Czesc!
Dawno tu nie pisałem. Jestem ze swoją dziewczyną 3 lata, a mieszkamy 2 lata razem. Ona lat 27, ja 30. Do sedna: Zazdroszczę ludziom, którzy są w związku i wiedzą, że to jest TA kobieta. Są wśród moich znajomych takie osoby, które nie byli jakimiś mega romantykami, mówili że ślub jest bez sensu, a jak trafili na TĄ kobietę to nagle biorą ślub, dzieci itp. Czuje się troche jak osoba ułomna, bo ja tak nie mam. Ze swoją dziewczyną się nieźle dogadujemy, jest wartościową osobą i przy tym ładną(fizycznie). Tylko gdybym teraz został postawiony pod ścianą, na zasadzie: bierzmy ślub, zrobimy sobie dzieci to nie wiedziałbym co robić. Wiem, ze dziewczyna nie jest już mega młoda i za niedługi czas będzie mowa o dzieciach, ślubie. I jest to przerażające, że człowiek jest w związku, a nie ma kompletnej pewności, że to TA. I boję się, że w ten sposób ją krzywdzę i przy okazji siebie. Z drugiej strony ja chyba jestem osobą, która ciągle chce tego czego nie ma. I w sumie z każdego ze swoich związków chciałem się ewakuować i czułem jakąś pustkę i chęć zmiany. Pytanie czy to przez to, że po prostu taki jestem, czy to nie były odpowiednie kobiety. Nie szukam złotej rady. Tylko chciałbym się dowiedzieć jak wy macie ze związkami. Wiecie, że to TA? Czy caly czas szukacie tego czego nie macie?
"Ja chyba jestem osobą, która ciągle chce tego czego nie ma."
I sam odpowiedziałeś, na pytanie o źródło swego problemu.
Natura ludzka jest tak stworzona, że zawsze chce tego czego nie ma.
Człowiek to taka istota, która zawsze chce tego czego nie ma i to jest zupełnie zrozumiałe. Problemem jest brak umiejętności docenienia tego CO MAMY. "Ta Jedyna" to ciekawy koncept, który często bywa ograniczający dla nas. Ważniejsza jest znajomość siebie- swoich potrzeb i oczekiwań.
Życie to fala podjętych działań w oceanie możliwości.
Pomysl sobie że jej już nie ma w Twoim życiu. Jesteś wolny, masz wybór, to Twoja bajka? Co wtedy czujesz? Myślę że to normalne że są wątpliwości, takie jest życie. Nie ma ideałów, pytanie czy obecne kompromisy Ci odpowiadają
Zastanów się dobrze nad tym, czy faktycznie chcesz dalej kontynuować tę relację. Nie namawiam do tego, żebyś jednego dnia przekreślił grubą krechą wszystko, zerwał kontakt i zapomniał na całe życie, ale przemyśl sobie wszystko na spokojnie - skoro coś Ci nie pasuje, to nie jest tak, jakbyś tego chciał, a jeśli tak nie jest, pomyśl, co moglibyście zrobić, by tak było. Kluczem do rozwiązania takiego stanu rzeczy jest po prostu zwykła rozmowa na temat związku, a jeśli po kilku takich zabiegach nic się nie zmieni, wówczas będziesz bardziej pewny tego, by coś zmienić.
Nie ma sensu też "kisić" się gdzieś, gdzie nie czujemy się do końca dobrze. Pomyśl o swojej przyszłości z tą kobietą, jak będzie za kilka lat i o tym, czy CHCIAŁBYŚ, aby to była ta jedyna.
Jeśli nie i będziesz tego pewien, odpowiedź jest prosta.
Ja po prostu wiem, że to ten jedyny, bo to czuję. On ma te cechy, których szukam w mężczyźnie, rozczula mnie i wzrusza, nie wyobrażam sobie swojej codzienności bez niego. Wyobrażam sobie, że mogę mieć z nimi dzieci i wyjść za niego za mąż. Wcześniej tego nie czułam przy żadnym facecie. Ale też z żadnym nie miałam takiej nici porozumienia, on jest bardzo wrażliwy i emocjonalny, a to ułatwia mi budowanie bliskości. Przy potrzebnych facetach nie czułam wystarczającego wsparcia.
Ktoś napisał tutaj kiedyś w chuj mądre słowa:
Odpowiedz sobie na pytanie, czy gdybyś te kilka lat temu znał swoją dziewczynę tak jak znasz ją teraz i był bogatszy o Wasze wspólne doświadczenia, to zagadałbyś do niej ponownie?
Myślę że odpowiedź może Ci naprawdę pomóc w zrozumieniu, czy to rzeczywiście "ta" dziewczyna. Mi osobiście swego czasu dało to wiele do myślenia
Nie ma czegoś takiego jak 'to ta jedyna' lub 'to ten jedyny'. To jakaś chora racjonalizacja podstawowych popędów ludzkich. Na świecie już sam nie wiem ilu jest ludzi, natomiast ile osób poznaje przeciętny Janusz przed związaniem się? To śmieszna liczba, a w większości przypadków facet bierze tą, która mu pierwsza da, bo boi się jej stracić, więc musi mieć gdzieś prawnie zapisane, że już nie da komuś innemu. Ludzie gadają, że znaleźli swoją miłość itp... po pierwsze POŁOWA związków małżeńskich upada... strach pomyśleć co jest w następnej połowie... zdrady, kłamstwa itp. Tak naprawdę udanych związków jest pewnie max. 5%. Ludzie na ogół podchodzą do sprawy romansu jako bezwarunkowej miłości... tymczasem tak nie jest. Bezwarunkowa miłość może być jedynie do dziecka. Ludzie są zaprogramowani ewolucyjnie, aby stosować różne strategie seksualne i większość z nich jest poyebana. Też kiedyś myślałem, że znalazłem tą jedyną... potem drugą... dwudziestą, aż w końcu mi przeszło, bo każda jest taka sama. Im więcej poznam, tym mam większa szansę, że znajdę to czego szukam. Zastanów się jakiej partnerki potrzebujesz. "Ta jedyna" to tylko kalkulacja wartości ewolucyjnej partnera w odniesieniu do swojej własnej wartości. Tak jak napisałeś, w przeszłości miałeś podobne odczucia, ale ewakuowałeś się, bo albo boisz się zrobić krok do przodu w obawie przed stratą czegoś potencjalnie lepszego lub faktycznie wierzysz, że jesteś w stanie znaleźć lepszą opcję dla siebie. Najpierw zastanów się czego chcesz, nie chcesz dzieci, to po ch... ci dzieci? Jak będziesz robił rzeczy tylko dlatego, żeby zadowolić innych to nie będziesz szczęśliwy. A jeśli zrobisz to ze strachu przed stratą to stawiasz się w rzędzie niezadowolonych ze swoich związków.
~
Niestety dla ludzi kumających trochę ten temat (chodzi mi o relacje) ciężko czasami zamknąć jest ten etap i mieć świadomość że nici z nowych znajomości i trza zająć się konkretnie tą jedną i rodziną.
Chociaż myslę że jest to kwestia wieku, jeden będzie gotowy po 20'stce, drugi po 30'stce, ja mam 27 i niestety gotowy na to nie jestem. Pannę mam zdrową i ogarniętą, jednak dla mnie to za wcześnie, zwyczajnie nie jestem gotowy - jakkolwiek brzmi to z ust faceta