Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

"ROZBIJANIE" ZWIĄZKÓW - PRO/CONTRA

74 posts / 0 new
Ostatni
042
Portret użytkownika 042
Nieobecny

Dołączył: 2008-11-04
Punkty pomocy: 10

Uważam, że jeżeli już mielibyśmy mówić o owym honorze [jak napisałem - pojęcie nadużywane] to moim zdaniem owa rysa powinna wynikać z tego, że przegrałeś z innym bolkiem [dla mnie to kwestia ambicojanalna i potrzeba czucia się lepszym od innych facetów] a nie z tego, że laska puściła kantem. Innymi słowy: Jej zdrada to moja porażka. Czysto osobista.

Tylko gdy ja daje 100% z siebie, moze jej to nie pasowac ludzie sa rozni, ale nie daje jej to prawa do zdrady czyli ranienia mnie. Jesli sie nudzi, nie odpowiadam jej to naprawde lepiej jest powiedziec "Hej, nie chce byc z Toba" niz robic kogos na boku.



"Ja bardzo czysto rozgraniczam "chce byc z kims" a "chce sie zabawic z kims"." - ja wychodzę z założenia, że na początku to jest zawsze tylko i wyłącznie "chcę się z kimś zabawić" a jak coś z tego później wychodzi więcej to na pewno bez żadnych specjalny założeń czy planów z mojej strony.

Oczywiscie mam tak samo, ciezko jest zebrac wszystkie mysli i przelac to tutaj.



-----------------

Gen Ty to masz pomysly, nie lubie teoretyzowac, bo jak juz pisalem wczesniej nigdy nie jestem siebie pewien jesi nie znajde sie w takiej sytuacji. Moglbym napisac ze zajebiscie bo mogla by kolezanke do wyrka dodac, ale czy po pewnym czasie by mnie to nie wkuriwalo. Poprostu nei wiem Wink

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

"Jesli sie nudzi, nie odpowiadam jej to naprawde lepiej jest powiedziec "Hej, nie chce byc z Toba" niz robic kogos na boku." > Bardzo słuszna uwaga. Tutaj rzeczywiście bardzo ciężko o jakieś kontrargumenty.

042
Portret użytkownika 042
Nieobecny

Dołączył: 2008-11-04
Punkty pomocy: 10

To tym bardziej nie wiem Wink

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Wydaje mi się gen, że kobiety robią to częściej bo ich status jako tych "które się podrywa" a nie "które podrywają" - tak by użyć skrótu myślowego, niejako ułatwia sprawę - tym bardziej, że wielu gości robi sobie parawan z umiłowania wierności jako nadrzędnej zasady w związku, podczas gdy prawda jest taka, że ich dogmat wierności wynika tylko i wyłącznie z faktu, że albo okazji brak, albo pewności siebie by wyrwać lepszą sztukę. Więc jakąś nędzną, ale zawsze samousprawiedliwiającą się ideologię trzeba dorobić. A że hasło "wierność" jest nośne, akceptowane i ładnie brzmi, to ki chuj? Uderza w to. Dużo moim zdaniem w takim opiewaniu monogamii jest z hasła "Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma". Podczas gdy tak naprawdę gdyby koleś tylko potrafił to z miejsca uderzyłby do innej. Lepszej, ładniejszej, chętniejszej itd., itp. Z kobietami zresztą, moim zdaniem jest podobnie. 

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Na pewno ma to jakiś związek z odmienną wrażliwością u kobiet i mężczyzn.

CYTAT - NIE BEZPOŚREDNIO - ALE JEDNAK ZWIĄZANY

"Kobieta będzie kochać sto razy i zawsze będzie przysięgać, że tak kocha pierwszy raz."

Krisss
Nieobecny

Dołączył: 2009-06-01
Punkty pomocy: 4

Panowie powiedźcie mi : czy w takim razie jest jakiś pewnik? coś czego można się trzymać? Honor. heh - połowa z nas nie ma pojęcia co to oznacza...
dawniej w imię swojego honoru stawiano życie na szali - dziś - za kasę daliby zszargać swoje imię..
Jestem przystojny - podobam się kobietom, potrafię skutecznie flirtować ale mam swoje zasady - jeśli widzę że są ze sobą szczęśliwi (nie biorę pod uwagę jakichś tam okresowych kłótni które są rzeczą normalną) to choćby mnie korciło nie ruszam Jej.
Może rzeczywiście jestem głupi i naiwny ale zasada "Nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe" jest mi bliska.
Dawniej nie było tyle rozwodów - problemów w związkach bo ludzie mieli jakieś zasady - coś co trzymało ich w ryzach - dziś każdy robi co chce i co z tego?? 80% związków to bagno, ludzie są na niby ze sobą - zero odpowiedzialności, brania pod uwagę uczuć drugiej osoby liczą się tylko moje potrzeby a seks.. w większości przypadków uważany jest za czynność typowo fizjologiczną.
Albo naprawdę jestem jakimś odmieńcem ale spróbowalibyście kiedyś miłości (seksem tego nie nazwę) z osobą którą kochacie i porównali z seksem z "koleżanką"
różnica jest KOLOSALNA

może brakuje takiego planu w mojej wypowiedzi bo myśli jedna za drugą nachodzą mnie gdy zastanawiam sie na ten temat ale mam nadzieję że choć po części rozumiecie co tu napisałem i jednocześnie moje stanowisko w tej sprawie

Krisss
Nieobecny

Dołączył: 2009-06-01
Punkty pomocy: 4

to że był inny światopogląd to fakt.
Ale wiedz że tez było inne myślenie ludzi - właśnie nie dążenie do zaspokojenia swoich potrzeb ale również poświęcenie się dla innych (dla tej drugiej połowy) sądzę że to właśnie to poświęcenie powodowało też że ludziom bardziej zależało - czy tak nie jest - starasz się dla jakiejś osoby/sprawy to zależy Ci - czy nie?

czy tylko mi się wydaje że ludziom zaczyna brakować zasad?

wg. mnie cały problem ze związkami jest w tym że ludzie nie potrafią przejść z zakochania do bycia ze sobą - nie oszukujmy się - zawsze to następuje.
Jestem pewien że wielu z tych co żyło kierując się w życiu osiąganiu wysokich emocji - czytaj znudziła mi się - nie ma już "motyli" - pogonić ją/ew. znaleźć inną na boku - to co że jestem z Nią 5-8 lat i mam dzieci na starość nie mają do kogo odezwać się, kogoś kto ich zna, kogoś komu by mógł zaufać itp i teraz cierpią

może się mylę - ale po to jest dyskusja, a na tą sprawę nikt nie patrzył pod tym kątem

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Pozwolicie Panowie, [mam tu na myśli Ciebie Krisss I Ciebie gen], że odniosę się w jednym wpisie do Waszych dwóch:
Pytasz Krisss: "[...] czy w takim razie jest jakiś pewnik?" > Nie.
Zauważasz również: "[...] jeśli widzę że są ze sobą szczęśliwi (nie biorę pod uwagę jakichś tam okresowych kłótni które są rzeczą normalną) to choćby mnie korciło nie ruszam Jej." > To czy są naprawdę szczęśliwi/nieszczęśliwi czy nie, często nie jest czymś co można zobaczyć. Jakkolwiek odrobinę paradoksalnie to zabrzmi to próba podrywu jest zawsze swoistą metodą weryfikacji prawdziwości czy też/i intensywności uczuć każdej pary. Jak parka jest szczęśliwa to nie ma szans by to rozbić, najlepszy bajer, rutyna czy technika nie pomoże jeżeli obie strony są usatysfakcjonowane związkiem. Jeżeli się udaje to dlatego, że coś nie działało między nimi, a dobra akcja podrywacza to był tylko katalizator ujawniający ich problemy. Nic więcej.
Piszesz gen: "[...] Kiedyś mniej rozwodów, chyba tylko statystycznie, większa wtedy presja opinii była, to magiczne - a co ludzie powiedzą czyniło swoje." > Nic dodać nic ująć. Może tylko: Amen.
"Ludzie męczyli się ze sobą, dzieci niejednokrotnie piekło przeżywały, w imię tej właśnie hipokryzji nawet związków "na kartę rowerową" mało było, że nie wspomnę o związkach homoseksualnych." > No właśnie.
Kultura bycia tzw. "singlem" jest tym co sprawia, że znacznie trudniej jest zbudować relację prawdziwie emocjonalną, a nie czysto cielesną. Obyczajowość również zmienia się wahadłowo. Najpierw purytanizm i pruderyjność a potem pełna swoboda i degradacja roli uczuć w związku. To jest jednak normalna kolej rzeczy. Z mojego punktu widzenia pewna jest - by trawestować znane powiedzonko  - tylko śmierć, podatki i rutyna, która prędzej czy później dopadnie każdy związek. Miarą jego siły jest wtedy umiejętność wyjścia z Niej przez osoby go tworzące. Jeżeli się jednak nie uda to piekiełko stagnacji jest najbardziej "żyzną glebą" dla wszelkich prób jego rozbicia. 
Zauważasz gen również: "[...] pisałeś kiedyś ile Mamie zawdzięczasz..." > zawdzięczam Jej również przeświadczenie, że zawsze i każdy może zacząć od nowa > Ona musiała wszystko od nowa w wieku lat 50, będąc kobietą po kolosalnych przejściach. Jest  teraz bardziej szczęśliwa i spełniona niż kiedykolwiek. Na pytanie czy żałuje straconego czasu odpowiada niezmiennie że "gdyby zabrać Jej z owego czasu choćby jedną sekundę to nie byłaby dzisiaj tu gdzie jest" i że "każdy ma swoją drogę do szczęścia i Jej akurat była taka. Tej drogi się nie wybiera, ale zawsze może być gorzej bo niektórzy nigdy owego szczęścia nie zaznają". Dlatego uważam, że bez względu na posiadane zobowiązania człowiek ma prawo szukać szczęścia i tyle.
Podkreślasz gen że zasady są pewnikiem. Nie wiem czy tak jest bo życie potrafi kurewsko przebiegle weryfikować owe zasady. Spoglądając wstecz wiem tyle, że ludzie mają tendencję do widzenia siebie lepszymi niż są w rzeczywistości, szczególnie gdy w grę wchodzi ocena swojego funkcjonowania i roli oraz wkładu w związek. Stąd rozgoryczenie zamiast refleksji nad sobą po rozstaniach. Dlatego ja nie narzucam sobie jakiś spektakularnych, celebrowanych fanfarami zasad, staram się trzymać tylko swojego rozeznania, doświadczenia i tego co widziałem wokół siebie kiedyś i obecnie. I by odwołać się tylko do Mojej Matki to to co wyciągnąłem patrząc na Jej gehennę to tyle, że nigdy nie wolno uwierzyć w to, że nic się nie znaczy i na nic nie mamy wpływu. Pewne jest natomiast to, że nikt nie może Nas skreślić chyba, że my sami. Ludzie mają w końcu prawo szukać szczęścia, więc to może właśnie nazbyt uromantycznione wyobrażenie o obowiązku trwania w wierności w związku, wymaganie tego przez drugą stronę nawet na siłę, jak przykuty kajdankami jest również źródłem krzywdy? Krzywdy często porównywalnej nawet z tą jaka jest wynikiem uświadomienia sobie/dowiedzenia się, że jest się zdradzanym. Podsumowując: Moim zdaniem świat uczuć i związków jest lepszym miejscem bez tzw. nienaruszalnych dogmatów. Dlatego tyle w nim bodźców by się starać być lepszym od innych. Niepewność co do swojej pozycji w związku może doprowadzić do zachowań krańcowo żałosnych, ale może być również nieocenionym źródłem doświadczeń o motywującym charakterze dla obydwu osób go tworzących. Trzeba tylko umieć wyciągać wnioski. Bez samodzielnego myślenia i umiejętności krytycznej analizy swoich własnych zachowań nic i nigdy na tym polu [tj. związków] nie uda się przecież na dłuższą metę osiągnąć.

Krisss
Nieobecny

Dołączył: 2009-06-01
Punkty pomocy: 4

Co do mojego oceniania czy ktoś jest szczęśliwy w związku - to dotyczy tylko osób które znam już i potrafię wyczuć czy ktoś jest szczęśliwy z powodu bycia z kimś poprzez to jak opowiada o tej osobie (swoim mężczyźnie) - nie potrafię czytać w myślach /swoją drogą szkoda/ ale rzadko mylę się w tych tematach.

Co do reszty:
przekonałeś mnie (chyba Wink
człowiek (ja) chce wierzyć w te zasady przez co świat wydaje się bezpieczniejszy, bardziej przewidywalny - może dlatego takie przekonania...

frozenKAI
Portret użytkownika frozenKAI
Nieobecny
Zasłużony
WtajemniczonyTa osoba pomogła w składce na serwer
Wiek: 28
Miejscowość: Kraina Wiecznego Mrozu :-)

Dołączył: 2009-06-04
Punkty pomocy: 215

Czytam wasze wpisy Panowie i wracając do meritum dyskusji, po przeczytaniu waszego zdania i dodaniu własnego jeden tylko wniosek mi się nasuwa: życie nie jest czarno-białe! Nie każdy może jednoznacznie powiedzieć:"nie mam skrupułów i rozbijam związki" lub "mam zasady i nie wcinam się". Oczywiście są tacy którzy zawsze "atakują" i związek dziewczyny nie przeszkadza ale skąd mają pewność, ze właśnie rozbijają ten związek... a jeśli jest tak jak pisał BANE, że próba podrywu to katalizator dla związku? Jeśli więc ten kto rozbija związki właśnie swoim podrywem "przefiltrował" przez drobne sito uczucia danej pary i okazało się, że byli ze sobą "bo byli", a uczucia już tam było niewiele? Czy to jest rozbijanie związku???

Odwróćmy sytuację: ktoś ma zasady i nie wcina się, ale podrywa dziewczynę, udaje mu się. Laska ani słowem nie piśnie, że ma kogoś(przy założeniu że wciąż łączy ją z tym kimś uczucie), po jakimś czasie rzuca swojego faceta(bo coś się wypaliło...), a ten z zasadą nie rozbijania związku nawet o tym nie wie... czy będzie mógł z czystym sumieniem powiedzieć:"nie rozbiłem żadnego związku"???

To jest trochę tak, jak przy - nazwijmy to kolokwialnie  -"humanitarnej egzekucji". Staje pluton egzekucyjny przed skazańcem. Z 10 strzelców 5 ma ostre naboje w karabinach, pozostali ślepe. Żaden z nich nie czy strzela aby zabić! I żaden z nich nie może powiedzieć, że nigdy nie zabił/zabije człowieka...

Tak samo podchodząc do panny nigdy nie wiesz, czy właśnie rozbijasz związek!

Oczywiście nie ganię tu tych co mają zasady! Ja sam je mam! Ale w wielu kwestiach(nie tylko w tej) zasady najlepiej stosować do konkretnego przypadku. Każdy jest inny i nie da się wszystkiego zgeneralizować...
Jak to się ma do rzeczywistości...
Opowiem dwie sytuacje:
1. Miałem na studiach koleżankę, jakoś przypadliśmy sobie do gustu. Znajomość przerodziła się we flirt, było trochę kiziania-miziania ale nic konkretnego. Wiedziałem, że się jej podobam i mogłem posunąć to dalej ale wiedziałem też, że jest zaręczona! Nie uderzałem dalej... uznałem, że jest to wbrew moim zasadom i sam mając narzeczoną, nie chciałbym być takiej sytuacji!
2. Poznałem ostatnio fajną pannę. Pracuję nad nią teraz. Wiem, że ma faceta ale jak sama powiedziała ''to tak na luzie jest:-)", poza tym poznała go jak miała lat 16, teraz ma 20 i sama widzi, że oboje się zmieniają i nie wiadomo jak będzie, co też przyznała. W tym wypadku, jeśli mi się uda to tak jak pisaliście, po prostu okażę, się lepszy od tamtego. Podobnie jeśli ktoś mi ją potem zwinie, wyjdzie, że był jeszcze lepszy ode mnie...

Reasumując, przy podrywie często jestem jak strzelec plutonu egzekucyjnego! Nigdy nie wiem. Jeśli mam wiedzę na temat mojego "celu", tak jak w przypadku 1. nie wykorzystuję sytuacji, lub jak w 2. nie przejmuję się tym, ale takich sytuacji jest w sumie niewiele... W większości przypadków nie mam dostatecznej wiedzy by decyzję zgodną z moimi zasadami podjąć i siłą rzeczy liczę się z tym, że to ja mogę "strzelać by zabić". Jeśli więc decyduję się podrywać jakąś pannę, mając zasady - ryzykuję!!! Ale Panowie! Rozejrzyjmy się! Przecież takie jest życie! Czy nie masz żalu i/lub złości z powodu zdrady, bo uważasz, że inny był od ciebie lepszy i odbił ci pannę, czy też masz ochotę najpierw sprać gościa co się do twojej przystawia, a potem ją za zdradę to już sprawa indywidualnych przekonań...
Ale to przecież faktu nie zmieni... Chodzi być może tylko o to kto z jakim nastawieniem poczuje się lepiej...

Wszyscy chcielibyśmy, by życie było czarno-białe, ale niestety pomiędzy "tak" i "nie" jest zazwyczaj spory obszar do zagospodarowania...
Pozdrawiam

Cokolwiek myślisz na mój temat - mylisz sie...

MeanGirl
Portret użytkownika MeanGirl
Nieobecny
Słodka dziewczyneczka ;)

Dołączył: 2009-04-15
Punkty pomocy: 25

To BANE ze mnie ironizował? Patrz, nie zauważyłam. Więc dzięki za uświadomienie. Gen jak zwykle niezastąpiony.
A że nieśmiałe? No cóż, Panowie dyskutują to nie wiem czy się kobiety wtrącać powinny Wink

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Ja założyłem, że MeanGirl - jako że jest - jak zauważyłem - bardzo precyzyjnie - wyniosło - lodowata jeżeli chodzi o te nieliczne komentarze, których jest uprzejma/raczy udzielić - po prostu się ze mną zgodziła. I jest np.: swego rodzaju wredną darwinistką, według której jeżeli facet nie potrafił zadbać o swój związek to niczym innym jak "dziejową sprawiedliwością" jest sytuacja, w której ktoś mu kobietę odbił. ;););)WinkWink Natura bywa brutalna.

MeanGirl
Portret użytkownika MeanGirl
Nieobecny
Słodka dziewczyneczka ;)

Dołączył: 2009-04-15
Punkty pomocy: 25

To aż tak spragniony mojej opini jesteś? No ale niestety nie uważam żebym miała coś specjalnie zajmującego do powiedzenia w tym temacie i nie chcę Panów nadmiernie zanudzać. Widocznie już taki mój urok na stronie, że moje wpisy nic nie wnoszą. Ale mam nadzieję, że Martyna albo Kinia będą miały coś ciekawego do powiedzenia w temacie i Cię zadowolą.

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Wikipedia czasem jednak rzeczywiście nie kłamie.
"Mała Mi - Złośliwa, czasem nieco agresywna indywidualistka. Mówi to, co myśli i robi to, co chce.". Musisz się z tym pogodzić gen. Laughing out loudLaughing out loud:D:D:D:D:D:D:D

MeanGirl
Portret użytkownika MeanGirl
Nieobecny
Słodka dziewczyneczka ;)

Dołączył: 2009-04-15
Punkty pomocy: 25

A nie intrygują Cię użytkownicy, którzy się jeszcze ani razu od zalogowania nie odezwali? Bo takich też nie brakuje. A ja nie zamierzam tylko z racji tego, że jestem jedną z niewielu kobiet na stronie, na siłę zwiększać liczby swoich komentarzy. Udzielam się tylko wtedy, kiedy mam na to ochotę.

MeanGirl
Portret użytkownika MeanGirl
Nieobecny
Słodka dziewczyneczka ;)

Dołączył: 2009-04-15
Punkty pomocy: 25

"Widzisz, wydaje mi się, że czasem lubisz pokibicować temu, jak samcza krew się "leje" na tej stronie..." Oczywiście, że lubię. A czemu miałabym nie lubić?
Kiedyś były walki gladiatorów, teraz jest podrywaj.org.

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

"Kiedyś były walki gladiatorów teraz jest podrywaj.org" - Co się porobiło z tym światem?!?!?! No i teraz leje się wirtualny testosteron. Laughing out loudLaughing out loud:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D

MeanGirl
Portret użytkownika MeanGirl
Nieobecny
Słodka dziewczyneczka ;)

Dołączył: 2009-04-15
Punkty pomocy: 25

Statystki? Mógłbyś rozwinąć myśl?

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

ODNOŚNIE WPISU FROZENKAI:

"Jeśli więc ten kto rozbija związki właśnie swoim podrywem "przefiltrował" przez drobne sito uczucia danej pary i okazało się, że byli ze sobą "bo byli", a uczucia już tam było niewiele? Czy to jest rozbijanie związku???" > pytanie retoryczne, co nie oznacza że nie warte zadania. Szczególnie tym, którzy tak mocno nie znoszą tzw. "szczurów".
"Ktoś ma zasady i nie wcina się, ale podrywa dziewczynę, udaje mu się. Laska ani słowem nie piśnie, że ma kogoś." > a to jest dość częste gdy na pierwszych spotkaniu/ach wzbudzasz należyte zainteresowanie. Laska nie wspomina, że ma faceta, po czym ta kwestia i tek gdzieś "mimochodem" wychodzi i teraz pytanie: Czy to źle świadczy o kobiecie? Bo o podrywającym, a przynajmniej o jego skuteczności świadczy bardzo dobrze, natomiast jest jednak pewnym sygnałem co do samej dziewczyny. Problem polega na tym z jakim nastawieniem ktoś o kobietę zaczyna zabiegać. Są tacy, którzy wiecznie przyjmują perspektywę stałego związku i tacy, którzy są raczej nastawieni na dobrą zabawę. To banalna kategoryzacja, ale naprawdę bardzo ważnym jest to czego konkretnie się od relacji z kobietą oczekuje. Bo to właśnie pozwala uniknąć rozczarowań i żalu w przyszłości. Choć oczywiście i tak nie można wykluczyć, że z czasem emocje zaczną robić swoje. No cóż... trzeba się pilnować.
Bardzo trafne porównanie z "humanitarną egzekucją" FrozenKAI > dodam od siebie, że zbyt ochocze przyjmowanie perspektywy rozstrzeliwanego i nadmierne wczuwanie się w krzywdę jaką jest rozbijanie związku jest nieporozumieniem, szczególnie, że to, że laska Ci na "dzień dobry" nie mówi, że ma faceta, po to by "gra" toczyła się dalej oznacza - w wielkim skrócie - mniej więcej tyle, że wybrała - przynajmniej na teraz - by spróbować czy coś fajnego może z tego być. Czy podrywający ma mieć o to do siebie pretensje? Jaka w tym jego wina wobec związku? Żadna.    

frozenKAI
Portret użytkownika frozenKAI
Nieobecny
Zasłużony
WtajemniczonyTa osoba pomogła w składce na serwer
Wiek: 28
Miejscowość: Kraina Wiecznego Mrozu :-)

Dołączył: 2009-06-04
Punkty pomocy: 215

Bardzo fajnie uzupełniłeś moje myśli BANE:-)))

Laska ani słowem nie piśnie, że ma kogoś... mówisz, że to jest częsta sytuacja. Spytaj się BANE kobiety, która jest twoją dobrą koleżanką, taką o której wiesz, że będzie z tobą szczera jak się zachowuje w takich sytuacjach.
Ja słyszałem już od kilku kobiet taką opinię: "ja rzadko mówię 'nie' kolesiowi który mnie podrywa nawet jeśli jestem zajęta, bo zwyczajnie jestem ciekawa co to za jeden. A nóż okaże się ciekawszy..." Więc bardzo często zostawiają sobie furtkę. Czy to źle świadczy o kobiecie? Myślę, że niełatwo byłoby rozpatrywać tę kwestię w takich kategoriach.... Przewrotnie stwierdzę natomiast, że to świadczy, iż to jest kobieta właśnie!
Zgadzam się BANE że o podrywającym świadczy to bardzo dobrze.
Jeśli już przy tym jesteśmy... będąc średnio wprawionym w podrywaniu 8 na 10 kobiet da Ci swój numer tel i umówi się na spotkanie. Mając większe doświadczenie 8 na 10 kobiet dasz radę zaciągnąć do łóżka(wtrącę tutaj wątek że twoją sprawą jest czy szukasz związku czy zabawy...) Wiesz równie dobrze jak ja, że jest coś co można by nazwać "magią chwili". Jakkolwiek górnolotnie by to brzmiało każdy z nas doświadcza tego, a kobiety będąc z natury bardziej emocjonalne chętniej dają się porwać tej magii. Dlatego właśnie zdarza się taka sytuacja, że w momencie podrywu pannie świecą się oczka, a następnego dnia nie chce z tobą gadać(i  nie jest to push&pull). Po prostu miałeś za mało umiejętności by ją zdobyć ale ona dała się ponieść chwili. Czy to źle świadczy o kobiecie? Jak mówiłem to świadczy o kobiecie właśnie!!!

Twoja kategoryzacja może jest banalna ale prawdziwa! Czy żaden z nas nie miał tak w życiu, że z jedną kobietą chcieliśmy bez przerwy spędzać czas i robiliśmy wszystko by była obecna w naszym życiu, a z inną chcieliśmy po prostu przeżyć przygodę? Jedna osoba może znaleźć się w obu tych sytuacjach, co nie znaczy, że należy do tych co wolą związku lub tych co wolą przygody i tu BANE trywialność twojej kategoryzacji w sumie się kończy! Zabawne że może skończyć się na jednej osobie ale tacy już jesteśmy...

Owszem nie warto nadmierne martiwć się tym, że to ja jestem tym, który "strzela by zabić"...Kiedy iść dalej, a kiedy się wycofać to zależy już od własnych upodobań. Opisałem wcześniej dwie sytuacje, aby zobrazować jak takie podejście może wyglądać. Dla mnie sygnałem do odpuszczenia dziewczynie jest wiedza, czy jej związek jest poważny(np. narzeczeństwo), inny odpuści tylko mężatkom, a jeszcze inny tylko zakonnicom... kwestia perspektywy. Ale jak mówiłem, niezależnie od tego kto ma jakie poglądy, mniej bądź bardziej restrykcyjne, zachowa się zgodnie z nimi jeśli ma odpowiednią wiedzę. A taką mamy rzadko i tu wracamy do punktu wyjścia...

Czy podrywający ma mieć o to do siebie pretensje? Odpowiedź jest prosta jak mi się zdaje... jak już decydujesz się podrywać(nie flirtować lecz podrywać) to na pretensje do siebie nie ma już miejsca za bardzo... Ostatecznie przecież nic na kobiecie siłą nie wymuszasz, okazja czyni złodzieja tak z jednej jak i z drugiej strony
Pozdrawiam raz jeszcze

Cokolwiek myślisz na mój temat - mylisz sie...

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Jak więc widać mamy dość kompatybilny pogląd na tą sprawę. SmileSmileSmileSmileSmile Bo teraz to Ty trafnie uzupełniłeś i w pewnych miejscach rozszerzyłeś to co napisałem powyżej.
"Ja słyszałem już od kilku kobiet taką opinię: "ja rzadko mówię 'nie' kolesiowi który mnie podrywa nawet jeśli jestem zajęta, bo zwyczajnie jestem ciekawa co to za jeden. A nóż okaże się ciekawszy..." -- Dokładnie tak. Przeważająca większość moich znajomych mówi dokładnie tak samo. Im większe wrażenie zrobisz im bardziej ją zaciekawisz w ciągu tych pierwszych najważniejszych momentów, kiedy cała akcja się zaczyna tym większe prawdopodobieństwo, że w tej konkretnej chwili Jej ewentualny związek będzie kwestią podświadomą, coś jak "rezerwowy młoteczek" na podrywającego, gdyby jednak nie okazał się On ciekawszy niż partner aktualny [albo w ogólności tak ciekawy jak się na początku wydawał]. Wtedy kobieta może zawsze odpalić: "Dzwoni mój chłopak. Zmykam." I przeważnie jest po wszystkim. No cóż istotą podrywu jest właśnie przede wszystkim pierwsze wrażenie.
"Ale jak mówiłem, niezależnie od tego kto ma jakie poglądy, mniej bądź bardziej restrykcyjne, zachowa się zgodnie z nimi jeśli ma odpowiednią wiedzę. A taką mamy rzadko i tu wracamy do punktu wyjścia..." -- Uchwyciłeś sedno sprawy FrozenKAI. Na dobrą sprawę, jest tak, że podrywając nieznajomą [a właśnie nieznajomych dotyczy właśnie lwia część regularnych podrywów] to wiemy o Niej tyle ile w bardzo szczątkowym zakresie może powiedzieć nam Jej fizyczność [strój, zachowanie itd., itp.] i w trochę większym to czego dowiemy się z rozmowy z Nią. A jako że podryw ze swej natury w pewnym momencie przeradza się w grę dwustronną to tego rodzaju informacje są przeważnie bardzo mocno filtrowane przez obie strony tak by owa gra [o ile oczywiście obie strony decydują się ją kontynuować] toczyła się jak najdłużej stymulująco dla rodzącej się właśnie dynamicznie relacji.
"[...] jak już decydujesz się podrywać(nie flirtować lecz podrywać) to na pretensje do siebie nie ma już miejsca za bardzo... Ostatecznie przecież nic na kobiecie siłą nie wymuszasz, okazja czyni złodzieja tak z jednej jak i z drugiej strony." -- Nie pozostaje mi nic innego jak tylko napisać w ramch komentarza do Twoich słów: Amen, bo zgadzam się w pełni i w całej rozciągłości.

frozenKAI
Portret użytkownika frozenKAI
Nieobecny
Zasłużony
WtajemniczonyTa osoba pomogła w składce na serwer
Wiek: 28
Miejscowość: Kraina Wiecznego Mrozu :-)

Dołączył: 2009-06-04
Punkty pomocy: 215

"rezerwowy młoteczek"...Smile Podoba mi się to określenie:-)
Cieszę się BANE że w końcu doszliśmy do meritum. Jak widać czasem potrzeba wielu słów, by na końcu  móc powiedzieć zaledwie 2:"zgadzam się"....
Temat jest wart głębszej dyskusji, bo jak wiadomo ile głów tyle zdań. Oprócz nas jeszcze paru innych swoje przemyślenia w tej kwestii zawarło, ale ja osobiście poznam więcej opinii.
Tu postulowałbym to samo co gen(zazwyczaj trafiający w sedno:-) ) aby wypowiedziały się same kobiety. Dlaczego? Otóż wcale nie dlatego, że uprawiam "wazeliniarstwo" jak to już kiedyś mnie tu określono:-)))))))) Zastrzegam na zaś, nauczony doświadczeniem z jedną skrzydlatą:-))))))))))
A tak na poważnie, to jeśli już ktoś się tu loguje, tzn. przestaje być w pełni anonimowym przeglądaczem strony, to wypada wykazać trochę konsekwencji i wypowiedzieć się, zwłaszcza jeśli nowa opinia będzie mile widziana...

Cokolwiek myślisz na mój temat - mylisz sie...

Magon
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 37
Miejscowość: W-wa

Dołączył: 2011-02-13
Punkty pomocy: 207

Odgrzebano...

Tak sobie czytam i dochodzę do wniosku że należałoby jednak jakoś określić czym tak dokładnie jest związek.

Ja wychodzę z założenia że o związku można mówić gdy partnerzy zawrą małżeństwo.

I jako konserwatysta i "Gentleman" związków nie rozbijam - nawet jeśli małżeństwa są nieszczęśliwe to do cholery wszak Ci ludzie byli dorośli i ponoszą konsekwencje swoich decyzji.
Jeśli nawet pacjentka będąc mężatką nie wie czego chce... to jej sprawa (nie niszczę rodzin i ich dobrego imienia).

Natomiast to o czym większość z was pisze że laska "ma chłopaka".
I tu się pytam:

Czy można mówić o związku/więzi/zobowiązaniach gdy obie strony przez 1-5 lat nie są się w stanie naprawdę zadeklarować?
No przepraszam jak mam traktować poważnie relację dwojga ludzi którzy mieszkając razem np 3 lata boją się/nie chcą się wobec siebie zobligować?

Coś takiego Moi państwo nie jest żadnym związkiem i tutaj nie mam jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Panowie, nic tylko wyrywać, zarywać i być konkretnym - bo jeśli jakiś "facet" nie powie krótko "w tę czy w tamtą" to czy powinniśmy się martwić jego emocjami?

----------------------------------------

"...gdy kruszą się kawałki brązu, srebra albo żelaza, kowal scala je w jedno i tak tworzy się wieź..."

Fedor
Nieobecny
Wiek: 27
Miejscowość: Warszawa

Dołączył: 2011-03-18
Punkty pomocy: 0

W książce reklamowanej po prawej stronie z niebieską okładką ten temat przez chwilę też był poruszony.
Autor napisał, że nie ma dla niego problemu podejść do innej panny kiedy jest z chłopakiem , w końcu jest ochrona itd.
Ale moje pytanie brzmi: Czy to jest męskie zachowanie? moim zdaniem NIE.
Po 2 to co ze jest ochrona?ochroniarz jest człowiekiem jak każdy inny i tak samo zalicza KO.
Jeśli ktoś pisze o człowieku i jego instynktach (reprodukcja, przetrwanie itd.) to niech pamięta, ze walka też jest w naszej naturze - szczególnie meżczyzn.

Kwestia moralna. Przecież stwierdzenie, że na świecie jest tyle pięknych dziewczyn pojawia się co chwila, to dlaczego akurat ta zajęta?Dla podbicia własnego ego?
Jeśli związek jest dobry to nie da się go rozbić.?
A może ktoś ma właśnie kryzys- parzcież nie ma idealnych związków bo nic na tym świecie nie jest idealne.

Przykład Ryan Giggs, który "młucił" przez 7 czy 8 lat żonę swojego brata. Czy to jest z waszego punktu widzenia ok?
Moim zdaniem NIE.

thorgall666
Nieobecny
Wiek: ****
Miejscowość: ****

Dołączył: 2011-04-15
Punkty pomocy: 0

moim tak samo

kokoskop
Nieobecny
Starszy moderator
Ta osoba pomogła w składce na serwer
Wiek: 00
Miejscowość: Jelenia Góra

Dołączył: 2009-11-30
Punkty pomocy: 2630

acha czyli ja jestem zły bo podbijam do zajętej laski i niszczę związek, rozpierdalam wszystko na amen. Sorry była by szczęśliwa, to by nie szukała wrażeń.

co innego, dałeś przykład Gigsa, ruchanie dziewczyn swoich kumpli czy braci, to już nie wchodzi w grę.

Kobiety dojrzewają do 10 roku życia, potem rosną już im tylko cycki