Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Historia jak inne, a może nie

Arkadiusz27 troszeczkę zamieszania narobił zarówno swoim blogiem jak i odpowiedziami pod moimi artykułami i w sumie to jego prowokacja doprowadziła do tego artykułu. Mimo, iż szanuję zdanie i opinie każdego, w pewnym momencie zauważyłem, że jego wypowiedzi są trochę nie na miejscu. Ale to jest moje zdanie i nie mam zamiaru się z nikim wykłócać o to kto ma rację. Bo tu nie chodzi o rację. Chodzi o podejście do życia. Świata nie zmienimy, ale możemy zmienić siebie i własne nastawienie. Osobiście przez to przeszedłem i wiem, że odpowiednie podejście ułatwia wiele spraw, między innymi np. uwodzenie, ale też codzienne relacje między ludzkie w pracy, w domu, na imprezach itp. Z drugiej strony odpowiednio pozytywne nastawienie, pozwala na szybsze i lepsze rozwiązywanie sytuacji problemowych. Takich przykładów jak mój jest prawdopodobnie wiele, ale skupię się na sobie, mimo, że tego nie lubię. Bo nie lubię pisać o sobie, mówić o sobie ani się chwalić sobą. To nic nie daje, sam tego doświadczyłem, bo kiedy zachowywałem się jak bałwan, odchodzili ode mnie wszyscy, łącznie z rodziną.

Od początku ...

Urodziłem się w biednej rodzinie. Na nasze szczęście dziadkowie posiadali sporą gospodarkę i dzięki temu rodzice moi mieli dostęp przede wszystkim do jedzenia, co w czasach mojego dzieciństwa nie było takie proste. Ale nie pomagali za darmo. Ojciec, ja oraz moje rodzeństwo musieliśmy u dziadka pracować lub pomagać. Dziadek nigdy niczego nie dał za darmo. Jak później pamiętam, dużej grupie ludzi pomógł, ale też nigdy za darmo. Twierdził, że pomoc, to wskazanie kierunku lub możliwości a nie dawanie rozwiązania. Według niego, pomoc na zasadzie masz, ja ci daję, rodzi niewolników i niedorajdów (słabeuszy). Mój ojciec do dziadka był bardzo podobny a w szczególności w wychowaniu. Był cholernie surowy i wymagający, szczególnie dla mnie, bo po śmierci mojego brata to ja byłem najstarszy z rodzeństwa. Nauczył nas zasady, że prosił tylko dwa razy, za trzecim już była kara, np. hasło posprzątaj pokój, oznaczało, że jeżeli tego nie zrobię, to rzeczy znajdę za oknem i będę musiał je zbierać. Z drugiej jednak strony był bardzo uczciwy i sprawiedliwy. Nie karał bez potrzeby i dawał równie dużo pozytywnej energii co szlabanów. Pisałem wcześniej na blogu, że jestem mu wdzięczny za jego wychowanie i postawę. Nigdy, ale to przenigdy nie widziałem ojca załamanego. Zawsze znalazł wyjście z sytuacji. Zarówno dla nas dzieci jak i dla matki był oparciem, tak samo jak dziadek.

Niestety z uwagi na to, że mieszkaliśmy w mieście i tam chodziliśmy do szkoły, byliśmy jakby odrzuceni przez społeczeństwo rówieśników. Często z nas kpiono, wyszydzano. Dzieci bywają okrutne. Popołudnia, weekendy czy wakacje spędzaliśmy pomagając ojcu lub na roli u dziadka. Szkoła, praca, odrabianie lekcji. Takie miałem dzieciństwo, chociaż dobrze je wspominam, bo atmosfera w domu zawsze była dobra. Rodzice robili co mogli, żeby zapewnić nam odpowiednią egzystencję. Ubrań nie mieliśmy pierwszej jakości ani nowości i nawet w tamtych czasach odznaczaliśmy się na tle kolegów ze szkoły. Dodatkowo jeszcze sytuację pogarszał fakt, że zawsze byłem trochę za gruby. W-f był mordęgą i poniżeniem.

Z biegiem czasu narastał we mnie gniew i agresja, zarówno do kolegów ze szkoły jak i do nauczycieli oraz do całej sytuacji, którą zgotował mi los. Jako nastolatek, kłóciłem się z ojcem właśnie o to, że nie potrafił zrobić tak jak mają inni. Tak myślałem bo chciałem być podobny do innych chłopaków. Wtedy obwiniałem ojca, dzisiaj wiem w jakim byłem błędzie. Dopiero jako dorosły człowiek uświadomiłem sobie, ile wysiłku kosztowało rodziców wychowanie i utrzymanie czwórki dzieci, niełatwych dzieci. Ojciec zawsze powtarzał, że jak dorosnę to sobie własny los zgotuję i własny życiorys napiszę. I miał rację. Tylko wtedy o tym jeszcze nie wiedziałem. I tak o to mając lat czternaście, byłem małym, grubym chłopcem, który dodatkowo gubił się we własnych kompleksach niższości, a chowałem to wszystko za parawanem gniewu i agresji. To była moja obrona przed światem zewnętrznym, to była moja reakcja na rzeczywistość, która bardzo odbiegała od mojego wyobrażenia życia. To wszystko co miałem w głowie spowodowało, że cholernie bałem się dziewczyn. Nie miałem śmiałości. Nawet prosząc o zeszyt koleżankę z klasy, miałem wielką kluchę w gardle. Dlatego wiem dzisiaj co niektóre osoby przechodzą, ucząc się uwodzenia. Wiem ile wstydu macie, podchodząc do ładnej dziewczyny. Najchętniej byście się pod ziemie pewnie zapadli, żeby nikt tego nie widział, a dodatkowo wydaje Wam się, że wszyscy na Was patrzą w tej sytuacji. Wiem, bo też tak miałem.

Błogosławieństwem dla mnie jak się później okazało, była rozmowa z moją nauczycielką polskiego, która namawiała mnie na pójście do Liceum. Wmawiała mi, że jestem zbyt zdolny, żeby marnować umysł w zawodówce. Nie zdajecie sobie sprawy, jaką wojnę w domu przeszedłem. Do liceum, a kto będzie ojcu pomagał, kto będzie na mnie płacił jak nie daj boże pójdę na studia. Jak się utrzymam, skoro wszyscy zawód robią i do pracy idą. A ja co, darmozjad będę. Lecz mimo to, mój ojciec po jakimś czasie, po powrocie od dziadka, przyszedł do mnie wieczorem i powiedział, że szanuje moją decyzję. Tak jak on uciekł z gospodary na swoje bo nie widział siebie na roli, tak po rozmowie ze swoim ojcem zrozumiał, że muszę iść własną drogą i za własne decyzje będę później żniwo zbierał. Dzięki mu za te słowa. Niczego więcej nie potrzebowałem.

Dlaczego to było błogosławieństwo? Bo w liceum poznałem nauczycielkę, która świeżo po studiach objęła moją klasę. Ładna, mądra dwudziesto-parolatka. Byłem nią tak zauroczony, że na każdej lekcji wpatrywałem się w nią jak urzeczony. Chłonąłem każdy jej ruch czy gest. I właśnie przez moje zachowanie, przez uporczywe wiercenie w niej wzroku, poprosiła mnie kiedyś, czy mógłbym jej w domu pomóc po przeprowadzce. Mieszkanie dostała. Oczywiście jak się okazało, to był tylko pretekst. Byłem zesztywniały i osrany ze strachu, jak się spytała co piję. Jak to co – wodę. Ona, że nie, bo wodę to mogę u kolegi pić a ona ma dobre winko swojskiej roboty. I tak sobie porozmawialiśmy, długo rozmawialiśmy. De facto skończyło się łóżkiem i moim rozprawiczeniem, ale to jest akurat najmniej ważne. Ważne jest to co mi powiedziała. To, że jestem inteligentny, zdolny i takie tam bzdety to już słyszałem, ale to że nie wierzę w siebie, że postrzegam moją własną osobę jak kogoś słabszego, gorszego, to dla niej jest nie do przyjęcia. Ona wierzy we mnie i wie, że jeżeli się za siebie porządnie chwycę, zacznę pracować nad swoim wizerunkiem, światopoglądem, to naprawdę życie mogę mieć piękne. To co powiedziała, zadziałało na mnie jak gwiazda polarna w ciemną noc. Jeżeli ona to widzi, jeżeli dodatkowo z całej szkoły wybrała mnie, to coś w tym musi być. I tak zaczęła się moja praca nad sobą, najpierw pod jej przewodnictwem, bo wtedy o czymś takim jak osobowość to nie miałem zielonego pojęcia, później już samemu nawet do dzisiaj.

W pierwszej kolejności, wygląd. Trochę mniej jeść, trochę poćwiczyć i zaakceptować swoje ciało takim jakim jest. Przestrzegała mnie przed maniakalnym podejściem do wyglądu. Mówiła, że w życiu wszystko musi iść w granicy kompromisu. Jeżeli nie chcę na olimpiadach sportowych startować, jeżeli nie mam zamiaru każdej chwili poświęcać na treningi, to wystarczy niewiele, żebym wyglądał po prostu dobrze.

W drugiej kolejności nastawienie, nastawienie do wszystkiego. Ma być pozytywne. I nie chodzi o to żebym chodził po świecie uśmiechnięty jak pierdolnięty, tylko żebym nie patrzył na wszystko przez czarne okulary i dystansu nabrał do całej reszty.

Po trzecie zachowanie w stosunku do ludzi. Miłe, ale bez włażenia w dupę. O swoje czasami trzeba się wykłócić. Chodzi o to, żeby zachowaniem nie prowokować i nie dać się sprowokować. Żeby zawsze być uprzejmym, nawet jeżeli ktoś będzie chciał mnie zdołować, mam się tym nie przejmować, bo jego zachowanie jest takie jakie jest bo z własnymi problemami nie umie sobie poradzić.

Po czwarte bycie otwartym. Otwartym na świat, na nowe propozycje, na nowe rzeczy, nawet jeżeli na pierwszy rzut oka nasza świadomość nie chce ich przyjąć i kłóci się z tym. Zanim coś skrytykuję, muszę to przemyśleć. Każdy inaczej patrzy na świat i lepiej czasami komuś powiedzieć, szanuję Twoje zdanie ale ja mam inne, niż najechać na niego arsenałem - ja wiem lepiej.

I sprawa najważniejsza: szczerość i uczciwość. Przede wszystkim wobec siebie. Jeżeli siebie samego nie będę okłamywał, to ludzi też nie. Wolę złodzieja, który jest złodziejem, niż kogoś kto za parawanem przyzwoitości kradnie.

Motto? Bierz życie takim jakim jest, a jak coś ci się nie podoba, to najpierw sprawdź dlaczego, a później krytykuj. Zmieniaj to co możesz, a czego nie możesz to olej. Siebie zmienić może każdy, świata raczej nikt.

Od tamtej pory minęło prawie trzydzieści lat. W tym czasie moje osiągnięcia są jakie są (nie miejsce na chwalenie się), ale najważniejsze, że ja sam jestem z nich dumny. Moja praca i upór dały mi to co dzisiaj mam i kim dzisiaj jestem. Praca, która nie była łatwa, ale opłacała się i po latach dalej jest opłacalna. I tego samego uczę moich dzieci. Patrz na siebie i poprawiaj to co ci się nie podoba. Nie patrz na innych tylko na siebie, cała reszta żreć ci nie da.

Ten artykuł mam nadzieję, że niesie małe przesłanie, że każdy może być górą pod warunkiem, że górę pracy w to włoży. Pragnę wielu osobom na tej stronie i nie tylko, napisać, żeby nie przejmować się pierdołami, żeby iść do przodu i pracować nad sobą, bo ta praca to jest najlepsza inwestycja. To się po prostu opłaca lepiej niż jakikolwiek inny interes.

Każdy ma w sobie olbrzyma, kwestią jest czy go obudzi!

Odpowiedzi

Portret użytkownika Vim

Powiem tak... ten tekst

Powiem tak... ten tekst powinien stać się credo wszystkich tych, którzy tu piszą...

Andrew wykonujesz niezłą

Andrew wykonujesz niezłą pracę, dzięki Tobie i swojemu doświadczeniu pomożesz nie jednej osobie. To o czym piszesz powinniśmy uczyć się od małego. Ale zawsze jest czas na zmianę...

Portret użytkownika mck3nzi

piękne i z życia wzięte :)

piękne i z życia wzięte Smile

Skuteczność w podrywaniu

Skuteczność w podrywaniu kobiet ,to tylko efekt tego co tak naprawdę ważne i co emanuje na wszystkie inne dziedziny życia - "filozofia życiowa" czy jak to tam nazwać może "mądrość życiowa" ,nie ważne jak to nazwiemy ,ale trafiłeś w samo sedno tego co najistotniejsze. Tak długo błądziłem, tak długo żyłem w nieświadomości spraw które mi przybliżyłeś - dzięki Andrew. Bo w życiu jednak o to chodzi żeby nie oskarżać wszystkich i wszystko za swoje niepowodzenia ,a jedynie nauczyć się samodoskonalić i kształtować swój charakter.

Dzięki, dzięki, dzięki za

Dzięki, dzięki, dzięki za pozytywne przyjęcie. Praca to nie jest ciężka, bo tylko opisuję moje własne doświadczenia. Nie cofajcie się przed niczym, a sami za kilkadziesiąt lat będziecie mieli o czym wspominać. Bawcie się i żyjcie pełną piersią, bo później to już z górki Smile. Warunek: nie żałujcie tego co się stało tylko wyciągajcie wnioski i dalej do przodu.

Portret użytkownika mcm_13

Ehhh... jakie to prawdziwe:D

Ehhh... jakie to prawdziwe:D

Portret użytkownika MoYra

Stawiasz mnie na

Stawiasz mnie na nogi...akurat mam zajebistego doła...ale jak czytam twoje artykuły to aż chce mi sie żyć Wink
dzięki

Andrew,Czytając Twoje arty

Andrew,

Czytając Twoje arty oraz Gracjana uświadamiam sobie że ta strona jest dla prawdziwych meżczyzn. Twoje słowa napewno są przysłowiową latariną dla zagubionych statków na pełnym morzu podczas sztormu. Każdy przechodzi chwile załamania i zwątpienia, jakiś czas temu spotkało to również mnie i pamiętam co spowrotem wyciągnęło mnie na powierzchnię. Dzięki temu jestem lepszy i silniejszy niż kiedykolwiek byłem.

P.S. Z tym olbrzymem to coś mi Anthony Robbinsem zalatuje:)

Portret użytkownika Fan

Hmmm, piękna historia...

Hmmm, piękna historia... piękne świadectwo. Jesteś odważny pisząc to tutaj i widać, że masz własne zdanie, światopogląd, że nie kłamiesz, bo udowodniłeś to właśnie swoją postawą. 



Bardzo mi się podoba zdanie: 
" I nie chodzi o to żebym chodził po świecie uśmiechnięty jak pierdolnięty"

Portret użytkownika Fan

Odświeżam po dwóch latach.

Odświeżam po dwóch latach. Cały czas miałem tą historię 'w głowie', nawet nie muszę czytać ponownie, bo doskonale pamiętam. Ten wpis miał duże znaczenie na moje relacje z dziewczynami!

Portret użytkownika SlimShady91

De facto skończyło się

De facto skończyło się łóżkiem i moim rozprawiczeniem,

zabrzmiało to jak tekst z bajki, ale ogólnie temat OK.
Do tych samych wniosków doszedłem.

Z tym, że nie umiem się wziąć za czytanie nowych książek, ćwiczę podejścia CODZIENNIE mając tą wiedzę jaką mam, ale wciąż boję się wziąć nr, albo czasem coś palnę, żeby nie być "łatwym" (neg, po którym robi się chujnia, bo pokazałem Brak zainteresowania, nigdy nie wiem jak to naprawić)jestem uzależniony od złodziei czasu, ostatnio nawet zacząłem sobie blokować niektóre strony, pisać cele na kartce, ale efekt ten sam... strach przed porażką, czy (i to ważne) tym, że nie zrozumiem tego co przeczytałem lub zapomnę większość, powoduje, że siedzę i czytam tylko te blogi i klikam bez sensu marnując cały wolny czas, jaki mam (pracuję, więc wiele go nie mam)

s t a g n a c j a . . .

Portret użytkownika dickinson

Szacunek, masz niesamowitą

Szacunek, masz niesamowitą siłę !

nie oderwałem oczu póki nie

nie oderwałem oczu póki nie przeczytałem całości .
Wejdę na Twój profil i przeczytam kolejny wpis , bo ten był rewelacyjnym przesłaniem , wiele faktów czytałem z własnej perspektywy i sytuacji z życia które przeżyłem ...