Zacznę od tego że jak wspomniałem w poprzednim wpisie - zacząłem przygodę z podrywem w wielkim parku (Otwarcie lata 2009).
Stojąc z kumplem i obserwując skoki na banji, czujnym okiem szukałem jakieś zajebistej dziewczyny. Minęło trochę czasu, chciałem już się zawijać gdy nagle - zauważyłem 3 dziewczyny które usiadły jakieś 10m ode mnie. Oczywiście, jak to mam w zwyczaju - spodobała mi się blondynka, która o dziwo, wydawała mi się znajoma. Mówię do kumpla:
- dla mnie 7,5/10 - zaraz do niej podejdę
On w szoku trochę, ja zaczynam się szczerze uśmiechać w stronę targetu, na szczęście z odwzajemnieniem. Patrzę na ów dziewczynę i kiedy chcę już do niej podejść, ona wraz ze swoimi koleżankami wstaje i odwraca się tyłem do mnie. Ja spokojnie, podchodzę ją od tyłu, stosując kino kładę moją dłoń na Jej ramieniu i... Dziewczyna jak by zobaczyła ducha - odskakuje i szybko wydusza z siebie drżący głosik:
- Przestraszyłeś mnie!
- Przepraszam, jestem Marcin
Wyciągam dłoń aby się przywitać i... czekam tak chwilę ale na szczęście jest odpowiedź, podaje mi dłoń i również się przedstawia.
Ja do niej odważnie i powoli:
- Wiesz dlaczego do ciebie podszedłem?
- Pewnie chcesz mój numer
- Tak i nie będę owijał w bawełnę - bardzo mi się spodobałaś
Ona automatycznie oblała się rumieńcem a ja czułem że mam nad wszystkim nadzwyczajną kontrolę. Byłem panem tej sytuacji. Wyciągnąłem telefon i zapisałem numer, niestety nie mogłem powstrzymać drżących dłoni. Zakończyłem krótko:
- Dzięki, niedługo się do Ciebie odezwę, cześć
- cześć
Trudno opisać uczucie jakie towarzyszyło mi kiedy poszedłem w przeciwną stronę. Moja adrenalina była na tak wysokim poziomie że musiałem iść w przestronne miejsce i poporzucać sobie mięsem. Naprawdę byłem z siebie dumny. Dopiero po czasie doszło do mnie że jak pies z podkulonym ogonem wziąłem numer i uciekłem jak najdalej. Mimo wszystko wtedy myślałem że po prostu lepiej być nie mogło - niestety jak widać myliłem się. Mój raport był tak krótki, że nie złapałem prawie żadnego kontaktu z tą dziewczyną - konsekwencje tego odczułem w najbliższym czasie.
Za trzy dni zadzwoniłem. Okazało się że nie ma czasu w tym tygodniu. Zadzwoniłem drugi raz - nie odebrała. Jednak zależało jej, ponieważ nazajutrz dostałem od Niej smsa: Skoro nie spotkaliśmy się wczoraj to rozumiem że w sobotę? Odpisałem tylko: Dobrze w tym samym miejscu.
Przyszła sobota a z nią stres dotyczący randki. No nic, po stosunkowo długim przygotowaniu wychodzę z domu po bilety. Przychodzi sms:
Dziś raczej nie dam rady bo nie zdążę przyjechać do Bydgoszczy..
Nie powiem wkurwiłem się ostro - ale jej wymówka mogła być prawdą.
Odpisałem że teraz to wyjeżdżam i nie będzie mnie przez 2 tygodnie. Odpisała: sorry, ale myślałam że zdążę..
Po przyjeździe, dzwonię i umawiam spotkanie. Ona wyjątkowo entuzjastycznie nastawiona, wręcz poczułem że przez tych kilka rozmów telefonicznych wytworzyłem jakąś tam więź (w poprzednich rozmowach telefonicznych była bardzo nieśmiała). Spotkanie było umówione.
Jakieś 5 godzin przed nim, dostaję sms: Dziś raczej nie zdążę dojechać.
Odpisałem: To będziesz czy nie?? Ona: Nie wiem jeszcze ci napisze, a czy możesz przyjechać do mnie na osiedle? Odpisałem: Miało być umówione miejsce. Jak nie to... nie. Odpisała: Dobrze, jak nie to nie..
I tak zakończyłem coś co nawet się nie zaczęło. Nie wiem co było przyczyną jej zachowania ale uważam że to była czysta nieśmiałość. Dodatkowo, Jej wiek - 16lat... Nie żałowałem długo sądząc iż następnym razem będę bardziej efektywny w swoich działaniach. Ogólnie rzecz biorąc po tej akcji myślałem że wyrywanie numeru od każdej kolejnej dziewczyny będzie łatwe. Co ciekawe w tym momencie byłem w ogromnym błędzie.
Następny wpis będzie dotyczył mojej wielkiej porażki jako początkującego podrywacza w centrum handlowym - wierzcie lub nie, ale na dzień dzisiejszy brzydzę się podrywem. Mam nadzieję że to szybko przejdzie, aczkolwiek aktualnie nie mam już zamiaru desperacko szukać dziewczyny.
Pozdrawiam i dzięki za przeczytanie tego wpisu.
Odpowiedzi
pisałem o takiej adrenalinie
śr., 2009-08-05 06:35 — frozenKAIpisałem o takiej adrenalinie Hooner na swoim blogu też:-) zajebiste uczucie, co?! Istotnie to wyszło tak, że zgarnąłeś numer i uciekłeś... laska Cię pociągnęła za nos trochę...
Ja się przekonałem na własnej skórze, że jak nad tą adrenaliną zapanujesz i nie będziesz musiał iść w krzaki rzucać mięsem to będzie łatwej... bynajmniej mnie idzie łatwiej kontrola nad sobą.
Nie brzydź się podrywem:-))) Myślisz, że wszystko przychodzi od razu... Masz spektakularne zwycięstwa, masz też sromotne porażki!!! Takie życie!
Pewnie Cię to nie pocieszy ale u mnie to jest tak, że średnio na 3-4 podejścia jedno kończy się zdobyciem zainteresowania panny... Ale się tym nie katuję!
Wiesz co robić i jak robić. Efekty będą!
pozdrawiam i powodzenia
Nad tą adrenaliną idzie
śr., 2009-08-05 12:40 — HoonerNad tą adrenaliną idzie zapanować - chociaż gdybym poderwał taką chociaż HB8, mógłbym przenosić góry
frozenKAI,- Dzięki za ten bardzo motywujący post. Faktycznie nie mogę się tak łatwo poddawać!