Nie zaskoczę pewnie niczym nowym, jak tym, że mam masakryczny spadek motywacji.
Pracuję jako handlowiec w międzynarodowej korporacji. Zacząłem w zeszłym roku niemając pojęcia, co w ogóle sprzedaje, ale krok po kroku ucząc się, byciem pokornym, ciągłym niepowtarzaniem błędów - wyszedłem całkiem nieźle, bo trafiłem do najlepszej 7. handlowców w Europie, co sprawiło, ze fajnie sie poczułem - prestiż wrósł, co więcej - pomyślałem, zeby podnieść poprzeczkę wyżej i przenieść się do centrali, zeby konkurować z najlepszymi. To było moje marzenie i to był moj cel.

Żeby to zrobić, musiałem wszystkich potencjalnych klientów zostawić wraz z początkiem to roku w poprzednim oddziale, aby tutaj zaczynać z czysta kartą. Oczywiście, podpinając się pod moj zeszłoroczny sukces, moj target został zdublowany, co trochę mnie przeraziło..

Dwa, spelnilem swoje marzenie, ale czuje presje, ze zaczynam jako ostatni z czysta karta. Jeszcze bardziej ubodło mnie to, ze moj manager zrobił wszystko, zeby mi zabrać wszelkie kontakty, tylko abym przypadkiem nie podniósł sie na jakims biznesie.

Działam, jestem aktywny, ale nie czuje, zeby dawał z siebie 100% i pytanie, co jest nie tak, bo jestem w centrali, gdzie mam megawsparcie, ale czuje, ze zawiodę i mam ciśnienie, zeby walnąć bombę jak najszybciej.

Czy moze chodzi o to, zeby robic i miec wyjebane, co bedzie dalej? Moje zycie nie zmieniło sie od momentu, gdy osiągnąłem sukces zawodowy. Ale znowu chciałbym pokazać na co mnie stac... Problem w tym, ze nad pewnymi biznesami sie pracuje nawet do kilku miesięcy.. A u mnie nic sie nie dzieje, albo mało...