Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

"ROZBIJANIE" ZWIĄZKÓW - PRO/CONTRA

74 posts / 0 new
Ostatni
BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39
"ROZBIJANIE" ZWIĄZKÓW - PRO/CONTRA

Jak w temacie Panowie i Panie.
Co sądzicie na temat rozbijania/rozbijaczy związków? W wyniku działań celowych jak też jako skutek uboczny dobrej zabawy rozbijającego czy rozbijającej? Związków stałych o długim stażu jak też tych o stażu krótszym?

Dobrze byłoby aby każdy pogląd był poparty jakąś argumentacją. Najlepiej sensowną oczywiście.

Zacznijmy więc od założyciela tematu.

Otóż ja nie widzę żadnych przeciwwskazań, wychodząc z założenia, że związek szczęśliwy i spełniony jest praktycznie nie do rozbicia. Uprzedzam od razu wszelkie pytania czy mój pogląd nie wynika czasem z braku złych doświadczeń w tej kwestii. Otóż rozbijano mi związki jak i ja sam rozbijałem. W tym, że ktoś rozbijał mi związek zawsze widziałem osobistą porażkę - w końcu przegrywałem z innym facetem, a to zawsze dotkliwie boli, choć nie uważałem tego [tzn. owej porażki] też za powód do wstydu - w tym że ja rozbijałem - tym bardziej - więc nie widziałem powodu do wstydu czy złego samopoczucia.

Nigdy nie miałem i nie rozumiem tych którzy mają pretensję do zdradzających ich kobiet tak samo jak nie rozumiem posiadania żalu do gościa, który laskę odbił. Bo niby za co? Jakby kobieta była spełniona w związku to by nie zdradziła, bo by się bała końca owego związku. Z drugiej strony "barykady" patrząc - o co mam mieć pretensję do gościa, który laskę odbił? Jakby nie chciała mu dać tego czego od Niej chciał to by nie dostał. Bardzo proste.

Podsumowując więc taką hipotetyczną konfigurację: nie mam pretensji do Niej, nie mam do Niego - innymi słowy: suma pretensji = 0. Czy to oznacza, że nie mam żalu i cieszę michę jak skończony idiota, który nie wie co się właśnie stało? Nie. Mam pretensje. Do siebie. Gdy bowiem dominujesz w związku Twoja odpowiedzialność, co logiczne, za jego rozpad również automatycznie wzrasta. To, moim zdaniem, jedyna słuszna prawidłowość w tego rodzaju niesymetrycznym [a są inne w ogóle?] układzie uczuciowym.

Co więc sądzicie Drodzy Użytkownicy/czki w przedmiotowej kwestii?

Wszelkie poglądy mile widziane jak długo fundamentem jest pełna, absolutna, bezkompromisowa szczerość.
    

MeanGirl
Portret użytkownika MeanGirl
Nieobecny
Słodka dziewczyneczka ;)

Dołączył: 2009-04-15
Punkty pomocy: 25

Co ja widzę. BANE założył swój pierwszy temat na forum, a tu kompletna cisza? To wszyscy alpha jeszcze śpią czy aż tak się Ciebie boją, że się wolą nie odzywać? Bo przecież nie raz widziałam na stronie opinie, że rozbijanie związków to zło i wogóle powinni tego zabronić. A może Ty masz taką siłę przekonywania, że jednym postem wszystkich przekonałeś do swojego punktu widzenia?

rafciuuu
Portret użytkownika rafciuuu
Nieobecny
Zasłużony
Wiek: 25
Miejscowość: **

Dołączył: 2009-07-19
Punkty pomocy: 146

Jakby ktoś wyrwał moją pannę to nie miałbym mu tego za złe. Byłbym wdzięczny. Jak to wygląda:
1. Chłopak widzi dziewczynę, podoba mu się.
2. Podchodzi,
3. Zagaduje,
4. Bierze numer, umawia się itd.
Jeśli dziewczyna jest wierna to zatrzymuje się na punkcie 3. Nie daje numeru, nie umawia się. Jeśli nie? To akurat zajebiście się składa bo już wiem, że NIE WARTO jej poświęcać więcej czasu. Na pewno nie będę obwiniał za to siebie. Jedyne pretensje będą skierowane w jej stronę bo to ona zdradziła, a nie ja. Nie najdzie mnie rozkmina "co zrobiłem źle" bo jedyne co "zrobię" to zakończenie związku.
Takie jest moje zdanie ale sprawdza się tylko w przypadku gdy ja jestem wobec niej w porządku czyli jej nie zaniedbuje, stwarzam intymną atmosferę, okazuję czułość, jestem oparciem, itp.
Dodatkowo każda para ma odmienny charakter zdrady. Dla jednych pocałowanie z obcą osobą nie jest zdradą a dla drugich już sama rozmowa jest, ale to już mała dygresja.
To takie moje skromne wypociny na ten temat.

BANE dobry temat i ładnie to napisałeś.
Pozdro

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Sama rozmowa zdradą? Nie bardzo rozumiem.

rafciuuu
Portret użytkownika rafciuuu
Nieobecny
Zasłużony
Wiek: 25
Miejscowość: **

Dołączył: 2009-07-19
Punkty pomocy: 146

Każda para ma swoje własne kryterium zdrady. Znam parę która nie ma zbytnich ograniczeń, czyli Ona może pójść do klubu i namiętnie całować się z jakimś nowo poznanym (lub nawet nie) facetem. Dla tej pary to nie jest zdrada. Pytam się Jego czemu na to pozwala? On na to "a co jej będę żałował, niech się wyszaleje bo po ślubie tak nie będzie" (naiwniak).

Kolejna para którą znam i przytoczę ich jako przykład, to para z dość długim stażem, Parę lat już są ze sobą ale żyją jak w więzieniu, Ona nie może napisać do żadnej osoby płci męskiej. Nawet  do kolegi ze studiów poprosić o notatki. Na imprezie nie może rozmawiać z żadnych facetem a gdy to zrobi to On krzyczy, że Ona go zdradza i odpłaci się tym samym.
Uff już chyba wytłumaczyłem, a była to tylko mała skromna dygresja...;P

Kensei
Portret użytkownika Kensei
Nieobecny
Moderator
ModeratorWtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 37
Miejscowość: Pyrlandia

Dołączył: 2019-11-19
Punkty pomocy: 3951

Zdradą dla mnie jest punkt nr 5, którego tu nawet nie wymieniono.

Czyli kontakt fizyczny z inną osobą, nie będącą partnerem/partnerką, w związku w którym ustalono zasady wyłączności.

Zdarza mi się poznawać panny, spotkać się z nimi kiedy jest okazja, no wyjazd do innego miasta na imprezę, gdzie jakąś poznałem. Wbijam na bifor, pije herbatę, śmiejemy się, ale do niczego nie dochodzi. Nie dochodzi do zdrady.

Zgadzam się częściowo z BANE'em, że związek szczęśliwy i spełniony jest nie do rozbicia. Częściowo, bo żaden związek nie jest kompletny w rozumieniu że ma się w nim wszystko i jest idealny. Każdy związek może się rozpaść, tyle że nie ma jednej czy jednego winnego, są przyczyny i skutki.

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

ODNOŚNIE WPISU MEAN GIRL:

Ach jak widzę koleżanka złośliwości darować sobie nie mogła. Coś jak Mała Mi z "Muminków". Laughing out loudLaughing out loud:D:D:D Przepraszam, nie mogłem sobie odpuścić. Szkoda tylko, że Ty darowałaś sobie wypowiedzenie poglądu w tej sprawie. To byłoby ciekawe, bo podejrzewam, że z punktu widzenia kobiety wygląda ona jeszcze prościej niż by to wynikało ze schematu, który opisałem powyżej, dość przecież i tak komfortowego z kobiecej perspektywy . Jednak nie ma to jak, że tak to określę kobieca dłoń, bo oto wchodzę do domu, włączam komputer i widzę wysyp odpowiedzi. Dobry z Ciebie motywator.
"Bo przecież nie raz widziałam na stronie opinie, że rozbijanie związków to zło i w ogóle powinni tego zabronić." > No właśnie. Zakładając temat liczyłem właśnie na element kontrowersji. Miała się "lać krew" w ostrej walce światopoglądowej a tu nic. Laughing out loudLaughing out loud:D:D:D
Chyba więc powinienem podziękować Ci za rozkręcenie dyskusji. Laughing out loudLaughing out loud

Juniorstress
Nieobecny

Dołączył: 2009-05-19
Punkty pomocy: 5

Chyba przeczytałem to na tej stronie albo słuchałem BadBoy'a ale był tekst w stylu

"Kobieta to takie stworzenie że nie potrafi być samotna i źle jej z tym, będzie z facetem dopóki nie znajdzie kogoś lepszego na jego miejsce"

Więc jak widać to, że Kobieta ma faceta nic nie znaczy. a jak będzie z nim szczęśliwa to nie spojrzy na innego (może trochę przemalowałem z tym spoglądaniem ale sens zachowałem).

poza tym patrz podpis Wink Wszystko mówi za siebie Smile

stojący chuj nie ma sumienia

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

No właśnie Stary. Tak pół żartem to Twoja odpowiedź wyglądała by zajebiście jakbyś właśnie zostawił sam podpis. Maksimum treści, przy minimum zajętej przestrzeni. I wszystko jasne. Skąd jednak tak ostry sąd > "Jak kobieta ma faceta to nic nie znaczy"? Ja bym tego aż tak ostro nie oceniał. Po prostu uważam, że wbrew powszechnej opinii zdrada przez kobietę, jest bardziej powszechnie akceptowana niż przez mężczyznę. Szczególnie gdy kobieta jest młoda i jeszcze przed założeniem rodziny.

Juniorstress
Nieobecny

Dołączył: 2009-05-19
Punkty pomocy: 5

"Jak kobieta ma faceta to nic nie znaczy" To taki trochę skrót myślowy. Chodzi o to że jeśli ma faceta to nie znaczy, że będzie miała go do końca życia i znaczna część Kobiet zdaje sobie z tego sprawę.

A kolejne mądre słowa:

Nie ma wagonu, którego nie da się odczepić.

stojący chuj nie ma sumienia

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

To jeszcze zależy od etapu związku. Na początku często facet jawi się Jej jako Ten Jedyny, jest etap fascynacji, zachłyśnięcia się nową znajomością, potem jednak emocje stygną i właśnie stąd mnóstwo postów typu: "Na początku to Ona zabiegała, a teraz..." itd., itp. Po prostu "uduchowione" wyobrażenia zarówno kobiet jak i mężczyzn weryfikuje tzw. proza życia.

Juniorstress
Nieobecny

Dołączył: 2009-05-19
Punkty pomocy: 5

Trzeba tę prozę życia zmienić w poezję.
Ale o to jest bardzo trudno. Dlatego również mój związek się rozpadł.

stojący chuj nie ma sumienia

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Racja. Rzecz w tym tylko, że umiejętności radzenia sobie z rutyną tak na dobrą sprawę ludzie uczą się przez całe życie.

PARĘ CIEKAWYCH ADEKWATNYCH CYTATÓW:

"Jeśli miłość jest dzieckiem, przywiązanie jest dojrzałym człowiekiem."

"Lepiej kochać mniej z początku niż wcale przy końcu."

"Łatwiej kochać wspomnienia niż żywego człowieka."

"Prawie równie trudno jest zadowolić tego, kto bardzo kocha, jak tego, w którym miłość już wygasa."

"Mało jest ludzi, którzy by się nie wstydzili, że się kochali, gdy już się nie kochają."

"Od pewnego wieku nie można być kochanym, ale można jeszcze się podobać."

Zagubiony89
Portret użytkownika Zagubiony89
Nieobecny

Dołączył: 2009-07-24
Punkty pomocy: 3

rozbilem niedawno zwiazek ktory trwal 1.5 roku.Najlepsze jest to ze nic o tym nie widzialem laska mowila ze jest sama no to ok wziolem sie do roboty.zerwla z nim zaraz i moje wytlumaczeie jest takie ze ona go nie kochala dawal jej rzeczy tylko i wylacznie materialne...nawet zeby wrocila chcial ją kupic i poniosl dobijającą porazke.Jesli kobieta nie czuje sie dobrze nei jest szczesliwa to zdradzi napewno...tez zostalem kiedys porzucony i zdalem sobie sprawe po dlugim czasie ze ktos czekal juz na moje miejsce,bardzo nieprzyjemne uczucie ale to przeszlosc ktora mnie czegos nauczyła...

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

"Wytłumaczenie jest takie ze ona go nie kochała dawał jej rzeczy tylko i wyłącznie materialne..." > chyba jednak coś do Niego czuła. W końcu półtora roku - jak piszesz - z Nim była. Długo trwało zanim udało Ci się ich związek rozbić? Robiłeś to celowo? Chciałeś by go rzuciła? Czy sama do takiego wniosku doszła i to zrobiła? Długo funkcjonowaliście w układzie w - by użyć skrótu myślowego - "układzie równoległym" z tym drugim gostkiem?

Alkopoligamia
Nieobecny

Dołączył: 2009-07-24
Punkty pomocy: 8

(Podam przyklad) Wiesz ze Tomek i Kasia sa bratnimi duszami i tworza wspanialy zwiazek jednak ostatnio im sie nie uklada.
 Kazda..  nawet najlepiej dobrana para moze miec kryzys. Czasami tak jest ze ma sie dosyc ukochanej osoby.. Ktory z nas tak nie mial?
Ale jesli po mimo tej wiedzy bedziesz chcial zostac pocieszycielem Kasi to uwazam to za swinstwo.
I takiej Swini (by the way swinia to rodzaj zenski nie meski ;P) na miejscu Tomka obil bym morde temu kolesiowi bo zniszczyl cos fajnego wykorzystujac chwilowy kryzys.

BANE w zadnym wypadku nie jest to skierowane do ciebie po prostu latwiej bylo mi napisac to co mysle w  takiej formie Wink

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Spokojnie - nawet jakby było skierowane do mnie to masz prawo do takiego poglądu.
Jeżeli Kasia i Tomek są tacy szczęśliwi i tylko mają problemy to jednak miałbym mało przestrzeni na rozbijanie ich związku, chyba, że problemy nie są takie małe, albo Oni nie są aż tacy szczęśliwi. Poza tym uważam, że gdybym chciał "zostać pocieszycielem Kasi" to miałbym ostatecznie gówno do powiedzenia w tej sprawie bo uważam, bo to jak daleko się posunę i tak koniec końców będzie zależeć od owej Kasi. Skąd więc miałbyś mieć pretensje do mnie - hipotetycznie oczywiście?

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Gen, Ziomku Zajebisty!
[...] a co jeśli, dajmy na to, Ty pierwszy zdradziłeś, dziewczyna się dowiaduje, i odpłaca pięknym za nadobne?, - co wtedy?" > jak dla mnie to opisany przeze mnie mechanizm ma tutaj również pełne zastosowanie. Swoją drogą ciekawe jest, że rzucony przeze mnie schemat tak łatwo aplikowany jest tylko do mężczyzn. Nawet ja sam zaczynając go ująłem wszystko tak jakbym kobiety w pełni rozgrzeszał z niewierności. Tak nie jest. Ja po prostu uważam, że tak jak Jej partner nie miałaby prawa mieć pretensji o to że została przejebana. Widać facet nie czuł się w związku spełniony. To działa przecież w obie strony. 
"Teraz clou, - on wam nie przeszkadza, ba wręcz się cieszy, bo ma więcej czasu i tłumaczyć się nie musi z częstych wyjść porami wieczorowymi." - Jasne gen, ale tak może też być przecież w związkach, w których kiedyś miłość była i się wypaliła. A nawet kochających się. Sam znam parę, która dla urozmaicenia często dorzuca do układu kogoś trzeciego [choć nigdy w klasyczny łóżkowy trójkąt], właśnie dlatego, żeby ich związek się kręcił. Koleś lubi konkurencję, laska też. Jak mówią "Zazdrość i niepewność to najlepsze paliwo". Poza tym [wiem, że to zabrzmi źle i bezdusznie], ale "trwanie ze względu na dzieci" to też jest wybór. Nikt nie każe go dokonywać, nie uważasz?
Poza tym moim zdaniem, gdyby chcieć być kompletnie ślepym na społeczne konwenanse to należałoby uznać, że pewny siebie facet, nie boi się żadnej konkurencji, skąd więc takie jej [tj. zdrady] potępianie? Jest przecież tak Panowie, że idziecie sobie ulicą ze swoją sarenką i widzicie inną Niunię. Oczka same jakoś ustawiają się tak by mieć pełnie obrazu. Nie jest więc czasem tak, że najlepszym gwarantem wierności, jedynym prawdziwym moim zdaniem, jest mały, gówniarski strach, że "mogę nie znaleźć nic lepszego" > innymi słowy: mając gwarancję sukcesu w podejściu do najpiękniejszych lasek naprawdę dalej tak łatwo byłoby stawiać wierność na piedestale? Nie sądzę. Nauka już dawno udowodniła, że człowiek jako gatunek nie jest monogamiczny. Zarówno kobiety jak i mężczyźni...

042
Portret użytkownika 042
Nieobecny

Dołączył: 2008-11-04
Punkty pomocy: 10

Moim zdaniem hmmmm ciezki temat Wink wiele mysli na sekunde Wink

Ja nie rozbijam zwiazków bo nie chce sie wpierdalac w krzywe akcje. Lubie miec swiety spokoj.

Zawsze gdy w zwiazku jest kryzys ktos juz czeka aby wskoczyc na Twoje miejsce.

Moim zdaniem to po czesci wina czasow w ktorych zyjemy Smile. Laski poprostu same nie wiedza czego chca. Najgorzej jak jestes pierwszym facetem. Mozesz na chuju skakac a ona bedzie myslala ze kazdy tak skacze. A pozniej idzie w komies z jakims lapsem i ma zonka.

Ale ja sie ciesze z takich akcji, bo naprawde wielu skurwysynow chodzi na tej ziemi. A to w dziewczynie rodzi wieksze uczucia i uczy sie doceniac to co ma.

Czy ktos mi rozbil zwiazek hmmmm chyba tak, ale akurat tego zwiazku ja juz tez mialem dosc, wiec splynelo po mnie.

Zdrada?? Nigdy nie wybacze. Trzeba miec HONOR. Jesli laska pojdzie to tylko o niej swiadczy. Nie ma dla mnie tutaj koloru szarego jest tylko Czern i biel. Ja nie zdradzam i tego samego oczekuje od partnerki.
Czy zostalem zdradzony hmmm chuj wie. Nie wnikałem w to.

Wolalbym aby mi powiedzial NARTA i poszla z innym niz robiła mnie na boku.

Pozdrawiam

Raphael
Portret użytkownika Raphael
Nieobecny
Wiek: 25
Miejscowość: Warszawa

Dołączył: 2009-05-03
Punkty pomocy: 23

Dobra to i ja przyłączam się do tematu.
Też posłużę się przykładem.
A więc wyobraźmy sobie, że jest para, która obecnie jest w szczęśliwym związku od około 3 lat. Interesuje mnie tylko płeć piękna więc skupiam się na kobiecie. Powiedzmy, że jest to piękna brunetka o wyjątkowej inteligencji. Jest cholernie seksowna, posiada świetną osobowość, a poza tym jest bardzo kreatywna więc nie da się z nią nudzić.

Co się teraz dzieje? Ta dziewczyna idzie ulicą i ja ją zauważam. Co robię? Podchodzę z jakimś ciekawym otwieraczem po to żeby zdobyć numer i niedługo się z nią umówić. Ona oczywiście mówi mi, że ma chłopaka, ale ja się tym nie przejmuję i odbijam ten test w zabawny sposób, co zwiększa moją atrakcyjność w jej oczach. Właśnie dostałem numer, a że nie mam teraz czasu, żegnam się i sobie idę. Odzywam się do niej za jakiś czas i umawiam na spotkanie. Spotykamy się, jest fajnie i wiemy oboje, że to nie jest ostatni raz. Na kolejnym spotkaniu dowiaduję się, że faktycznie ma chłopaka ale i tak dobrze się bawimy. Wiedzę też, że to jest wartościowa dziewczyna. Więc co teraz powinienem zrobić?

Opcja I. Przejąć się tekstami w stylu "Jakbyś się czuł gdyby ktoś Tobie rozbił związek?" i odpuścić. Wtedy mogę jej już nigdy nie spotkać, a to mogła być kobieta mojego życia i przyszła matka moich dzieci...
Opcja II. Nie przejmować się tym, tylko dalej robić swoje, bo to ja decyduję o swoim życiu. Jeśli jakaś kobieta mi się podoba, bo jest zajebista to niby czemu mam ją zostawiać komuś innemu? Ja zasługuję na wszystko co najlepsze!!! (Proponuję Panowie i Panie zacząć tak myśleć, jeśli jeszcze tego nie robicie, bo życie macie tylko jedno i wypadałoby je przeżyć, a nie tylko wegetować i zadowalać się "resztkami ze stołu").

Tak więc osobiście wybieram opcję numer 2 i teraz pozostaje tylko odbić tą kobietę. Czy jest to trudne? Doskonale wiemy, ze zależy od tego jaki jest jej obecny facet. Jeżeli jest taki jak powinien być (co rzadko się niestety zdarza...), to będzie ciężko i muszę brać pod uwagę fakt, że jeśli nie będę lepszym alfa niż on, to prawdopodobnie po jakimś czasie ona zechce do niego wrócić. Ale czy w ogóle warto? Według mnie tak, ale na to pytanie każdy sam musi sobie odpowiedzieć.
Jedno jest pewne, piękne i wartościowe kobiety rzadko bywają same...

Faceci również... drogie panie Wink

Kto nie chce, kiedy może... nie będzie mógł, kiedy będzie chciał

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Chyba każdy racjonalnie myślący facet wybrałby opcję numer II.

Raphael
Portret użytkownika Raphael
Nieobecny
Wiek: 25
Miejscowość: Warszawa

Dołączył: 2009-05-03
Punkty pomocy: 23

No właśnie. Dlatego bardzo mnie zastanawia dlaczego tyle osób w komentarzach na forum potępia takie zachowanie...

Kto nie chce, kiedy może... nie będzie mógł, kiedy będzie chciał

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Bo zazwyczaj mamy do czynienia z tymi zdradzanymi a nie zdradzającymi. Poza tym zauważyłem, że dość często łatwo przychodzi w kwestiach związku nadużywać górnolotnych haseł jak "honor" itd., itp.

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

ODNOŚNIE WPISU 042:

"Ja nie rozbijam zwiazków bo nie chce sie wpierdalac w krzywe akcje. Lubie miec swiety spokoj." -- Co w tym "krzywego"?
"Ale ja sie ciesze z takich akcji, bo naprawde wielu skurwysynow chodzi na tej ziemi. A to w dziewczynie rodzi wieksze uczucia i uczy sie doceniac to co ma." -- Jak nie "spróbuje" takiego skurwysyna to skąd ma wiedzieć czego chce, Stary.
Co ma honor do zdrady? Podejście do zdrady to moim zdanie kwestia światopoglądowa, czysto moralna, definiowana społecznie, a nie kwestia honorowa. Na czyim honorze zdrada miałaby być ujmą?
Nie zdradzasz bo nie chcesz? Nie szukasz? Czy jak? Naprawdę jesteś przekonany, że przy 100% okazji byś nie zdradził? W końcu napisałeś: "czerń albo biel". To bardzo restrykcyjne podejście.

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Właśnie dlatego założyłem ten temat. Hipokryzja i moralność Kalego w kwestii zdrad to prawdziwa plaga. Co ciekawe chyba częściej jednak występująca wśród mężczyzn niż kobiet, nie uważasz?

Raphael
Portret użytkownika Raphael
Nieobecny
Wiek: 25
Miejscowość: Warszawa

Dołączył: 2009-05-03
Punkty pomocy: 23

Ciekawi mnie jakie jest Wasze zdanie w takiej kwestii

"Czy wierność musi iść w parze z wyłącznością seksualną?"

Kto nie chce, kiedy może... nie będzie mógł, kiedy będzie chciał

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Bardzo ciekawą kwestię poruszyłeś.
Oczywiście, że nie. Moim zdaniem najważniejsza jest symetria, tzn. właśnie bycie wolnym od owego myślenia Kalego > "Kali móc a Kaliemu nie móc". Innymi słowy: Jeżeli moja dziewczyna dostaje ode mnie przyzwolenie na posiadanie przygodnych partnerów seksualnych niejako "obok" mnie [jako tego jednego na stałe] to jedyny wymóg jaki mam to taki bym ja również mógł posiadać takie przygodne partnerki. I wtedy wszystko jest OK. Wszystko zasadza się na braku hipokryzji. Jeżeli jednak dokonujemy takiego wyboru to wtedy tradycyjnie rozumiane pojęcie "zdrady" jest - co jasne - zupełnie nieadekwatne. Bo wtedy to nie jest "zdrada" tylko inna formuła związku.  

042
Portret użytkownika 042
Nieobecny

Dołączył: 2008-11-04
Punkty pomocy: 10

"Czy wierność musi iść w parze z wyłącznością seksualną?"

Tak, moze to zalezy od wychowania, nie mam pojecia. Moze to ze jestem w chuj zazdrosny i nie chcialbym aby jakies koles dotykal mojej kobiety. ??

Wkraczamy w bardzo psychologiczne motywy i to mi sie podoba Smile

--------------------------------------------------------------------------------------

Ja nie rozbijam zwiazków bo nie chce sie wpierdalac w krzywe akcje. Lubie miec swiety spokoj.
" -- Co w tym "krzywego"?

Nie chce miec na glowie jakiegos typa, rozbije komus cos  a ja nigdy nie jestem przekonany w 100% do zwiazku z kim kolwiek. Wiec po co rozbijac cos czego ja nie moge dac ? Moze poprostu chce miec czyste sumienie i chce byc fer wobec siebie.....



"Ale ja sie ciesze z takich akcji, bo naprawde wielu skurwysynow chodzi na tej ziemi. A to w dziewczynie rodzi wieksze uczucia i uczy sie doceniac to co ma." -- Jak nie "spróbuje" takiego skurwysyna to skąd ma wiedzieć czego chce, Stary.

Ja na to patrze przez pryzmat swoich doswiadczen, bylem z dziewczya prawie 4 lata i dawalem jej duzo ( nei byl to pierwszy moj dlugi zwiazek) jednak bylem jej pierwszym i wkoncu zaczela myslec ze ona sie jeszcze nie wybawila itp wkoncu poszła w komis. Obecnie sppotykam sie z pewna dziewczyna po rozwodzie i daje jej to samo co poprzedniej ( chodz z wiekszym dystansem) i naprawde ona to docenia.


Co ma honor do zdrady? Podejście do zdrady to moim zdanie kwestia światopoglądowa, czysto moralna, definiowana społecznie, a nie kwestia honorowa. Na czyim honorze zdrada miałaby być ujmą?

Na moim bo jesli ja jestem 100% fer oczekuje tego samego, jesli ktos mnie zdradzi to znaczy ze zmarnowalem tylko swoj czas i trace wiare w ludzi.

Nie zdradzasz bo nie chcesz? Nie szukasz? Czy jak? Naprawdę jesteś przekonany, że przy 100% okazji byś nie zdradził? W końcu napisałeś: "czerń albo biel". To bardzo restrykcyjne podejście.


Jesli juz jestem z kims to nie zdradzil bym. Ale chyba tylko smierci ( bo z podatkow sie wykaraskalem Wink) mozna byc pewnym. Ja bardzo czysto rozgraniczem "chce byc z kims" a "chce sie zabawic z kims".

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

"Na moim bo jesli ja jestem 100% fer oczekuje tego samego, jesli ktos mnie zdradzi to znaczy ze zmarnowalem tylko swoj czas i trace wiare w ludzi." -- W ludzi a nie w siebie? Uważam, że jeżeli już mielibyśmy mówić o owym honorze [jak napisałem - pojęcie nadużywane] to moim zdaniem owa rysa powinna wynikać z tego, że przegrałeś z innym bolkiem [dla mnie to kwestia ambicojanalna i potrzeba czucia się lepszym od innych facetów] a nie z tego, że laska puściła kantem. Innymi słowy: Jej zdrada to moja porażka. Czysto osobista.
"Ja bardzo czysto rozgraniczam "chce byc z kims" a "chce sie zabawic z kims"." - ja wychodzę z założenia, że na początku to jest zawsze tylko i wyłącznie "chcę się z kimś zabawić" a jak coś z tego później wychodzi więcej to na pewno bez żadnych specjalny założeń czy planów z mojej strony.

BANE
Portret użytkownika BANE
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony

Dołączył: 2009-03-29
Punkty pomocy: 39

Kiedyś oczywiście myślałem inaczej, ale idealizm się, całe szczęście, łatwo leczy. Jak pisałem wyżej > ja nie miałbym nic przeciwko by spróbowała. Ostatecznie jak zechce to i tak to zrobi tylko dodatkowo jeszcze mnie okłamując. A tak to zawsze tylko namiastka kontroli, ale jednak jakaś.

Zagubiony89
Portret użytkownika Zagubiony89
Nieobecny

Dołączył: 2009-07-24
Punkty pomocy: 3

duzo o tym rozmaiwlaismy i mowial ze czula cos do neigo owszem ale nie to c zego chciala miala tego dosc byla zmeczona takim zycie.Kiedy pojawilem sie ja powiedizala tak jak pisalem ze jest sama juz po pierwszym dniu rozstala sie z nim.mi powiedizala ze zrobila t przed tym jak sie poznalismy.ja w zadnym stopniu nie widzialem ze rozbilem cos dowiedzialem sie o tym jakies 2 tygodnie temu...