Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

NATURA PROBLEMU CZYLI HISTORIA PEWNEGO GORSETU

Portret użytkownika BANE

Witam Panów i Panie [powinno być na odwrót ale cóż...] 

By dać najogólniejszy zarys o co chodzi w temacie, posłużę się parafrazą myśli z, polecanej przez Gracjana, książki Anthonego DeMello "Przebudzenie", iż początkiem rozwiązania problemu jest uświadomienie sobie go w całej jego złożoności. Każdy - a na pewno większość użytkowników tej strony, ze mną na czele [o czym pisałem poprzednio] - trafiło tu z tego samego powodu - mianowicie z powodu KOPA W DUPĘ.

Tak, Moi Panowie, powiedzmy to głośno, a może nawet przeliterujmy - K - O - P    W    D - U - P - S - K - O. Ten kto Nam go wymierzył był od Nas mniejszy, szczuplejszy, jednym słowem: fizycznie słabszy. No i co się dzieje? Załamujemy się, prosimy, skomlimy - upraszczając: bardzo często robimy wszystko to co każdy mający godność facet ma w najgłębszej pogardzie. Jest jednak, Moi Drodzy, jeszcze gorzej - bo takie zachowanie w pogardzie mają również wszyscy zwycięzcy - a kto - zastanówmy się w tym miejscu - ze starcia o zachowanie godności wyszedł zwycięsko? Otóż to!!! - Niunia, która właśnie wykopała Nas ze swojego życia. Stąd nie dziwmy się gdy wszelkie nasze żałosne jęki są kompletnie olewane. Utwierdzamy Ją bowiem nimi tylko w tym, że tak naprawdę nie jesteśmy tym kogo Jej - Kobiecie - potrzeba. No bo jak możemy być? Patrzy teraz na Nas i widzi małego, skomlącego gówniarza, frajerzynę, który nie szanuje nawet tej resztki dumy jaka - wydawałoby się - powinna była mu pozostać, choćby w tych ostatnich chwilach związku. Jednym słowem - pozbywa się wreszcie balastu, problemu, ciężaru. Tak właśnie jest.

Bo tak naprawdę rozpad każdego związku ma taką samą genezę. Tą genezą byłem ja - w przypadku mojego - i Ty w przypadku swojego. Ściślej rzecz biorąc - to kim się staliśmy. Żeby był jasne - ja tu nikogo nie rozgrzeszam - nie mówię że tylko my - faceci - wredne skurwysyny - jesteśmy winni. Mówię natomiast żebyśmy nie robili wielkich oczu gdy Ona nagle uświadamia sobie, że w jednej chwili  była z facetem, a Tu nagle, jebut, pałęta się obok Niej jakiś zniewieściały pokurcz, czy wręcz - w ekstremalnym przypadku - już inna cipeczka. To jest właśnie problem. Ta zauważalna dla wszystkich a nieuchwytna dla Nas przemiana, metamorfoza z faceta we frajera. U naprawdę bardzo, bardzo niewielu ona nie zachodzi. U miażdżącej większości prędzej czy później niestety tak. U jednych szybciej u innych natomiast wolniej, zawsze jednak jest tak, że wszystko zaczyna się od tego, że tracimy czujność. Opuszczamy gardę. Bo jak pisze Gracjan: "to jest zawsze w jakimś stopniu gra". Gramy o związek - o to czy w ogóle będzie - jaki będzie - kim w nim będę ja a kim Ona? Relacja między kobietą a mężczyzną, a podryw szczególnie, zawsze kształtuje się bowiem w starciu, w którym stawką jest - w dużym uproszczeniu - dominacja. Narzucenie reguł. Najgorzej oczywiście jest przegrać na starcie tzn., rozmarzyć się, zrobić maślane ślepka i uznać że oto wrota Królestwa Niebieskiego jako żywo otworem dla Nas stanęły skoro tak wspaniała istota jak np.: dajmy na to hipotetyczna Kasia, zechciała łaskawie na nas spojrzeć, choćby i nawet tylko jednym ze swoich dwóch oczków ślicznych. Wtedy bowiem staniemy się z miejsca zabaweczką, lubianą - bo nie wymagającą najmniejszego wysiłku czy zaangażowania - fajniutką, słodką, ale tylko zabaweczką - w zasadzie na chwilę tylko potrzebną. Gdy jednak nie było tak łatwo i dziewczyna musiała, czy też dalej musi się starać zaczyna się proces, Moi Panowie, powolnego nakładania Nam Gorseciku. Tak właśnie - GORSETU. Otóż tak, Moi Panowie, tą tradycyjnie przypisywaną kobietom część garderoby, dziś niepostrzeżenie dla samych siebie możemy zacząć nosić wszyscy niestety. Gorsety konwenansów nakłada na nas społeczeństwo, w gorsecie możemy znaleźć się też w związku. Nie udało się bowiem we frontalnej, otwartej grze - zakłada nasza hipotetyczna laseczka - spróbujemy więc od dupy strony [to brzmi całkiem zabawnie w kontekście używania seksu jako metody uzależnienia, czy też podporządkowania sobie chłopaka]. W zamierzeniu efekt ma być ten sam ale metoda bardziej dyskretna, stosowana powoli, acz konsekwentnie, krok po kroczku. I tu metodycznie walą w Nas shit testami, push'n'pullem itd. itp., z tym, że nie robią tego tak często jak to wcześniej - w fazie wzbudzania zainteresowania czy samego podrywu - bywało, ale spokojniej, rzadziej, ale za to w staranniej wybranych momentach i lepiej wyważonych proporcjach. I żeby było jasne - to jest normalne - każdy ma jakieś wyobrażenie o związku w jakim chciałby być - u kobiet owo wyobrażenie jest tylko bardziej pielęgnowane, w związku z czym robią znacznie więcej by zbliżyć się do tego wyśnionego ideału. My jednak nie możemy zapominać o tym że tego rodzaju gierki, podchody, testy itp., itd. są... ehh... no właśnie tylko gierkami, podchodami i testami i  niczym więcej. I musimy umieć je odbijać. Wracając jednak do meritum. W tej fazie powolutku, poprzez roztoczenie aury, że - oto mój drogi boyfriendzie - spocznij, bo "ja to z Tobą już zawsze i na zawsze", zaczyna się proces sznurowania gorseciku - tu ustępujesz, tam ustępujesz, tu jesteś pewien - teraz już mniej, tam natomiast byłeś pewien, że nie ustąpisz, ale właśnie zacząłeś się zastanawiać, no bo przecież Niunia tak ładnie prosi itd., itp. Jednym słowem: mam zasady, ale jak tu i ówdzie trochę je nagnę to przecież nic się nie stanie a będzie fajniej. Otóż błąd!!!!!!!! Słuchajcie Gracjana: "Miej swoje zasady". Zrozumcie, że nie ma czegoś takiego jak "nagięta" czy "częściowo stosowana" zasada. Zasady albo są albo ich nie ma. Tyle. A raczej - niestety. Najczęściej bowiem zdarza się tak, że żyjesz w iluzji kontroli, czy też silnych fundamentów związku, podczas gdy tak naprawdę Twój gorset, gorset reguł - Jej reguł - jest już tak mocno zaciśnięty, że ledwo oddychasz. Myślisz sobie jednak, że tak to już jest, że w końcu związki opierają się na kompromisach, na zrozumieniu no i przecież Twoja dziewczyna jest inna. Co prawda gdzieś tam pod czachą obija Ci się myśl, że wiele z nich zastraszająco podobnie postępuje, ale chuj z tym, Twoja, na bank jest inna. Otóż błąd Stary!!!!! Nie, wcale nie chcę napisać że wszystkie kobiety są takie same. Z całą pewnością nie są. Mówię tylko, że reguły gry są niezmienne. A na mostku kapitańskim, by posłużyć się alegorią Gracjana, jest miejsce tylko dla jednego kapitana. I choćby nie wiem jak Twoja Niunia wydawała Ci się bezbronna, rozkosznie nieporadna i w ogóle słodziutka, zawsze pamiętaj - ona też chce nim być. Chce rządzić. Paradoks polega na tym, że gdy już wreszcie przejmie ster, robiąc z Ciebie w efekcie zniewieściałą łajzę, to przestaje Jej się podobać właśnie to że jesteś taką zniewieściałą łajzą. I co? I bęc!!! KOP W DUPSKO! No bo na co Jej facet, który już nawet nie jest facetem.

Widzicie, Moi Panowie, chodzi o to, że jesteśmy sami sobie winni, bo na to pozwoliliśmy. Na powolne dokręcanie śruby, zapominając o tym, że to co najlepsze w kobiecie wydobywaliśmy wtedy, gdy musiała się o Nas starać. Gdy była niepewna, gdy bała się, że może stracić swojego mężczyznę. I gdy mężczyzna za Jej zainteresowanie odwdzięczał się swoim. Relacja kobieta - mężczyzna to bowiem bardzo plastyczna materia i niepewność bardzo dobrze jej robi. Pozwala bowiem ją kształtować. Zmieniać. Dodawać odpowiedniego smaku. To nie ma być zastraszenie, to ma być wskazanie, że ciągle trzeba rywalizować z otoczeniem - tak jakby bezgłośnie zadawać pytanie - "Skąd mam wiedzieć Dziecinko, że jesteś lepsza od Niej??". Niech wie że musi to pokazać. W końcu jak napisał Gracjan: "Inne też mają". Kobiety zresztą odbijają to samo pytanie w naszą stronę. Bo "Inni też mają". Pamiętajmy o tym i nie odpuszczajmy. Bądźmy zakochani, ale czujni. Korzystajmy z rad z tej strony. Nigdy nie traćmy godności. Nie upadlajmy się. Jak napisałem w poprzednim wpisie - odzierając się z godności jeszcze bardziej będziemy cierpieć, pozbawimy się szacunku do siebie samych, nie uzyskując jednocześnie absolutnie nic. Kompletnie nic. Wierzcie mi - wiem coś o tym.

Jak napisałem na początku, rozwiązanie problemu rozpoczyna się zawsze od uświadomienia sobie go. Problemem nie są bowiem zdradzające czy też nieuczciwe kobiety, tylko faceci, którzy zapomnieli jak sprawiać by to kobieta bała się żeby nie zostać zdradzoną czy porzuconą. By bała się starty swojego mężczyzny.

Istotą każdej prawdy, jeżeli w ogóle możemy jakoś próbować ją zdefiniować, Moi Panowie, jest to że jest banalna. Banałem bowiem jest stwierdzenie, że czas leczy rany. To jednak święta prawda. Pan Doktor Czas jednak działa lepiej gdy pomaga mu czule spoglądająca na zranionego mężczyznę pielęgniarka. Jak napisał bowiem El Gracjano: "Czym się zatrułeś tym się lecz!". Szukajmy więc nowych kobiet. Nowych celów. Nowych doznań. A z kolei jak napisał Andrew: "żeby dobrze wybrać trzeba trochę przebrać", co może sprawić, że proces leczenia będzie przyjemniejszy. I nigdy nie oglądajmy się za siebie. Nie wracajmy do przeszłości. Nie ma powrotów. Na pewno zadziała. Co prawda wtedy zacznie się od nowa opisany powyżej kołowrotek z gorsecikiem, ale Wy już bogatsi w doświadczenie straty, ze świadomością popełnionych błędów będziecie wiedzieć co robić. Tak jak i ja już wiem. Choć żebym zrozumiał musiało poboleć. To normalne. Czasem po prostu tak musi być.

Pozdrawiam Was Wszystkich.                           
        

Odpowiedzi

Portret użytkownika prawie jak szczur

Cały ten tekst to święta

Cały ten tekst to święta prawda. Trzeba pamiętać o jednym to my mamy grać im na emocjach a nie one nam... wiec nie nośmy gorsetu tylko sznurujmy go naszym damom, raz ściskając aż oczy będą  im wychodzić z orbit a następnie rozluźniajmy więzy.

Portret użytkownika skaut

zgadzam sie w 100% z

zgadzam sie w 100% z przeslaniem wpisu. wiele tu spojnosci z davidem x.
co do komentarza 'Pani Wyzej', to rowniez racja, ale tu (we wpisie Bane'a) nie tak dokladnie chodzi o dostepnosc, lecz o zasady i przewodnictwo we zwiazku. dziewczyna wsiadajac na moj statek powienna wiedziec, ze to ja bede kierowal i ufac mi, ze wtedy mamy wieksza szanse na przetrwanie roznych sztormow i krazacych po okolicy piratow. powinna byc swiadoma tego, ze gdy oddam jej stery to rozbijemy sie na najblizszej skale lodowej, a ona i tak bedzie miala pretensje do mnie, ze chyba nie jestem prawdziwym 'wilkiem morskim' [za jakiego mnie uwazala i to ja krecilo] skoro dopuscilem ja 'na mostek' i teraz zaczyna we mnie watpic..

Portret użytkownika rosemayer

Bane'a blog cały do

Bane'a blog cały do ulubionych...

Portret użytkownika aureoliusz

Czytam ten tekst co jakiś

Czytam ten tekst co jakiś czas... To jest doskonała metafora, to dokładnie tak właśnie wygląda. Szkoda, że BANE już nie pisuje za często.