Witajcie
Mam pewien problem otóż ,gdy mam przeczytać dłuższy tekst przy nieznanej lub denerwującej widowni nagle dostaje takiego przypływu adrenaliny ,że mój głos zaczyna drżeć,serce zapierdalać a ja nie mogę złapać powietrza. Starałem się to zniwelować poprzez ogień czyli zgłaszałem się na ochotnika i czytałem. niestety efektów nie ma i nadal sapie jak lokomotywa.
Jeśli macie jakieś ciekawe pomysły na tę dolegliwość byłbym wdzięczny za podanie sposobu.
Pozdrawiam
To zwykła trema, po prostu objawy troszkę inne
Ja zawsze przed koncertami radziłem sobie w ten sposób, że "pilnowałem" innych.
"Fuck, żeby tylko Mikołaj nie spaprał, wiem ze nie potrafi tej frazy do końca"
"Kamil przecież zawsze gra ten fragment za głośno..."
Zaczynasz myśleć o nich i za nich się "tremować" i wtedy nagle te czynności które masz robić ty przekazujesz podświadomości, a ona to robi idealnie
Znajdź inną osobę która w czasie twojego wystąpienia może coś spaprać i przerzuć na nią te tremę.
sialalalala! mmmmmiłość!
sialalalala! roomantyzm!
sialalalala! ruuuchanie!
sialalalala! penetracja odbytu! -u-u-u!
penetracja odbytu! -u-u-u!
Hmm tylko to nie jest koncert, a czytanie czy recytowanie czegoś. Obawiam się, że nie ma tutaj 'nich' Może się jednak mylę. Dobrze jest nazwać stan w jakim się znajdujesz. Jeśli np. czujesz złość to mówisz sobie w myślach 'jestem zły, jestem zezłoszczony' i ciśnienie Ci schodzi Wiem, że głupio brzmi ale sprawdziłem i o dziwo działa. Nie wiem czy zadziała na Twoją tremę 'jestem stremowany; czuję strach/lęk' ale warto spróbować. Może jeszcze ktoś dorzuci cegiełkę i poprzez mix sposobów uda Ci się odnaleźć coś dla siebie
P.S. To nazywanie emocji (nie uczuć!) działa też z innymi negatywnymi emocjami.
Żyj chwilą, ale myśl perspektywistycznie
Znajoma w takich sytuacjach wmawia sobie, że widownia składa się z samej rodziny. Patrzy kolejno na te mordy i sobie myśli, ooo ciocia, ooo kuzynka, jedna, druga, piąta, dziesiąta. O i brat, i kuzyni przyszli. Podobno efekty są całkiem dobre.
Ja jako lektor w kościele i często prowadzący różnych eventów (i mistrz pięknego czytania w klasach 4-6 szkoły podstawowej xD) powiem Ci, że zawsze mam trochę tremy.
Jak z tym "walczyć"?
Otóż sposób jest prosty - myślę sobie: czy któryś z mniej "zajebistych" (czyli niezbyt przekonujących) widzów dałby radę wyjść na środek i zrobić to za mnie? Czy zrobiłby to tak dobrze jak ja? A jeśli jemu by się udało, to czemu ja, człowiek sukcesu miałbym nie dokonać, mało tego, nie zrobić tego 100x lepiej?
Rozluźnij mięśnie, to także jest bardzo ważne. Nie ma się co spinać, poczuj się jak u siebie przed kompem
"Daj mężczyźnie pokroju Sweatera - czy jakiemukolwiek
- opaleniznę, proste plecy, bielsze zęby, rygorystyczny zestaw
ćwiczeń i pasujące ubranie, i już jest w połowie drogi do przystojniaka."
Pomyśl sobie, że po protu coś robisz, coś czego nikt inny może nie chciał zrobić, bo też się boi wystąpień publicznych, a Ty mimo tremy masz na tyle odwagi, żeby stawić czoła temu, czego się boisz. Jeśli boisz się, że coś Ci pójdzie nie tak i zauważysz, że ktoś z widowni się z Ciebie śmieje, zdaj sobie sprawę, że po wystąpieniu możesz podejść do niego i na widoku innych ludzi owalisz go, że nie umie się zachować ani okazać szacunku. Miałem kilka wystąpień publicznych i właśnie to miałem cały czas przed oczami, że ktoś na mnie patrzy i czeka aż coś zepsuję, albo kilka osób mnie nie lubiło i też czekało na jakieś moje upadki. Pamiętaj że ludzie, którzy wytykają błędy innym i karmią się Twoimi upadkami, tak naprawdę w swoim życiu mogą mieć ich sporo więcej, a patrzą na czyjeś błędy, w nadziei żeby nie myśleć o swoich i wmówić sobie, że ktoś jest gorszy od nich.