Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Dziewczyna z diabła tatuażem

Portret użytkownika MrG

Dziewczyna z diabła tatuażem

Witam.
Tutaj opiszę (ze szczegółami) pewną akcję raczej mało poprawnie politycznie, toteż co wrażliwszych użytkowników proszę o… sam nie wiem, chyba o nie przypierdalanie się, bo akcja dziwna, ale prawdziwa i zakończona sukcesem  . Dodam, że będzie opisany pewien szczegół przyciągający kobiety, a nie opisany nigdzie wcześniej na tej stronie (i mocno zakładam że niewielu się on spodoba).
Dawno, dawno temu, w roku 2019 gdzieś w okolicach lutego (nie wiem dokładnie, najebany byłem, ale wiem że było dość zimno bo byłem w kurtce, może marzec?) poszedłem z koleżką omawiać wspólny projekt. Nie był to pierwszy raz kiedy omawialiśmy wspólny projekt. Zazwyczaj (praktycznie zawsze) był to pretekst ażeby wódkę przepijać piwem, nawpierdlawszy się w trakcie tatara. Podczas tych spotkań zdarzało się rzucanie rzucania palenia, wznawianie palenia palenia (pozdro dla kumatych), zarzucanie wspólnych projektów (pierdole kurwa, nie będę z tobą robił!), oraz potężne transfery gotówki. Kolega, jeden z niewielu z którymi utrzymuję tego typu kontakty (przyjaciele posypali się jak domki w Czeczeni), dziś już nie pije, bo popadł w depresję i łyka takie tablety, że po dwóch drinach odpala wrotki. Średnio lubiłem z typem pracować, zawsze lubiłem z nim pić. Wiecie jak to jest, podobny wiek, podobne pochodzenie, podobne problemy. W pierwszym moim blogu coś tam Wam narzekałem, że sexu mało, że wtopa itd. Jest on jednym z dwóch ludzi na świecie, którym opowiedziałem moją historię taką, jaka jest naprawdę, na żywo i bez cukru. Na to koleżka mi opowiada (szczerze, bo świeżo po mojej historii oraz wódzie z browarem) jak to u niego wygląda. Żonaty, zaciążył zaraz po studiach, bogata panna, drugie w drodze, sex co kwartał (serio panowie, sex raz na 3 miechy!!!, przynajmniej bogato się ożenił), się okazuje że wybranka serca jest les.
Pierwsze co przychodzi mi na myśl: Stary, zajebiście, dajesz trójkącik.
Po czym dowiaduję się że koleżanka żony jest co najmniej „mało atrakcyjna” i raczej nie może być brana pod uwagę jako potencjalny obiekt erotycznych uniesień. Znaczy pasztet w’chuj. Tak siedzę i słucham typa, zaczynam łapać doła, a nastawiony byłem na spotkanie bardzo pozytywnie, poza tym zazwyczaj upijam się na wesoło.
Mówię mu: garba nie masz, wysoki jesteś, żona woli się walić ze smoczyczą niż z tobą, no to dajesz, przygruchaj coś na boku (serio, ma chłopak potencjał, nawet mu podrywaja poleciłem, żeby zobaczył co może zmienić/poprawić w związku, a jak nie w związku to jak skuteczniej zadziałać)
A on: Nie no, co ty, przecież przysięgałem, ja tak nie mogę (żona go zdradza z inną laską, a on by sobie nie wybaczył. Nie to Nie)
I tak słucham tego pierdolenia…
A stolik za nami siedzi zajebista bejbe z jakimś chłoposzkiem i
raz: widzę że średnio im idzie,
dwa: złapałem jej spojrzenie więcej niż raz.
No i tak siedzę, słucham smutów,
mówie do góścia: eee tam pierdolisz, patrz co się dzieje…
Podchodzę do tej laski, jej przydupas gdzieś się ulotnił (na oko 25 lat, śliczna buzia, okularki, fajny biust, włosy czarno-czerwone, jakieś tatuaże, taka trochę pankówa ale w fajnym wydaniu, jedyne do czego bym się przypierdolił to kolczyk w nosie ale przy całokształcie byłem w stanie to przeboleć)
Ja: Siema, siedzę naprzeciwko z kumplem i zaczyna już mi biadolić, ale muszę ci powiedzieć że jesteś zajebista (ja wiem, text roku)
Ona: No cześć, dzięki, ale wiesz , siedzę tu z kolegą
Ja: Wiem, widziałem, właśnie chciałem zapytać jak długo będziecie się jeszcze męczyć (i banan na mordzie od ucha do ucha)
Ona: (nie była mi w stanie odpowiedzieć bo zaczęła się śmiać)
Pogadaliśmy chwilę, sam nie wiem o czym, przedstawiliśmy się sobie…
Ja: Słuchaj, spadam bo twój kolega zaraz wróci, a ostatnio coś nie mam szczęścia, nie chcę przypału, miło było poznać. (nigdy nie miałem szczęścia w knajpach ani na większych imprezach – zawsze ktoś chciał mnie napierdalać, nie to że burzyłem ale zawsze coś ktoś)
Usiadłem dalej z kumplem, on mi mówi, że jestem pojebany, ale humor mu wrócił. Był piątek, piąteczek, piątunio. Chlaliśmy jeszcze długo, rozmawiając już na weselsze tematy. Bejbe w okularach zatarła się w pijackich wspomnieniach jakby jej nie było. Ot… fajna laska, którą widziałeś na melanżu.
Sobota dramat, niedziela nieco lepiej (po trzydziestce nie ma tak, że się nawalisz i ci zaraz przejdzie, trzeba swoje odcierpieć)
Poniedziałek.
Idę na przystanek, spotykam sąsiada, idziemy razem, fajka, poniedziałek rano, wiadomo – do dupy
Patrzę – nie wierzę – to chyba ona? Plecaczek, różowa czapka, wysoka, wydziabana, kolczyk w nosie ale jednak wygląda jak uczennica. WTF? Gadam z sąsiadem, pełno dzieci na przystanku, no nie będę robił kaszany, ledwo się otrząsnąłem po weekendzie, no niby co? Podejść i pogadać? Jestem w za dużym w sumie szoku, że to może być ona a poza tym byłem wtedy tak najebany, że możliwe że coś mi się pojebało. Odpuszczam.
W poniedziałek i jeszcze w środę lub czwartek ją widziałem, widziałem że na mnie patrzy, widziałem jak na mnie patrzy. Myślę no nie ma bata, to jest ta laska.
Kolejny piątek, ten sam kumpel, ta sama knajpa, wóda z browarem… doznałem olśnienia – to na bank była ta sama laska. Taki falshback.
Kolejny poniedziałek.
Stoję na przystanku, widzę że dziewczyna podeszła na przystanek, stanęła z drugiej strony. Myślę, nie ma co świrować, podejdę, pogadam, jak to biali ludzie mają w zwyczaju.
Ja: cześć, ty nie masz przypadkiem na imię J. ?
J: Owszem
MrG: Kurcze, cały zeszły tydzień cię widziałem w autobusie i dopiero po ponownym melanżu w tej samej knajpie doznałem olśnienia skąd cię kojarzę (nie powiem, czułem spory dyskomfort psychiczny zagadując do dziewczyny z różowym plecaczkiem, na przystanku pełnym młodzieży oraz paru starszych ludzi – co sobie pomyślą itd. Z drugiej strony J. nie wyglądała jak dziewczynka, tylko jednak młoda kobieta, do tego taka, po której widać że w tańcu się nie pierdoli. Summa summarum pomyślałem, że jak nie podejdę i nie pogadam to wyjdę na gorszego pojeba, niż jak podejdę i pogadam)
J: Też cię pamiętam, śmieszny byłeś, ale zrobiło mi się miło że podszedłeś.
MrG: Wiesz najebany byłem i na maxa mi się spodobałaś (banan). Ale muszę ci przyznać że na trzeźwo też robisz dobre wrażenie (banan x2). Mam tylko nadzieję że dobrze ci poszło z kolegą tamtej nocy (banan x3 + serio miałem mocno w dupie co sobie pomyśli , jak to rozegrać, czy inne rozkminy – bardziej lękałem się otoczenia)
J: (i tu staje się, na ówczesny dla mnie stan wiedzy i umiejętności, rzecz magiczna: laska zaczyna mi się tłumaczyć) Nie, to był tylko kolega, poza tym jak pogadaliśmy to on już nie wrócił, zmył się, bardzo chciał się ze mną umówić, a ja nie chciałam, no ale tak nalegał że w końcu się zgodziłam dla świętego spokoju, ale już się z nim nie spotykam itd, itp… (myślę: spoko, tak tylko sytuacyjnie chciałem zagadać, ale widzę że mamy jakiś grubszy temat, o którego grubości chyba nie zdawałem sobie sprawy).
MrG: Patrzę na nią, miło zdziwiony, i zauważam tatuaże na dłoni. Normalnie coś tam bym powiedział na ten temat, ale przyswoiwszy sobie wiadomości zawarte na podrywaju, ujmuję jej dłoń w swoją rękę, dotykam delikatnie tatuaży, pieszcząc jednocześnie nadgarstek. Myślę sobie: dziary jak dziary, widziałem lepsze, osobiście z pewnych względów mam dość sceptyczny stosunek do tatuaży, generalnie mam w dupie kto ma jaką dziarę bo poza Maurysami i więźniażami w 99% dziary znaczą tyle co nic, dosłownie i w przenośni (wiecie, wyjebałam sobie smoka na plecach żeby uczcić pamięć dziadka). No więc mówię: Ale zajebiste, a co oznaczają, a czy bolało, a kiedy zrobiłaś itd., itp…. Gadamy w życzliwym tonie.
Autobus przyjeżdża, wsiadamy, zajmuję dwójkę i wzrokiem oraz gestem ręki zapraszam ją na miejsce obok. Siada bez cienia zawahania. Gadam z nią na luzie, będąc sobą, ale mając na uwadze porady zawarte na stronie. Opowiadam o sobie (dobre, fajne, ciekawe rzeczy), pytam o nią… No i się dowiaduję, że… laska jest w klasie maturalnej. Szok! No nie wygląda, chociaż plecaczek podpowiadał stan faktyczny. Starałem się nie dać poznać po sobie chwilowej konsternacji, co wyszło mi całkiem nieźle. Tak rozmawialiśmy przez może 10-15 min. aż przyszedł moment mojej wysiadki. Wysiadałem parę przystanków przed nią. Myślę że to ma jakieś znaczenie. Bo jak ja zapierdalałem dalej z buta do roboty, to ona siedziała w tym samym miejscu, w poczuciu straty, że na miejsce wygadanego, ciekawego, czasem pierdolącego głupoty kolesia usiadła baba z torbą z biedry, albo co gorsza, nikt nie usiadł (: smuteczek. Tak jeździliśmy może miesiąc, może 2 miesiące. Schemat podobny. Przystanek, ja podchodzę, cześć-cześć, wsiadamy, siadamy razem, czasem to ona zajmowała nam miejsce, rozkręcenie rozmowy (zazwyczaj prze ze mnie), fajna gadka (serio jak złapaliśmy temat to aż żal było wysiadać), mój przystanek , sajonara. Zapodawałem jej moje najlepsze szlagiery (a jest tego trochę). Raz rozmawiała ze mną, mając słuchawki w uszach.
Łapę za jedną, wyciągam i mówię: ciekawe czego słuchasz.
J: nie, niczego, wyłączoną muze mam
MrG: no to weź nie odpierdalaj. Mam się przez słuchawki przekrzykiwać?
Serio, odebrałem to jako brak szacunku. Jak niunia woli słuchać muzy, czy też mieć przytkane uszy w czasie gdy JA coś do niej mówię to może spieprzać (ona czy ktokolwiek inny). Od razu wyciągnęła drugą.
W między czasie zaczęła mi opowiadać jak np. na ostatniej imprezie tańczyła w samym podkoszulku na rurce od odurzacza . Aż mi stanął, ale nawet nie dałem po sobie poznać, że mnie to rusza (przynajmniej taką mam nadzieję, ale chuj wie). Raz zaczęła pierdolić takie kocopoły, co to nie ona, czego to nie robiła (myślę że starała się zaimponować starszemu, jakby nie było kolesiowi, lub po prostu ST), no to mówię krótko (nie ma lepszego tekstu na zgaszenie laski, która myśli że już po tobie, sprawdzałem kilkukrotnie): słonko, ja mam żonę i trójkę dzieci, co ty mi tu pierdolisz? (jej reakcja: bezcenna, no takiej miny jeszcze nie widziałem nigdy nigdzie u nikogo). Temat się jakoś uspokoił i ku mojemu zdziwieniu, wrócił do normy. W czasie naszych rozmów wyszło, że ma starych po rozwodzie. Wspominam o tym, ponieważ sądzę, że ma to znaczenie dla naszej relacji (sic!).
Po paru takich autobusach, myślę: wprowadzę kino. Na finiszu mojej trasy, położyłem rękę na jej udzie, a przed samą wysiadką jeszcze palcami przejechałem po jej nodze, tak od biodra do kolana. Nosz kurwa, do samych drzwi za mną leciała, i ten wzrok mówiący: nie odchodź, nie wysiadaj.
No i tak jeździmy, ani w lewo ani w prawo. Zaczęło mnie to z deka wkurwiać. Serio, takie nawiązanie rozmowy, dobrego kontaktu, każdorazowo kosztuje niemało wysiłku, jak dotąd wychodziło fajnie, no ale ileż można? Po którymś razie mówię jej to co piszę Wam: fajna jesteś, lubię z tobą gadać, ale po malutku zaczyna mnie to wkurwiać. Takie dziesięciominutowe gadki. Ani porozmawiać, ani nic innego nie można…Może spotkamy się w najbliższym czasie?
J:OK. Bardzo chętnie.
M: no to wpisz mi swój nr (i daje jej mojego potłuczonego hujajeja).(przez sekundę mam wątpliwości, bo mój telefon wygląda jak bida z nędzą, ekran potłuczony, telefon mocno budżetowy, ale z drugiej strony serio osobiście w dupie mam świecidełka. Kumpel o którym wspominałem na początku bloga wziął kredyt na najnowszego ajfona, aby robić nim wrażenie na ewentualnych inwestorach. No i robi, łykając prochy, oni pewnie też.
Taka mała dygresja:
Chłopaku, jak chcesz być szczęśliwy to zrób tak żebyś był szczęśliwy sam ze Sobą. Ani dupa z insta, ani ajfon, ani rodzina, ani najnowsze BMW, ani nieograniczona ilość gotówki tego nie sprawi. Ja osobiście czuję się szczęśliwy jak osiągnę jakiś cel, który sam przed sobą postawię. Osobiście, przeleciawszy rzeczoną laskę, nie czułem się lepiej że ją stuknąłem. Czułem się na maxa dobrze, że będąc (aż przykro mówić: w średnim wieku – kuuuurwa 33YO) gościem, który do 33 lat miał 1 (słownie jedną) kobietę, może, ma możliwość, ma umiejętność, potrafi, dał radę, stuknął był 18nastolatkę. Przy zerowym nakładzie finansowym, bez deklaracji, bez ściemy. No sorry panowie, ale poczułem się dużo lepiej sam ze sobą tylko z tego względu, że po prostu potrafię. A mocno wątpiłem we własne siły (w tej dziedzinie życia)…
Wracając do tematu…
J: wpisuje swój nr na moim potłuczonym ekranie bez wahania. Dodam tylko że siedzieliśmy na czwórce we troje z jeszcze jedną babeczką, która wszystko słyszała, nawet przez moment z nami rozmawiała. Było mi głupio? No jasne! Na jakiejś płaszczyźnie na pewno, ale miałem to w dupie.
Była środa. Wysiadam, podjarany jestem jak dzwon. Jeszcze w drodze do pracy piszę jej że „może spotkajmy się w czwartek?”. Ale mi poszło! Łu hu hu!.
I chuj. Zero odzewu.
Czwartek; ZERO ODZEWU.
Piątek: praca, dzieci, trening, hobby, zero odzewu. Żeby nie było, z mojej strony też.
Sobota: się najebałem, tak na serio, mam swoje problemy, zarobiony jestem, w dupie mam małolaty
Niedziela: kurwa, gdzie jest ten czołg, który przejechał mi wczoraj po głowie! (kac gigant)
Poniedziałek: widzę ją na przystanku, oczywiście złapaliśmy się wzrokiem, uśmiechnąłem się, machnąłem ręką, i tyle. Zawsze potem podchodziłem i zaczynałem rozmowę. Teraz myślę, nie to nie. Nie chodzi o to, że nie chciała się spotkać. Nie to nie. Rozumiem. Chodzi o to, że nie odpisała. Nie należę do ludzi, którzy pozwalają się olewać. Z drugiej strony nie należę do ludzi, którzy z tego powodu robią problem. Nie to nie. Masz mnie w dupie=> w dupie mam ciebie (swoją drogą to jest główna przyczyna, dlaczego nie zrobiłem kariery w wojsku).
Jeździmy tak jakiś czas. Raz jej pomacham, raz ona mi, gadki żadnej. Nie wczuwam się specjalnie. Aż pewnego razu widzę, że jest jakoś bardziej smutna niż zwykle. W autobusie podczas jazdy piszę jej SMS:
MrG: Co taka smutna? Kota ci ktoś rozjechał?
To był pierwszy bezpośredni kontakt od paru tygodni. Od razu jak przeczytała wiadomość spojrzała na mnie, ja uśmiech od ucha do ucha. Też się uśmiechnęła.
J: Nie. Chyba matury nie zdałam
MrG: Nie martw się. W maku potrzebują takich ludzi jak TY.
J: Nie no, co ty… i coś tam pierdoliła, nie pamiętam (niestety zmieniałem telefon od tamtej pory więc słowo w słowo nie przytoczę)
W sumie było to nawet ciekawe doświadczenie, gadamy ale nie gadamy, widzimy się ale nie widzimy, rozmowa na żywo ale przez SMS…
Kolejny poniedziałek:
Widzę ją, podchodzę, siema, siema.
MrG: To z czego ujebałaś?
J: Z matmy.
MrG: Dobry jestem z matmy, chętnie pomogę itd., itp., gadka szmatka.
I tak jeździmy kolejny tydzień. W sumie lubię z nią rozmawiać, młoda laska ale nie tępa, mam poligon do testowania pomysłów z podrywaja, widzę że idzie mi nieźle, ona też nie narzeka…
Po pewnym czasie, po na maxa fajnej interakcji (raport w chuj, kino w chuj – z obu stron, pitu pitu, może się spotkamy) proponuję ponownie spotkanie (ale w SMSie, niestety, jak gówniarz)
I co? I zero odzewu.
No to sorry bardzo. Nie to nie. Pierdole. Nie ma już uśmieszków na przystanku. Nawet nie patrzę w jej stronę. Nawet nie wiem czy jest na przystanku czy jej nie ma. Powaga. Laska jest od tej pory dla mnie obca. To był maj, może czerwiec, koniec matur. Bejbe przestała jeździć autobusem, sam nie wiem dokładnie kiedy. Sajonara. Zapomniałem o niej, bo serio mam poważniejsze rzeczy na głowie.

Sierpień? Może Wrzesień?
Wracam z malutką córeczką ze spaceru. Ciepło na maxa, więc ubrany byłem w krótkie bojówki, koszulkę na ramiona i bluzę bez rękawów. Maleństwo w krótkich spodenkach i krótkim rękawku. Młoda chce lody na kolację (jak miałem 2 lata to też lubiłem), ciepło było, to mówię „czemu nie?”. Po wyjściu z lokalnego supermarketu widzę że napierdala deszcz. Mi nie zaszkodzi, mi mało co szkodzi. Ale malutka się przeziębi. Stoimy pod zadaszeniem pod wyjściem z SupMarketu. Deszcz leje coraz bardziej, ale taki cieplutki. Ubieram młodą w swoją bluzę z kapturem, bez rękawów. Sam zostaję w koszulce na ramiona. Byłem całkiem w formie, jestem wysoki, a do tego nawet trochę umięśniony. Młoda ucieka, zaczyna w mojej bluzie skakać po kałużach. Mam ochotę ją ochrzanić, bo brudzi mi bluzę ale myślę: wakacje, ciepło, fajny deszczyk, a niech się bawi. Idę na deszcz i zaczynam razem z nią skakać po kałużach. Pod daszkiem stały co najmniej ze 2 fajne laski i widzę na maxa że mnie obczajają. Nauczyłem się rozpoznawać takie spojrzenia głównie dzięki informacją z podrywają. W sumie w dupie to mam ale jednak odnotowuję. Fajnie na tym deszczu w tych kałużach. Z wiekiem zapominamy o prostych, tanich, dających radość rzeczach. Kiedy ostatnio puszczałeś latawce?
Deszcz zelżał, czas mijał, biorę malutką na plecy jak żołnierz ratujący kumpla w Wietnamie (polecam Forest Gump). Zakupy w rękę i maszeruję do domu. W domu patrzę SMS:
J: Dobrze wyglądasz z dzieckiem. Pasuje CI. (i tutaj myślę, że mamy punkt kuluminacyjny mojej opowieści, ale wnioski wyciągajcie sami).
MrG: Gdzie jesteś?
J: Byłam w autobusie i Cię widziałam.
MrG: Trzeba było podejść się przywitać.
J: Nie mogłam bo miałam mało czasu (pitu, pitu…).
Nie miałem potem czasu, dopiero wieczorem… Jakaś gadka szmatka, czy przygotowuje się do poprawek, jakieś tam inne pierdoły, już nie pamiętam dokładnie i na koniec (po godz. 23:
MrG: tak gadamy a tu już dawno po dobranocce, nie powinnaś już spać
J: no właśnie się kładę
MrG: no to wyślij mi jakieś zdjęcie, w piżamce lub bez
Mija 10, może 15 min. I tutaj szok (przynajmniej dla mnie), wysyła mi zdjęcie w skąpej bieliźnie, w sexownej pozie. No nie spodziewałem się (ale warto próbować).
MrG: Całkiem fajnie, ale liczyłem że zobaczę cię jednak bez piżamki
J: może jeszcze zobaczysz, kto wie
MrG: jak się będziemy umawiać tak jak do tej pory to sądzę że wątpię
J: (zaczyna mnie przepraszać, że nie mogła wcześniej. Nie robie jej wyrzutów że mogła odpisać że nie, nawet o nic nie pytam. Nie to nie, nie drążę. Im bardziej nie drążę, tym bardziej się tłumaczy. W końcu… ) Ale jakbyś chciał to możemy się spotkać.
MrG: Ok. W czwartek po 19
J: Ok.
MrG: To się widzimy. Odezwę się
Było ze 3 dni do czwartku, nie dzwoniłem, nie pisałem, nie upewniałem się, nie myślałem (tutaj kłamię, podjarany byłem na maxa, serio fajna dupa, ledwo legalna a wygląda jak z pornola, ale zgodnie z doktryną, starałem się nie nastawiać jakoś super specjalnie, nie rozgrywać scenariuszy, bo czułem że akcja pewnie i tak nie wypali).
Czwartek:
W robocie kupa roboty, nawet nie miałem czasu się zastanawiać. Po pracy dzwonię bo nie miałem czasu na jałowe SMSy. Wątpiłem, że odbierze. Po sygnałach
J: Cześć
MrG: No siema. Tak dzwonię czy widzimy się dzisiaj
J: tak, chętnie
MrG: Ok, to fajnie. Mam czas po 19. Jestem autem i mogę cię gdzieś zgarnąć
J: mogę być ‘tu i tu’
MrG: ok, podjadę po ciebie, do zobaczenia
No i tu byłem w ponownym szoku, bo jednak myślałem, że będzie dupa. Przez moment nawet żałowałem, że przecież mogłem ten wieczór ponownie spędzić w domu przy konsoli, serialu albo książce, bez szans na dymanko bo przecież czwartek. Ale mówię sobie, weź nie pierdol – całe życie tak spędziłeś, i pewnie większość życia tak spędzisz.
Jadę, jestem w miarę punktualnie. Wysiadam z fury. Auto posprzątane. W moim scenariuszu (którego przecież wcale nie tworzyłem, bo nie ma co się nastawiać ), w finałowej scenie walimy się na tylnym siedzeniu. Nawet wiedziałem gdzie będzie dobra miejscówka. Raz szedłem przez las i w jednym miejscu widziałem mnóstwo kondomów. Nigdy nie waliłem się w aucie to nie mam doświadczeń. Spoiler: do dziś nie waliłem się w aucie. Romantico… Nawet nie sądziłem jak w myślach bardzo oddalony jestem od tego co się wydarzy.
Czekam chwilę. Odpalam szluga. Dziewczę palące więc nie miałem z tym problemu. Jakby była niepaląca to pewnie bym nie palił. Patrzę. Idzie.
O ho ho. Od razu wiedziałem, że nie przyszła pogadać. Króciutkie szorty, góra z krótkim ramionkiem, do tego dekolt ze sznureczkiem wiązany na kokardkę, tak że powstaje takie kółko z materiału, wewnątrz którego łączą się piersi. Duże piersi. Uśmiech. Cześć – cześć. Pierwsze co robię, to łapę za ten sznureczek od dekoltu i lekko napinam, tak na granicy rozwiązania.
M: fajne sznureczki
J: (uśmiech) tez je lubię
M: co słychać, gadka szmatka, tak standardowo ale wesoło. Palimy jeszcze po fajce i mówię: to przejedźmy się gdzieś, znam fajne miejsce.
Wsiadamy do auta, noga na sprzęgle zaczyna mi drżeć jak pojebana. Podjarany jestem niesamowicie. Laska wygląda niesamowicie. Perspektywa tego co ma się stać jest dla mnie oszałamiająca. Na zewnątrz nawet nie drgnę, ale z tą pulsującą nogą na sprzęgle daleko nie zajedziemy. Dobrze wiem, że dzisiaj nie muszę się nie wiem jak starać, nie muszę być supermenem żeby zaliczyć. Wystarczy że tego nie spierdolę. Robię krótkie ćwiczenie oddechowe nauczone na Karate. Kitajce wiedzą sporo o sile woli i takich tam. Pomaga. Jedziemy.
Jedziemy do fajnego punktu widokowego, z którego widać miasto. Ładnie tam. Murek, lampki, drzewa, rzeka, chuje muje, dzikie węże, ale serio ładnie tam. Podziwiamy widok, rozmawiamy. Zaczyna kapać. W okolicy jest jedno zadaszenie, taka podwójna ławeczka ze stołem i z daszkiem. Zaraz obok murek.
Mówię: Chodź, schowajmy się.
Już w trakcie dojścia obczajam optymalne zajęcie pozycji. Zachęcam ją do położenia dupska na stole i oparcia nóg na ławce (po prostu ją tam posadziłem), a sam siadam na murku. Murek jest nieco niżej. Siedzimy naprzeciwko siebie, oczy mam na wprost jej biustu, ręce na poziomie jej talii (i kolan, i ud, i cipki). Jest fajnie, wolałbym słoneczny wieczór (wakacje) ale nie ma co wybrzydzać. Rozmawiamy, przechodzę do tatuaży na nogach, na które miałem świetny widok oraz bezpośredni dostęp. Dotykam jej uda (przepraszam, tatuażu na udzie). Ale fajny, jaka precyzja wykonania, ło ho ho. Kolejny, ło ho ho. I następny, ła łiła ła łała. Cały czas podkręcam sexualny nastrój, który utrzymuję od samego powitania. Generalnie pod pretekstem podziwiania dzieł sztuki na jej ciele, które także stanowi dzieło sztuki – w tym tonie mija nam parę przemiłych minut (serio panowie, dziary dobre ale widziałem lepsze, sam nie mam żadnych)- miałem świetny dostęp do jej łydek, ud a potem biustu. Bez cienia problemu. Pretekst IDEALNY. Przecież jej nie dotykam, tylko podziwiam dziary. Bardzo mi się podobało, co ciekawe, widziałem, że jej też sprawia to dużą przyjemność. Raz, że psychicznie ktoś chwali jej wybory, które zostaną z nią do końca życia. Dwa, że fizycznie ewidentnie jej się podobało.
Nic co dobre nie trwa wiecznie. Deszcz zaczyna napierdalać. Jakaś ekipa (2 gości i laska) bezczelnie, bez krzty sumienia wparowuje pod nasz daszek, chowając się przed deszczem. Czar prysł. Jak rozmawiać o tym, jak i gdzie lubi być dotykana, gdy pół metra obok siada z dupy koleś z niedopitym browarem? No niby można ale klimatu za grosz.
Mówię: chodź, zmieniamy lokal.
Bez problemu się godzi. Widocznie czuła to samo co ja. Minęły już jakieś dwie godziny. Z lekka zgłodniałem. Nie planuję wydawać większej gotówki, bo i po co? Fast foody lubię (kto nie lubi?). Znam jeden w okolicy, w którym nie ma kolejek. Jedziemy. Nie mówię gdzie, tylko że jedziemy coś zjeść. Wysiadamy w mojej ulubionej smażalni kurczaków z Kentucky (bez kryptoreklamy). Podchodzimy do zamówienia. Ja do żywej istoty, całkiem fajnej blondyny, chociaż po kształcie dupy widać, że trochę już przy smażonych kurczakach pracuje. Ona do dotykowego pulpitu. No i tak patrzę jak ta pizda, no przecież bym jej postawił, nosz qwa 2x starszy jestem, zarabiam, serio nie wiem co zrobić? Nalegac, że jej kupie? Czy co? No serio się postaw w mojej sytuacji! A ona widząc moją konsternację:
mówi: spoko, sama sobie kupię.
Odpowiadam: nie no, tak sobie myślałem, że mi postawisz, ale niech ci będzie.
Generalnie cała akcja trwała dużo krócej niż ją opisuję, ale po prostu chciałem jej postawić hamburgera, nie po to by sobie coś od niej kupić, czy sobie na coś zasłużyć, lub nie wiem kurwa zaimponować, tylko dla tego, że pamiętam siebie jak byłem w jej wieku. 0 kasy, 100% melanżu. Zamiast na kurczaki wydałbym na połówę szitu i tanie wino. No bez kitu – 20 zł pękło bezpowrotnie . Na głodnego nawet lepsze efekty się działy.
No i kupujemy osobno. Pomysł ze stawianiem wyparował bardzo szybko. Nie wczuwałem się dalej. Kiedyś bym się wczuwał. Czy to błąd, czy jednak powinienem, co sobie pomyśli, weźmie mnie za biedaka, pomyśli że jestem skąpy, niekulturalny, chuje muje, dzikie węże, itd. Itp…. Po poradach z podrywaja mam to w DUPIE. To nie do końca tak. WIEM że powinienem mieć to w dupie. Jakbym nie poczytał podstaw, porad, blogów, a czasem na forum trafiają się jakieś perełki w poradach, to na tym etapie zacząłbym nadskakiwać. Ja ci kupię, ja ci przyniosę…
Zawołali mnie pierwszego. Poszedłem po zamówienie, Wpierdalam frytki.
Szramancko zapytuję: masz ochotę?
Ona: (nie pamiętam czy wzięła czy nie, ale frytki były dobre, a kurczaki dosmażone). Zawołali jej zamówienie. Nawet nie udaję, że jej przyniosę, Poszła, wróciła. Wpierdalamy te kurczaki. Gdybyście tylko widzieli jak obgryzała te skrzydełka! Te pełne usta. Wkłada – jest całe. Wyjmuje – same kości!
Ło ho ho, jebaniutka (i tu bym wkleił serduszko, albo udko z kurczaka, ale nie umiem). No nie ma lipy. Ja wiem, że często mówimy o oznakach zainteresowania, no ale to co widzę to już jest kurwa przesada. Żadna tam zabawa rurką, albo kierowanie nóg w twoją stronę. No ojebała to skrzydełko jak zawodowiec. Wiem, że jest dobrze, ale wiem też, że nie ma co popadać w samozachwyt. Rozmawiamy, jest fajnie, jemy, nagle wali do mnie nie tyle szit testem co jakąś pierdołę mi wkręca. Sam już nie wiem, nie pamiętam co to było, ale coś zaczęła, nagle, w tej miłej atmosferze przyjemnej rozmowy i smacznego żarcia biadolić
MrG: (dosadnym, ale nie uniesionym głosem)ale o co ci chodzi, SŁONKO, CO TY MI TU PIERDOLISZ?
J: no dobra, nie krzycz na mnie
MrG: (wcale nie krzyczałem, bo byliśmy w knajpie, tylko stanowczo zakomunikowałem) nie no, OK, tylko nie pierdol mi takich głupot. (nie jestem na tyle dobrym pisarzem, aby opowiedzieć to w tekście, ale wyszło dobrze, dobitnie, bez cienia agresji)
J: (sama wróciła na właściwe tory przyjemnego spotkania) . Tak rozmawiamy. Ja walnę jakąś opowieść, ona jakąś angdotę…
Idzie spoko, ale tak jakoś za koleżeńsko, i gdzieś tam, między skrzydełkiem a nóżką, myślę że trzeba zapodać nieco konkretniejszego tematu… Jednak jestem dużo starszy, nie chciałem wyjść na ojczulka, ale z uwagi różnicy wieku wiem, że nie wyjdę też na spoko ziomeczka (nawet nie mam takich zamiarów)
MrG: Wiesz, w moim wieku , to nie żałuję rzeczy, które zrobiłem, tylko tych . których nie zrobiłem (i to jest kurwa prawda na maxa, jak jesteś młody to zapamiętaj: lepiej odjebać i się wstydzić, niż nic nie zrobić i żałować!!!)
J: no to czego nie zrobiłeś? (i taki lekki, sardoniczny uśmiech na jej twarzy)
MrG: paru gościom powinienem dać w ryja, parę dziewczyn pocałować… (i to też jest prawda, także CHŁOPAKU: jak czujesz, że powinieneś, to się nie krępuj)
Jakoś ten prześmiewczy uśmiech zszedł dość szybko z jej twarzy, dojadamy co jest do zjedzenia, nawet poczęstowała mnie quritto (nigdy wcześniej nie jadłem, całkiem dobre, ale jestem konserwatystą, wolę tradycyjnie mutowane kurczaki).
Dalej rozmawiamy:
J: Coś tam, coś tam… bo teraz mojego współlokatora nie ma… Coś tam, coś tam…
(I TO JEST TEMAT NA MAXA NAUCZONY NA TEJ STRONIE!!!. Głupi nie jestem, ale nie odebrał bym tego nic nie znaczącego, minimalnego zdania właściwie. No po co ona mi to powiedziała? No po kiego chuja??? Że ma wolną chatę!!! Logistyka!!! Ja ze swojej strony, nie nastawiając się na nic oczywiście, wysprzątałem fure – a jest ona pojemna, wyjąłem fotelik – pozdro dla czytających moje wcześniejsze blogi, mój optymalny, najlepsiejszy scenariusz zakładał – stukniesz małolatę w furze – trochę żałuję , bo do dziś nie uprawiałem sexu w aucie, ale pracuje nad tym. A tu proszę – WSPÓŁLOKATOR WYJECHAŁ. Co to znaczy? O co może chodzić? Siedzisz z laską w deszczu, wpierdalasz kurczaki, sama w domu zostaje, i mówi że współlokator wyjechał! Co ona chce? O co może chodzić???
MrG: oj oj oj, pitu pitu, to fajnie, a tak chciałem napić się kawy, a ja taki biedny jestem, pisiąt groszy mi w portfelu zostało, oj oj oj, ale bym się napił kawy  (tylko błagam, czytać ze zrozumieniem!). I patrzę na nią bardzo intensywnym spojrzeniem.
J: No dobra, daj spokój, i tak chciałam cię zaprosić…
MrG: Jasne... (ta, kurwa, jasne, jak nie weźmiesz za rękę i nie wsadzisz w nią kutasa to będziesz miał „i tak chciałam…” ale nie wiedziałam. To ty prowadzisz. A jak nie prowadzisz to się rozjebiesz o najbliższy krawężnik.)
Wychodzimy:
Po drodze do samochodu (całe 25m): coś tam gadam, łapę ją w talii, przyciągam do siebie i próbuję pocałować. Odwraca się niezdarnie. Wiem, że to po prostu powinno się wydarzyć, ale i tak się odwraca. OK. Bez rozkmin. Odwraca się w prawą stronę (tylko panowie!!! To było bez jakichś hardkorów, wiedziała co się święci, tak po prostu się odwróciła (może żeby nie wyjść na łatwą?). Jak laska przed tobą spierdala w popłochu to nie katuj!!! Kto wie? Może jesteś zjebem?).
Jest fajnie, jest mocno sexualnie, co robię?
Gryzę ją w lewe ucho
(gorąco polecam. Spierdoliłeś TO, zjebałeś TAMTO, nie wiesz co dalej? Ugryź ją w ucho – tylko błagam, zbuduj wcześniej jakiś raport. Nie gryź w ucho panienki, której dopiero co powiedziałeś CZEŚĆ. To już lepiej złap ją za dupę. Fakty wcześniej wyjdą na jaw! )
J: PRESTAŃ! Nie rób mi tak.
MrG: O kurcze! Sory! (no serio się troszeczkę zmieszałem). Bolało? (myślałem że ją za mocno uchlałem)
J: Nie, nie bolało. Nie rób mi tak!, po prostu nie można. (i mówi to będąc bardzo blisko mnie. Ja nawet nie pytam, po prostu widzę jak jest podjarana. Jasne, nie można, nie wypada, nie powinno się  ).
MrG: (jedziemy do niej, nawet nie udaję że ją odwożę, podwożę, czy przywożę. Po prostu jedziemy do niej. Zajechaliśmy, parking obok. Wysiadamy. Osiedle zamknięte. Myślę: nieźle, 18nastolatka, nie wygląda na zamkniętą bramę. Pika swój kod. Na klatce ponownie wklepuje. Wchodzimy do klatki. Oczywiście przepuszczam przodem. Też byście przepuścili. Dupcia w szortach wspina się po schodach, z nogi na nogę, pośladki falują, dolna część tyłeczka mocno wystaje poza szorty. Ja wiem, ja wiem. Z pornola sobie wymyślił. Ale tak idę za nią, i idę, i myślę - tak się zaczynają pornole. I tak idę i idę, i myślę - ona myśli to samo. No nie kręcisz tak dupą jak wracasz z lidla z zakupami. Tam, tadam, tadam, tam, taram, tam. Kurwa, jak byście widzieli jak ta dupa faluje ~~~. Staje mi już na klatce. Ale staram się zachować zimną krew. Dobra, dobra MrG, już nie jeden kolaż wyjebał się tuż przed samą metą. Staram się ochłonąć. Wchodzimy do mieszkania:
J: poczekaj, muszę nakarmić kota…
MrG: no to karm, ja się rozejrzę… i jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Fajne mieszkanie, dość czysto, niezłe meble, no nie podejrzewałem ją o to. Tak w głębi serca czułem że taka młoda laska będzie mieszkała, w mniej lub bardziej, jakimś syfie. Pamiętam studenckie mieszkania .
No i karmi tego kota, ja tak łażę po chałupie, coś tam zagaduję, ona coś tam robi, myślę: no tak daleko nie zajedziemy, ale nie napieram. Trochę jeszcze się rozejrzałem. Ona zamiast kawy proponuję wodę z gwinta.
Myślę: gospodyni roku, ale nie przyszedłem tu być obsługiwany w kuchni tylko w sypialni.
Mówię: bardzo chętnie. (i tak miałem w dupie kawki i herbatki). Dała żreć temu kotu, W końcu zaczyna się skupiać na mnie. Widzę, że bez konkretów nie przejdziemy do konkretów. Próbuję ją pocałować, no w sumie nie wychodzi. Już nie próbuję jej całować tylko mówię:
M: tak chodzę po domu i chyba portfel zgubiłem w twoim pokoju… pomożesz mi szukać?
J: wiesz co? Ale to było suche…
M: ja też mym wolał włożyć palce w coś mokrego ( i uśmiech od ucha do ucha, z jednoczesnym zniecierpliwieniem w oczach, przy okazji moje ręce, z jej ramion zjechały prosto na tyłek)
Potem nie było już pierdolenia. Jeszcze trochę uciekała przed pocałunkiem, chwyciłem ją za włosy i nakierowałem na optymalny kurs. Jak już poczuła się w garści to też zaczęła sią całować, i to konkretnie. Zaprowadziłem ją w stronę jej sypialni… Dalej nie opowiadam, bo mam wrażenie że każdy wie co nastąpiło potem.
Spotkałem ją jeszcze następnego dnia. Była z koleżanką. Też bardzo fajną. Okazało się że moja niedoszła maturzystka jest Bi. Na początku się nieco zmieszałem ale dość szybko ogarnąłem sytuację. Niestety koleżanka była raczej Les i nie dała sobie wsadzić nic poza palcem. Do dziś nie wiem czy liczyć to jako trójkąt? Chyba nie. Czułem że mogę jeszcze z nimi sporo podziałać ale szczerze mówiąc przestraszyłem się. Przestraszyłem się tego, że na dłuższą metę zniszczy to moje dotychczasowe życie, oraz życie osób zależnych ode mnie. Odpuściłem temat. Za bardzo bym się wkręcił, a dziewczyny jednak trochę za młode żeby to miało ręce i nogi na dłuższą metę.
Dopisałbym jakieś wnioski i spostrzeżenia ale najebałem tyle textu, że powinniście zrobić to sami.

Odpowiedzi

Dziewczyna 18 lat z

Dziewczyna 18 lat z tatuażami to trochę patola . Ja raczej chyba unikam sytuacji takich jak mam możliwość zaliczyć dziewczynę , ale bez widoków na jakiś związek . Jakiś czas temu miałem właśnie w klubie styczność taką pod 40 zgrabną czyli rasowy milf Made in Ukraine Smile potańczyłem z nią seksulanie było kino itd , numerami się wymieniliśmy , ale potem następnego dnia sobie myśle na co mi ona . Była chętna się spotkać ja jakoś nie miałem na nią pomysłu . Skasowałem numer i teraz chyba tego żałuje . Podobnie jak z kilkonastoma innymi przypadkami , które też miałem w tym roku .

Portret użytkownika MrG

Mnie tam dziary nie pociągają

Mnie tam dziary nie pociągają jakoś szczególnie. Ani mnie to ziębi ani parzy... ale na maxa ułatwiają wprowadzanie kina. Raz w klubie laska dosłownie zdjęła przede mną bluzkę bo chciałem przyjrzeć się jej dziarom. Oczywiście każdy z tatuaży bardzo wnikliwie dotykałem. 0 oporów, znałem ją od 3 minut

Portret użytkownika Kensei

Dobre, bez zbędnego

Dobre, bez zbędnego moralizatorstwa, raport z kilkoma konkretnymi przytykami technicznymi i krótkimi wyjaśnieniami. Czytając czułem ducha Bukowskiego, takie surowe, proste, bez pierdolenia... A jednak z.

Portret użytkownika MrG

Coś tam się nauczyłem to

Coś tam się nauczyłem to próbuję podzielić się wiedzą. A do umoralniania raczej z mojej strony nie dojdzie z wiadomych względów

Portret użytkownika huka

Jak widzę u panny tatuaż, to

Jak widzę u panny tatuaż, to mam odruch wymiotny.

Portret użytkownika MrG

Ja mam tak z kolczykami

Ja mam tak z kolczykami okolicach ust i nosa.

Portret użytkownika Pinochet

"wysyła mi zdjęcie w skąpej

"wysyła mi zdjęcie w skąpej bieliźnie, w sexownej pozie. No nie spodziewałem się"

To normalne w ich wieku.

" łapę ją w talii, przyciągam do siebie i próbuję pocałować. Odwraca się niezdarnie."

Wtedy całujesz w polika + banan na ustach (przecież to nic takiego).

Fajny blog, podobał mi się :]

Portret użytkownika malpi_gaj

Fajna akcja, piona

Fajna akcja, piona Smile