to miłość? No przecież szczęśliwy z nią jestem. No to co? Mam to gnieść w sobie?

-Misiu?

-Co? - Spytała

- Kocham Cię

Zaśmiała się

- Ja Ci to już 100 razy w myślach powiedziałam, też Ciebie Kocham!

Po czym mnie pocałowała w policzek i wtuliła się jeszcze bardziej.

Odpowiedzi

Portret użytkownika raM

Mendoza, niezły romantyk z

Mendoza, niezły romantyk z Ciebie Smile

Portret użytkownika Mendoza

po chuju fest! Dzięki

po chuju fest!

Dzięki Smile

Jebnąłem przy akcji z

Jebnąłem przy akcji z balkonem. Wrzucam do ulubionych tego bloga Laughing out loud
Opis w pierwszej wiadomosci na tinderze, super! Jedno mnie zastanawia. Czy zawsze sie tak rozpisywałeś laskom? Mnie sie jakos juz nie chce inwestować za duzo czasu w pierwszych wiadomosciach, bo nei wiadomo czego mozna po lasce sie spodziewac, a w wiekszosci jest to strata czasu.

Skoro to czesc ostatnia, to gdzie sie dowiemy jak to sie dalej potoczyło, a moze toczy? Smile

PS: A jeszcze wlasnie odnosnie tego wzrostu, z ciekawosci, jaka jest miedzy Wami roznica? Laughing out loud

Portret użytkownika Mendoza

To, czy się rozpisuję, zależy

To, czy się rozpisuję, zależy jak leży, jak mi się chce. Raz nawet w pięć minut potrafiłem się pokłócić z matchem a i tak się z nim potem spotkać.

Z Alą pisało mi się zajebiście no i wenę miałem. Więc się chwilę postarałem. A co mi tam?

Tinder jest spoko, trzeba mieć cierpliwość i mocno przebierać. Jak coś nie pasi to nara i wyjebongo. Tam 1% są spoko, reszta to syf.

To ostatnia część. Nie planuję robić relacji z mojego związku. Te wszystkie moje przeszłe były tylko po to, bym zrozumiał czego tak naprawdę potrzebuję i jak ogarniać fajny związek. Jakie zasady, jak reagować, jak kochać i jak się kłócić też.

Ta dziewczyna "Zostaje", będę dbał, byśmy zostali razem, z jej strony słyszę i widzę to samo. Także szczerze wątpię, czy powstanie następna część. Jestem zdecydowany i druga strona też. So i am in. Wchodzę w to. Najwyżej się wyjebie. A co mi tam!

Jutro pęknie nam pół roku. Jest bardzo dobrze i jestem bardziej niż zadowolony. Cieszę się, że ją mam i wiedziałem to od poznania, że właśnie ją chcę.

"Tinder jest spoko, trzeba

"Tinder jest spoko, trzeba mieć cierpliwość i mocno przebierać. Jak coś nie pasi to nara i wyjebongo." - prawda Smile

Zajebiście, fajnie się to czyta. Powodzenia dla Was!

Portret użytkownika Mendoza

"PS: A jeszcze wlasnie

"PS: A jeszcze wlasnie odnosnie tego wzrostu, z ciekawosci, jaka jest miedzy Wami roznica? "

Mniej więcej różnica głowy. Na początku stawałem na palcach by ją całować, ale teraz pierdzielę, niech się schyla : )

Portret użytkownika Mendoza

Haha! A dlaczego nikt nie

Haha!

A dlaczego nikt nie pyta, jak jej się udało poderwać niższego od siebie mężczyznę?

Przecież to też jest wyczyn Smile

Portret użytkownika Dominikkow

Bo laski myślą, że rozdają

Bo laski myślą, że rozdają karty rządząc mężczyznami. Jak widać, taki 170 cm to jest dla tej "brzydszej" koleżanki, a nie dla takiej "żyrafy". Stąd to poczucie niesprawiedliwości, a wręcz zgorszenia.

Jak chcesz, to powiedz swojej, że raz sama do mnie podbiła laska 190 Tongue 20 cm różnicy na jej korzyść.
Bardzo ładna sportsmenka z wyćwiczonym tyłem. U fryzjera nie była z 10 lat, bo miała długie włosy... No akurat takie, jak lubię.

A interakcji z laskami parę centów wyższymi miałem bez liku w niepamięć. Burząc narracje, niektórym, szczególnie laskom.

Portret użytkownika Dominikkow

Ciekawe skąd jej postawa

Ciekawe skąd jej postawa wynikła Tongue
Jest też różnica między oburzeniem a zaskoczeniem...

@Mendoza od Ciebie to się

@Mendoza od Ciebie to się wszyscy powinni uczyć jak pisać bloga! Gratulacje świetnej kobiety, życzę Ci dużo szczęścia. No i zaciekawiłeś mnie tym brakiem parcia na seks z nią, mimo, że dziewczyna ewidentnie była już gotowa. Czapki z głów, dajesz mi dobry temat do przemyśleń.

Portret użytkownika Mendoza

Nigdy nie miałem parcia na

Nigdy nie miałem parcia na wsadzenie kija, efekt jest taki, że wszystkie kobiety albo mnie rozbierały, albo siebie rozbierały.

Aj tam czapki z głów, czasem zdarzy mi się pomyśleć w życiu i poddać w wątpliwość "zasady" w głowie. Robi się chwilowo chaos, ale to jak ze sprzątaniem, najpierw robisz większy syf by zrobić większy porządek.

Dziękuję za życzenia, nie trzeba, radzimy sobie Smile

Co do pisania, wszystkiego nauczył mnie Bukowski i Eduardo Mendoza.

PS. "mimo, że dziewczyna ewidentnie była już gotowa" - była praktycznie od razu gotowa, ale nie chciała, wolała wpierw zbudować inną więź niż posuwisto-zwrotną. Bardzo dobrze na tym wyszliśmy.

Portret użytkownika Kensei

Hahaha same shit different

Hahaha same shit different couple. Najsli dan, będzie dobrze. GL&HF

Mam chyba wszystkie książki Buka. Hehe. Jedziemy z tym.

Portret użytkownika SIKS

Ciekawa historia. Raz też tak

Ciekawa historia. Raz też tak zrobiłem, że poszedłem na całość z dziewczyną i warto było. Póki co najlepsza historia w życiu, mimo, że zakończona. Laughing out loud

Mendoza, może podzielisz się przemyśleniami i wnioskami co do Tindera? Jestem ciekaw jak inni tam operują i jakie mają wyniki.

Portret użytkownika Mendoza

Szybkie wnioski, nigdy nie

Szybkie wnioski, nigdy nie żebrać, jak którakolwiek pisze od niechcenia albo wyżej sra niż dupę ma... to kasacja.

Po kilku wiadomościach można już mieć obraz jej "zaangażowania". Szukałem na Tinderze sobie partnerki, nie miałem zamiaru się tam z nikim siłować ani spinać. Uważam się za wartościowego, jeżeli ktoś mnie traktował inaczej, to było usunięcie pary, od razu.

Nie miałem zajebistych wyników, matche były, ale zazwyczaj kasowałem je po kilku wiadomościach. Szukałem tam kogoś zaangażowanego, kurwa, choć trochę wysiłku wkładająego i to było najtrudniejsze.

Od siebie powiem, najważniejsze są trzy pierwsze wiadomości. I tam trzeba wjechać z buta. Napisać coś, żeby druga osoba widziała, że tam byle kto po drugiej stronie nie siedzi. Reszta zależy od reakcji - jeśli zombie - to nara, jeśli żywa - spotykamy się. Jak coś tylko wyczułem, że dziewczę wali w członka - kasacja. Kasowałem bardzo dużo, poprzeczkę ustawiłem wysoko. Bardzo mało perełek, ale trafiały się.

Także, można, ale trzeba wiele gówna przerzucić i po drodzę można się zniechęcić. I choćby nie wiem co, nie wolno obniżać swoich standardów.

Portret użytkownika Rot

Kurde, wzruszyłem się.

Kurde, wzruszyłem się.

Autentycznie bryła lodu mi spadła z pikawy.
Ogółem świetnie piszesz, historia też - choć niby taka jakich wiele - wciąga i chce się wiedzieć co dalej.

Anyways, jak będziesz w Krakowie kiedyś to się odzywaj.

Portret użytkownika Mendoza

O! Tego się nie spodziewałem,

O! Tego się nie spodziewałem, tego wzruszenia, może nowele zacznę pisać? (: Cieszy mnie to, że Ci się tym czytaniem humor polepszył.

Ta historia ma przyjemny ton bo i w rzeczywistości tak wyglądała. Być może coraz lepiej umiem malować słowem?

Dzięki za zapro, Krk to dla mnie wciąż niemalże drugi koniec Polski. Wciąż jednak Miło mi.

Bardzo lubię twoje blogi

Bardzo lubię twoje blogi Mendoza, zresztą zawsze to otwarcie przyznaje. Chyba to kwestia pióra.
Tylko jedna prośba do ciebie - nie zatrać się za bardzo, żeby nie zakończyło się bolesnym upadkiem (tj. nie zamykaj się na znajomych, pasje i tak dalej). Jednakże jeżeli chodzi o samą historię to bardzo fajna, taka słodka i pokazująca, że nawet w tej tinderowej dżungi możesz trafić na kogoś wyjątkowego Smile
Pozdrawiam i życzę nieskończonego szczęścia oraz dalszego budowania więzi emocjonalnej.

Portret użytkownika Mendoza

Dziękuję. Nie bój się o mnie,

Dziękuję. Nie bój się o mnie, jak upadnę, to wstanę, a jak nie wstanę, to sobie chociaż poleżę )))

Mam dużo mniej czasu dla znajomych, ale jest to naturalna kolej rzeczy, nikt nie ma mi tego za złe, tak samo i ja nie mam względem innych. Moi znajomi żenią się, płodzą dzieci, zaciągają kredyty, budują domy, mają coraz mniej czasu. Tak jest. Ale wciąż możemy na siebie liczyć, tu nikt o drugim człowieku magicznie nie zapomina.

Co do pasji i hobby, bez kobiety nie mam na nie ochoty, a jak z kimś jestem, to od razu mam motywację na sto pięćdziesiąt.

A co do zatracenia się... Jestem z natury z KLEJU, szybko się symbiozuje, jestem blisko drugiej osoby, ale wciąż stoję o własnych nogach, mam dobrą relację z samym sobą, nie chwieję się emocjonalnie, mimo wszystko, a to niejako wyklucza ujebanie gruntu pod nogami Smile. Umiem w dodatku wyczuć, kiedy mój stan staje się zbyt zależny od drugiej osoby i potafię to wybalansować w miarę szybko i sprawnie. Doświadczenie.

Jeszcze raz dzięki, drogi Czytelniku.