Witam,

Zacznę od tego, że byłem tylko w dwóch prawdziwych związkach. Jeden był z grzeczną dziewczynką, znudziła mi się i zerwałem. Teraz jestem z kobietą pewną siebie, taką trochę zimną suką.

Kiedy się zapoznawaliśmy udawała chłodną i niedostępną. Spodobało mi się takie wyzwanie. Spróbowałem i wyszło. Nasz związek zaczął się jakieś niecałe 2 tygodnie temu, kiedy to na dachu bloku, powiedziała że chce mnie mieć na wyłączność. Od tego czasu wszystko się zmieniło, co prawda droczyliśmy się od czasu do czasu ale była dla mnie taka miła i kochana.

Wiem że suma wkładu w związek obojga partnerów wynosi 100%. Na początku władałem 30%. Pierwsza powiedziała, że mnie uwielbia. Powiedziała, że dawno jej już tak na nikim nie zależało jak na mnie.

Na początku związku przedstawiłem moje wymagania, zasady oraz to co nie podoba mi się w związkach innych ludzi. Nasz związek nie może być taki i owaki a ma być taki i taki.

Widywaliśmy się codziennie, pisaliśmy do siebie po kilkanaście smsów dziennie (tak tu już zjebałem strasznie - nie dałem jej pomartwić się, zatęsknić).

Wczoraj przyszła do mnie, włączyliśmy film (chuj mnie obchodzi jakiś film), za każdym razem, kiedy chciałem się z nią całować, słyszałem odp "oglądam film". Ostatecznie strzeliłem jej palcówkę. Chciałem żeby zrobiła mi loda, ale nie mieliśmy czasu już na to, bo musiała wracać do domu. Nawet poprosiłem o loda... Kurwa jaki frajer ze mnie...!

W nocy, leżąc na łóżku, zacząłem zdawać sobie sprawę jak zaczynam tracić kontrolę nad tym związkiem. powinienem dawać 30% a daje 50%.

Wiem, że kilka rzeczy robiłem źle, ale podstawowym pytaniem do Was jest to czy dam radę wrócić do tego 30%? Zastosowałem chłodnik, zacznę być przez najbliższe dni BB. 0 smsów, spotkania może co 2 dzień.  

Co o tym sądzicie ?