Cześć, mój problem jest dziwny, przejdźmy do rzeczy.
Jestem atrakcyjną osobą, nie brak mi kobiet w życiu, ale zauważyłem dziwną rzecz, które zgłębiła mnie do refleksji.
Mam pociąg do kobiet, które są takimi cichymi myszkami, nieoszlifowanymi diamentami.
Mogłem mieć dużo kobiet, do stałego związku, ale poczułem coś do dziewczyny, która była z rozbitej rodziny, nie przelewało się u nich w domu, dawałem dużo od siebie, chciałem w pewien sposób zastąpić jej ojca, wiem, dziwnie to brzmi.
Tylko do takich małych dziewczynek, lekko nieporadnych czuje taką chemie..
Tak jakby im współczuję, sam wychowywałem się z obojgiem rodziców, ale zostałem adoptowany w wieku 3 lat, co moim zdaniem nie powinno wpłynąć na takie rzeczy.
Czy to wynika z tego, że w moim umyślę, tylko taką dziewczynę potrafię zainteresować, tak jakby, że jej czegoś brakuje, a ja wtedy chcę jej to dać, myśląc, że ona mnie będzie kochać ???
Dzisiaj kolejna sytuacja, miałem kontakt z pewną dziewczyną, nie jest piękna, ale nie przelewa się u niej w domu, jest zaradna, ma 6 rodzeństwa pracuje na produkcji na 3 zmiany, chcę jakby ją z tego szamba wyciągnąć.
Kobiety, które były z dobrych domów, miały dużo pieniędzy, nie potrafiłem traktować jako przyszłe partnerki, one czuły do mnie duży pociąg seksualny i nasze relacje najpierw opierały się na seksie, później one odchodziły widząc moją bierność w dążeniu do stałego związku
Czemu chcę takie nieporadne kobiety?
Kolejny raz to widzę, że jeśli dziewczyna jest lekko nieśmiała oraz nie przelewa się u niej w domu duuużo bym zrobił.
Jeżeli dziewczyna jest bogata, to traktuje ją jak dziwkę, śpie u niej, stołuje się, czasami nawet każę się wozić po mieście, a nawet była taka sytuacja, że rodzice bogatej ślicznej dziewczyny zasponsorowali mi wyjazd do Tunezji na 2 tygodnie, oraz kupili mi auto za 10 tysięcy, żebym nie musiał tyle czasu tracić na dojazdy ze studiów do rodzinnego domu.
Oczywiscie z tą bogaczką już dawno nie jestem, auto zostawiłem sobię.
Dlaczego czuję taki jebany pociąg, do kobiet, które jakby się na nie popatrzyło nie są atrakcyjne patrząc przez pryzmat kolejnych kroków życiowych, czy materialnych
Ciche myszki to zwykle nie dziewczyny z rozbitych rodzin/patologii, nie utożsamiaj ich z tym. Moim zdaniem masz ciągutki do trudnych panien, być może z tzw. borderline czy innego DDA. Już mówię dlaczego.
Właśnie skończyłem 4,5 letni związek z panną z patologii. Było mi z nią zajebiście i nie będę tego ukrywał. Takiego żywiołowego związku i takiej panny nigdy nie miałem. Może dlatego było mi dobrze, że sam lekko nie miałem i mam pewne cechy łącżace mnie z nią? Na tę chwilę tak typuję. Chuj wie, trzebaby sięgnąc głebiej w siebie, żeby sobie na to odpowiedzieć, a jeszcze nie pora by to robić.
Zawsze miałem "branie" ale większość panien jest dla mnie bez charakteru. Normalne panny - z dobrych domów, wychowane "z lewą ręką na księdze kłamstw", od zawsze mnie niesamowicie nudziły, brak im było tego pojebaństwa, polotu, rollercoasteru, bezkompromisowości i "życiowej agresji" wobec otoczenia, zarazem niesamowitego ciepła i oddania tylko dla ciebie, gdy sobie się ją "wychowało".
Czułem się niczym rycerz na krwistobiałym koniu zbawiający swym doświadczeniem, siłą i charakterem bezbronnego i pokrzywdzonego przez los pasikonika.
Do czasu.. póki zrozumiałem, że takiej kobiety nie da się zmienić. Nie będę sie rozpisywał, jednakże nadmienię, że póki leciałem z nią w dół olewając wszystko i wszystkich wokół było super, związek marzenie. Ocknąwszy się i zaczynawszy ciągnąć ją wraz ze mną w górę przez jakiś czas starała się póki nie napotkała oporu ze strony środowiska. Jako jebany fundament wiecznie ciągnąłem ją w góre pomimo wszystkiego - nadaremne, bo koniec końców okazałem się tym, który niszczy, w całej brutalności znaczeniu tego słowa, jej życie bezbronnego pasikonika. Miałem dość
Ot i streszczenie przygód wybawiciela.
Jak chcesz opowiedzieć jak to było u Ciebie, to załóż temat bądź bloga. Można opowiedzieć swoją historię (w skrócie) i przedstawić swój punkt widzenia na podstawie tej historii, ale bez przesady.
Rzuciłeś teorią, która ogranicza się tylko do Ciebie. Dałeś radę samemu sobie, a nie facetowi, który zakłada temat.
Takie odpowiedzi powinny być z miejsca usuwane.
Chodziło o przedstawienie mojego myślenia wtedy i doświadczenia, które mną kierowało, a jak widać po innych postach to trafiłem w sedno.
Nigdy nie byłem teorytykiem i zawsze staram się bazować na doświadczeniach. Z doświadczeń innych mądry wyciągnie o wiele więcej, aniżeli z suchej teorii
Powiedzial ten, co nie rzucil byle czego i dal rade autorowi tematu. Pokory.
__________________________________________________________
Kobiety są nienormalne ale u nich to normalne.
Po co mam powtarzać coś co ktoś już napisal. Duchson napisał wszystko to, co i ja bym napisał. Zluzuj trochę
Idz za wlasna rada i zluzuj z pouczaniem. Lmao.
__________________________________________________________
Kobiety są nienormalne ale u nich to normalne.
Ok, to od dziś gdy coś będzie nie tak z odpowiedzią bądź tematem to zostawiam temat.
Pozdrawiam
Mam podobnie. Tzn. jestem aktualnie w związku z normalną dziewczyną z normalnego domu, nie robiącej żadnych jazd i dziwnych akcji. Ale również mam ciągotki to tzw. trudnych lasek. I w przeszłości niektóre z moich partnerek były bardzo toksyczne. Co nas w nich kręci ? Emocje... Ten rollercoaster w związku sprawia, że uzależniamy się od nich. Panny z rodzin alkoholowych, z patologii potrafią kochać, ale jest to miłość niedojrzała i mega toksyczna. Ile razy było tak, że jak byłem dla takiej kobiety oschły, mega zdystansowany to ona robiła wszystko, żebym choć na chwilę zwrócił na nią uwagę. Potrafiła kochać na zabój. Serio człowiek czuje się wtedy jak taki bożek w oczach takiej dziewczyny. Ale w fazie kiedy w związku była sielanka to z nieznanych przyczyn potrafiła odwalić takie akcje, że łeb urywało. Odpychała mnie wtedy od siebie na wszelkie możliwe sposoby. Takie panny nie potrafią znieść sytuacji, że jest dobrze w związku. One są przyzwyczajone do braku miłości wiedzą że muszą o nią żebrać, walczyć. A nasz syndrom wybawiciela i to, że ciągnie nas do takich ,,emocji" nie jest bez przyczyny. Świadczy o naszych deficytach z dzieciństwa, które powinno się przerobić - samemu niestety cięzko.. Ja też jestem z tzw. normalnego domu, ale pewne rzeczy wpłynęły na to, że mam pewne braki jeśli chodzi o sferę uczuciową. I mam ten cholerny syndrom wybawiciela
Jest taka teoria, nie pamiętam dokładnie kogo ale w dużym ogóle sprowadza się do tego, że podświadomie poszukujemy i ciągnie nas do partnerek na podstawie przeżyć, wydarzeń z dzieciństwa. Możliwe, że właśnie to, że byłeś adoptowany ma na to wpływ, potencjalne partnerki chcesz uchronić przed odrzuceniem, poczuciem samotności czy innymi emocjami, których nie masz świadomości, bądź są przez Ciebie nieprzepracowane.
Przewineła mi to pewna dobra psychoterapeutka, o dziwo, u mnie trafnie się to sprawdziło. Dobrze jest mieć świadomość takiego zjawiska.
“Why do we fall?
So we can learn to pick ourselves up.”
Czyli mówisz, że teraz chcę "ratować" takie dziewczyny, ponieważ sam miałem przejebane w domu dziecka w okresie 1-2,5 lat? Brzmi to sensownie, ale dziwne jest to, że ja w ogóle nic a nic nie pamiętam z tego okresu
Pierwsze co pamiętam, to już dom rodzinny w którym mieszkam. Zerwo wspomnieć z domu dziecka
Już 24 lata szukam tej jedynej
Mogę dodać, że paradoksalnie to nie musi być takie dziwne, podstawowym odruchem jest wyparcie, całkowita blokada na wydarzenie, emocje z przeszłości, niekoniecznie musisz to pamiętać, mało kto coś pamięta z tak młodego okresu ale z tyłu głowy gdzieś to zawsze zostaje. Bywa do tego stopnia, że głowa obraca coś w nierealne, niemające miejsca wyobrażenie
“Why do we fall?
So we can learn to pick ourselves up.”
Też kiedyś miałem taki nieoszlifowany diament i powiem ci, że chujowo trafiłem, chujowo też to rozgrywałem. W każdym razie pomogłem jej rozwinąć skrzydła i mnie wyjebała w powietrze :]