Ok, tym razem chciałbym się poradzić forumowiczów a najlepiej Gracjana w w.w. sprawie. Nieraz było tak: umawiam się na spotkanie. A dziewczyna się spóźnia. I to siermiężnie. (jakieś 20 minut do pół godziny o ile byłem na tyle cierpliwy). Często się im "źle wyliczyło czas" "droga była dłuższa niż myślały". Ja jakoś się umiałem na czas wyrobić. Czuję tu ewidentną gierkę, ale sam nie wiem co zrobić z tym fantem - tępić bez litości, aż się nauczą, czy przymknąć oko na to?
Na początku nie strasz, przymykaj oczy...
A najlepiej sam się czasem odrobinę spóźnij.
Chyba zaczynam rozumieć...dystans. Trochę się spóźnić, znacznie mniej się nią przejmować, a jak uznam że dość się naczekałem to spokojnie iść dalej robić coś ciekawego:)
"Tato, czy kobieta kiedyś zrobiła ci coś tak strasznego, tak odrażającego, że zrujnowało ci to całe życie?"
"Tak synu, ty tę kobietę nazywasz matką"
Al Bundy - król;)
Jeśli Cię uprzedzi to ok. Nie widzę problemu. MOżesz poprostu później wyjsć.
Ale jeśli nie to czekasz 10 minut i idziesz. Piszesz że masz taką zasadę że po 10 minutach idziesz, jak ktoś się spóźnia.
Dziewczyna albo nastepnym razem się nie spóźni albo nastpngo razu nie będzie.
No cóż - inne też mają.
PS. Lepiej rób tak żebyś to Ty się spóźniał, ale niedługo.
Zasady portalu | | Netykieta | Zgłoś nadużyc
Dzięki za dobrą radę Gracjan.
Aniołku - dwie godziny to nawet ja bym nie czekał - chyba od razu bym "najlepiej na Ciebie podziałał", hłe, hłe:>
"Tato, czy kobieta kiedyś zrobiła ci coś tak strasznego, tak odrażającego, że zrujnowało ci to całe życie?"
"Tak synu, ty tę kobietę nazywasz matką"
Al Bundy - król;)
Ja od siebie dodam że ostatnio po niestawieniu się dziewczyny ochrzaniłem ją mailowo z góry na dół (ale kulturalnie, bez wyzwisk) i zażądałem zadośćuczynienia. Dziewczyna się postarała a na następne spotkanie stawiła się i to z 15 minut przed czasem (dostałem esa od niej że jest na miejscu jak dopiero byłem w połowie drogi.)
Co dowodzi że warto stawiać sprawy po męsku i nie puszczać płazem każdej zagrywki, tak jak Gracjan pouczał. Oczywiście podkreślam raz jeszcze kwestię, że ochrzaniłem ją kulturalnie, bez wyzwisk itp.
"Tato, czy kobieta kiedyś zrobiła ci coś tak strasznego, tak odrażającego, że zrujnowało ci to całe życie?"
"Tak synu, ty tę kobietę nazywasz matką"
Al Bundy - król;)