Otóż... Byla sobie (do niedawna) laska z która kreciłem jakieś dobre poł roku. Mieszka po drugiej stronie ulicy, chodzimy do tej samej szkoly itd.
Zagadalem do niej na gadu i takie tam sranie w banie... Spotykalismy sie i bylo zajebiscie, owszem udawala niedostepna i wciskala mi jakies gowno ale nikt normalny by sie takiej nie dal... No wiec bylo dobrze nawet bardzo i pewnego pieknego dnia dostaje wiadomosc na Sprechen-Sprechen ''sorry ale wydaje mi sie ze nasza znajomosc nie ma sensu'' pomyslalem ''ku*wa o co jej chodzi...''. Po krotkiej i emocjonującej rozmowie dowiedzialem sie, ze cytuje ''dowiedziala sie od niejakiej zaufanej kolezanki czegos na moj temat otoz kiedys zerwalem z laska dla innej i ona nie chce przechodzic tego samego, stracila do mnie zaufanie bla, bla, bla...''
I tu zaczyna się moje pytanie bo... zaczalem jej sie narzucac ze ona tak nie moze skoro pierdolila ze cos do mnie czuje... generalnie powinienem laske olac mam racje?
Po jakims czasie jednak sama napisala ze jej na mnie zalezy tylko nie wie czy moze mi zaufac no wiec staralem sie lasce wytlumaczyc ze to jakis bullshit i ze jest zajebista skoro wierzy komus a nie mnie... Zrobila mi kolejna nadzieje (na szczescie w miedzy czasie udalo mi sie poznac inna laske ;D)...
Po czym dostalem wiadomosc od tej 1 ze jednak nieeee ona mi nie ufa i ze za duzo sie nasluchala ''trzymaj sie cieplo :('' ch*j mnie strzelil i pewnie zaczal bym sie tym pzrejmowac gdyby nie to ze mam na oku pare innych...
Pytanie jest takie... Zrobilem zle narzucajac sie jej i udajac opisywanego w ''lekcjach'' pieska... Zamiast udrazu ją olać... Dobrze mysle?