Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Okropieństwa wojny

Portret użytkownika Stary Cap

Historia ta, rozegrała się naprawdę i znam ją z opowieści (nieżyjących już) naocznych świadków. Postanowiłem ją Wam opowiedzieć, aby w ten sposób, uchronić od zapomnienia.

- „Nikt nam nie ruszy nic, Nikt nam nie zrobi nic. Dopóki z nami Śmigły, Śmigły, Śmigły-Rydz.- podśpiewywała szkolny wierszyk Talusia, gdy w podskokach wracała ze szkoły.

Kiedy wybuchła wojna, obok folwarku hrabiego Wąsowskiego, pod lasem, na pasie ugoru zwanego Pyrzowy Kierz, urządzono lotnisko polowe. Samoloty stały ukryte i zamaskowane gałęziami.
Stamtąd, startowały potem, w obronie Warszawy.

Niedaleko lotniska Natalia pasła krowę. Widziała jak maszyny wracając, lądowały z niemałym trudem. Piloci byli tak wyczerpani, że często musiano im pomagać wydostać się z kabiny i słaniających się na nogach odprowadzać do bazy.
Front zbliżał się błyskawicznie. Lotnisko wkrótce zostało ewakuowane. Hitlerowcy przeprawili się przez rzekę i byli już tuż pod wsią, wtedy Polacy przypuścili atak. Odrzucili wroga z powrotem nad rzekę, ale Niemcy podciągnęli już artylerię. Zdziesiątkowali naszych, ogniem z armat i moździerzy i żołnierze musieli się wycofać.
Jakiś oddział ułanów skrył się w stodole i stamtąd się bronił. Niemcy ostrzelali stodołę pociskami zapalającymi i stanęła ona, cała w ogniu. Przez wiele dni potem, błąkały się po okolicy poparzone konie.
Gospodarze w popłochu, na furmankach, uciekali gdzie popadnie. Jakiś ranny żołnierz prosił ich o cywilne ubranie, ale Niemcy byli już we wsi. Zastrzelili tego żołnierza.
Nad opuszczone lotnisko nadleciał niemiecki samolot. Wylądował jak ptak. Wysiadł z niego Niemiec, chwilę się porozglądał i z powrotem wsiadł do maszyny. Wystartował niemal z miejsca i odleciał.
Potem, Natalia widziała jeszcze na niebie, ostatni, Polski samolot zwiadowczy. Leciał on bardzo wysoko, a wokół niego, wybuchały dymki artylerii przeciwlotniczej.

W tym samym czasie w Kutach, na moście przez rzekę Czeremosz, Marszałek Rydz-Śmigły, w kolumnie pojazdów, przekraczał już granicę Polsko-Rumuńską.

Przez wieś, przemaszerowali żołnierze Wehrmachtu. Mundury mieli piękne. Zauważyła, że mieli skórzane pasy (nasi mieli parciane). Wszyscy, jeden w drugiego przystojni. Byli w świetnych humorach. Niektórzy, z uśmiechem, częstowali dzieci czekoladą.

Po nich jednak, przyszli inni. Nie byli już, ani przystojni, ani mili. Mieli zakazane gęby, a na czapkach trupie główki ze skrzyżowanymi piszczelami. Przeprowadzali rewizje. Wszystkim kazali trzymać ręce wysoko w górze, a sami dokładnie plądrowali domostwa. Rozcinali nawet sienniki i wywalali z nich słomę. Nie wiadomo czy szukali broni, czy tylko czegoś wartościowego. Na potrzeby przemysłu zbrojeniowego, zabierali nawet wszelkie przedmioty z metali kolorowych. Ojciec, na szczęście, zdążył zakopać w ogrodzie, mosiężny moździerz.
Ręce mdlały i łzy płynęły Natalii po policzkach, z bólu i ze strachu.

- Hande hoch! - darli się esesmani i grozili bronią gdy komuś opadały ręce.

Kiedy Niemcy byli we wsi, niedorozwinięty syn sąsiadów, Miecio, wybrał się przepolować pod lasem krowę. Pomyśleli chyba, że ucieka, albo idzie kogoś powiadomić. Jeden z nich, przycelował z karabinu i zastrzelił chłopaka.

Jakiś czas potem, w lesie ukrywali się Żydzi, którzy uciekli przed Niemcami z Warszawy. W nocy słychać było ich płacze i lamenty. Niedaleko było głąbowisko po kapuście. Żydzi pozjadali wszystkie głąby. W końcu, Niemcy przyjechali ciężarówkami i gdzieś ich zabrali.

Natalia nie miała łatwego dzieciństwa. Od najmłodszych lat, musiała ciężko pracować. Kiedy była mała, wypasała krowę. Nie miała wtedy nawet butów. Rano, często było jej strasznie zimno w stopy. Nie mogła się doczekać, aż krowa zrobi kupę, aby mogła ugrzać sobie nogi w gorącym łajnie.
Ojciec nie szczędził jej rzemienia. Pamięta jak raz, zimą, założyła jego buty, aby poślizgać się trochę na ślizgawce i jak strasznie ją wtedy za to zbił.
Często też, kazano jej łuskać proso na jagły. Polegało to na długotrwałym podnoszeniu i uderzaniu w ziarno, ciężkim kamieniem o stożkowatym kształcie i wielokrotnym przewiewaniu kaszy. Było to bardzo ciężkie i żmudne zajęcie.
Musiała również, nosić strasznie daleko, przez nasyp kolejowy, aż na pole, wiadra pełne ludzkich odchodów ze „Sławojki”.
Kiedy była starsza, zaczęła chodzić do pracy, we dworze. Kazali jej tam, podawać długimi widłami, na wóz, ogromne, ciężkie, snopki. Nikogo nie obchodziło, że jest to za ciężka praca dla niej. Dopiero jak zaczęła się przewracać pod ciężarem tych snopów, karbowy dał jej inną robotę.

Natalia, pamięta jak raz, przed świętami, jaśnie pani kazała dać dzieciom po kawałku ciasta.
Był to, obficie posypany cukrem pudrem, kawał babki. Dziewczynka pierwszy raz widziała coś takiego. Przyniosła to ciasto pieczołowicie za pazuchą, do domu, dla młodszego rodzeństwa.

Przed wojną, Natalia bardzo lubiła chodzić do szkoły. Miała wyjątkowy talent do języka Niemieckiego. Nauczyciele nie mogli się jej nachwalić.

Na początku okupacji, we dworze hrabiego Wąsowskiego, stacjonował niewielki odział Wehrmachtu. Natalia, pasąc krowę niedaleko, mogła przyglądać się żołnierzom podczas musztry i ćwiczeń.
Niemcy budzili w niej ogromny strach, ale i ciekawość. Dużo rozumiała z tego co mówią i wywnioskowała, że są oni bardzo weseli i nawet grzeczni. Tylko ich dowódca Manfred, był groźny. Często krzyczał na swych podwładnych i ich wyzywał. Był też z nich najprzystojniejszy.

Kilku z nich przyszło do niej raz, z prośbą, żeby sprzedała im świeżego mleka. Dali jej za to, tabliczkę pysznej czekolady. Zauważyła, że żołnierze patrzyli na nią lubieżnie. Natalia wyrosła na piękną, dorodną dziewczynę i była świadoma tego, że działa na mężczyzn. Co krok widziała ich chciwe spojrzenia.
Niemcy, zaczęli kupować od niej mleko i świeże jajka. Płacili jej, smacznymi mięsnymi konserwami i czekoladą. Często rozmawiali z nią i żartowali. Byli bardzo mili. Tylko Manfred, trzymał się z daleka i patrzył na nią z pode łba.
- Dziewucha! Dawaj jajca! - zaczął wołać na nią Benek Urgacz, dworski parobek, kiedy pędziła krowę koło czworaków.

- Ładna dziewczyna z tej Polki – powiedział raz Ekhard
- Wszystkie polskie kobiety to dziwki. - odparł na to Manfred
- Tej, by jeszcze "skrzypiało" przy wsadzaniu – zasugerował, porozumiewawczo trącając łokciem Wolfganga, Helfrid

Jednego dnia, żołnierze stawiali wojskowy namiot. Było przy tym mnóstwo wygłupów i śmiechu.
Natalia pasła krowę w pobliżu i śmiała się również. Kiedy skończyli, zawołali dziewczynę, żeby obejrzała ich budowlę. Od początku miała złe przeczucie.
- Oj chyba dupa będzie żegnać się z majtkamy. - pomyślała, ale ciekawość jednak zwyciężyła.
Kiedy weszła do środka, mężczyźni rzucili się na nią. Położyli na jakichś derkach i rozebrali do naga. Nie broniła się, ani nie odezwała nawet słowem. Po kolei kładli się na niej i próbowali jej włożyć, ale miała ze strachu, tak zaciśniętą pochwę, że nie dali rady.
- Nichts, Nichts – powtarzali tylko.

Zrobiło jej się zimno i zaczęła się trząść.
Wtedy Manfred, który stał na zewnątrz namiotu, zniecierpliwił się nieporadnością kolegów, a jednocześnie, poczuł straszliwą nieokiełznaną chuć do tej młodej Polki. Wszedł do środka.
- Raus! – rozkazał.

Kiedy Dziewczyna go zobaczyła przestała się trząść, a dokuczliwe zimno ustąpiło miejsca błogiemu ciepłu.
Nie wiedzieć czemu ufała, że on ją ocali.

Manfred, zdecydowanym ruchem rozrzucił jej nogi. Następnie, napluł obficie na palce i wymazał śliną srom. W końcu, wydobył ze spodni swojego okazałego, sterczącego jak świński ryj szwanca i położył się na dziewczynie.

Kiedy jej wsadził, myślała, że umarła, że nić życia, właśnie w niej pękła. Sądziła, że wszystko co widzi i słyszy teraz, obserwuje już tylko jako martwa. Manfred wykonywał gwałtowne, mocne ruchy, ale ona nic nie czuła. Kiedy skończył, długo jeszcze leżała bez ruchu.
- Natali, du mus weg sein – Powiedział do niej jeden z żołnierzy, ale ona nie mogła wstać.

Straciła władzę w nogach

- Ja nie czuję nóg – powiedziała z przerażeniem w głosie.

Niemcy patrzyli na nią bezradnie. Czucie w nogach zaczęło jednak powoli wracać. Dziewczyna wyszła na zewnątrz, ale długo jeszcze stała trzymając się namiotu zanim poszła.

Nikomu nie powiedziała o tym co się stało. Po paru dniach, żołnierze, znów zaczęli kupować od niej mleko i jaja. W polu stała drewniana szopa na siano. Poprosili, żeby przyszła wieczorem do tej szopy i ona przyszła. Ruchali ją wszyscy po kolei, a sperma spływała jej po odbycie, aż leżała dosłownie tyłkiem w kałuży. Kilka razy chodziła tak wieczorami do tej szopy. Wreszcie podpatrzył to Beniek Urgacz.
- Natala chodzi z Niemcami do szopy w polu – zaczął rozpowiadać po wsi.
- I co tam robią ? – ktoś zapytał.
- Wkładają jej w pizdę zapałki i grają w Picipolo – z powagą odparł wioskowy głupek.

W końcu, doniosło się to, do ojca dziewczyny.

Historia ta, ciągnęła się za nią przez całe życie.
Jej późniejszy mąż, też o tym się dowiedział i jeszcze wiele lat po wojnie, nie raz, nie dwa, obił ją dotkliwie, jak tylko po pijaku przypomniał sobie, że jego ślubna, za młodu skurwiła się z Niemcami.

Odpowiedzi

Portret użytkownika Stary Cap

Jest prawda czasu i prawda

Jest prawda czasu i prawda ekranu Wink
Ale i tak dzięki Smile

Warto pielęgnować tą prawdę

Warto pielęgnować tą prawdę czasu choć to nie temat dla podrywaczy ale dzięki.

Portret użytkownika Stary Cap

Mam nadzieję, że i podrywacze

Mam nadzieję, że i podrywacze mogą coś z tej historii wyciągnąć.

Portret użytkownika Stary Cap

Własnie na tym polega

Własnie na tym polega wyjątkowość tej historii, że nie zgwałcili. Była taka oficjalna wersja (dla prasy), że oni ją zgwałcili, ale to nie była ścisła prawda. Ciągnęło ją do Niemców, a potem sama do nich chodziła.
Może imponowali jej jako zwycięzcy. Mężczyźni z jej "plemienia" nie obronili jej przecież. Przegrali. Zostawili ją na pastwę losu i uciekli. Może to trochę syndrom Sztokholmski. Może surowe wychowanie stało się przyczyną takiej uległości. A może, po prostu, pociąg seksualny jest silniejszy od jakichkolwiek zakazów społecznych i moralnych. Dzięki czemu zresztą, nasz gatunek nie wymarł i ma się dobrze.