Czołem ponownie Panowie, Panie!
Jakiś czas mnie nie było, bo i sprawy układały się jak po sznurku. Do rzeczy.
Tak się złożyło, że Dziewczę, o której ta historia traktuje zaprosiła mnie na pewien wypad, tak, że mieliśmy spędzić miło kilka dni wspólnie. Wprost do paszczy lwa. Wcześniej znaliśmy się już trochę, ale raczej na stopie koleżeńskiej z dużym plusem. Pierwsza noc - wiadomo od razu całowanie i jazda dalej, ale napotkałem silny opór przy przejściu do seksu. Dla niej było to za szybko o czym mi powiedziała wprost. Ogólnie spodziewała się tego, że mogę chcieć więcej, ale nie spodziewała się tego akurat w tamtym momencie i była w szoku. Suma sumarum doprowadziłem w kolejnych nocach tylko do przesunięcia granicy do palcówki i tyle. Opór był taki, że prędzej by to przypominało gwałt a nie jakieś tam zgrywanie niedostępnej chociaż chętnej.
Dowiedziałem się potem, że to kwestia przeszłości, pewnej blokady. Że u niej to stricte związane z emocjami, że musi mi zaufać, że jej nie skrzywdzę i takie tam.
Rzecz w tym, że next day były walentynki. Nie widzieliśmy się, ale jako, że Dziewczę mi wpadło w oko postanowiłem pokazać, że na samym rozłożeniu ud mi nie zależy i posłałem jakieś kwiatki pocztą kwiatową (nic wielkiego -raczej drobiazg). Bez podpisu ale domyśliła się, że to ja. Otrzymałem telefon, a ochom i achom nie było końca. Gadka, ze chciała się spotkać, ale nie wiedziała czy nie mam jej dość po wyjeździe i że w piątek i sobotę ma coś do załatwienia ale będzie się odzywać. Potem jeszcze kilka smsów i.... do tej pory cisza jak makiem zasiał. Co w sumie zdarzało się już wcześniej w naszej znajomości (przestoje po nawet tydzień), ale naiwnie myślałem, że teraz to już pójdzie ciut dynamiczniej.
Oczywiście rozkminia się włączyła na 100%, czy może się wystraszyła, czy może sero była chętna i miałem ją związać i zrobić swoje a teraz ptaszyna wyfrunęła już gołębnika, czy może przyczyna jest jeszcze jakaś inna. Póki co nie odpierdalam chorych akcji, bo jestem na to za duży i skoro powiedziała, że się odezwie to czekam, ale w tak zwanym międzyczasie postanowiłem wpaść po pierdolnięcie w łeb od któregoś z Was wirtualną pięścią opamiętania.
Ewentualnie jakieś pomysły co tutaj jest grane także chętnie przytulę!
Z podziękowaniami i pozdrowieniami!
Szekspir cholera jasna. Czekaj do czwartku. W czwartek dzwon i umawiaj się na weekend. Pzdr
Nie zasłużyłeś, zeby dostac po łepie.
Z mojego punktu widzenia zrobiłeś wszystko poprawnie.
Dobrze, że widzisz różnicę pomiędzy "udawanymi" oparami, a tymi nie do przeskoczenia w danej chwili. Już tu był taki, co się chwalił oskarżeniem o gwałt. Tego chyba nie chcemy?
Ogólnie z tego posta wynika, że znasz się na rzeczy, więc skąd w ogóle temat. Znasz kobietę lepiej od nas, kilkuzdaniowy opis tego nie wyrówna.
Czekaj.
Mówi się, że kobiety kochają tych, którzy je kochają. To nieprawda. Ulegają one temu, kto im mówi, że ulegną.
Czekaj po prostu. Jakby chciała Ci się z czegoś zwierzyc z przyszłości to wysłuchaj, nie oceniaj. Wysłuchaj przytul i tak zapewne przelamiesz ten ostatni opór pozdrawiam
Najsampierw - dzięki za wszelkie odpowiedzi.
A teraz wyjdzie cały bezsens tej sytuacji... bo ona też chciała i to bardzo. A jednocześnie nie chciała. To znaczy bała się, czy cuś (wiem bo sama zaczęła później jakieś tłumaczenia uskuteczniać, chociaż nie prosiłem). Ja tego nie ogarniam - bom facet. Czarne bądź białe. Ale jak sobie temat koleżance wyłożyłem - to dla niej dość logiczne to było... Mój samczy umysł sklasyfikował to sobie jako zachowanie w stylu: "nie chcę wyjść na taką łatwą i szybką, bo kiedyś się pośpieszyłam i później bolało". Tylko ta zamrażalka mnie niepokoi. I stąd ten temat - bo Loollipop pytał. Wbrew pozorom cholera wie co takiej się, w tej ładnej główce, ulęgło - włącznie z ewakuacją ze znajomości, bo jeszcze się zaangażuje za bardzo, a to przecież kiedyś bolało.
BTW. Jak panna pisze lub mówi coś, to znaczy dokładnie tyle, że tak pisze, lub mówi. Nie znaczy to, że tak bedzie i że tak zrobi. To w kwestii tego, że miała się odzywać - Ja to nazywam byciem staromodnym - wy możecie nazwać neidojebaniem - ale generalnie skoro padła taka deklaracja, to dla mnie jest prosty komunikat, że piłka jest po jej stronie. Sam się odezwałem pierwszy po tym naszym wyjeździe, wyjechałem z tym drobiazgiem na walentajns - także chyba dosć inputu z mej strony. Nie lubię przesadzać z inicjatywą, a tej chyba z mojej strony już było aż nadto - no chyba, że właśnie tutaj przydała by się korekta mojego światopoglądu i przesadzam z "mistycznym alfą"
dobra to ja Ciebie zje***e. Nie tak powinieneś o tym myśleć. To Ty powinieneś prowadzić tą relację. Nie pozwalać na to, żeby ruch był po jej stronie, bo zawsze będziesz czekał i pisał tutaj czy czekać na jej ruch czy działać. Dlatego Ci napisałem, żebyś odczekał swoje, ale to dlatego, żebyś nie robił pochopnych ruchów. Niech ona się zamartwi trochę. Nie pisz i nie dzwoń do niej po próżnicy. Będziesz miał pasujący Tobie termin, dzwoń dwa dni wcześniej i umawiaj się.
A jeszcze Ci dopowiem, żebyś z koleżanką takich rozkmin nie robił, bo ona Ci do łba nawsadza takie rzeczy, które Ci nie pomogą, a zrobią bajzel w głowie
Jeżeli piszesz wiadomości do niej takim językiem, to się zastanawiam czy ona ma ochotę je czytać do końca...
_____________________________________________________________
Osoba, która wiecznie mówi „tak”, nieustannie pomija osobiste potrzeby i powoli buduje w sobie ogromny gniew.
To żeby sobie zostawić pole do działania - jest dobre dla niecierpliwych ale na pewno nie nieskuteczne jak Jarek wyżej napisał.
Ale sytuacja jest inna i dupa z misternego planu.
Wyłóż na to i się odezwij, nic nie spieprzyłeś z tego co piszesz to na jamnika nie wyjdziesz.
A na spotkaniu się wyklaruje co i jak.