Zauważyłem w swoim zachowaniu, ze gdy gdzies wychodze z domu, jade na galerie, festyn, czy to z kumplami posiedziec, w glowie mam mysl, ze "musze poderwac, musze zagadać" i nie traktuje tego jako fajnego, ciekawego spedzania czasu (podchodzenie), tylko jak walke o byc albo nie byc z czego w efekcie gowno wychodzi, excusy itd., zwijam sie do domu wkurzony, ze znowu sie nie udalo, a podchodzenie i rozmowa z kobietami powinna byc przyjemnościa a nie wyruszaniem na wojnę. Jak się pozbyć tego nieodpowiedniego nastawienia ?
Widac ze dawno nie ruchałeś,bo jestes sfustrowany.
Prosiłem o radę, nie opinię
Jak sam zauważyłeś wychodzisz z nastawieniem, że coś musisz.
MUSISZ=PRESJA
Staraj się wychodzić z nastawieniem "Idę przyjemnie spędzić czas", "Nie oczekuję niczego- spodziewam się wyszystkiego".
Życie to fala podjętych działań w oceanie możliwości.
Bo ty chyba oczekujesz sukcesu przy każdym podejściu. A spróbuj wyjść i nastaw się na to że dostaniesz danego dnia 100% zlewek. Excusy przy takim myśleniu ci przejdą, presja zniknie i może AKURAT nie dostaniesz 100% zlewek.
W sumie racja, jak wychodzę to mysle tylko o sukcesie, a pomysle, ze moge dostać zlewke to mnie to paraliżuje.
To prawda,wychodząc z nastawieniem ze musisz cos wyrwać raczej to kiepsko wychodzi,wiem po sobie.Wychodz wyluzowany z nastawieniem na zajebistą zabawe,efekty przyjdą same.Podchodząc do laski na lajcie druga osoba to odczuwa
Baw sie tym.
Jakis czas temu tez sie tak przejmowałem,myslalem sobie laska zajebista jak podejde to mnie zleje wiec nie ma sensu,a z czasem sie nauczylem miec wyjebane na te zlewki bo to całkiem normalna sprawa Lepiej sprobowac i podejsc i nie żałować pozniej ze sie nic nie zrobiło
KAZDA PORAZKA PRZYBLIŻA CIE DO SUKCESU