Jeżeli macie komfort i wszystko idzie w dobrym kierunku to pod jakim pretekstem zabieracie dziewczynę do siebie (lub do niej)? Rozważmy sytuacje: klub, day, randka. Załóżmy też, że nie mieszkacie daleko od miejsca spotkania, ale też nie pod samym np. klubem. Mam jakieś swoje doświadczenia, ale jestem ciekaw co wam najlepiej wychodzi.
Każdy pretekst jest dobry. Np jesteś na spacerze z nią, mówi, że bolą ją nogi, to już jest znak dla Ciebie, mówisz wtedy, choć do mnie, mam wygodną kanapę, odpoczniemy, zrobię Ci drinka. I jeśli jest chętna to się zgodzi i już ją masz u siebie w domu
Wydaje mi się, że sam sposób w jaki to zrobisz nie ma ogromnego znaczenia, byle wprost nie mówić, że idziecie na seks. Pamiętam, że raz dziewczyna powiedziała mi, że możemy iść do niej, to mi zrobi sałatkę z mięsem z kurczaka, bo wyjęła mięso wcześniej z zamrażalnika... O 3 w nocy. Jak widać każdy sposób jest dobry, jeśli druga strona jest zainteresowana. Ja zazwyczaj jeśli już całuję się z dziewczyną w klubie/barze, to nie mam większych problemów z zabraniem do domu. Po prostu mówię, że zamawiam ubera czy tam taksowke i jedziemy do mnie. Jak sie dopytuje po co to tylko mowie, ze napic sie, odpoczac i tyle. Na dzisiejszy wieczor mam chyba zielone swiatlo, bo zapytalem kolezanki z roku, z ktora jakis miesiac wczesniej calowlem sie w klubie po wspolnym wyjsciu z ludzmi, czy pijemy znowu w miescie, czy w koncu pokaze mi swoje mieszkanie. Odpisala, zebym kupil wino i byl po 20
No to sytuacja jest jasna
"Może mój świat marzeń być jak głupia historia
Po to mam wyobraźnie by bujać w obłokach"
~ Vixen - Myśl co chcesz
Słaby jestem w day/nightgame, więc opowiem jak to wygląda u mnie na randkach. Najczęściej umawiam się z dziewczyną w takiej miejscówce, która znajduje się jakieś 10-15 minut na piechotę od mojego mieszkania. Zamawiamy sobie coś do picia, rozmawiamy i mniej więcej po 1,5h (czyli dwa piwka, ale oczywiście wszystko zależy od konkretnej sytuacji) zapraszam laskę do mnie. Nic wymyślnego, najczęściej daję tekst w stylu "słuchaj, widzę że powoli chcieliby zamykać, a tak nam się dobrze rozmawia, że może skoczymy jeszcze do mnie napić się wina, mieszkam tu całkiem niedaleko". Zazwyczaj wówczas pojawiają się wymówki "no nie wiem, nie znam Cię za dobrze, nie chodzę na pierwszej randce do czyjegoś mieszkania, itd." Ważne, aby być wówczas konsekwentnym i szybko uspokoić jej obawy, mówię że to przecież tylko wino, a jak będzie zmęczona to zamówimy jej ubera do domu oraz fajnie wchodzi tekst "myślałem, że udało mi się Cię przekonać, że nie jestem żadnym psycholem (uśmiech), nie daj się długo namawiać".
Jeśli umawiam się dalej od miejsca zamieszkania, to niestety pojawiają się spore problemy logistyczne. Niby wszystko tak samo, ale trzeba zamówić taksówkę, zapłacić za nią, dziewczyna ma więcej czasu na zmianę decyzji oraz większe obawy, bo przecież jedzie gdzieś na drugi koniec miasta, może nie znać tej okolicy, ogółem to nie polecam
Do laski nigdy się nie wpraszam, bo wręcz nie wiem jakby to miało wyglądać... Tylko jeden raz w życiu skończyłem pierwszą randkę u niej, ale to była niecodzienna sytuacja. Od początku była zdecydowana jak chce spędzić ten wieczór, więc jak jej podpasowałem fizycznie to po dosłownie 10 minut wyskoczyła z tekstem "co byś powiedział, gdybyśmy poszli do mnie napić się herbaty". A że lubię herbatę, to nie mogłem odmówić
Zabranie dziewczyny do mnie to jest dla mnie cos normalnego tak, że nawet sam mocno w to tak wierze, że nawet ona nie znajduje podtekstu ani zastanowienia sie co mogło by być w tym dziwnego.
Mam na to algorytm ktory zawsze dziala
I w tym kawałku kłamią - pokory nie pogody, czas uczy nas.
No widzę sami kozacy tutaj,ale jak to rozwiązujecie werbalnie. Mi też czasem udaje się po prostu iść do mieszkania, albo nawet mieć pierwszą randkę u mnie, ale powiedzmy, że ok 60% na pierwszej randce są problemy i część z tych 60% "przekonam", a cześć po prostu nie chce iść. Zauważyłem, że z dziewczynami z deja jest trochę trudniej.