Z dzisiaj... i całego życia.
Depresyjne i nikomu nie przyniesie korzyści, ale muszę.
Wchodzę do baru. Spokojnym krokiem podchodzę do kontuaru i zamawiam łychę, siadam w ciemnym kącie i sączę ją powoli.
Nie mija pięć minut, jak dołącza się do mnie ostra szprycha, typ kobiety, której mężczyźni się boją, twarda, stanowcza, ostry makijaż i rockowy image.