Witam, interesuje mnie czy macie takie etapy w zyciu ze tracicie swoja pewnosc siebie i poczucie zajebistosci? No i co wtedy, dla mnie sa tk wyciete miesiace z zycia. Poniewaz jestem wtedy mniej aktywny spolecznie i zawieszam randkowanie. No przeciez spotykanie z dziewczyna w celu podrywa z zanizona samoocena i brakiem wiary w siebie mija sie z celem. Nio i bez pewnosi malo zdzialasz. Ludzie gadaja ze nie. Ma co siedziec w domu i sie zmuszac. Ale jak na cos nie mam ochoty to nie bede robil nic. A sile. A wy jak sadzicie? Wiem ze zycie jest tylko jedno ale wierze ze jak wyjde z tego dolka i poczuje sie lepiej to zaczne nadrabiac stracony czas.
Odstaw walenie konia to Cię nawet niska pewność siebie nie zatrzyma przed "randkowaniem"
Zła wiadomość to taka, że czas leci.
Dobra to taka, że ja jestem pilotem.
chlapnij se 2 piwka na randce to bedziesz mistrzem uwodzenia, mowie Ci
Jeżeli masz pytania - pisz PW
Z tym waleniem konia to dobrze powiedziane. Ale nie tedy droga zebym podbijal swoja pewnosc siebie alkoholem. Nie mialem z tym problemow poki nie wydarzylo sie cos zlego w moim zyciu i stalem sie lekliwy do ludzi. To jest jak choroba..
Czyli twoje nagłe obniżenie pewności siebie spowodowało jakieś konkretne wydarzenie ?
Nie chcieć to się może po siedemdziesiątce. To jest tylko wymówka w twojej głowie, tak abyś mógł jasno argumentować swoje niepowodzenia.
Skwituje to powiedzeniem, które usłyszałem na siłce:
NIE ZWIEDZAMY PANOWIE, ZAPIERDALAMY!!!
Wiesz kolego... Możesz przeczekać, ale co Ci to da? Liczysz na to, że problem minie za tydzień, miesiąc rok, a co jeżeli nie minie? Będziesz czekał , tak jak wyżej napisali koledzy :"Do siedemdziesiątki" , by potem powiedzieć :"Za stary na to jestem".
Zasady są po to , żeby je łamać, marzenia po to, by je realizować, a problemy? Po to by je pokonywać i stać się tym wg Ciebie :"Zajebistym człowiekiem" - to samo nie przychodzi.
"Nie ważny jest cel, ale droga jaką się do tego celu dąży".
"Ludzie znają Cie na tyle, na ile im pozwolisz".
To jest tak ze mam nawroty depresji ktora zawsze uaktywnia jakis stresowy bodziec. Gdy na nia cierpie mam wtedy leki i czuje sie nie komfortowo w towarzystwie. Oczywiscie ze staram sie robic cos zeby z tego wyjsc i ost czasy siegnelem po psychotropy ktore nawet pogorszyly moj stan.
Jeśli nie chce mi się nic, to znaczy, że albo ostro pomelanżowałem dnia poprzedniego i po euforycznym wieczorze zwyczajnie jestem przemęczony i przygnębiony (zależy od dnia), albo po prostu za często walę konia ;P Odpuszczam sobie na 3-4 dni i jest o niebo lepiej
Facet nie możesz być pewny ile będziesz żył może z setkę może parę dni więc pomyśl o tym dogłębnie nie marnuj czasu oczywiście gorszy dzień dwa czy trzy mogą i się zdarzą ale nie popadaj w ciąg bo do niczego to nie prowadzi
" Kiedy jestem smutny, to przestaję być smutny i staję się zajebisty" - Barney
Wiem, wiem cytat jest nie na temat . Całość zależy od mózgu i ogólnego postrzegania świata. Jak dobrze wiadomo najtrudniejszy jest pierwszy krok, tak więc musisz odnaleźć w sobie jak punk zapalny. Może to być cokolwiek, np coś co ci kiedyś sprawiało ogromną radość. Ja często teraz tak mam, że nic mi się nie chce, i brak mi energii do działania, ale zwykle wystarczy do tego pozytywne nastawienie i jakieś popierdolone działanie ( aktywność ).
Gdyby nie bieganie lub fotografia to tez latwo bym wpadałw takie stany. A tak mam coś co w każdej chwili może poprawić humor. Czy to zadowolenie z przebiegnietych kilometrów czy zaskakujace zdjecie czegos w trawie czego nikt by nie zauwazyl. IMHO potrzebujesz hobby nie zaleznego od innych ludzi.
Mam tak czasem. Ostatnio odkryłem, co mnie blokowało. Po pierwsze Facebook- usunąłem w pizdu, pożeracz czasu, człowiek tam siedzi i nic kreatywnego nie robi. Internety to ogólnie zło, ale to gówno jest najgorsze, bo z czasem za bardzo ciekawi cię życie innych, za mało patrzysz na swoje.
Po drugie telefon- wyłączyłem w pizdu na dwa dni Wiem co mam robić, nikt mi nie musi mówić, więc mogłem sobie pozwolić na zdjęcie smyczy. Poczułem się wolny gdy nie odpisywałem na smsy i nie odbierałem połączeń, nawet jeśli potem mam dostać ochrzan od paru osób.
Po trzecie nastawienie- obejrzałem kilka filmów po których czuję, że naprawdę chcę żyć, w tym np. Fight Club, przeczytałem kilka książek, po łebkach, ale zawsze coś. Poszedłem pobiegać (lubię też kolarstwo), potem pod prysznic, głowa do góry i idę ulicą pewnym krokiem patrząc ludziom w oczy aż pierwsi nie odwrócą wzroku. No i muzyka, wrzuć coś dobrego, z pierdolnięciem. To wszystko zawsze mi pomaga
Po prostu zmień coś w swoim życiu, zrób coś niemoralnego, wyjdź z domu, ale najpierw popraw sobie humor. Wstawaj wcześnie, kładź się o przyzwoitej porze. Bądź aktywny fizycznie, znajdź sobie hobby, nie siedź długo w jednym miejscu, zmęcz się czymś.