Byłem przedwczoraj na spontanicznej randce z koleżanką. Było naprawdę super. Laska złapała klimat. Zaproponowała wyjazd we dwoje i tak dalej. Poziom zaczepności też poszedł mocno do góry. O ile na początku to było fajne - droczenie się to super forma flirtu - to wczoraj był taki moment, że byłem tym zmęczony.
Po prostu mi się nie chciało i to też wpłynęło na samą dynamikę rozmowy. Nie da się być 24/7 w wybitnej formie. Co robicie w takich sytuacjach gdy laska ma ochotę na flirt, a Wy niekoniecznie?