Z braku rozmów, szczerości i bezczelnego oszukiwania mnie wpadłem w złość, straciłem kontrolę nad sobą narobiłem syfu kobiecie i poniżyłem przy innych osobach. Zerwała, codziennie wybija sobie mnie z głowy przy pomocy koleżanek.

Mieszkamy obok siebie w tej samej klatce i studiujemy w tym samym miejscu. Jak się już spotkamy co jakiś czas mimo złości - dochodzi do przytulania się i szczerych rozmów gdzie nastąpiła awaria w związku. Kobieta próbuje zapomnieć, ale też się zaangażowała. Ja zmieniłem podejście do kobiet i naprawiłem siebie oraz wady które samemu mi przeszkadzały.

Przeprosiłem, funknę lub jestem miły, spotykaliśmy się 1.5 roku. Jakie szanse na zejście razem, jak do tego doprowadzić? Nie zamierzam odpuścić bo jeśli tak to znajdę nową kobietę i poradzę sobie, ale jako normalny facet jestem wyposażony również w system do walczenia i mi to nie urąga, że honorowo naprawiam co zepsułem.

Cwaniaki którzy stają egoistami i twierdzą że są najważniejsi w związku zostają sami, luzacy dalej sekszą się i cieszą po powrotach i trzeżwym traktowaniu kobiety. Doradźcie panowie jak uderzyć i gdzie?