Witam!
Panowie i panie (ja pier*** ale oficjalnie) ostatnio mam cholerny problem. Jest to problem nie z kobietami ale ze soba samym. Podrywanie kobiet na ulicy czy w klubach między innymi dzięki tej stronie nie jest dla mnie jakąs tam tajemnicą czy zagadką nie do rozwiązania.
Problem leży w tym że od jakiegoś czasu znudziło mi się poznawanie kobiet na "przelotną znajomośc". Doszedłem do wniosku że czas było by znaleśc sobie kobietę na dłużej.
Wszystko było by ok. poznaję kobiety spotykam się z nimi ale co z tego skoro gdy coś zaczyna się kierować w kierunku związku dzieje się dziwna sprawa że nachodzi mnie coś w stylu ptania "Czy to napewno jest dziewczyna z którą warto być w związku?" I za karzdym razem mnie to zabija i w jakiś cudowny sposób to wszystko niszczę
Czy ktoś może ma jakieś pomysły jak sobie z tym poradzić? Wiem zę problem leży tylko we mnie coś mnie blokuje i to za karzdzym razem. I prawdę mówiąc nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić samemu.
Każdym* -,-
Tak to ty jesteś zajebisty !
A Tobie co?
Żeby zdobyć Kobietę, musisz być gotowy Ją stracić.
PUA:
http://m.youtube.com/watch?v=BRw...
Odpoczywasz.
Żeby zdobyć Kobietę, musisz być gotowy Ją stracić.
PUA:
http://m.youtube.com/watch?v=BRw...
sory za ortografię pisałem na szybko bo mnie chandra dopadła.
"Jest tylko jeden sposób nauki. Poprzez działanie."
Paulo Coelho
Ja pierdolę jak to przeczytałem to myślę że życie jest pojebane. Jak byłem nieudacznikiem i nie umiałem zdobyć ciekawej kobiety i utrzymać związku dłużej niż pół roku to było źle teraz jak wiem jak to zrobić to mam jakieś dziwne lęki. Nic tylko zastosować stary dobry sposób na doła... telefon do kumpli i wypad na zimne piwo i gorące kobiety.
"Jest tylko jeden sposób nauki. Poprzez działanie."
Paulo Coelho
Jak na moje to sprawa jest dużo prostsza niż psychologiczne memłanie "lęk przed zaangażowaniem". Możesz najzwyczajniej w świecie za bardzo chcieć. Chyba nie muszę mówić z czym to się wiąże co nie?
Poprostu jeszcze do tego nie dojrzałeś.
Jak nie potrafisz to się naucz!
A może właśnie osiągnąłeś kolejny level. Twoja wartość wzrosła, wiesz na co Cie stać, masz wymagania, szukasz podświadomie tzw ideału. Przelotne znajomości w pewnym momencie chyba każdego przestają bawić. Ja bym się jakoś specjalnie nie przejmował na twoim miejscu, tylko trzymaj poziom i obyś trafił na taką która spełni twoje oczekiwania
Weź sobie jakieś leki.
Życie da Ci tyle, o ile je poprosisz
Ironia to podstawowy mechanizm obronny u co bardziej inteligentnych przedstawicieli homo sapiens Lepiej natomiast ferować psychologiczne problemy u kogoś po 4 akapitach jakie napisał, co nie?
Ale dobrze, bo widzę, że trzeba rozwijać myśli, żeby nie stały się pożywką dla szyderców
"Doszedłem do wniosku że czas było by znaleśc sobie kobietę na dłużej." - po prostu nie dochodź do wniosków, tylko poznawaj kobiety. Jak któraś Cię wystarczająco zainteresuje, to wtedy myśl o związku. I wtedy nie będziesz niczego psuł. Związek tworzysz z kimś, a nie szukasz kogoś pod związek. Rozumiesz?
Akurat ostatni akapit był kierowany do autora wątku
"Autor nie napisał nic, co by świadczyło o tym, że rozwija relacje z kobietami, które go nie interesują. Za to napisał, że z każdej rokującej relacji się wycofuje" - i tak i nie. Napisał przede wszystkim, że znudziły mu się przygodne relacje i chciałby czegoś trwalszego (czyt. związku). Ok. Rokujące = laska nadaje się do związku - tak to rozumie autor (takie przynajmniej odnoszę wrażenie, my natomiast rozumiemy to chyba inaczej). Innymi słowy: dopasowuje kobietę do definicji relacji, a nie na odwrót. Dlatego mój postulat brzmi, by wrzucił na luz, wchodził w relację bez zbędnego definiowania ich na początku i wtedy "magia natury" sprawi, że nie będzie przed nimi uciekał.
Na pewno ma. Nie lubię osobiście postfreudowskiego psychologizmu. I nie rozumiem, dlaczego cieszy się taką popularnością. Włączając w to jeszcze kontekst czasów i norm w jakich tworzył Freud, nie rozumiem jak do tej pory mogło pozostać tylu jego fanów - i to jeszcze na gruncie naukowym. Ale odbiegam od sedna. Sedno jest takie, że po pierwsze - to nie są ataki , tylko ożywiona dyskusja, która polega na zbijaniu argumentów (czasami nazywając je memłaniem;) ) . A dwa, nie są to osobiste wycieczki. Twojego prywatnego zdania, nie nazwałbym memłaniem
Więc, z racji tego, że mój punkt widzenia jest ciuteczkę odmienny, poczuwam się do obowiązku przedstawiania go jako alternatywy dla psychologizmu
Pozdrawiam!
Gdybyśmy się nad wszystkim zastanawiali, to byśmy zwariowali. Ja mam dość analityczny umysł i ciężko czasem się żyje Natomiast moje wnioski nie pochodzą, z Twej stopki, a z Twej twórczości w postaci bloga. Być może, nota bene, nie uświadamiasz sobie, ile w tym co pisałeś jest postfreudyzmu. Ja natomiast orientuje się w tym, chociaż nie w sposób profesjonalny, dlatego dostrzegam takie rzeczy i dlatego też mogę je krytykować.
Znam ludzi, którzy są szczęśliwi będąc nieszczęśliwymi. I to jest fenomen
Wiem, że często używasz słów "MOŻE" czy "MOIM ZDANIEM". Jest jeszcze jedna kwestia, której możesz sobie za to nie uświadamiać. Wielu ludzi traktuje tą stronę zbyt poważnie. A treści w niej zawarte jak jedyną słuszną prawdę. Ty, posiadając instytucjonalne naznaczanie, w postaci znaczku "wtajemniczony", jakby stajesz się dla tych ludzi autorytetem. Innymi słowy - są konformistyczni wobec Twojej opinii. Dlatego też, PODEJRZEWAM, że nie bardzo widzą te słowa "MOŻE" czy "MOIM ZDANIEM". Co za tym idzie, taki chłopaczek, może wyjść dzisiaj z ziomkami na browar i rozpowiadać, że ma "lęk przed zaangażowaniem", bo ktoś mu tak na stronie napisał i zacznie w to wierzyć. A to jest dość poważna diagnoza, którą trudno ferować praktycznie nie znając delikwenta.
Mnie natomiast bardziej właśnie zastanawia, dlaczego ludzie szukają autorytetów w sieci? Bo nie chciało mi się w to wierzyć, póki nie zalogowałem się na tej stronie.
Moje słowa, potwierdza zresztą niedawna "awantura" jaką wywołał niejaki Songo Ale dobra, bo odbiegliśmy od tematu.