Hej! Problem nie dotyczy mnie, więc mam więcej dystansu do sprawy. Jakiś czas temu dobry kolega zapytał mnie, co bym mu radził w takiej sytuacji: poznał fajną dziewczynę u znajomych. Umówił się z nią na kawę, było ok. Pod koniec spotkania ona sama zaproponowała, żeby w najbliższą sobotę poszli do klubu. Poszli. On się bawił słabo, bo nie lubi tańczyć (hehe potrafi, ale nie lubi!), a poza tym nie znosi klubów. Wiadomo: hałas, parkiet, drogo itp. Przemęczył się z nią te 4 godziny, nie udało mu się nawet jej pocałować, ona chciała tylko tańczyć. I znowu ona zaproponowała, żeby z nią wyszedł do klubu. I pytanie, co ja na to. Odpowiedziałem, zgodnie ze swoim przekonaniem, żeby natychmiast olał dziewczynę, bo z jakiej racji ma się męczyć, skoro nawet nie ma pewności, że zarucha. Niech wyrywa laski, dla których kluby i taniec to nie całe życie i tyle. Wziął sobie to do serca, urwał kontakt z dziewczyną... A teraz z kolei ja mam wątpliwości, czy mu dobrze poradziłem, bo co prawda uważam, że nie należy robić nic wbrew sobie (tzn. warto spróbować czegoś nowego, ale jeśli to nie to, to po co się męczyć), z drugiej strony, kluby to najlepsze miejsce na szybką akcję, więc nie wiem, czy skoro zniechęciłem chłopaka, to nie stracił sporych możliwości. Co myślicie?
No właśnie, a dlaczego po prostu nie zaproponował czegoś innego niż ten klub?
Pzdr,
DF
Portada slaba, godna porady ktora mozesz dostac w przedszkolu od kolegi. Jest cala masa innych pomyslow, ktore mogl zrobic poza pojscie z nia drugi raz do klubu (czego raczej nie pownienen robic, choc gdyby zakrecil ja tancem lub zbiudzil zazdrosc to kto wie...). Ale nie podjal zadnej akcji tylko sie poddal.
Niestety, ale doradziles mu sredniawo....
Zasady portalu | | Netykieta | Zgłoś nadużyc
Źle mu doradziłeś, trzeba było zaproponować kolejne spotkanie w innym miejscu, np. na kręgielni:) Ta dziewczyna nie zrobiła nic złego, co by wskazywało na brak zainteresowania. Po prostu chciała go lepiej poznać i trochę się pobawić. Ona nie wie zapewne, że on nie lubi tańczyć, bo pewnie jej nawet tego nie powiedział.
A moze by tak raz ona raz on. Mogl smialo zaproponowac/ zmienic miejsce spotkania. Jakby sie nie zgodzila to wtedy mozna dac sobie spokoj bo po co tracic czas na kogos kto nie akceptuje kompromisu. Zbyt drastyczne podejscie do sprawy, tutaj jest multum innych mozliwosci lepszych niz chowanie glowy w piasek. A zainteresowanie jest
Okej Okej, moja wina, bo opisałem skrótowo, nie chciałem tworzyć całej opowieści. Wyglądało to tak, że on gdy usłyszał propozycje klubową, to natychmiast zaproponował zamiast tego wyjście na kręgle, a później do baru na drinka. Laska jednak nie chciała i nastawała na ten klub. Zgodził się. Gdy następnym razem znowu chciała do klubu, to on zaproponował wspólne gotowanie, wyjście do kawiarni, ewentualnie kino, ale ona znowu nie, nie, tylko na tańce. Także kolega wychodził z innymi, kilkoma propozycjami, które zostały odrzucone. Dlatego powiedziałem mu żeby zlał sprawę i w ogóle przyjął zasadę, że skoro w klubach się źle czuje, to żeby je odpuścił. Jak wspomniałem, kolega umie tańczyć, przez rok chodził na intensywny kurs, potrafi się poruszać na parkiecie, w klubach trenował NG razem ze mną, więc wie co i jak, po prostu ich nie lubi - i ja mu się zresztą nie dziwię. Zależy mu i na związku i na ruchaniu, ale ja jestem zdania, że nawet w takim wypadku nie należy iść tam, gdzie się źle czujesz, tylko podrywać laski w sposób spójny ze sobą. Np. w barach, na ulicy itp.
W ogóle nie rozumiem tej sprzeczności. Skoro nie lubi tańca, to po co przez rok się go uczył? W domyśle, żeby zabłysnąć lasce. Czyli już działał wbrew sobie na etapie nauki tańca.
Widać, że nie rozumiesz. Uczył się po to, żeby się właśnie dowiedzieć czy lubi czy nie, to po pierwsze, a po drugie, żeby zdobyć cenną umiejętność towarzyską. Warto umieć różne rzeczy, nawet gdy się ich nie lubi. Np. ja potrafię zrobić pranie i sprzątnąć mieszkanie, mimo że tego bardzo nie lubię.
Ale gotowanie czy sprzątanie to umiejętność, którą musisz posiąść, by nie umrzeć z głodu i brudu. Taniec nie jest nikomu niezbędny do życia. Ja np. nie znoszę tańczyć i w życiu bym się nie zapisała na żaden kurs, aby mi to wykazał, bo zwyczajnie to wiem i żyję w zgodzie ze sobą. Po prostu nigdy nie tańczę i nie chodzę w miejsca, gdzie się tego ode mnie wymaga. Tak samo nie lubię malować, więc nie zapisuję się na kurs malarstwa.
ŁAŁ umiesz pranie zrobić i mieszkanie sprzątnąć? Ale to jakieś kursy przechodziłeś w tym kierunku czy samouk? Szacuneczek!
Żeby być zabawnym, trzeba być inteligentnym. Tym razem Ci nie wyszło, chłopcze.
Słuchaj, generalnie źle mu doradziłeś. Jeżeli on proponował jej inne możliwości, a ona cały czas upierała się za wyjściem do klubu, to mogłeś mu doradzić, aby jej po prostu powiedział, że nie lubi tam chodzić. Dlaczego ludzie kombinują, zamiast użyć prostego języka, do prostej komunikacji, na temat tego co się lubi, a co nie.
Dziewczyna ma prawo lubić tańczyć, chodzić do klubu, bawić się, a Twój kolega ma prawo tego nie lubić. Ważne jest, żeby się dogadać. Powiedział jej, że on nie lubi chodzić w takie miejsca?
Druga rzecz, to zamiast jej proponować, mógł powiedzieć bardziej stwierdzająco "słuchaj zabieram Cię dziś na kręgle i drinka". Kobiety lubią jak facet przejmuje inicjatywę, ale dużo facetów się pyta kobietę co ona na to, zamiast stwierdzać, a moim zdaniem ton i sposób wypowiedzi jest bardzo ważny. On proponując, dał jej możliwość wyboru i kontrolę nad sytuacją.
1. Tak, powiedział jej bezpośrednio, że nie lubi klubów (i dlatego od razu zaproponował inne opcje). Mimo to, nastawała.
2. Faktycznie! Racja! Zamiast proponować, powinien powiedzieć jej, że ją zabiera. Gdyby wtedy ona powiedziała "nie", to powinien odpuścić temat.
Dziękuję za jedyny, jak dotąd, sensowny wpis w temacie.
Mnie kiedyś też dziewczyna chciała wyciągnąć do klubu, ale byłem na tyle asertywny, że już więcej tej propozycji z jej strony nie było mówiłem "nie chcę, nie lubię klubów źle się w nich czuje" chcesz to sobie idź ja spędzę ten czas sam.
A tej dziewczynie jeśli jej na nim zależy, to zrozumiała by że on do tego klubu chodzić nie lubi, bo ma do tego prawo i tyle ma swoje powody.
Nie można w życiu robić czegoś wbrew swojej woli i mieć podejście, a pójdę przemęczę się te 4 godziny i nie trzeba się z tego nikomu tłumaczyć dlaczego czegoś nie lubimy.
Umie tańczyć i tego nie lubi, ale potrafi chciał zobaczyć czy to mu sprawia przyjemność, to jak najbardziej zrozumiałe.
Dziewczyna też go nie powinna do tego klubu co chwilę zapraszać jest wiele innych lepszych miejsc.
Ciekaw jestem co by zrobiła ta dziewczyna o której piszesz jakby kilka razy jej powiedział "wiesz co wypadło mi coś ważnego do zrobienia, i nie mogę tego przełożyć." i czy dało by jej do myślenia, że on naprawdę tych klubów nie lubi, a ona niech sobie idzie jeśli to lubi.
Po kilku razach zawsze bym mówił, że klubów nie lubię, ale wole kręgielnie, strzelnice, pub cokolwiek innego. Nie każdy musi się czuć dobrze i lubić kluby. A jak ona dalej by się upierała, to bym urwał kontakt.