Witam wszystkich,
Wczoraj byłem umówiony z dziewczyną z którą znam się już od jakiegoś czasu. Mieliśmy się spotkać u niej i miała przygotować coś dobrego do jedzenia (była to część obietnicy którą mi wcześniej złożyła). Niestety przed spotkaniem dostałem wiadomość, że chyba nici z kolacji, bo coś jej wypadło i nie zdąży dojechać do domu na czas, a wieczorem (jakoś po 21:00) już jej się nie chce nic robić. W sumie nie było żadnej skruchy, żadnego żalu, przepraszam, ani propozycji kolejnego spotkania. Do tej pory się nic nie odezwała.
Ta informacja może być też ważna. Mianowicie ostatnio zdarzyło mi się pokazać sporo zainteresowania, oraz można powiedzieć, że troszkę pieskowałem. Ona niestety chyba cały czas uważa mnie za jej "kolegę" (w cudzysłowu bo po wczoraj to już nie jestem pewien).
Teraz chciałbym zapytać jak waszym zdaniem powinienem się zachować.
Logika podpowiada mi, że warto byłoby się z nią spotkać i powiedzieć, że nie spodobało mi się jej zachowanie wczoraj, że tak nie traktuje się znajomych i że nie szanuje naszych ustaleń (np. powie, że coś zrobi i tego nie robi, na co potem odpowiada, że to była luźna rozmowa).
Jednak po tym co naczytałem się na stronie, to lepszym rozwiązaniem wydaje mi się po prostu nie odzywać, czekać, że może ona się odezwie i olać ją na jakiś miesiąc lub dwa.
Do końca nie chciałbym zrywać z nią kontaktu, ponieważ bardzo dobrze bawię się w jej towarzystwie. No ale jeżeli miałaby mnie nie szanować, to taka znajomość mnie nie interesuje.
Jak wyjść z tego z twarzą?
Poczekać na jej ruch, powinna Cię przeprosić za tę sytuację i jakoś Ci to wynagrodzić.
"Co ma płynąć, nie utonie"
Jak wyjsc z tego z twarza? Najlepiej nie rob nic i obserwuj sytuacje.
"Do końca nie chciałbym zrywać z nią kontaktu, ponieważ bardzo dobrze bawię się w jej towarzystwie. "
Do tego sprowadza sie Twoj problem. Naucz sie odpuszczac. Jak posiadziesz te umiejetnosc, to wtedy masz w dupie czy ktos tam odwolal spotkanie, czy cos Ci zlego powiedzial, czy sie odzywa/nie odzywa. To Ty kierujesz relacja. Uwierz mi, na swiecie sa miliony dziewczyn, z ktorymi bys bawil sie lepiej niz z ta Nie ma ludzi niezastapionych.
Jak w Twoim zyciu jest duzo kobiet, to problem calkowicie znika. Wtedy masz zupelnie w dupie. Jak laska sie nie odzywa, to jej kurwa strata, bo na Ciebie czeka 5 innych, ktore spotkasz po drodze do domu. Rozumiesz?
Pzdr,
DF
Czekaj na jej ruch, a zmniejszysz swoje szanse na ponowny kontakt. Podstawowa zasada w sprzedazy i uwodzeniu to abc - always be closing. Oznacza to, ze to TY masz dazyc do spotkania i finalnie seksu. To Ty trzymasz ten przyslowiowy ster.
Mogla odwolac - to sie zdarza. Zrobila to z tego co mowisz raz. Czasami drapanie sie po nosie to tylko drapanie sie po nosie i moglo jej naprawde cow wypasc. Stad Twoje tlumaczenie jako btak szacunku i etc moze byc jak z wystawianiem czolgu na muchy - zwyczajnie Twoja reakcja moze byc nieadekwatna. Istnieje przynajmniej takie ryzyko. Opierdalajac ja juz na samym poczatku znajomosci mozesz duzo stracic.
Ja bym jakby nigdy nic zaproponowal za jakis czas spotkanie i jesli znowu nie wypali - next.
__________________________________________________________
Kobiety są nienormalne ale u nich to normalne.
Tą kolację wygrałem we wspólnej rywalizacji (zresztą sama zaproponowała taką nagrodę dla mnie).
Czy jeżeli teraz jej odpuszczę i normalnie zaproponuję kolejne spotkanie to czy ona nie odbierze tego tak, że może sobie bezkarnie zlewać ustalenia ze mną, bo jestem pipką i nie wyciągnę z tego żadnych konsekwencji? Przecież wtedy sytuacja może się bezkarnie powtarzać.
Dodatkowo uwzględnij fakt, że tak jak napisałem w pierwotnym poście znam się z nią już od jakiegoś czasu. To nie jest świeża znajomość.
Sam musisz zdecydowac czy na tym etapie mozna juz miec roszczenia czy lepiej byc niewzruszonym. Na Twoje pytania moja odpowiedz brzmi: nie wiem.
__________________________________________________________
Kobiety są nienormalne ale u nich to normalne.
"Podstawowa zasada w sprzedazy i uwodzeniu to abc - always be closing."
Święta prawda, ale w tym wypadku autor nie robił nic, aby domknąć. To koleżanka.
Btw, w handlu pracujesz?
Nie pracuje w handlu, ale sprzedaz jest czescia mojej pracy i musze wchodzic w role handlowca.
__________________________________________________________
Kobiety są nienormalne ale u nich to normalne.
Ale na jakim etapie jest w ogole ta relacja? Zaruchales? Z tego co napisales w pierwszym poscie wynika, ze niby to trwa juz jakis czas ale troche taki friend zone.
Pzdr,
DF
Moim zdaniem ta dziewczyna wyczuła że Twoim celem nie jest tylko wspólne gotowanie, ale chodzi Ci o coś więcej. W tym momencie jesteś we friendzonie i zapewne nie zrobiłeś nic aby z tego wyjść. Przykro mi, ale pieskowaniem nie zdobywa się kobiety. Zacznij powoli wychodzić z FZ, a dopiero później się zastanawiaj nad jej zachowaniami. W tym momencie jesteś aseksualnym przyjacielem.
Czasem nie myślisz o kimś w seksualny sposób, co wcale nie znaczy że nie ma na to szans. Ale żeby wejść na ten poziom relacji, musisz zbudować raport. Przyjaźń tego Ci nie da. Flirt owszem. Dlatego możesz się przyjaźnić z dziewczyną 10 lat, a koleś który flirtuje z nią od 3 dni, będzie lata świetlne przed Tobą i bliżej seksu z nią.
W tym momencie olej temat i nie ponawiaj prób pogadania z nią. Skup się na budowaniu w niej seksualnego zainteresowania sobą. Skomentuj jej wygląd, powiedz że seksownie wygląda w tej spódniczce, powiedz że przyśniła Ci się w nocy i był to bardzo miły sen (bez szczegółów, ale żeby było wiadomo jaki to był sen), albo kiedy będzie coś robiła powiedz, że robi to z wdziękiem. Wychodzenie z FZ jest zajebiście trudne, ale jeśli będziesz to robił stopniowo, zobaczysz jak reaguje. Być może na początku będzie zaskoczona, ale za drugim podejściem już mniej i zacznie Cię postrzegać jako potencjalnego partnera.
Jeśli on jej nie pociąga, to nie wyjdzie z friendzone`a. Smutne, ale prawdziwe. Niewykluczone jednak, że jakiś tam pociąg jest, ale na razie nieujawniony. Na pewno mówienie komplementów i rzucenie tekstu o śnie z nią w roli głównej nie jest niczym złym. To może pomóc przy jakimś tam pociągu fizycznym:)
"Co ma płynąć, nie utonie"
On nie musi być odpychający, bardziej chodzi o to, że większość kobiet ma jakiś obraz faceta, z którym chce być i tutaj musi być przyciąganie. Mnie np. w ogóle nie kręcą blondyni, choć wielu z nich jest naprawdę zadbanych i interesujących. Zawsze wolałam brunetów i jest to dla mnie podstawa przy kierowaniu się wyglądem zewnętrznym. Facet musi być brunetem. Druga cecha podstawowa: musi mieć zarost. Trzecia: regularne rysy twarzy. Pozostawia to spore pole wyboru - do pociągających facetów można zaliczyć spore grono, przy czym jedni będą pociągali bardziej, drudzy słabiej i ta druga kategoria może coś ugrać. Ale ktoś niespełniający podstaw nie, chociaż pewnie jest fajnym facetem. Jeśli autor łapie się na podstawy, to ma szanse coś ugrać. Jeśli natomiast nie spełnia ich, to zawsze pozostanie kumplem idealnym dla wielu kobiet, ale nie tej konkretnej.
"Co ma płynąć, nie utonie"
Pewnie pociąg seksualny nie gwarantuje związku, ale bez niego trudno o takowy. Ja robię pierwszy przesiew na podstawie wyglądu, tak samo robią faceci. Moje przyjaciółki też często mówiły: ten mnie nie interesuje, bo jest za niski, ma za ciemną karnację, nie pasuje mi jego kolor włosów, wolę niebieskookich etc. Każda ma jakąś cechę, którą delikwent musi posiadać w swoim wyglądzie. Bo inaczej nawet się z nim nie umówi, bo jej nie pasuje już na wstępie. Nie oznacza, że jest nieatrakcyjny, po prostu nie w naszym typie.
Mnie nigdy nie kręcił żaden blondyn, rudy czy szatyn. Mam słabość do brunetów z zarostem i symetrycznymi rysami twarzy. Dla moich przyjaciółek nie każdy z nich był atrakcyjny - niektórzy mieli ich zdaniem zbyt dziecinne buźki, kwestia gustu, ale każdy facet był brunetem z zarostem.
Po pierwszym przesiewie przychodzi pora na bliższe poznanie i tutaj z kolei pojawiają się wymogi dotyczące charakteru i inteligencji.
Co do kasy, to mnie to w ogóle nie interesuje. Byle facet sam zarabiał, miał stałą pracę, a nie żerował na rodzicach. A ile w niej zarabia, to jego sprawa.
"Co ma płynąć, nie utonie"
Zamień się z nią miejscami, traktujesz laske jak koleżankę coś Ci wypada a ona mówi, że nie podoba jej sie twoje zachowanie, ja bym wybuchnął śmiechem i powiedział, że oszalała chyba.
Nie podpalaj się i poczekaj jak się nie odezwie to ma Cie w czterech literach.
"Pomyliłeś niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu.."
Czekaj teraz na jej ruch i nie rób nic, wyjdź z domu z kumplami, rozerwij się jakoś. A ona, jak naprawdę coś jej wypadło, to jeszcze się odezwie.
Niemniej powinna przeprosić, mnie zawsze koleżanki przepraszają, jak coś im wypadnie. Przepraszam, ale nie możemy się dzisiaj spotkać, co mi wypadło, może nadrobimy to wtedy i wtedy. Ja nie czuję się obrażona, bo nie mam o co. Szkoda, że dziewczyna nie powiedziała tego przepraszam, gdy wspominała, że coś jej wypadło, ale może zadzwoni jeszcze z propozycją alternatywnego terminu.
"Co ma płynąć, nie utonie"
Zdaję sobie sprawę, że jestem we friendzone. Staram się od jakiegoś czasu z niego wyjść (jakieś 5 tygodni) i były spotkania gdzie naprawdę flirt wychodził całkiem przyzwoicie. Niestety przez jakiś ostatni tydzień troszkę za bardzo się podpaliłem i chyba ją za bardzo osaczyłem (w sumie powinienem wspomnieć o tym wcześniej). To też mógł być powód dlaczego odwołała spotkanie.
Niestety do tej pory nie chciałem przeszarżować i nie domknąłem sprawy KC lub sex'em. Była jedna próba, ale odwróciła głowę. Z kolejnymi chciałem poczekać, aż jeszcze troszkę oswoi się z moim dotykiem, oraz kiedy więcej objęć, przytuleń itp. będzie wychodziło z jej strony. Podrywanie koleżanki to jednak coś innego niż nieznajomej panny. Koleżanka ma jakiś mój obraz w swojej głowie, w tym wypadku jako kolegi i uznałem, że nie mogę galopować do jej serca, tylko spróbować się powoli zakraść od tyłu. Do tej pory pozwalała mi na coraz więcej dotyku, ale z jej strony tego za bardzo nie było (pewnie w głowie ma jeszcze, że jesteśmy tylko kolegami).
Co do pociągu fizycznego, to ostatnio troszkę się zmieniłem. Zmieniłem się z grubaska w dość wysportowanego gościa i sama mówiła, że gdyby nie to, że jesteśmy kolegami to by się za mną obejrzała (to było jeszcze zanim zacząłem do niej zarywać).
Dziękuje za ostudzenie troszkę mojej głowy. Wyjazd z pretensjami chyba rzeczywiście byłby troszkę nie na miejscu. Zacznę robić swoje i poczekam na spokojnie na kontakt z jej strony. W końcu jeżeli mnie tak lubi, jak mówiła, to powinna się przecież odezwać. Jednak to ona dała ciała i powinna czuć chęć, żeby to naprawić. Jak się nie odezwie, to mnie po prostu cały czas okłamywała i tak naprawdę byłem jej zabaweczką.
Myślę, że moje pretensje wychodziły głównie przez to, że ja chce czegoś więcej, a dla niej jestem tylko kolegą i tutaj nasze poglądy się nie spotkały. Muszę ochłonąć, bo jak będę dalej tak wariować, to żadna siła jej do mnie nie przyciągnie.
Napisałeś:
"Logika podpowiada mi, że warto byłoby się z nią spotkać i powiedzieć, że nie spodobało mi się jej zachowanie wczoraj, że tak nie traktuje się znajomych i że nie szanuje naszych ustaleń (np. powie, że coś zrobi i tego nie robi, na co potem odpowiada, że to była luźna rozmowa)."
Nie prowadź z nią takich rozmów, kiedy tak naprawdę ona nie jest zaangażowana w waszą znajomość, bo nawet jak masz rację, to ona zacznie kontakt z Tobą kojarzyć negatywnie.
Odpuść sobie kontakt z nią na jakiś czas, bo jeśli ona odwołała spotkanie w ostatniej chwili tak po prostu, to ma Cię za pewnik. A jeśli mimo wszystko ty będziesz chciał się z nią znowu spotkać, proponując zaraz po tym spotkanie, to utwierdzisz ją tylko w tym, że już Cię zdobyła i nie musi się zbytnio o Ciebie starać. Odczekaj aż sama się do Ciebie odezwie, ale w międzyczasie nie skupiaj się tylko na niej, bo być może, ktoś inny pojawił się w jej życiu.
O czym myśliciel myśli, empiryk udowadnia