Witam, kiedys pisalem juz o fochach mojej juz byłej dziewczyny... Potrafila sie obrazac o najwieksza glupote a gdy ja jej zwrocilem uwage o dokladnie to samo to jeszcze na mnie zla byla...

Od poczatku, trwalo to od sierpnia , poczatek wiadomo milutki ciepły itd..
Jednak po 2 miesiącach jak wznowilem studia od pazdziernika zaczalem wysluchiwac ze nie mam czasu a jezdzilem do niej jak tylko mialem czas...

Szczerze nie mam czasu dla siebie juz nawet bo tylko byla praca, szkola i ona.
Spalem czasami po 5h zeby sie nauczyc i do niej jechac..

Co za to dostawalem , jesli przyjechalem od razu po 10- godzinnych zajeciach to sluchalem ze "co tak pozno"

Jak zmienilem prace i niestety sobie pogorszylem bo doszly mi nadgodziny to juz w ogole katastrofa, wypominanie , ze ona nie potrzebuje chlopaka na weekend itd.
Raz jak sie poklocilismy chciala zebym jej wymienił olej w aucie , mowie ze musze sprawdzic tylko jak bo w kazdym autku inaczej to wyglada i co usłyszałem?

Ze jestem do niczego w ogolnym skrocie...
To bylo jakies 2miesiace temu..

Od marca mamy zaplacone wczasy a moja byla musiala w pracy duzo sie nabiegac jak to mowila bo pracuje w zakladzie gdzie maja postoj z gory narzucony..

To bieganie wygladalo tak ze musiala zlozyc podanie o urlop ktory uwaga mi kazala pisac...

Wczoraj znowu klotnia o pierdołę bo nie mogla potrzymac 10 zl w rece mimo iz ja bylem obładowany bagażami... I wsiadla do auta i nie wychodzila przez 10 minut a potem mnie frajerem nazwala..

Na koniec dnia jak pojechalem do niej i chcialem sie pogodzic to mi powiedziala ze nie i ze bd obrazona...

Mielismy jechac teraz w piatek na wakacje i po wczorajszej klotni dalem jej zaliczke na stol i powiedzialem "jedz sobie z innym frajerem"
Po czym wyszedlem i nagle slysze kroki jak biegnie za mna , rzucila we mnie tym papierkiem i wbiegajac juz do domu uwaga cytuję krzykła: " zajebany chuj"...

Potem smski ze moja wina itd...

Dodam ze chciala sie wyprowadzic z domu bo ją wszyscy tam denerwują a ja mam spokoj w domu i jej mowie ze to nie tak prosto a ona ze krece bo nie chce z nia mieszkac... Oczywiscie patrzala na kolezanke ktora sie wyprowadzila po 2 miesiacach znajomosci z chłopakiem...

Potem uslyszlaem ze ona chce miec dziecko do 25-tego roku zycia...

A ja chcialem wszystko po kolei miec poukladane, stabilna praca , szkoła skonczona i w miedzyczasie zamieszkac razem ale ten nacisk z jej strony byl nie do wytrzymania juz...

Na wczasy bylo mnie stac na Polske w tym roku a ona chciala za granicę jechac i przez 2 miesiace sie klocilismy bo ona chce za granice i koniec , i ją to nie obchodzi ze mnie nie bylo stac, potem teksty ze ta kolezanka jedzie tu a ta tam... I ze ona musi do Polski nad morze jechac jakby to jakies zgnojenie bylo...

Jak myslicie czy to ze mna bylo cos nie tak?