Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

"Fallen Trancer", czyli od wieków ciemnych do odrodzenia.... moja historia

Portret użytkownika Trancer

Salute wszystkim....

Mnie nikt chyba nie musi przedstawiać. Każdy wie, że jestem ten od Autohipnozy, Asasynów i innych Abdulów i Zafirów (pozdro dla Trasuna Tongue).

Swoją historię opisałem w dziale advanced, niedługo po moim wejściu. Miała ona stanowić podsumowanie mojej karkołomnej pracy nad sobą, oraz ogólnie – nad życiem, relacjami z otoczeniem. Miało to też stanowić ostateczne oczyszczenie się z kwasów, jakie pozostawiły bolesne dla mnie wspomnienia.

Dlaczego decyduje się w końcu dać tą historię na forum ogólne ???

Ponieważ doszedłem do wniosku, że przeszłość mnie już nie męczy. Że to, co miałem zrobić, zostało już zrobione. Ta historia jest jak najbardziej autentyczna, jest związana ze mną. Chcę, aby stanowiła swego rodzaju świadectwo...
Że ze wszystkiego można się podnieść.

I że rozterki typu „kiedy użyć chłodnika”, „co napisać w SMS'ie” są tak naprawdę małostkowe. I że nic nie znaczą wobec realnych problemów, jakie stawia nam los. Mam nadzieję, że po lekturze tej historii każdy w końcu doceni to, że życie nie postawiło was w sytuacjach, które dla wielu mogłyby być pretekstem do skończenia ze sobą.

Tak, dobrze czytacie....
Ludzie potrafią z o wiele bardziej błahych powodów targnąć się na swoje życie. Bo go dupa zdradziła, bo laska za którą szalał jakiś szczyl upokorzyła i zrównała ziemią niczym nędznego robaka.

Nie będę w tym blogu kładł nacisku na to, że kobiety potrafią być gorsze od demonów (sam popełniłem błędy, i to nie lekkie). Ale chce też, żebyście mieli świadomość – zła kobieta jest 1000x gorsza od złego faceta. I przy graniu facetowi na emocjach nie ma żadnych skrupułów.

Czasami się dziwię, że nie mam negatywnego nastawienia do kobiet, mimo że mam milion powodów ku temu. Ale dalej wiem, że kobiety, prawdziwe kobiety są wspaniałe i godne podziwu. I że warto zacisnąć żeby i nie mieć żalu do nich po złych przeżyciach.
Osobiście też uważam, że to mój największy sukces, jaki pomogła mi osiągnąć ta strona – WYGRAŁEM ZE SWOIM ŻALEM I BÓLEM. Pokonałem tą złośliwą truciznę, z jaką całkiem sporo osób idzie do grobowej deski.

Pokonałem chęć odwetu na kobietach, jaką praktykują co niektórzy faceci, ruchając i raniąc kobiety, wyzywając ich od szmat i kurew.

Ja to wszystko pokonałem – i jestem z tego dumny.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej historii, wy także zwyciężycie, ze swoimi żądzami odwetu.

Potraktujcie tą historię, jako porządną lekcję.
Życzę wam owocnych wniosków. Smile

Przy okazji przekonacie się, dlaczego te dwie sentencje, tzn.
„Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone...”
oraz
„Amor Vitae Nostra Lex”
Są tak bardzo dla mnie ważne i tak mocno się z nimi utożsamiam.

A więc zaczynamy...

Najpierw parę zdań z okresu gimnazjum.
Byłem grzecznym, ułożonym chłopcem z dobrego domu, co miał same paski na świadectwie w podstawówce. Nie wdając się w zbędne szczegóły nadszedł moment, kiedy zacząłem być gnębiony przez niektóre osoby.

Dlaczego ??? tego nie wiem...
Nie obchodzi mnie to teraz.

Z racji tego że byłem dość ufny i czasami może zbyt za uczciwy (a może po prostu czasami wypaplałem co nie trzeba) pewne osoby lubiły mnie wykorzystywać.
Sytuacja się pogarszała, coraz większa fala, moje stopnie spadały przez to, zaczęły się pierwsze akcje od rodziców, że jestem do niczego, że się nie uczę itp. Każda wywiadówka kończyła się potem potężną awanturą w domu, oraz niekończącymi się wywodami na temat mojej beznadziejności.

Były jakieś tam pierwsze miłostki, pierwsze zawody miłosne ble ble ble, ale ogólnie nic ciekawego.
Wszystkie te czynniki sprawiały, że moja samoocena spadała systematycznie w dół, zamykałem się na otoczenie, każdy się ode mnie odwracał. Strasznie mnie to frustrowało, może nawet już miałem zaczątki depresji. Co by nie mówić, po prostu problemy w szkole i w domu tworzyły brzemię, które coraz bardziej mnie przygniatało. Zdecydowanie za dużo, jak na 14-15 letnie dziecko, któremu buzują hormony, rosną włosy na mordzie i ma trądzik.

Odcięty od szkolnego otoczenia, mając łatkę kozła ofiarnego doczekałem się bardzo przykrego momentu – ŚMIERCI SPOŁECZNEJ.

Miałem przez to wszystko myśli samobójcze.
Płakałem do poduszki, modliłem się do Boga z pytaniem: „za jakie grzechy znoszę to wszystko..” „co ja zrobiłem, że tak jestem traktowany..” i całą masa pytań w tym kontekście.
Za jakimś takim wybuchem płaczu w końcu coś mnie rypnęło...
Coś co do dziś jest moim motorem napędowym...
Jakaś siła, która zabroniła mi cokolwiek sobie robić.
Do teraz nie wiem, co to jest.
Nie wnikając w to, czym była ta siła, zaczęło się wszystko zmieniać pomału na lepsze.
Poprzestawiałem jednemu z nich przegrody nosowe (miał śruby powkręcane na dwa tygodnie i całą kurtkę we krwi) innemu podbiłem oko, inny miał już czerwoną mordę od moich plaskaczy. Zacząłem też wtedy swoje pierwsze kroki w tworzeniu mojej ukochanej muzyki, czyli TRANCE. Wyjebane miałem potem na zaczepki tych typów, którzy mimo wspomnianych wcześniej operacji dalej mnie gnoili i wyniszczali...

Teraz jakby wszystko się odwróciło...
To co było kiedyś gwoździem do mej grobowej deski, systematycznie mnie umacniało.
Osoby które kiedyś się odwróciły, zaczęły znowu być mi przychylne.
Okazało się potem, że te typki celowo mnie wyniszczały dla swojej frajdy, że nawet posunęli się do robienia mi czarnej propagandy.
Ba, nawet typki z młodszych klas przychodziły pod klasę gdzie czekałem na lekcje, żeby mi ubliżać przy wszystkich i prowokować. Ciekawe dlaczego....
Mimo że dalej ogromna większość środowiska szkolnego dalej była mi nieprzychylna lub wręcz wroga, to jednak zaczęła się przebijać ta świadomość, że to co o mnie gadają inni jest nieprawdą.

No i tak żyłem sobie do końca gimnazjum. Z paroma osobami, z którymi mogłem pogadać, może 2-3 kumplami plus dwie przychylne mi laski.
Byłem jaki byłem, może i zwykła cipą, może i nie, ale umiałem stanąć na wysokości zadania.
Miało być kilka zdań, a wyszła epopeja
Ale przejdę teraz do najważniejszego wątku.
Pod koniec gimnazjum jedną z moich rozrywek było siedzenie na czatach wirtualnej polski. Takim sposobem zacząłem zbierać sporo numerów gg od różnych lasek z którymi dla zabicia nudy zacząłem sobie pisać, niektórym podsyłałem nawet swoje pierwsze produkcje.

I tak trafiłem na pewną laskę, imieniem A.
Od razu był wspólny język, okazało się że mamy podobne zainteresowania. Wymiana numerami, potem długie rozmowy do późna, potem wszedł w ruch telefon i smsy. Ale się jarałem, kiedy chwaliła moje produkcje.
No i potem czułem coś, jakby mnie z nią łączyło, że nie staje mi się obojętna. Dziwnie to zabrzmi dla was, ale zakochiwałem się. Była moim oderwaniem od trudnej rzeczywistości. W końcu rzekłem jej, że dla mnie jest ważna. Było wyznanie....
Ona o dziwo to odwzajemniła.
Potem to już tylko kminiliśmy, kiedy dojdzie do upragnionego spotkania.
Padło na wakacje...
Dlaczego tak późno ???
A bo mieszkaliśmy daleko od siebie.
Ok 500 km. W linii prostej.
Sam nie dowierzałem że się kiedyś spotkamy, że to nie wypali.
Ale cóż, nadzieję miałem i to wielką....
W jedne wakacje nam nie wyszło, w kolejne też nie wyszło.
Nasze pragnienie spotkanie się było bardzo duże.
Ja teraz chodziłem do liceum, ona też.

Odejdę teraz od jej wątku i przejdę do liceum.

Niestety akcje gimnazjalne przeniosły się z czasem też do liceum, gdyż będąc właściwie sam, szukałem kolegów. Na siłę. Chciałem za wszelką cenę mieć normalne życie w szkole, bez piętna jakie miałem wcześniej. Oni to zauważyli i zaczęli umyślnie wykorzystywać. Wyciągali o mnie różne rzeczy, byli w stosunku do mnie dwulicowi.

Mój wielki kurewski błąd.
Że im zaufałem.

Tak jakbym nic nie wyniósł z gimnazjum.

Wkręcili mi nawet, że na półmetku przedupiłem po pijaku pewną laskę (swoją drogą bardzo fajna dziewczyna) i że może ona być w ciąży ze mną. Na początku mówiłem, żeby puknęli się w czoło. Ale konsekwentnie prze około 1,5 miesiąca mi to wciskali.

W końcu zacząłem mieć obawy, zaczęła się powoli panika.
Oni to widzieli i się jarali tym.
Żeby było śmiesznie, w eter poszła plotka o tym.... która doszła min. do tej laski....
Gdybyście widzieli jej spojrzenie, jak na mnie patrzy.....
Ja pierdolę.....
Nie idzie tego opisać, jak żałośnie się czułem. O niej poszły słuchy że dziwka, a ja skończony frajer i debil.
Kurewnie źle mi było przez to.
Wstydziłem się sam siebie.
A oni mieli radochę.

Potem im zrobiłem kurewną awanturę przy całej masie ludzi, odciąłem się od nich na długie miesiące. Jak ten wątek się potoczył dalej, zostawię w spokoju.

Tu też warto wspomnieć o tym, że raz na wigilii klasowej, podpierdolili mi telefon przeczytali sms'y od A. Żeby było śmieszne, były to rozmowy o... seksie i kondomach.
Tak dobrze czytacie....

Już wtedy Trancer przerobił ten temat, otwierając laskę na sex... na odległość 500 km w dodatku.
Ich miny.. no cóż.. Były bardzo zjawiskowe....
Zaczęły się dochodzenia co to za jedna....
Co oni z tym zrobili, łatwo się domyśleć....
Podłapali i poprzekręcali...
I potem rozgadywali innym...
Co mówili, tego ja nie wiem do teraz.
Ale sądząc po reakcjach otoczenia do końca liceum, raczej nie były to dobre rzeczy.

No ale wracajmy do wątku z A.....

Są wakacje, w końcu udaje się nam ustawić spotkanie. Ja załatwiam jej nocleg u mojej babci. Jest dzień przyjazdu, kurewne podniecenie.
Ona przyjeżdża, rzucamy się sobie w ramiona.
Emocje jakie buzowały we mnie, są nie do opisania.
Upragnione spotkanie w końcu się realizuje.
Potem zakwaterowanie u mej babci i idziemy do parku na spacer.

Totalny flow, zero myślenia nad tym co mówię, szliśmy ze sobą tak jakbyśmy serio spotykali się dzień w dzień. Wtedy też pierwsza próba sexu na ławce w parku... Nie wyszło, bo kondoma nie miałem.

I tak upłynęło nad ok 1,5 tygodnia.
Był też oczywiście sex.
U mnie w domu, jak starzy wyszli, u mojej babci też.
Piękny to był czas.
Zleciał kurewnie szybko.
Były to bardzo intensywne chwile, przeżywaliśmy je tak, jakbyśmy mieli sobie odbić tą rozłąkę.

Teraz wy możecie przetrzeć oczy i mi powiedzieć, żebym się puknął w czoło.

Ale cóż....
Miałem wtedy 17-18 lat, i dla mnie to było coś wyjątkowego.

Myśl o niej, że po skończeniu liceum będziemy mogli już razem gdzieś się ulokować, dawała mi siłę i pozwalała mieć wyjebkę na akcje w szkole i oczywiście na rodziców (którzy robili to co w gimnazjum).

Potem były ferie na które też przyjechała, potem kolejne wakacje, kiedy ja pojechałem do jej miasta.
Zanim opiszę to co było u niej w mieście, powróce do liceum.

Jest ostatnia klasa liceum, jest i też studniówka.
Moje odcięcie się od klasy i wielu osób w szkole osiągnęło apogeum. Broniłem się jak mogłem, ale
ci dalej mieli frajdę, robiąc mi różne akcje. Użyłem tej samej broni, jaką zastosowałem w gimnazjum. Zacząłem oficjalnie i demonstracyjnie traktować ich jak powietrze. Nawet specjalnie zmieniałem ławkę, żeby usiąść od nich jak najdalej.
Ale mniejsza o to.

Wtedy też zaczął się bardzo trudny okres.
Pewnego razu A. mi zadzwoniła późnym wieczorem, z płaczem. Okazało się że jej ojciec napierdolił się jak Messerschmidt i zaczął ją bić. Musiała uciekać do swej babci. Już mi wcześniej wspominała, że jej ojciec po pijaku jest agresywny, ale że pobił ją i zmusił do ucieczki z domu, po raz pierwszy usłyszałem.

Byłem załamany....

Będąc 500 km od jej domu nie mogłem nic zrobić...
Potem było kilka podobnych sytuacji i telefonów, czasami ja zadzwoniłem czy wszystko u niej w porządku. I się zaczęło...

Mój strach i obawy rosły z dnia na dzień, bałem się, że ten bydlak coś jej zrobi...

Później od niej wyciągnąłem, że to już było od dłuższego czasu. Że jej ojciec to alkoholik, że bił też jej matkę i starszego brata. Straszy brat wyjechał do Szkocji, poznał jakąś kobietę, rozkręcił własny biznes, ustatkował się tam.
Matka z kolei zostawiła A. samą w domu....
Wkurwiała mnie ta sytuacja..

Zwłaszcza jak jej matka jeszcze zabraniała jechać do mnie na studniówkę.

Mieszanka wkurwienia i ogromnego strachu o nią robiła mi siekę z mózgu. Byłem kłębkiem nerwów, wnerwiało mnie byle co, plus do tego jeszcze akcje w szkole i awantury w domu. Do tego teksty mojej mamy na temat A..
Delikatnie mówiąc, niezbyt przychylne....
Że jest głupia, że jest do niczego, że to taka maciora (po tym tekście myślałem że jebnę własnej matce).
Nie potrafię znaleźć słowa na taki stan....
Jakbym był dźgany nożami, jednocześnie chcąc każdemu napierdalać, ale mając też świadomość, że nie mogę tego zmienić...

Ale to nie był koniec....

Nadszedł dzień, kiedy spełniały się moje najgorsze obawy....

Jej ojciec....

Chciał ją zgwałcić.....

Jak to usłyszałem, omal zawału nie dostałem.
Stałem się jeszcze bardziej sfrustrowany i przygnębiony...
Pełen obaw, strachu, ze świadomością że nie mogę jej pomóc.
Mogłem do niej jechać, rzucić na parę dni szkołę.
Ale zabrakło mi wtedy jaj, żeby to zrobić.
Teraz jak na to patrzę, to nie wiem czyby cokolwiek się przez to zmieniło...

Ale cóż...
Zbliżała się studniówka, dla moich „kolegów” z klasy stało się jasne, że A. przyjedzie. Zrobiła się z tego sensacja.
Ona przyjeżdża do mnie, kwateruje ją u babci.
Lecz co tym razem się zmieniło ???

Zmienił się jej wygląd...

Spasła się niesamowicie, niewiele przypominając tę fajną A, co widziałem wcześniej....
Widać było po niej, że jest w mocnych nerwach, zaniżyła się jej samoocena.
Wynikało to z tego, że przez te nerwy jakie sprawił jej ojciec, brała dużo leków na uspokojenie. Była bardzo przez to przymulona.
Na początku trochę się zaszokowałem tym, jak się zmienił jej wygląd.

Ale miałem to gdzieś.

Dalej przecież była moją A., dalej była mi bliska.
Po tym jak mi się wyżaliła, obiecałem jej, że jak tylko skończę liceum i pójdę na studia, znajdziemy sobie jakieś lokum, żeby odciąć się od naszych problemów i zacząć wszystko od nowa. Że przy mnie nie zazna tego bólu, co przy ojcu, że wyrwę ją z tej patologii.

Ja z kolei odnajdę spokój, odcinając się od starych środowisk.

I nadchodzi dzień studniówki, przychodzę z nią na salę, gdzie miała się odbyć.

Wszyscy ją zobaczyli w tym niezbyt ciekawym stanie.
Miny bardzo zjawiskowe. Potem zaczęły się chichoty, docinki, niedowierzanie niektórych osób. W dodatku te moje odcięcie się od masy osób z klasy i szkoły.
Nawet nie wiem jak opisać to co czułem.
Kolejna mieszanina pojebanych emocji, które siekały mi na drobno mózg.

Jedno jest pewne.....

Te emocje jakie czułem, przez bardzo długi czas wytwarzały we mnie kwas.
Mimo że starałem się z nią dobrze spędzić ta studniówkę, nie mogę uznać jej za udaną.
Tak samo jak uczucia, jakie wtedy miałem.
Wszyscy wtedy uznali, że moja luba to tłusta krowa.
Lecz nikt nie znał całej prawdy. Nie chciałem, aby ta prawda stała się kolejną poprzekręcaną relacją na mój temat.

Nikt mi by nie uwierzył, nawet moi rodzice mi nie dowierzali, jak im mówiłem o tym dwa lata później. Ba. Ojciec mi rzekł, że mam urojenia.

Ale to już inna sprawa.

Na tym skończę wątek studniówki.
Potem są matury, ostatnie dni szkoły.

Sytuacja w szkole się uspokoiła, co niektórzy zaczęli ze mną łapać kontakt. Nie wiem z czego to wynikało. Było jakby normalniej, nie było głupiego docinania. Swą postawę jednak dalej utrzymywałem, ponieważ nie miałem do nich za grosz zaufania. Rozmowy mocno ograniczałem z wieloma osobami, otwarłem się na tych, co mi byli choć trochę przychylni.
Tak też zakończyłem liceum.

Mocno spalony w większości środowiska szkolnego, z jakimś w miarę normalnym kontaktem z kilkoma osobami. Mimo że już czułem ulgę, to byłem jednocześnie podłamany. Że tak zakończył się mój złoty okres liceum.
Konsekwencje tego co było w liceum, do dziś mnie dotykają w jakimś stopniu.

Ale o tym później.

Potem są wakacje, ja jadę do niej, do XYZ. Zajebiście spędzony czas, różne fajne akcje związane z sexem. Nie będę się o tym rozpisywał. W każdym bądź razie było znacznie lepiej, poprawił się jej humor, w końcu zacząłem dostrzegać u niej powrót tego blasku co był wcześniej. Ja też poczułem się lepiej.

Wróciliśmy do życia.
Potem zaczęły się studia, ja poszedłem na zaoczne prawo, ona załatwiła sobie szkołę kosmetyczną w Katowicach. Pomogłem jej też znaleźć kwaterkę. Opłacała wszystko z tego, co jej brat przysłał. Wszystko zaczynało się układać, byłem naprawdę zadowolony.
Ale czy to zamieniło się w sielankę ???

Niestety nie.

Wtedy zaczęło się coś, co diametralnie zmieniło mnie, oraz przyczyniło się do tego, że tu jestem z wami.

ZACZYNAŁO się wszystko walić.

Robiły się niezłe awantury, wszystko zaczęło jej przeszkadzać. Ja z kolei zacząłem być jej pantoflem. Równia pochyła sprawiała, że było coraz gorzej. Mimo że chodziłem do niej, ile tylko mogłem, to ciągle narzekała, że za mało z nią jestem.

Przez pierwsze dwa miesiące od jej wprowadzenia się do Katowic, gdzieś raz na 3 tygodnie wracała do XYZ, niby do rodziny i znajomych. Nic wtedy nie podejrzewałem, ja to akceptowałem. Sex był wtedy normalny, więc nie wyczuwałem jakiegoś kryzysu.

I ten stan się ciągnął jakiś czas. Aż w końcu zaczęły się jazdy przez telefon. Nagle mi oświadcza że jest źle między nami. Ja nie dowierzam, żądam wyjaśnień. Ona robi typowe P&P, raz mi mówi, że jest ok, raz że jest źle...
To mi robiło niezłą siekę z mózgu.

Jej wyjazdy były już częstsze, lecz jeszcze nic nie podejrzewałem.
I po jakimś stało się coś, co kurwa mnie załamało i wygięło jednocześnie.

Dzwoni mój najlepszy kumpel (co ją miał okazję poznać) i mówi żebym zobaczył co ona na naszej klasie zrobiła. Wracam do domu, patrzę na naszą klasę.

Wykasowała mnie ze znajomych i zablokowała możliwość oglądania galerii zdjęć.

Wgięło mnie.

Dzwonię do kumpla i mu mówię o tym.
Idę do niego, wchodzimy na konto Wioli przez jego konto.
I co tam widzę ????

Zdjęcie jakiegoś typka w galerii, z podpisem „mój koteczek ;*”

Nasze wspólne wykasowane rzecz jasna.
Cóż...

Delikatnie mówiąc, myślałem że zejdę na zawał.
DOSŁOWNIE.

Takiej paniki to ja nie miałem chyba nigdy.
Dzwonię do niej, nie odbiera.
Odrzuca moje telefony.

Błagam kumpla o to, żebyśmy wyszli się przejść, i żeby do niej zadzwonił. On dzwoni, ona odbiera i rozmawia o mnie. On specjalnie ją podpuszczając, wyciąga informację, że to jest jej nowy chłopak.

Po raz drugi myślałem że umrę na zawał.

Mój kumpel jako osoba postronna przekonał ją do tego, żeby do mnie zadzwoniła i mi o wszystkim powiedziała. Ona dzwoni do mnie i ja zaczynam z wyrzutami „co to ma znaczyć...” Rzuca słuchawkę, dzwonię do niej tym razem od kumpla.

Gadaliśmy o tym przez 40 min.

Płakałem i błagałem, żeby mnie nie zostawiała, żebyśmy zaczęli wszystko od nowa. Jak skończyliśmy rozmowę, to płakałem dalej, coraz mocniej.

Czułem straszny ból, straszne upokorzenie.
Nie umiałem się powstrzymać od płaczu. Kumpel starał się mnie pocieszać, ale nic to nie dało. Mówił mi, że źle wybrałem, że oddałem serce tej kobiecie, która nie zasługiwała na mnie.

Pełen nieopisanej rozpaczy poszedłem do domu. Nie wdając się w szczegóły, przejdę do kolejnego momentu. Ona wraca w końcu do Katowic. Udaję się na jej kwaterę. Oświadcza mi, że wyjeżdża do XYZ, że tu nie ma czego szukać, że to był błąd. Nie wierzyłem w to co mówi. Błagałem ją, starałem się przekonać, że będę się starał, że zmienię uczelnię dla niej itp. Ona w tym momencie zaczęła zabawę. Mówiła że poczeka na mnie, aż przyjadę, a później mówiąc, że jej nowy „kolega” będzie zły o to.

Mówiła to jakby nigdy nic.

Ja będąc skończonym ciulem w tym momencie, dawałem się sterować bardziej niż kiedykolwiek.
Tak straszliwego grania na emocjach nigdy wcześniej nie miałem. Nie pamiętam już nawet, jak długo ten stan trwał. Ograniczę się do jednego wydarzenia w tym momencie.
Jest dzień jej wyjazdu, zgadzam się ją poprowadzić na dworzec.

Na peronie podejmuję rozpaczliwą próbę zatrzymania jej, błagając tym razem NA KOLANACH.

Tak...

na kolanach.

W tym momencie upadłem najniżej w swoim życiu.
Potem już odjazd do XYZ, ja przez godzinę siedziałem na ławce na peronie, płacząc.
Czułem się jak żywy trup.
Tyle planów, tyle poświęcenia....
Wszystko poszło na marne.
Wszystkie złe emocje, jakie wcześniej przeżyłem plus te, jakie doświadczyłem za jej sprawą, uderzyły we mnie w jednym momencie.

To było tak wielkie brzemię, że nie potrafię tego opisać.
Myśl o tym, co wtedy czułem, do teraz daje mi o sobie znać.
To był moment, kiedy zostałem porzucony, zeszmacony, wykastrowany z jakiejkolwiek godności.

Po raz pierwszy w życiu mój kręgosłup został złamany.
Cały mój system postrzegania czegokolwiek pierdolnął z hukiem, niczym dom karciany.

Stałem się na wiele dni wrakiem człowieka, chodzącym upiorem, bez jakiejkolwiek energii. Jadłem jeden posiłek na 2-3 dni, schudłem jakieś 7-8 kilogramów.
I wtedy spotkało mnie to pierdolnięcie, które wcześniej opisałem.

Jakaś siła nakazała mi powstać.

Pomogła mi w tym muzyka, zapewne wiecie jaka.
Mimo że byłem psychicznie i fizycznie wyczerpany, zacząłem się podnosić. Mój najlepszy kumpel to zauważył i wyciągał mnie na imprezy, na piwa do parku, gdziekolwiek. Byle tylko zapomnieć. Wtedy też mi powiedział swoją historię o swej byłej, która też go rzuciła. I że mi pomoże ostatecznie się pozbierać z tego gówna, gdyż sam wie co przechodzę.
Powiem tylko tyle.

Do teraz jest moim najlepszym kumplem, wręcz moim bratem, tylko że od innej matki.

Mimo że już byliśmy kolegami od dawien dawna, to teraz więź między nami umocniła się na dobre.

Doceniłem w tym momencie coś niezwykle ważnego – a mianowicie to, czym jest BRATERSTWO.

Warto zrozumieć te pojęcie, naprawdę.
Ale jedźmy dalej.

Powstawałem powoli, lecz konsekwentnie. Moja była dalej atakowała, chcąc mną dalej manipulować. Nawet zaczęła mnie szantażować tym, że okres się jej spóźnia. I od tego momentu zaczął się proces wyzwalania od niej.
Wiedziałem że kłamie, ponieważ ostatni nasz sex był cholernie krótki, nawet mi penis wtedy porządnie nie zesztywniał, o wytrysku nie mówiąc (tym bardziej że gumka była).

Dawny ból i poczucie straty wielkiej miłości zastępowało wkurwienie i złość.

Potem mi wypisywała smsy, że jestem nikim, że jestem jebanym frajerem, zwykłym tępym wieśniakiem ze Śląska co ma chłopskie korzenie.

Heh...

I w tym momencie się wkurwiłem naprawdę porządnie.
Bo to że faktycznie byłem wtedy cipą, to jedno.

Ale żeby obrażać mnie ze względu na pochodzenie, to już kurwa przegięła pałę.

Odpłaciłem się jej wtedy naprawdę nieziemską litanią.
Odpisała tylko wtedy: „Heh, i co jeszcze o mnie powiesz ??”
Wiedziałem że pierdolnąłem w chuj mocno.
Co pisałem ???
Zachowam dla siebie.
W sumie to jedyna rzecz jaką teraz żałuję, bo ten sms tyczył się intymnych spraw.
Nie chce się usprawiedliwiać, że przegiąłem.
Potem zmieniłem swój numer telefonu.

I tak w dość krótkim czasie (o dziwo) wyzwoliłem się od niej, odtrułem.

Dzięki temu, że ból i żal zastąpił gniew.
Czułem ogromną satysfakcję, lecz później znowu zacząłem się dołować.

I to nie przez to, że mnie rzuciła, lecz przez to, że zostałem sam.

Z ogromnymi, ropiejącymi ranami na sercu, ze zdruzgotanym postrzeganiem wielu rzeczy, odcięty od starych szkolnych środowisk, z ogromną pustką i niedosytem.
I wtedy nadszedł historyczny moment.

TRAFIŁEM NA WWW.PODRYWAJ.ORG

Zaczęły się lektury lewej strony, jakiś tam kilku blogów.
Nigdy nie sądziłem, ze one tak wpłyną na moje późniejsze dzieje.

Kolejny moment, to napisanie do mnie na gg.
A. się pyta jakby nigdy nic, co tam, czy tęsknie, czy odwiedzę ją.

Heh...
Myślała, że ma kontrolę nadal.

Ale tu już pokazałem, jak bardzo się myli.

Nie ma sensu abym pisał co było w tej rozmowie.
Zakończyło się to tym, że bezczelnie sobie zszedłem z gg, kiedy ona chciała mi coś jeszcze rzec.

Za 2 dni widzę wiadomość od niej.

Pierdolna litanka, jakim jestem frajerem, jaką cipą byłem.

I tak się skończyła ta znajomość.

Jak było w tym momencie na moich studiach, macie po części w moich pierwszych blogach.
Wiedzcie tylko tyle, że to wszystko miało korzenie w opisanych w tym wpisie wydarzeniach.

Nadchodzi historyczna chwila.

Anno Domini: 17 luty 2010.
Rejestruje się na stronie jako Trancer.
Ksywka, jaką sobie wymyśliłem jeszcze w gimnazjum, jako twórca amator.

I od tego momentu zaczynam mozolną pracę od zera.
A może i nawet nie od zera, tylko -10.
Nie ma sensu, żebym się rozpisywał.

Moje dzieje późniejsze są w blogach.
Różne akcje, drobne sukcesy, poważniejsze przemyślenia nad samym sobą, budowanie siebie od zera, wygrzebywanie wartościowych elementów dawnego mnie.
Pierwszy przełomowy blog o Asasynach, odnalezienie motta, które jest mi do teraz bliskie.

Kolejny etap – Szkoła uwodzenia Stilla i Oretego, kolejne klocki do mojej nowej osoby, nowe spojrzenie na uwodzenie i życie.

Następny etap – ogromna rewolucja w moim życiu, odkrycie i zgłębienie technik autohipnozy, wyrywanie chwastów, jakie we mnie siedziały, rozpierdalanie tych wszystkich rzeczy, jakie nawarstwiły się przez tyle lat. No i też przebojowy blog o 9 kręgach mądrości.

Następny etap – poznanie chłopaków z grupy śląskiej w składzie początkowym : Santi, Ciechan, Kasztelan, Cogito, Panxyz i bodajże Wojjst. Wysyp różnych wypadów i akcji, kolejne przełomy i sukcesy w uwodzeniu, zebranie pierwszych owoców mojej pracy z umysłem poprzez autohipnozę. I oczywiście poznawanie innych osób ze społeczności i znowu akcje.

Wszystko pięknie i ładnie, ale dalej mi ciążyła przeszłość.
Miałem dużą parabolę... Raz akcja miesiąca, a potem masa blokad.

Jedni mnie widzieli jako Asasyna Trancera, inni później jakby przeciwieństwo tego wojownika.

Z czasem ten stan się poprawiał.
Mniejsza parabola, ale duży zastój w postępach.
Nie wiedziałem dlaczego tak było.
Może za bardzo rozpamiętywana przeszłość, a może to co zasugerował Informatyk (któremu trochę mówiłem o swych przeżyciach):

„Za mało przyjemności, a za dużo kwasu w życiu miałeś...”

Myślę że tu sporo racji miał.

Kolejny etap - Napisanie bloga o niezależności.
Potem ogromny wysyp zajebistych akcji, i to dosłownie dzień po publikacji.
Santi i Ciechan aż przetarli oczy.
Udany sylwester w Poznaniu, udana 18nastka Kasztelana.
Potem wejście do zaawansowanych, i …

Kolejny rok i kolejne akcje....

I to w takim nasileniu, jakiego jeszcze nie było.

W międzyczasie nie było łatwo, na jakiś czas odszedłem ze strony, żeby poukładać swoje sprawy. I nie trwało to długo. Powróciłem z nową wiedzą, z nowymi osiągami w Hipnozie.. i nie tylko Wink

I na sam koniec powtórzę jeszcze raz....

Gdy już myślicie, że wszystko jest stracone, to pamiętajcie...

NIC NIE JEST PRAWDĄ, WSZYSTKO JEST DOZWOLONE.

Salut.

Odpowiedzi

Portret użytkownika Trancer

Wąsy miałem już A co do tych

Wąsy miałem już Laughing out loud

A co do tych setek godzin, to też tak nie przesadzaj...

Były momenty, kiedy mnie leń dopadał.

Głównie wtedy gdy nie wiedziałem co dalej robić.

Jestem pełen podziwu i

Jestem pełen podziwu i gratuluję i w pełni się z Tobą zgadzam co do początku. Wink

I choć jeszcze wiele razy zostanę poddany próbie to wiem że wytrwam bo tak powinno być.

Portret użytkownika ColdPlay

Długo się czytało ale bardzo

Długo się czytało ale bardzo ciekawa historia, łatwo nie miałeś ale mimo przeciwnościom doszedłeś tam gdzie chciałeś.

"Potykając się można zajść daleko, nie wolno tylko upaść i nie podnieść się" ~ J.W. Goethe.

Portret użytkownika Uwodzirej

Gdy spotka mnie trudna

Gdy spotka mnie trudna sytuacja w życiu, przypomnę sobie Tobie i puknę się w głowę.DZIĘKI

Portret użytkownika Biały Jeleń

Rzeczywiście, kolorowo to nie

Rzeczywiście, kolorowo to nie miałeś... Całe szczęście, to już za Tobą Wink

Swoją drogą rozpierdalają mnie te 'laski' - co któryś z userów opisze swoją historię, to normalnie co babsztyl, to gorszy od poprzedniego... Padaka.

Portret użytkownika Mugen

Blog znakomity. Czytałem z

Blog znakomity. Czytałem z ogromnym zaciekawieniem. Udowodniłeś wszystkim z jakiego dołka człowiek jest w stanie się podnieść. Ten blog jest dla tego portalu niczym skrawek biblii. Po przeczytaniu wiara w szczęście znacznie wzrasta. Gratuluje zajebistego bloga

Zajebiste, az mi sie lza w

Zajebiste, az mi sie lza w oku ukazala.

Trancer, mistrzu Assasyński.

Trancer, mistrzu Assasyński. Blog jak zwykle trzyma poziom zawsze lubiłem czytać twoje blogi. A ten nie należy do wyjątku Laughing out loud. Z historii opisanej w blogu można wiele wyciągnąć dlatego leci w ulubione !

Znam ta historie na pamiec,

Znam ta historie na pamiec, wiec nie musze Ci powtarzac, ze twoja historia jest genialnym przykladem udanego rozwoju.

Gratulacje bracie Smile

Portret użytkownika AndrzejM

Ciesze się, że wychodzisz na

Ciesze się, że wychodzisz na prostą Smile

Portret użytkownika Trancer

To jest przeszłość. Mam to

To jest przeszłość.
Mam to już dawno za sobą Wink

Portret użytkownika BBS

ciekawa historia. Dziewczyna

ciekawa historia. Dziewczyna przytyła i nic Ci nie powiedziała. Tez tak kiedyś miałem i pamiętam jak się męczyłem na spotkaniu. Wyciągnąłem wnioski z tego i nie umawiam się w ciemno, nawet jak widzę jedno zdjęcie.

"IM TRUDNIEJSZA WALKA TYM

"IM TRUDNIEJSZA WALKA TYM WSPANIALSZE BĘDZIE ZWYCIĘSTWO"
Można powiedzieć ,że to właśnie dzięki temu że cię zostawiła doznałes olśnienia i za to należą się jej gratulację.
Trancer nie poddałeś się kiedy wszystko się przewróciło do góry nogami i za to cię szanuje.

Portret użytkownika Hudson

Miałem tu pierdolnąć jakiś

Miałem tu pierdolnąć jakiś patetyczny komentarz o przeżyciu piekła na ziemi i wychodzeniu z dołka, ale nie mam weny:)

Cóż, ja myślałem, że miałem kiedyś ciężko, ale to cały chuj w porównaniu z twoją historią. Człowiek jednak wyjdzie z prawie każdego syfu jeśli będzie tego chciał naprawdę mocno.
Btw co znaczy to włoskie motto, bo mi translator powiedzieć nie chce, złośliwiec jeden:)

Portret użytkownika Trancer

Miłość do życia jest naszym

Miłość do życia jest naszym prawem.

Nie znajdziesz go nigdzie, bo to motto sam wymyśliłem Tongue

Jest to przeróbka motta polskiej Husarii: "Amor Patriae nostra lex"

And why do we fall, Bruce? So

And why do we fall, Bruce? So we can learn to pick ourselves up.

A dlaczego upadamy, Bruce? Abyśmy mogli nauczyć się podnosić.

cytat z Batmana.

Jak to jest piekło to ja już

Jak to jest piekło to ja już dawno powinienem samobójstwo popełnić hahahahha

Portret użytkownika salub

Trancer - ja Ciebie od samego

Trancer - ja Ciebie od samego początku uważałem za równego kolesia i nadal tak uważam.

Każdy ma swoje problemy, większe czy mniejsze. To zależy. Ty miałeś swoje. Jednak to co wyczytałem nie robi na mnie aż tak wielkiego wrażenia.. Pamiętaj jednak - czapki z głów przed każdym, kto potrafi poradzic sobie z trudnościami.

Przed Toba również Smile

Portret użytkownika Trancer

Nie ukrywam, że twe blogi

Nie ukrywam, że twe blogi dawały mi inspirację i motywację do daleko idących zmian Smile

I to chyba dzięki twym blogom zrozumiałem już dobitnie, że odwet na kobietach nie ma sensu.

Dzięki wielkie Salub, bo byłeś jednym z tych, co pokazali mi, co zrobić.

Salut Fratello.

Portret użytkownika salub

Miło mi

Miło mi Smile

Będę szczery - miałem

Będę szczery - miałem podobnie. Czytając tą historię, mogłem się dobrze wczuć w twoją sytuację. Pewnie też napsizę kiedyś o tym bloga, żeby mieć odskocznię do swoich działań...

Tak czy inaczej - ode mnie główna Wink

Portret użytkownika revival

Absolutnie genialny blog.

Absolutnie genialny blog.

Nie rozumiem... w czym byłeś

Nie rozumiem... w czym byłeś tak wielką cipą i frajerem, ze tak Cię potraktowała? możesz dać jakiś przykład?

Portret użytkownika Trancer

Skąd mam to wiedzieć ???

Skąd mam to wiedzieć ??? Tongue

Jeśli laska rzuca faceta, to znajduje zawsze milion logicznych uzasadnień, że dobrze robi. A co kto będzie przeżywał - ma w dupie. Jak ma kogoś do wymiany, to tym bardziej.

Kolejny mroczny fakt o kobietach.

Portret użytkownika Kyristus

Hmm, myślę, że najbliżej za

Hmm, myślę, że najbliżej za jakąś godzine otrząsne się z szoku po przeczytaniu tego... Gościu, ogromny szacun, za wyjście z takiego bagna... I mogłoby się wydawać, że ludzie w liceum już są pozbawieni mentalności tzw. "gimbazy", no ale niestety... Historia ląduje u mnie w ulubionych jako motywator i bejsbol, który da mi w łeb, jak bd chciał się poddać itp. Jak to nawinął Ten Typ Mes - "i nie będe przynudzać o kalibrze traumy, bo widziałem hardcore przy których mój mógłby być klaunem..." A swoją drogą też robie muzykę, tylko z gatunku Hands Up!, masz może gdzieś swoje produkcje? jeśli tak, chętnie posłucham Smile 5-tka, 3maj się panie i sukcesów życze!

Portret użytkownika Rafał89

Ta mentalność nigdy nie

Ta mentalność nigdy nie zanika u wielu osób. Jest tylko coraz bardziej dyskretna, ugrzeczniona i wysublimowana.
Edit. Hehe zapomniałem, że nie czytam nowego bloga Wink

patrzac pozytywnie mozna

patrzac pozytywnie mozna powiedziec ze dzieki tej lasce przetrwales gimnazjum, liceum i trafile na podrywaj.

"Jebane dno jest po to zeby sie od niego odbic ".

SZACUNEK.

Ja pier.... Stary w

Ja pier.... Stary w niektórych momentach aż mnie ciarki przechodziły. Szacunek. Jak to przeczytałem to każdy mój problem nagle przestał być problemem w porównaniu do tego co Ty przeżyłeś.
Pozdrawiam.

Portret użytkownika Mahon

Zajebisty wpis Trancer, daje

Zajebisty wpis Trancer, daje do myślenia. Wyszedłeś z ciemnego dupska i WIELKI szacun za to Smile