Witajcie Panowie,
mam, może trochę głupi, ale jednak jakiśtam problem.
Wybieram się na wesele, na którym będzie moja ex. Będzie tam też jej obecny, hmm, zapchajdziura - koleżka z towarzystwa (spiknęli się w zasadzie od razu po naszym rozstaniu [dziwne co?;)], choć póki co, ukrywają się ze swoim procederem, nie wiem czy ona go traktuje poważnie, czy jako plastra, łotewer).
Konsekwentnie wywalam ją i nasze kilka lat wspólnego życia z głowy, ale zakładam, że jednak mogę się czuć z tym trochę nieswojo, sprawa mimo wszystko świeża.
Jak byście do tego podeszli? Najchętniej oboje bym potraktował jak powietrze, ale wiadomo...
A może by tak spróbować nieco zamieszać między nimi???
Najwięcej zdziałasz i dasz jej do myślenia jak będziesz się dobrze bawił i traktował ich jak powietrze. Oczywiście nie zachowują się jak pryszczaty rudy skurwysynek I przywitaj się jak z każdym innym znajomym. widzisz kobieta to cwana bestia i wyczuje twoje gierki, a wtedy weźmie Cię za frajera. Po za tym ona na pewno będzie chciała żebyś był zazdrosny i coś będzie w tym kierunku działać. Buzi buzi przy tobie czy nawet jakieś dewiacje, tak że mniej się na baczności i wyjebane po całości.
Wygrywasz, albo się uczysz.
Żyj tu i teraz.
Nic nie mieszaj, bo wyjdziesz na idiote plus dasz bylej satysfakcje. Albert dal dobre rady, od siebie dodam zebys zajal sie soba i swoja dobra zabawa, a wesele to idealna okazja do zapoznania nowych dziewuch.
Stary Wąż
Ja bym poszedł z jakąś fajną laską na to wesele i się świetnie bawił, zero atencji dla ex. Co najwyżej pogaduszki
To najlepsze co można zrobić
Dzięki, macie oczywiście rację. Rzeczy oczywiste, a jednak wystarczy chwila zawahania głowy, która jak widać do końca jeszcze nie ochłonęła i serce/przyzwyczajenie próbuje podsuwać obrazy... Najciężej się będzie przywitać, bo zwyczajnie brzydzę się tymi ludźmi, wiem, brzmi głupio, ale tak czuję.
Samokontrola w nie do końca ujarzmionych kwestiach, zaś w pozostałych - relaks. I będzie dobrze.
Nie przesadz z alko bo to wszystko wyjdzie po wódeczce i zrobisz sie z siebie guppka i potwierdzisz jej Decyzje ,że dobrze zrobila zrywając.
Spoko, wódy nie pijam, więc bez strachu. Nie boję się że będę odpieprzał głupoty, już nie te lata, raczej przygotowuję się na dziwne poczucie gdy zobaczę ją z tym typem. Co samo w sobie też jest dziwne, bo, tak jak pisałem, brzydzą mnie takie osoby. Pomyślałem sobie że zapewne ktoś był w takiej sytuacji i ma jakiś sprawdzony patent. Choć na dobrą sprawę cóż tu można innego doradzić niż koledzy wyżej...
Wkurwiać się nie zamierzam, udowadniać jej czegokolwiek czy jakoś sprawdzać się - również nie.
Czy ona ma luz? Ona nie ma w ogóle luzu, goni dziko by zagłuszać pustkę, nie potrafi być sama ze sobą. Czy będzie próbowała coś odwalać, czy nie, tego nie wiem. Gdy byliśmy razem nigdy nie uderzała w swoich byłych z którymi się czasem spotykaliśmy. Zresztą obojętne mi to z grubsza. Liczy że między nami, jak to kiedyś ujęła, "będzie dobrze", że by chciała przyjaźni. Usłyszała że nie ma takiej opcji (po czym wybuchła). Nie w imię filozofii ze strony, tylko zwyczajnie w następstwie tego, co mi pokazała swoją postawą i stosunkiem do mojej osoby wielokrotnie. Nie potrzebuję narcystycznego "przyjaciela", wręcz przeciwnie, jak najdalej od.
Idę więc na luzie i bez spiny. Zapewne cośtam mnie ukłuje, ale to będzie ukłucie ze strony przeszłości, nie z przyszłości - zdecydowanie lepsza opcja.
Jakbym mial z kims isc, a tym bardziej, ze ona by przywalila w h..a to ewnetualnie jakbym sie mijal powiedzial sobie czesc albo kiwnal glowa na czesc lekkim ruchem glowy. A co do zabawy to jakbym poszedl z dziewczyna co mi sie podoba to bym traktowal tamtych jak powietrze, a jej nie mowil nawet, ze tam tanczy moja byla z jakims fagasem. Pilbym jadl bawil sie jakby jutra mialo nie byc.
Idę sam. Zaproszenie mam z nią, więc nie będę na siłę kogoś wciskał. Tym bardziej, że nie mam pod ręką żadnej nadającej się laski - trzeba będzie kogoś wyhaczyć na miejscu;)
Jak by nie było - szykuje się swoiste doświadczenie.