Witam,
jestem z dziewczyną od roku w związku, oboje mamy po 20 lat. Kwestią która mi się nie podoba jest mała ilość seksu, średnio raz na miesiąć. O co chodzi, oboje mieszkamy z rodzicami, jej są dosyć konserwatywni i nie możemy robić tego u niej, u mnie jest to możliwe 1-2 dni w tygodniu, mieszkamy od siebie kawałek (10km). Gdy ja proponuje jej żeby została u mnie na noc to albo się zgadza albo odmawia tłumacząc się nauką bądź pracą dorywczą. Wiem dobrze, że czasami są siły wyższe, ale irytuje mnie to, że akurat muszę trafić z propozycją nocki u mnie, chciałbym widzieć zaangażowanie z jej strony w sprawy intymne. Ona nie szuka innych terminów tego żeby u mnie spać, mam na myśli to, że to tylko ja szukam, próbuje zapoczątkować zbliżenie, nie dostaje propozycji "może będę dzisiaj nocować u Cb?"
Rozmawiałem z nią na ten temat, bierze ona tabletki antykoncepcyjne, ale nie skarżyła się na spadek libido.
Oznajmiłem, iż naturalnie mam swoje potrzeby które nie są spełnione.
W czym cały problem? Sex łączy partnerów, przez ten niedobór tracę chęci i motywacje do rozwijania tego związku, przestaje mi się podobać mimo, że jest naprawdę atrakcyjną dziewczyną.
Dodam tylko, że prawdopodobnie za pół roku będę mieszkał już na własną rękę co może zwiększyć kontakt między nami, ale liczy się przecież co tu i teraz.
Userzy, co możecie mi doradzić? Jak rozwiązywać może nie konflikty ale takie kwestie sporne? Jak znaleźć w sobie odpowiedzi na pytania czego mogę wymagać od kobiety a co jest tylko wyimaginowaną wyobraźnią?
Szantaż twierdzeniem albo dasz mi sex albo odchodzę jest złudny, ale jest w tym coś, że związek gdzie oboje partnerów nie jest zadowolonych życiem intymnym w długim okresie przynosi małe korzyści.