Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

"Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę!"

Portret użytkownika eldoka

Cześć i czołem!

Nawiązanie w tytule do sławnego cytatu postaci Maksa z wiadomego filmu, nie przypadkowe.

Ten wpis potraktowany będzie o podejściu negatywnym do kwestii ogólno pojętego podrywu, jak też do rozwoju samego siebie.

Ostatnio bardzo dużo jest wpisów, w których autorzy użalają się jak to im nie wychodzi - czy to w życiu czy w kontaktach z kobietami.

Pominę fakt, czy są to trolle internetowe czy prawdziwi użytkownicy z problemami. Niektóre wpisy są tak irracjonalne, że po prostu aż w nie trudno uwierzyć.
Ale nie zapominajmy, że każdy jest inny. Każdy ma swoje problemy i jest na innym etapie funkcjonowania w społeczeństwie, niekoniecznie tylko w relacjach damsko-męskich.
Jeden bez problemu wygłosi przemowę przed setką ludzi, drugi będzie wstydził się podejść do obcej rozmowy i porozmawiać w cztery oczy, bądź tylko zapytać o godzinę.

Otóż, najgorsze jakie jest podejście to takie w którym bez próby czegokolwiek chcemy coś zmienić.
Wstajesz rano, otwierasz oczy, bierzesz głęboki wdech aż prawie wysadza klatkę, wyciągasz się w łóżku i postanawiasz.
"KONIEC KURWA BYCIA NIKIM."
Czujesz to. To jest ten moment. Weźmiesz się za siebie i zmienisz swoje życie.
Będę kimś.
No właśnie. Tylko kim?
Pierwszy błąd. Nie określasz siebie. Nie wyobrażasz siebie jakim chcesz się stać. Co będziesz robił za 5 lat?
Brzmi to trywialnie i często o tym można usłyszeć. "Kim chcesz być za 5 lat? W którym miejscu chcesz być za 5 lat?"
Myślisz sobie: "Kurwa! Co za bzdura. Skąd ja mogę to wiedzieć? Nie wiem co będzie za tydzień, miesiąc a oni pytają się mnie o taki długi okres. No niedojeby."
I ja też tak pomyślałem. Ale spróbowałem. Na początku określiłem coś prawie nie wyobrażalnego. Później stopniowo sobie korygowałem. Ale obrazowałem sobie siebie. Szczęśliwego, bogatego, z kobietą u boku. Z własnym domem i dzieckiem.
I zapisywałem. Cele, marzenia.
Część się spełniła, do niektórych ciągle dążę a nowe dopisuje.
Ale nie chcę się tutaj rozpisywać o sobie i rozwijać takich tematów bo wyszedł by esej. Wszystko można wyguglować, przeczytać w mądrych książkach. Polecam.

Wracając, hmmm... No właśnie. Wstałeś. Postanowiłeś. Zjadłeś śniadanie. Być może zrobiłeś jakieś ćwiczenia aby się bardziej nakręcić. Kupiłeś kilka książek o samorozwoju. W końcu zarejestrowałeś się na podrywaju. Zaczynasz czytać.

"PODSTAWY"
(a jakże! musiałem o tym wspomnieć, if you know what i mean ;D)

Czytasz. Widzisz to. Widzisz siebie jak uczysz się podstaw i wychodzisz wyrywać najlepsze niunie. Taaaaak!
Aż dochodzisz do ćwiczeń.
Nie no nie będę tego robił, po co.
Przecież to pewnie bzdury.
Poczytam dalej. Jak przeczytam dalej i poczytam wpisy i książki mądre to zmienię się i będę innym, lepszym człowiekiem...

I pomijasz te ćwiczenia (przyznam, że sam za pierwszym razem to olałem ale byłem tutaj dawno temu i nie zarejestrowany. Później wróciłem, i przestudiowałem od dołu do góry stronę i się opłacało - pewnie jak większości którzy się ogarnęli).

Dobra poczytałem, zapisałem jakieś gotowce do podrywu. Teraz czas poderwać tą Kaśkę, co w pracy cały czas się do mnie uśmiecha (chuj w to, że tak na prawdę kobiecina uśmiechnęła się raz bo chciała żebyś jej coś pomógł czy za nią zrobił a później drugi raz bo pomyślała, że w przyszłości też się przydasz. Lub podobne historie. A ty już wyobrażałeś sobie ją jako swoją żonę i w domu biłeś niemca w kask pod nią).
W pracy mijasz ją i ... chuj, nic nie robisz. Będzie jeszcze okazja. Drugie podejście i ... też lipa.
Dobra, wracasz do domu. Fejsik, szukasz. Zapraszasz do znajomych. Ona z uprzejmości akceptuje a ty myślisz: TAAAAK! Już prawie jest moja.
Później czekasz kilka dni aż w końcu zyskujesz na tyle odwagi (pewnie po kilku bronkach) i piszesz do niej wiadomości. Sztywno zaczynasz ale po chwili widzisz, że się rozkręcasz. Odważny, piszesz z podtekstami seksualnymi. Ona wysyła buźki Smile Ale nie wiesz tego, że dalej jest to tylko zwykła rozmowa.
Następnego dnia, mijasz ją i tylko cześć, cześć.
Znowu piszesz wieczorem, ona już prawie nie odpisuje.
Kurwa, przecież pisałem teksty jak na podrywaju. Przecież pisał ten i ten, jaki to on nie jest.
No przecież czytałem inne wpisy (aż 10), oraz kilka książek (z jedną zaczął – znalazł w necie pdfa bo pierdoli wydać 30 zł), zacząłem ćwiczyć (raz się udało bo zakwasy dojebały), znalazłem pasję (kupiłem rower za 2 koła i zrobiłem nim z 50 km – w ciągu miesiąca).
Dlaczego nie pykło? Dlaczego nie jestem już inny, lepszy?

Dobra napiszę swój temat. Niech pomogą jak tacy mądrzy.

A tam wylewa się hejt. Straszny kurwa hejt. Jednemu użytkownikowi przeszkadza, że Eldoka bluzga. Ja cię, przecież jak tak można?!
Odsyła mnie jeszcze bezczelny do podstaw. A kim on kurwa jest? Pewnie chuja wie, chuja się zna i tak naprawdę wszystko wymyśla.
I w końcu wkurwiasz się na stronę.
Bo przecież nic się nie udało. Zrobiłeś tyle rzeczy a tu wielki wacek.

Koniec krótkiej historii typowego zielonego usera, jakich wielu tutaj.

To był oczywiście tylko przykład i to z przymrużeniem oka ale przyznacie, że wielce prawdopodobny?

Do czego dążę… A no do tego, że ludzie idą na łatwiznę. Mają teraz pod ryj podstawione wszystko poprzez internet. Zazwyczaj każdy zarabia nie najgorzej. Ma środki na wiele rzeczy ułatwiających funkcjonowanie.

Ale brakuje im dwóch cech. Cierpliwości i wytrwałości.

Kij już z wyglądem. Już nie raz pisałem, że nawet najbrzydszy Wiesiek poprzez odpowiednią zmianę imidżu może być atrakcyjny dla kobiet. Ilu quasimodo gości jest z pięknymi pannami przecież.

Nie chce się zajrzeć w te podstawy, nie pisząc już o praktyce z tego działu.
Chcemy wszystko szybko. Na już. Na teraz.

Nie widzimy tego, że jesteśmy w czarnej dupie. Że przez całe życie nie robiliśmy nic w kierunku zmiany. To jak, do kurwy nędzy, chcesz teraz w miesiąc, zmienić siebie i sposób postrzegania przez innych?

Wszystko rozbija się o te jebane PODSTAWY. Bez nich z kobietami chuja ugrasz albo kiedyś po pijaku jakaś desperatka sama cię poderwie. Zalejesz. Będzie dziecko i wkurwiająca baba i złość, że jedyne co zrobiłeś w celu zdobycia kobiety marzeń to był tylko słomiany zapał.

Zamiast próbować, ćwiczyć, uczyć się i zmieniać się, ty wolałeś olać temat i napisać kolejny problem na forum.
I to nie problem typu: „Mam kobietę od x lat, był seks ostry, wsadzanie jej fiuta po same kule a nagle znalazłem u niej strapon. Czy ona woli kobiety?”
To napiszesz: „Jak zdobyć jej zainteresowanie?”

Nie zdobędziesz. Wiesz dlaczego? Bo jesteś chujowy. I nie dlatego jaki jesteś, bo nie znam ciebie. I może to co piszesz o sobie to wymyślone jest? Albo jesteś trollem (to już w ogóle dla mnie jest mega słabe – oznacza to, że twoje życie jest tak chujowe, że dowartościowujesz się zjebanymi wpisami). Jesteś chujowy bo nie chce ci się zrobić nawet najprostszych rzeczy. I dlatego jesteś chujowy i dlatego nigdy nie uda ci się zdobyć pięknej, wartościowej kobiety. Bo one nawet nie popatrzą na tak chujowego gościa. Chyba że zwrócisz jej uwagę, ubraniem kompletnie nie w guście i później o tobie wspomni koleżance jakiego wieśka widziała. Tyle.

Na koniec pytanie dające do myślenia. Mam nadzieję.

Czy lepiej być teraz w dupie, wziąć (nie próbować) się za siebie mocno i za rok, dwa być najlepszą wersją siebie oraz dążyć do celów, walczyć o marzenia mając przy boku śliczną kobietę?

Czy może lepiej pierdolić to wszystko, bo i tak nie wyjdzie, i być dalej w dupie czarnej i widzieć cytowaną ciemność?

Nawet jeśli nie jesteś przekonany czy to prawda, to może warto spróbować? Przekonać się? Poznać samego siebie i wygrać ze swoimi słabościami?

Twój wybór. W większości i tak napiszesz kolejny temat z dupy traktujący o problemie zagadania z koleżanką ze studiów, którego rozwiązanie jest… a jakże! W PODSTAWACH.

Pzdr.
El do Ka.

Odpowiedzi

Portret użytkownika Kensei

No leniuchy i jakieś

No leniuchy i jakieś wydmuszki inteligencji emocjonalnej, razi to w chuj od początku wspomnianych niektórych (większości!) tematów, ale autor tego jakby nie widzi, a jak mu uwagę zwrócisz, że to ta PODSTAWA I POSTAWA to jest miejsce gdzie tkwi szkopuł, to nie, ślepo narcystycznie powie nie, bo problem na pewno albo leży na zewnątrz według delikwenta, albo jest jakiś złoty klucz i technika co zrobi za niego robotę, no nie kurwa, nie!

Trochę się tłumaczysz ze swoich reakcji, trochę może i nie do końca potrzebnie się irytujesz, jak i ja czasami, ale stary, masz rację, to jest plaga, była i będzie jeszcze większa, na pokolenie patrząc. Trza się uodparniać.

Portret użytkownika eldoka

tragedia, jakoś wcześniej nie

tragedia, jakoś wcześniej nie widziałem takiego wysypu tych samych tematów. W dupie mają żeby poszukać jak można od razu napisać.

ja jak zaczynałem coś działać to pisałem w google problem który miałem w danym momencie i dodawałem podrywaj.org i conajmniej kilka tematów podobnych było.

Brawo Eldoka! Mimo, iż nie

Brawo Eldoka!
Mimo, iż nie jestem w 100% fanem twoich metod ( a w szczególności bluzgania na użytkowników) to muszę przyznać ci racje, ze nauka podrywu to długi proces, nie da się osiągnąć bardzo dobrego poziomu w miesiąc, rok.
Choć jest taka jedna zależność, czym jesteś przystojniejszy tym twoja „gra” może być słabsza. Przykładowo gość z wyglądem 4 potrzebuje gry na 6, podczas gdy taki z wyglądem na 7 potrzebuje gry tylko na 3.
W tym komicznym opisie koleżanki z pracy znalazłem siebie z czasów gimnazjum.
Trochę zmieniłem swój mind game od tego czasu, ostatnio przechodziłem przez okres „zachłyśnięcia Pua” kiedy ostro działałem na NG. Przewijało się dużo dziewczyn, ale niektóre sytuacje spowodowały, ze zluzowalem (myśle, ze któregoś dnia przysiądę i szerzej opisze swoje doświadczenia i historie)
Teraz jestem „ w przyczajeniu” 8 czerwca maturka (trzymajcie kciuki)
Potem mam zamiar wrócić.
Pozdro

Portret użytkownika eldoka

Są rzeczy ważne i ważniejsze.

Są rzeczy ważne i ważniejsze. Edukacja, rozwój ponad podryw. Kobiety to dodatek, pamiętaj młody padawanie Wink

Portret użytkownika NiCo

A już myślałem że tylko ja

A już myślałem że tylko ja widze wszędzie te trolle.. fajna ta myśl uwolniona, duży plus Smile

Ciekawy wpis, ale z wieloma

Ciekawy wpis, ale z wieloma rzeczami mógłbym się nie zgodzić.

""KONIEC KURWA BYCIA NIKIM."
Czujesz to. To jest ten moment. Weźmiesz się za siebie i zmienisz swoje życie.
Będę kimś.
No właśnie. Tylko kim?"

Teraz właśnie jest presja na "bycie kimś". Nie rozumiem co jest złego w byciu przeciętnym? Dlaczego każdy musi mieć
idealną sylwetkę, samochód, mieszkanie, drogie podróże, egzotyczne pasje i inne wymogi społecznej presji. Czasem mam wrażenie, że ludzie zbyt dużo czasu spędzają oglądając życie "celebrytów" na youtubie czy instagramie i potem wydaje im się, że to jedyna droga do szczęścia. Kiedyś też tak myślałem, że ci z super instragramem to mają takie ciekawe życie, ale to wszystko bajka. Miałem okazje poznać niewiele osób z tego grona sukcesu, więc trochę taki dowód anegdotyczny, ale co zaobserwowałem to zaobserwowałem. Nie ma w tym szczęścia, w życiu na pokaz i dążeniu do luksusu. Przynajmniej chodzi mi o to, że nie każdy się odnajdzie w dążeniu do instagramowego, doskonałego życia, a wręcz przeciwnie. 90% dążąc do swojego ideału tylko nabawi się kompleksów, lęków i depresji gdy coś pójdzie nie tak i oczekiwania rozjadą się z rzeczywistością.

Ostatnio przeżywam okres, w którym dość mocno luzuje w tym zakresie, bo przez kilka lat mocno zapieprzałem na swój sukces i w sumie poza kilkoma ciekawymi dla mnie osiągnięciami, zazdroszczącymi sukcesów kumplami i zainteresowanymi dziewczynami nie osiągnąłem jakiegoś spełnienia wewnętrznego, czy zaspokojenia swoich ambicji. Ambicje się po prostu zwiększyły kilku krotnie i zadziałały na zasadzie króliczka, za którym trzeba gonić, a każdy sukces to chwilowa dawka dopaminy, po której przychodzi otrzeźwienie i zastawanie się po cholerę mi to wszystko, czy muszę koniecznie być "KIMŚ", nie mogę być sobą? Wytyczać sam swoje standardy i nie sugerować się wyznacznikami społeczeństwa? Wewnętrzny spokój uzyskałem, gdy dałem sobie na luz z tą presją i wyścigiem szczurów. Większy spokój daje mi coraz większa akceptacja swoich wad, zamiast walka z wiatrakami i dążenie do ideału i perfekcjonizm. Życie jest fajne tak naprawdę dlatego, że mamy wiele wad i potrzebujemy innych osób, gdyby każdy był idealny to życie byłoby nudne jak flaki z olejem.

Kim chce być za 5 lat? Zwykłym kurwa gościem z wieloma wadami, który akceptuje siebie w pełni i ma wywalone na zdanie społeczeństwa, które sugeruje pogoń za sukcesem, karierą, kobietami, domem, samochodami itd. Gościem, który idzie własną ścieżka, której większość nie rozumie bo nie jest ona zgodna ze społeczną presją. Ścieżkę, w której sam ustalam sobie swoje zasady i się ich trzymam, nie ważne czy będzie poklask czy nie.

"Wracając, hmmm... No właśnie. Wstałeś. Postanowiłeś. Zjadłeś śniadanie. Być może zrobiłeś jakieś ćwiczenia aby się bardziej nakręcić. Kupiłeś kilka książek o samorozwoju. W końcu zarejestrowałeś się na podrywaju. Zaczynasz czytać"

W sumie to tak naprawdę zaczęła się moja gonitwa sukcesu parę lat temu. Zwyczajny dzień, bez planowania nie wiadomo czego. Próba jedna, próba druga i potem już sam się nakręcałem. Nigdy jakoś specjalnie nie planowałem tego, tak więc czasami spontan nie jest wcale taki zły. Gorsze jest katowanie siebie i narzucanie presji "no kurwa miałem się zmienić i znowu mi nie wyszło bo jestem leniwy" - prosta droga do problemów.

"Do czego dążę… A no do tego, że ludzie idą na łatwiznę. Mają teraz pod ryj podstawione wszystko poprzez internet. Zazwyczaj każdy zarabia nie najgorzej. Ma środki na wiele rzeczy ułatwiających funkcjonowanie."

Raczej powiedziałbym, że większość zarabia gorzej niż lepiej i to też może być problem. Sam zarabiam nie najgorzej, ale nie można zapominać jak tragiczna jest sytuacja wielu innych polaków. Sensowne kawalerki w dużym mieście dochodzą do 3000 za miesiąc lub 2000 ze standardem PRL na obrzeżu miasta. Wiele osób nie będzie stać, albo wynajem zabierze im sporą część dochodu. Dla mnie odwiecznym problemem było pogodzenie podrywu i pogoni za hajsem, bo jedno z drugim nie idzie zbyt w parze. W praktyce wygląda to tak, że żeby się czegoś dorobić to trzeba olać kobiety na jakiś czas (popracować na awans, założyć i rozkręcić firmę, przebranżowić się) i mówię tu raczej o roku-dwóch niż kilku miesiącach. Żeby przyspieszyć progres z kobietami poluzować trochę życie zawodowe, praca 8-16 a potem dbanie o siebie, jakiś sport, książki, zajawki a wieczorem domówki, kluby, wyjścia ze znajomymi.
Równomierne poświęcanie czasu na to i na to moim zdaniem nie idzie zbytnio w parze i nie poskutkuje, przynajmniej w moim wypadku sprawdziła się sinusoida, kilka miesięcy większy nacisk na pracę i praktycznie zero kobiet, następnie trochę mniej pracy i częstsze wyjścia.

"Ale brakuje im dwóch cech. Cierpliwości i wytrwałości.
Nie chce się zajrzeć w te podstawy, nie pisząc już o praktyce z tego działu.
Chcemy wszystko szybko. Na już. Na teraz."

Nie znam osoby, której by miała to w nadmiarze. Lenistwo i poddawanie się mamy we krwi niestety. Uwielbiamy chodzić na łatwiznę i prokrastynować.

"Nie widzimy tego, że jesteśmy w czarnej dupie. Że przez całe życie nie robiliśmy nic w kierunku zmiany. To jak, do kurwy nędzy, chcesz teraz w miesiąc, zmienić siebie i sposób postrzegania przez innych?"

To jest taki trochę ślepy cykl. Najpierw wkurwiasz się, że nic przez długi okres czasu ze sobą nie robisz. Potem nagle zaczynasz mocno nad sobą pracować i zmieniać się. Gdy już uważasz, że sporo czasu poświęciłeś na zmianę na lepsze to zaczynasz wszystko kwestionować. Nagle okazuje się, że wiele rzeczy tak naprawdę nie przeszkadzało tobie, ale innym. Zmiana nie daje ci spełnienia, bo nie byla twoją potrzebą, tylko oczekiwaniem innych. Tak naprawdę jak już mówiłem wcześniej, teraz mamy presję na bycie kimś. Przeciętność jest piętnowana, ale czy to jest takie dobre zjawisko?
Czy każdy musi być wybitny? Teraz łatwiej się wyróżnić będąc przeciętnym i akceptując siebie, niż biegnąć z innymi w biegu ulepszania siebie i walczenia o swoje każdego dnia. Praca nad sobą jest teraz modna, ale to trochę przesada w drugą stronę. To jest dokładnie tak jak z tymi laskami po dziesiątkach operacji plastycznych. Na początku były rzeczywiście widoczne wady, kilka operacji dało fajną poprawę. Ale laski tak wsiąkły, że zaczęły poprawiać wszystko i po czasie tych zmian jest tyle, że nie da się na nie patrzeć, wyglądają gorzej niż przed pierwszą operacją. Ślepy pęd do ulepszania siebie za wszelką cenę.

"Nie zdobędziesz. Wiesz dlaczego? Bo jesteś chujowy. I nie dlatego jaki jesteś, bo nie znam ciebie. I może to co piszesz o sobie to wymyślone jest? Albo jesteś trollem (to już w ogóle dla mnie jest mega słabe – oznacza to, że twoje życie jest tak chujowe, że dowartościowujesz się zjebanymi wpisami). Jesteś chujowy bo nie chce ci się zrobić nawet najprostszych rzeczy. I dlatego jesteś chujowy i dlatego nigdy nie uda ci się zdobyć pięknej, wartościowej kobiety. Bo one nawet nie popatrzą na tak chujowego gościa. Chyba że zwrócisz jej uwagę, ubraniem kompletnie nie w guście i później o tobie wspomni koleżance jakiego wieśka widziała. Tyle."

Dla mnie chujowe jest to, że to kobiety decydują o guście. Wiele razy ubierałem się po swojemu i cieszyła mi się micha jak popatrzyłem się w lustru. Wychodzę na spotkanie z dziewczyną i ta pierwsze co to sugeruje mi, że jestem fatalnie ubrany. Być może byłem nawet tym "wieśniakiem" dla nich, no ale właśnie czy wszystko musi być zgodnie ze standardami? Jeżeli ktoś ma własny styl to chyba nawet lepiej, no ale jeżeli to jest jakiś styl, a nie zaniedbanie i lenistwo.

"Czy lepiej być teraz w dupie, wziąć (nie próbować) się za siebie mocno i za rok, dwa być najlepszą wersją siebie oraz dążyć do celów, walczyć o marzenia mając przy boku śliczną kobietę? Czy może lepiej pierdolić to wszystko, bo i tak nie wyjdzie, i być dalej w dupie czarnej i widzieć cytowaną ciemność?"

Paradoksem najlepszej wersji siebie jest to, że na końcu drogi może ona nam się nie spodobać. No ale to każdy musi sam odkryć przebywając drogę do najlepszej wersji siebie. Uważam, że tak, każdy powinien coś w życiu zmienić, naprawić i nie siedzieć z założonymi rękami czkając na zbawienie. Jednak w tym wszystkim trzeba umieć znaleźć umiar. Przeciętność nie jest zła. Przeciętność, nie zaniedbanie i brak dbania o własny interes. Większą rolę przypisałbym tutaj samoakceptacji. Wiele osób nie akceptuje samych siebie w odpowiednim stopniu, a to własnie brak samoakceptacji wytwarza postawę ciąglego ulepszania siebie i gonienie króliczka ciągłego rozwoju. Nie akceptując siebie zrobisz wszystko by się zmienić i przypasować, tylko gorzej jeżeli na końcu drogi okaże się, że spełnialeś oczekiwania otoczenia, a nie swoje wewnętrzne pragnienia i zmiana nie da ci satysfakcji.

Portret użytkownika eldoka

Nie zrozumiałeś do końca

Nie zrozumiałeś do końca wpisu.

Bycie kimś w tym wpisie oznacza, że ktoś kto był zwykłym przeciętniakiem nagle chce coś zmienić i właśnie odczuwa potrzebę zostania kimś. Głównie o to mi chodziło. Symbolika.

Druga sprawa, oczywiście, że lepiej być kimś, osiągnąć wiele jak być tym zwykłym szarakiem i jedyne czym możesz się pochwalić to praca za 500 zł więcej niż przeciętne wynagrodzenie i stary opel vectra.

Z drugiej strony, jeśli komuś to pasuje i jest szczęśliwy z tego powodu to tylko pogratulować i nie piszę tego z ironią.

Weźmy jednak pod uwagę to, że większość tu trafiająca pierwszy raz tak na prawdę ma ogromny problem nie tylko w kontaktach z kobietami (stricte w podrywie) ale również z innymi ludźmi, czy to tej samej płci czy wręcz przeciwnie.
Mają problem w podstawowym funkcjonowaniu w społeczeństwie właśnie przez to jacy są.
I albo akceptują aktualny stan rzeczy albo chcą zmiany i właśnie stania się KIMŚ. Nie koniecznie kimś innym a kimś, w sensie bycie sobą ale w lepszym wydaniu.
Dużo osób nie zdaje sobie sprawy, że przez presję społeczeństwa, znajomych, bliskich ograniczyli swoje możliwości które są tak na prawdę ogromne.

Jak to mawiają: Sky is the limit!

Edolka - zgoda z przekazem,

Edolka - zgoda z przekazem, ale niestety często jest jeszcze gorzej niż piszesz.

Mówimy "podstawy, podstawy!". No i w końcu do delikwenta, zielonego usera, to dociera. Dobra - trzeba poczytać i poćwiczyć na żywo. Koleś widzi, że załapał. I zaczyna działać z laskami, jest po lekturach, wybiera swój "teren" (knajpa, Tinder, uczelnie, whatever...). I się zaczyna. Mechaniczne i prostackie podejście do podrywania.

1. Pisało by używać NEGów. No to jest neg:
- Laska: "Ładną mam szminkę?"
- Zielonek: "Masz usta, jak karp".

2. Pisało skracaj dystans, eskaluj: Koleś siedzi, zaczyna dotykać, laska cofa rękę, a ten - nie wolno się poddawać, bo wtedy będziesz miękką pałą! - naciera dalej. Jak nie ręka, to noga. A jak nie noga, to może całusek? - "Ale jak to? Za co?" - Gość dostaje po ryju i nie rozumie kobiet dalej...

3. Droczyć się? Nic prostszego!
- Laska: "Studiuję kulturoznawstwo i japonistykę".
- Zielonek: "A, czyli będziesz moją utrzymanką?"
- Laska: ...

4. Nie gadać o religii, polityce etc.
- Laska: "Niepokoją mnie te wszystkie zmiany klimatyczne, tyle plastiku w oceanach...
-Zielonek: "Nie rozmawiam na randkach o takich sprawach!
[Laska myśli: "ku chuj?"]

5. Rób aluzje seksualne.
- Laska: "I co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?"
- Zielonek: "Wytarmoszę, jak Reksio szynkę".
[Może się zaśmieje, ale na pierwszej randce z laską, co się choć trochę ceni, to nie przejdzie, bo wyjdziesz na desperata, a nie uwodzieciela, bo ten jest subtelny kiedy trzeba, a to jest jeszcze na sytuacja. Albo też wyjedziesz z tym tekstem za szybko].

- Laska: "Chcesz iść ze mną na bilard? A co tam będziemy robić? Wink "
- Zielonek: "Będę wbijać kule to Twojej dziury!"
[Pomysł inspirowany przypadkiem na forum. Była też dobra propozycja, co odpowiedzieć w takiej sytuacji i jak nie zjebać okazji do aluzji].

Na końcu nasz Zielonek myśli sobie: "Kurwa! Znowu coś nie wyszło, te przyjeby z Podrywaja znowu mi naściemniali! Idę potrollować do nich. A potem opowiem o nich na forum Red-pill-MGTOW, tam mnie zrozumieją!".

A czego brakuje w tych wszystkich przypadkach? WYCZUCIA i inteligencji emocjonalnej! Co prawda było o tym w podstawach, ale gdzieś uciekło między negiem a droczeniem.

Portret użytkownika Pckr

"WYCZUCIA i inteligencji

"WYCZUCIA i inteligencji emocjonalnej!" to pora na bloga panie Rafael! Lubisz pisać a takiego tematu nie było dawno Laughing out loud

Sam blog bardzo fajny, podejście warto zastosować w życiu ogólnie nie tylko w samym podrywie, choć zwykle jedno ciągnie drugie w górę.

Zbieram się już jakiś czas do

Zbieram się już jakiś czas do napisania. Zbieram, jak sójka za morze Laughing out loud Tongue

Portret użytkownika MrG

Spoko blog. Ostatnio też mam

Spoko blog.
Ostatnio też mam wrażenie że niektóre problemy są z dupy. Aż zalatują trollem